niedziela, 24 listopada 2013

Jak to jest z tym ożywieniem w mieszkaniówce? 69

Ostatnio zalała nas seria artykułów, zgodnie z którymi notujemy właśnie ożywienie na rynku mieszkaniowym, a sprzedaż deweloperów osiąga wartości sprzed kryzysu. Oczywiście "sprzed kryzysu" można sobie zdefiniować, jak się chce... kwestia wybrania odpowiedniego momentu i tezę da się ładnie obronić. Jednak należy mieć tu na uwadze, że tym momentem "sprzed kryzysu" nie będzie na pewno szczyt mieszkaniowego szaleństwa z początków 2007 roku, kiedy to sprzedaż znacząco przewyższała aktualne "ożywienie". Widać to na obrazku, który uważni czytelnicy bloga na pewno pamiętają:


Jak widać, wystarczył jeden kwartał nieco lepszej sprzedaży (który jakoś niespecjalnie odbiega chociażby od tych z roku 2011), aby ogłosić zakończenie "kryzysu". Deweloperzy już przebierają nóżkami, żeby podnieść ceny. Niektórzy podają nawet konkretne wartości - prezes Rednet Property, Robert Chojnacki, mówił o 7-8% w przyszłym roku. Wypowiedź podrzucił jeden z komentatorów pod poprzednim wpisem - polecam zapoznać się z całością i zwrócić uwagę na "odroczony popyt", który będzie odpowiadał za wzrost cen ;)

http://www.tvncnbc.pl/twoje-mieszkanie,371983.html

Zawsze mnie zadziwiały te prognozy, podawane z dokładnością do pojedynczych procentów - dlaczego akurat 7-8, a nie 6, albo 9, czy 12? Chociaż w sumie... gdybym wiedział, dlaczego akurat tyle, to pewnie byłbym prezesem jakiejś spółki, a nie podrzędnym bloggerem ;)
W tym wszystkim zadziwia mnie jeszcze jedna rzecz - skoro ceny mają wzrosnąć, to dlaczego deweloperzy sprzedają teraz mieszkania? Gdyby tak poczekali, to za rok sprzedaliby drożej - czy to nie byłby dobry biznes? ;)

Ale nic to... popatrzmy, co mówią inni. Jak zbierzemy ich wypowiedzi do kupy (swoją drogą, miejsce dla nich w sam raz), to na pewno uzyskamy znakomity obraz rynku. W końcu kto inny, jak zarządzający firmami produkującymi mieszkania, może mieć lepsze pojęcie na temat rynku? ;)

Większość dalszych wypowiedzi pochodzi z poniższego artykułu:

http://www.bankier.pl/wiadomosc/Ceny-nowych-mieszkan-wzrosna-w-2014-roku-2991753.html 

Swoją drogą, jego autorka (Zuza) pracuje solidnie na miano godnej następczyni Bartka Turka, który po przejściu do Lion's House nieco spuścił z tonu i zaczął nawet pisać o tym, że stopy procentowe to czasem jednak rosną ;)
Ale do rzeczy... ogólnie przedstawiciele branży twierdzą (a to Ci niespodzianka! ;) że ceny będą rosnąć. Od kiedy interesuje się tematem (czyli jakieś 5 lat), jeszcze nigdy nie słyszałem, aby jakikolwiek pracownik firmy deweloperskiej mówił, że ceny będą spadać - czasem tylko, jak spadały, mówili oni, że jest stabilizacja ;)

Poczytajmy więc, co o ożywieniu na rynku mówią najbardziej zainteresowani.

Małgorzata Ostrowska, J.W. Construction Holding SA:
"Spodziewamy się, że w 2014 roku utrzyma się popyt na tzw. lokale kompaktowe, a ceny mieszkań popularnych nieznacznie wzrosną. Ruszający z początkiem roku rządowy program „Mieszkanie dla młodych” dodatkowo ożywi rynek mieszkaniowy i częściowo zneutralizuje konsekwencje wejścia w życie rekomendacji S3, uniemożliwiającej bankom udzielanie od 1 stycznia kredytów na 100% wartości mieszkania. Jednocześnie deweloperzy mogą starać się dopasować część oferty do limitów cenowych programu."  

Popyt na lokale kompaktowe (czyli klity z salono-kuchnią) pewnie się utrzyma, bo większości ludzi w tym kraju nie stać na nic lepszego (w praktyce na to też ich nie stać, ale póki bank daje kredyt, to dlaczego nie? ;) 
Ceny mieszkań popularnych wzrosną - tak, a z jakiego powodu? Może właśnie z powodu MdM, który ma szanse spowodować, że ceny na rynku pierwotnym zaczną zmierzać w kierunku limitów programu (sporo deweloperów będzie miało problem, bo, jak wiemy, limity na największych rynkach są znacznie niższe niż aktualna średnia ofertowa). Zdaje się to potwierdzać (czyli zaprzeczać sama sobie;) pani Gosia w ostatnim zdaniu. Koniec kredytów z LTV100% (czyli rekomendacja SIII) nie wpłynie pozytywnie na wielkość popytu, więc będzie działała w kierunku obniżenia cen - tu się z panią Gosią zgadzamy. Mamy więc 2 potencjalne powody spadku cen i żadnego powodu do wzrostu - dlaczego więc ceny mieszkań popularnych wzrosną, pani Gosiu?

Tu jeszcze mała dygresja - żeby zobaczyć, jak duże znaczenie dla rynku będzie miało ograniczenie LTV do 95% od nowego roku i dalej do 80% w roku 2017, warto popatrzyć na dane o rozkładzie kredytów z różnym poziomem wkładu własnego.




Prawie połowa udzielanych kredytów ma wkład własny mniejszy niż 20%. Nie wiadomo, jaką część z tego stanowią kredyty bez wkładu własnego, ale pewnie jest to znaczna część (jeszcze nie tak dawno, kiedy dało się uzyskać kredyt z LTV > 100%, kredyty z "ujemnym wkładem własnym" stanowiły mniej więcej 7% całego rynku - należałoby przypuszczać, że aktualnie tych z LTV = 100% jest zauważalnie więcej).
Najpewniej w 3 i 4 kwartale tego roku liczba kredytów bez wkładu będzie większa - w końcu to ostatni moment, żeby załapać się na tego rodzaju "okazję" ;)
Jak widać, wprowadzenie wkładu własnego w wysokości min. 20% mogłoby wyeliminować z rynku nawet połowę kredytów! Oczywiście ktoś, kto ma 10% wkładu, być może byłby w stanie zorganizować i 20%, jednak dla części klientów (zwłaszcza tych celujących w LTV100%), wprowadzenie rekomendacji SIII może zupełnie zamknąć szansę na uzyskanie kredytu, zwiększając jednocześnie motywację do zaciągnięcia kredytu jeszcze w tym roku, co ma spory wpływ na aktualne "ożywienie".

No to poczytajmy, co mówią kolejni deweloperzy.

Tomasz Sznajder, Polnord:
"W 2013 r. spadkowy trend cen na pierwotnym rynku mieszkaniowym wyraźnie wyhamował. Ceny ustabilizowały się na atrakcyjnym poziomie, a w niektórych lokalizacjach obserwowany jest ich niewielki wzrost. Oczekujemy, że w 2014 r. ceny nieruchomości będą stopniowo rosły.
Obecne ceny mieszkań [Sznajder] uznaje za stosunkowo niskie, co w połączeniu z historycznie niskimi stopami procentowymi ma pozytywnie wpływać na popyt. 
– Od kilku miesięcy spółki z branży deweloperskiej odnotowują silny wzrost sprzedaż – mówi Sznajder, wskazując na dużą aktywność kupujących mieszkania za gotówkę, „postrzegających inwestycje w nieruchomości jako atrakcyjną alternatywę dla niskoprocentowych depozytów bankowych”
Skąd zatem spodziewany w 2014 roku wzrost stawek za mieszkania? – Ekonomiści oczekują, że RPP utrzyma stopy procentowe na obecnym poziomie w nadchodzących okresach, co będzie w dalszym ciągu pobudzało popyt i przełoży się na wzrost cen – wyjaśnia członek zarządu firmy Polnord. – Wpływ na ceny w nadchodzącym roku w dalszym ciągu będzie miała tzw. ustawa deweloperska, która stanowi istotną przeszkodę dla niewielkich firm deweloperskich, dysponujących ograniczonym kapitałem. W efekcie z kwartału na kwartał spada oferta mieszkaniowa na rynku pierwotnym. Utrzymanie się tego zjawiska również doprowadzi w nadchodzących okresach do wzrostu cen mieszkań – przekonuje Sznajder.
Wyższe ceny mogą pokrzyżować plany oczekującym na program „Mieszkanie dla młodych”, który – paradoksalnie – będzie jednym z powodów rynkowych podwyżek. – Program ten może stanowić czynnik hamujący wzrost cen w segmencie mieszkań o niższym standardzie z uwagi to na, że narzuca limity cenowe na mieszkania kupowane w ramach wsparcia

Trend spadkowy wyhamował... a to nie mieliśmy przypadkiem stabilizacji? ;) Bo ja o trendzie spadkowym nigdy z ust dewelopera nie słyszałem, za to o jego końcu jak najbardziej (pewnie chłopaki uczą się od Donalda i jego zielonej wyspy, na której kryzys się skończył, mimo że go nigdy nie było ;)
Ceny się ustabilizowały, a gdzieniegdzie jest wzrost - ciężko się odnieść, bo nie ma konkretów.
W 2014 r. ceny będą stopniowo rosły - dobrze, że chociaż nie wzrosną "skokowo", tylko stopniowo, żebyśmy mogli jakoś łagodniej to znieść ;)

Obecne ceny mieszkania są stosunkowo niskie - to pozostawię bez komentarza ;)
Niskie stopy pozytywnie wpływają na popyt, więc sprzedaż (silnie?) rośnie - prawda, stopy wpływają na popyt, więc deweloperzy sprzedali 20% więcej mieszkań niż w dość słabym 2-kwartale. Czy to jest silny wzrost? Może i jest, ale nie zapominajmy o ograniczeniu LTV od nowego roku. Zobaczymy, jaki wtedy będzie popyt i dopiero w tym momencie wyciągniemy wnioski, czy historycznie niskie stopy procentowe są w stanie utrzymać sprzedaż na takim poziomie, aby nie zbankrutował kolejny duży deweloper.
Kupujący za gotówkę postrzegają mieszkania jako atrakcyjną alternatywę dla lokat - kto umie używać kalkulatora (albo chociaż czytuje niniejszego bloga ;) ten wie, że inwestycje w nieruchomości są atrakcyjne zwykle tylko dla dewelopera ;)
Ekonomiści oczekują, że RPP utrzyma stopy procentowe na obecnym poziomie w nadchodzących okresach, co będzie w dalszym ciągu pobudzało popyt i przełoży się na wzrost cen - no... nie ma to jak pobudzanie popytu tanim kredytem. Potem się podniesie stopy i będzie pięknie ;) A tak w ogóle, to RPP miałaby zacząć podnosić stopy w połowie przyszłego roku. Jak to wpłynie na popyt? ;)
Ustawa deweloperska itd. - ona nie przeszkadza specjalnie w budowie. Jeśli ktoś chce budować tylko z pieniędzy klientów (co się już na szczęście rzadko zdarza), to może założyć w banku rachunek powierniczy otwarty. Jeśli żaden bank nie będzie go chciał firmie założyć, to raczej lepiej niż gorzej - skoro bank nie chce na firmie zarobić, to znaczy, że nie jest ona godna zaufania i nie powinna dostać jakichkolwiek pieniędzy od klientów. Poza tym, w cywilizowanych krajach sprzedaje się gotowe produkty, a nie obietnice ich wyprodukowania - z tym należałoby skończyć raz na zawsze. Czy to wpłynie na zmniejszenie oferty? Może... ale odpadnie oferta, która jest bardzo podejrzana.
Z kwartału na kwartał spada oferta na rynku pierwotnym - przypomnijmy sobie pierwszy wykres z tego wpisu. Liczba mieszkań w ofercie rzeczywiście spada... problem polega na tym, że deweloperzy nadal budują więcej niż sprzedają, co każe sądzić, że ten spadek jest efektem nagłego wzrostu oferty tuż przed wejściem w życie ustawy deweloperskiej, w celu ominięcia jej zapisów. Niektórzy deweloperzy mają w budowie więcej mieszkań niż w ofercie - podejrzewałbym, że te, które są w budowie, a nie ma ich w ofercie, były (czysto teoretycznie) w ofercie przed wejściem w życie ustawy (a teraz już w niej nie są). Bo jak inaczej wytłumaczyć spadek oferty, kiedy buduje się więcej niż sprzedaje? Żeby nie być gołosłownym posłużymy się danymi GUS:


W tabeli widać, że w okresie styczeń-październik deweloperzy rozpoczęli budowę prawie 44 tys. mieszkań. Sprzedali w tym czasie około 30 tys. (mimo całego tego "ożywienia"). Dlatego koncepcja o (realnym) spadku oferty jest mocno podejrzana. Skoro zaczyna się budować więcej niż się sprzedaje w tym samym czasie, to dlaczego oferta ma maleć? Wszystko to ładnie się wyjaśni, kiedy przestaniemy obserwować wpływ ustawy deweloperskiej na wielkość oferty, który znacznie zaciemnił obraz poprzez jej skokowy wzrost w 2-kwartale 2012 i późniejszy spadek (wynikający z dokładnie tych samych, zupełnie oderwanych od rzeczywistości, przesłanek). Dodatkowo, wg danych GUS, deweloperzy rozpoczęli budowę w październiku aż o 34% więcej mieszkań niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku. Jak widać, chłopaki szybko reagują na "ożywienie" i chcą zdążyć przed nadejściem "odroczonego popytu" ;)

Z danych historycznych GUS wynika, że deweloperzy w ostatnich latach zaczynali zwykle budowę 50-60 tys. mieszkań rocznie. Dopóki sprzedaż nie przekroczy 14-15 tys. mieszkań kwartalnie, dopóty nie będzie dało się uzasadnić twierdzenia, że (prawdziwa) oferta się zmniejsza. Nie zapominajmy też o fakcie, że z każdym rokiem sumaryczna liczba mieszkań jest w Polsce większa o około 140 tys. A liczba ludności jest coraz mniejsza... Kiedyś deweloperzy przestaną budować, bo nie będzie dla kogo - ich oferta rzeczywiście spadnie (w okolice 0), ale nic z tego nie będzie wynikało, bo mieszkań i tak będzie aż nadto.
MdM będzie powodem podwyżek cen - komedia :) Przywołam więc po raz kolejny tabelę z limitami i aktualnymi cenami.


Może tam, gdzie limit jest znacznie wyższy niż średnia ofertowa, to rzeczywiście cena jakoś tam wzrośnie... ale takie miejsca stanowią margines rynku (coś mi się wydaje, że akurat w Gorzowie i Zielonej Górze to Polnord nie buduje ;)
W pozostałych miastach MdM będzie raczej "promował" spadki.
Program MdM będzie stanowił czynnik hamujący wzrost cen w segmencie popularnym - skoro już założyć wzrosty, to MdM rzeczywiście będzie je hamował. Ale... jakie wzrosty? :)

Tomasz Stoga, PROFIT Development:
"Wprowadzenie programu MdM może sprawić, że w ujęciu statystycznym ceny mieszkań spadną. – Jednak realnie możemy się spodziewać, iż najbliższe miesiące przyniosą raczej lekki wzrost cen w stosunku do tych, z jakimi mieliśmy do czynienia w mijającym roku – uzupełnia. – Wpływ na to ma kilka czynników. Jednym z nich jest ogólna sytuacja makroekonomiczna - podaż i popyt są zrównoważone, a zatem nie pojawiają się szczególne przesłanki mogące powodować znaczny spadek cen. Dodatkowo, wejście w życie ustawy deweloperskiej sprawiło, że wiele mniejszych podmiotów zniknęło z rynku, wzmocnili się zaś więksi gracze. Mamy więc do czynienia z konsolidacją rynku deweloperskiego, co także nie pozostaje bez wpływu na oferowane ceny mieszkań."
W związku z MdM ceny w ujęciu statystycznym spadną, a realnie wzrosną - brzmi trochę jakby z "Misia" i nie wiem, jak to rozumieć, więc komentarz pozostawię czytelnikom ;) 
Podaż i popyt są zrównoważone - śmiem twierdzić, że nadal jest inaczej, o czym pisałem wyżej.
Wpływ ustawy deweloperskiej - też pisałem wyżej. Co ciekawe, w związku z ustawą mieli bankrutować mali deweloperzy, a tymczasem zbankrutował GANT (jeden z największych). Przyglądając się ustawie widać, że ona w praktyce bardzo niewiele zmienia. Nadal można budować za pieniądze klientów, co i tak jest bez znaczenia, bo prawie nikt tak nie robi (większość buduje na kredyt albo sprzedaje obligacje), a klienci też jakoś są bardziej skłonni kupować gotowe mieszkania niż obietnice ich wybudowania (może niedługo słynna "dziura w ziemi" pozostanie już tylko słodkim wspomnieniem - w końcu nie załapała się nawet do naszego słownika mieszkaniowego ;)

Bliżej nieznani eksperci (źródło: bankier.pl)
"Liczba mieszkań w ofercie deweloperów jest najniższa od czterech lat - oceniają eksperci. Spada liczba wydawanych pozwoleń na budowę i gotowych do sprzedaży mieszkań. Deweloperzy nie widzą potrzeby dalszych obniżek cen ze względu na duży popyt." 
Liczba mieszkań w ofercie najniższa od 4 lat - rzut oka na pierwszy wykres z wpisu i widać, że coś z tym twierdzeniem jest nie tak ;)
Spada liczba pozwoleń i mieszkań w sprzedaży - liczba pozwoleń rzeczywiście spada, ale nadal jest sporo wyższa niż sprzedaż. O samej sprzedaży pisałem wyżej.
Deweloperzy nie widzą potrzeby obniżania cen ze względu na duży popyt - a czy oni kiedykolwiek widzieli potrzebę obniżania cen? :) Za to potrzebę podnoszenia widzieli zawsze i im jeszcze nie przeszło. GANT też nie widział potrzeby obniżania cen... może syndyk ją zobaczy? ;)

Jacek Bielecki, b. dyrektor Polskiego Związku Firm Deweloperskich:
"Dane GUS potwierdzają obserwowane od roku tendencje na rynku nieruchomości - spada liczba wydawanych pozwoleń na budowę i oddanych mieszkań do użytku. To oznacza, że budownictwo deweloperskie wyhamowuje.
Bielecki spodziewa się, że w połowie przyszłego roku oferta deweloperów będzie równa popytowi, a do tej pory go przewyższała. To - jego zdaniem może, ale nie musi oznaczać wzrostu cen nieruchomości.
To, czy ceny nieruchomości pójdą w górę, będzie zależało od sytuacji makroekonomicznej kraju, a także od dostępności kredytu hipotecznego, który jest głównym czynnikiem, kształtującym popyt na mieszkania. Jeżeli ta dostępność będzie na obecnym poziomie, to ceny nieruchomości wzrosną.
Na pewno nie ma co liczyć na spadek cen lokali, bo zrównoważony rynek (oferta deweloperów równa popytowi) na to nie pozwoli." 
Spada liczba pozwoleń i mieszkań oddanych do użytkowania - prawda. Ale, jak już pisałem, nadal jest sporo wyższa niż wielkość sprzedaży. Liczba rozpoczętych budów już jakoś nie spada, a liczba niesprzedanych mieszkań wciąż ogromna (patrz 1 wykres z wpisu).
W połowie roku oferta będzie równa popytowi, co może, ale nie musi spowodować wzrost cen - trzeba by zapytać, co znaczy ta równość. Jeśli liczba rozpoczynanych/oddawanych mieszkań miałaby być równa liczbie sprzedawanych, to sprzedaż musi wzrosnąć jeszcze o 50% względem "ożywienia" z ostatniego kwartału. Śmiem w to wątpić ;) O ile mi wiadomo, to cena rośnie, jak popyt przewyższa podaż (i maleje w odwrotnych okolicznościach). Jak popyt jest równy podaży, to cena zwykła się utrzymywać - ale może w Związku Banków Polskich znają jakieś inne podstawy ekonomii.
Czy ceny pójdą w górę, to będzie zależało od sytuacji makroekonomicznej oraz od dostępności kredytu; jeśli dostępność pozostanie na obecnym poziomie, to ceny wzrosną - ceny zawsze zależą od dostępności kredytu (ściślej rzecz biorąc, od wysokości oprocentowania oraz od maksymalnego LTV). Sytuacja makroekonomiczna raczej się specjalnie nie zmieni w ciągu kliku miesięcy (chyba że zbankrutuje Hiszpania, albo USA, ale to nie wpłynie korzystnie na wzrost cen ;) Nie bardzo rozumiem, dlaczego dostępność kredytu na obecnym poziomie miałaby spowodować wzrosty. Generalnie, w typowych warunkach, do których zawsze zmierza rynek, mieszkania kupowane na kredyt kosztują (w sensie wysokości raty) mniej więcej tyle, ile ich wynajem. Aktualnie ta relacja zachodzi w Warszawie dla poziomu cen w okolicach 6 tys. za metr (w dużym urposzczeniu). Stopy procentowe raczej już nie spadną (aktualnie zakłada się, że będzie wręcz przeciwnie), dlatego obstawiałbym, że dostępność kredytu na aktualnym poziomie nie pogłębi jeszcze bardziej różnicy na niekorzyść kupna. Jeśli pojawią się mieszkania wynajmowane przez państwo (BGK) lub firmy prywatne, wynajem stanie się jeszcze bardziej opłacalny (poprzez spadek cen i wzrost "jakości" oferty) - szerzej na ten temat w dalszej części wpisu. 
Wprowadzenie rekomendacji SIII wpłynie niekorzystnie (z punktu widzenia banków) na dostępność kredytu - ciężko obronić tezę, że przy aktualnej dostępności kredytu ceny wzrosną. A tezę, że tak będzie przy gorszej dostępności, obronić jeszcze trudniej.
Nie ma co liczyć na spadek cen, bo zrównoważony rynek na to nie pozwoli - eee... tam, liczyć zawsze można ;) Przed chwilą czytaliśmy, że na zrównoważonym rynku ceny wzrosną, teraz czytamy już tylko, że nie spadną (chociaż to się w sumie nie wyklucza ;) Tak, czy inaczej, jeśli sprzedaż znacząco nie wzrośnie (o co może być trudno bez kredytów z LTV100%), to rynek się tak szybko nie zrównoważy.

Na rynku wynajmu oczywiście też ożywienie (i znowu nasza Zuza!).
W artykule:

http://www.bankier.pl/wiadomosc/Wynajem-znowu-podrozal-2982294.html 

czytamy, że wynajem znowu(!) podrożał. W ciągu roku nawet o 7%, czyli 130 złotych. Całkiem sporo, nieprawdaż? No to rzut oka na dane dla poszczególnych miast i okazuje się, że wynajem (ofertowo) niby podrożał... ale właściwie tylko w Katowicach i Bydgoszczy.




Ciekawe, jaki procent rynku stanowią te 2 miasta - na moje oko nie przekraczają łącznie 10%... a "małe" rynki mają w swoim zwyczaju prezentować spore wahania. Zdaje się to potwierdzać kolejna tabela, bo jeszcze w lipcu dane wyglądały tak:



W Katowicach był "wzrost" o 1%, a w Bydgoszczy spadek(!) o 4%. 
Należy też zwrócić uwagę, że prezentowane wartości to średnie ofertowe, które zupełnie do niczego się nie nadają. W końcu w Warszawie, za 3.500 miesięcznie można spokojnie wynająć mieszkanie 4-pokojowe, albo takie, które zaczyna już przypominać prawdziwy apartament. Z pewnością nie jest to cena, w okolicy której dokonuje się największej liczby transakcji (co sugerowałoby określenie "średnia") - w Warszawie powinno to być mniej więcej 2.000 złotych. Zdecydowanie lepsza byłaby mediana, ale tej jakoś nigdy nie spotkałem przy okazji tabelek z cenami wynajmu. Dodatkowo, analizowanie cen akurat z października jest dosyć niebezpieczne - problem z tym miesiącem polega na tym, że ceny są z reguły najwyższe w roku (i prezentują największe wahania). Wynika to z oczywistego faktu, że we wrześniu do dużych miast zjeżdżają studenci, którzy korzystają raczej z tańszych ofert i te znikają w pierwszej kolejności. Na końcu zostają oferty droższe, a z roku na rok zostaje ich coraz więcej (z racji spadającej liczby studentów). Niestety, nieprędko doczekamy się wiarygodnych danych na temat rynku wynajmu, bo jego spora część działa w szarej strefie (w końcu 18% podatku piechotą nie chodzi ;) Danymi na temat legalnych transakcji dysponują urzędy skarbowe, ale jeszcze nie widziałem, żeby chciały się nimi podzielić.

Jednak na rynku wynajmu spodziewam się ożywienia. Tyle, że nie chodzi o ożywienie, związane ze wzrostem cen (wzrost cen w ogóle nie kojarzy mi się z ożywieniem - jak cena czegoś spada, to ludzie mają szansę więcej tego kupić - to chyba jest właśnie ożywienie, nieprawdaż?). 
Niedawno "klepnięta" została ustawa o MdM, która zawiera w sobie jeden bardzo ciekawy zapis, który może mieć dla rynku nawet większe znaczenie niż wszystkie te dopłaty dla deweloperów z naszych podatków. Otóż ustawa rozszerza możliwość zawierania umów o tzw. "najem okazjonalny" z osób fizycznych także na przedsiębiorców. Najem okazjonalny to sposób na obejście absurdalnej ustawy o ochronie lokatorów - dwie strony zawierają umowę wynajmu, w której przyszły mieszkaniec podpisuje oświadczenie o dobrowolnym poddaniu się eksmisji w razie niespełnienia warunków umowy (brak płatności, niszczenie mieszkania itd.). Całość jest potwierdzona dokumentem u notariusza i w praktyce pozwala szybko i sprawnie pozbyć się niechcianego lokatora. Najem ten ma jeszcze jedną zaletę - podatek od takiego dochodu oprocentowany jest stawką 8.5% (a nie, jak to zwykle bywa, 18%). Prywatni właściciele mieszkań rzadko z tego korzystają - pewnie trochę z racji niewiedzy i w sporej części dlatego, że cała transakcja musi odbyć się "legalnie" (nie da się uniknąć podatku dochodowego).
Jednak rozszerzenie tej ustawy na firmy umożliwi wreszcie prowadzenie przez nie wynajmu na większą skalę. Tego typu zmiana była konieczna chociażby dla planowanego "Funduszu mieszkań na wynajem", prowadzonego przez BGK (o tym przekręcie pisałem w jednym z wcześniejszych wpisów). Ale nie tylko on będzie beneficjentem tej ustawy. Od teraz każda firma będzie mogła "bezstresowo" wynajmować mieszkania. O ile nie bardzo opłaca się kupowanie mieszkań na wynajem (także przez firmy), o tyle sprawa wygląda zupełnie inaczej w przypadku deweloperów, którzy mają mieszkania "po kosztach", czyli z reguły w okolicach 50% ich ceny sprzedaży. Wtedy rentowność wynajmu jest 2 razy wyższa niż wartości dla tych, którzy muszą od dewelopera mieszkanie kupić (6-7% w skali roku to aktualnie całkiem nieźle). Oczywiście nie tylko deweloperzy mogą w ten sposób wynajmować mieszkania. Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której fundusze inwestycyjne (a może OFE?) inwestują środki w tego typu biznes - oczywiście tylko pod warunkiem, że ktoś im zbuduje mieszkania bez pośrednictwa dewelopera, które znacząco podnosi koszty. Nie jest to specjalnie trudne, bo dokładnie tak działa większość firm deweloperskich - kupuje grunt i wynajmuje generalnego wykonawcę, który zajmuje się budową. Deweloper w ogólności nie buduje "własnymi rękoma" - jest po prostu firmą, zajmująca się pozyskaniem kapitału, kupnem gruntu, znalezieniem wykonawcy, marketingiem i "synchronizacją" całego procesu (aż dziw bierze, że za taką usługę pobiera czasem wynagrodzenie w wysokości połowy wartości mieszkania ;)

Jak widać, z pozoru niepozorny zapis w ustawie wprowadzającej MdM może mieć przełomowe znaczenie na rynku wynajmu mieszkań. Być może wreszcie doczekamy profesjonalnego wynajmu na dużą skalę - jeśli tak będzie, spowoduje to spore ożywienie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) na rynku. Zmusi to aktualnych (prywatnych) właścicieli mieszkań na wynajem do podniesienia jakości oferty (lub obniżenia cen) - tak, czy inaczej, będzie im bardzo trudno konkurować na rynku z firmami, których koszty "pozyskania" mieszkań mogą przypominać ceny sprzed początków bumu kredytowego (czyli nawet dwukrotnie niższe od tych, które trzeba zapłacić teraz). Dodatkowo, firma wynajmująca mieszkania na większą skalę wydaje się mieć przewagę, jeśli chodzi o koszty utrzymywania mieszkań i ich remontów (zwłaszcza, jeśli byłaby właścicielem całych budynków).


Podsumowując dzisiejszy wpis... nieco lepsza sprzedaż w 3-kwartale tego roku zmobilizowała deweloperów i ich kolegów do ogłoszenia ożywienia. Wieszczone są wzrosty cen, a klienci mają się rzucić na drożejące kwadraty, niczym wygłodniałe wilki. Przy tym wszystkim oferta deweloperów, którzy mają mnóstwo wybudowane i szybko mogą jeszcze większe mnóstwo dobudować, ma się szybko kurczyć, zmuszając klientów do rywalizacji o te cuda współczesnej myśli architektonicznej. Niektórzy widzą wzrosty nawet dzięki MdM (który na największych rynkach będzie miał niższe limity niż cena większości oferty ;) Wprowadzenie wymaganego wkładu własnego oraz bardzo prawdopodobny wzrost stóp procentowych w przyszłym roku zdają się na razie nie zaburzać sielankowego obrazu.
O ile nikt nie jest prorokiem i nie jest w stanie przewidzieć, jakie ceny będą za rok, o tyle można się posiłkować argumentami, które są dobre, bądź słabe. Przeglądając wypowiedzi deweloperów nie natrafiłem niestety na żaden dobry. 
Z racji wyjątkowo niskich stóp procentowych i nagonki na koniec kredytów bez wkładu własnego spodziewam się, że do końca roku sprzedaż będzie niezła, ale od przyszłego roku (a tym bardziej od kolejnego) sprzedaż może niemile zaskoczyć deweloperów. Zwłaszcza tych, którzy nie będą mieli w swojej ofercie mieszkań, spełniających wymogi MdM. Jeśli upowszechni się wynajem przez państwo/prywatne firmy, to obraz rynku może być jeszcze ciekawszy. 

Jak widać, sprawa jest rozwojowa, a my, po przeczytaniu/napisaniu całego tego długiego wpisu, znowu niczego konkretnego nie ustaliliśmy ;)

69 komentarzy:

  1. Sytuacja jest rozwojowa...niestety już od kilku lat :)

    Kluczowe dla roku 2014, będzie wprowadzenie obowiązkowego wkładu własnego, to bez wątpienia wydarzenie przełomowe.

    Niby tylko 5%; ale odłożenie kilkunastu tysięcy, które trzeba na starcie mieć, aby dostać kredyt dla bardzo wielu może okazać się sporym utrudnieniem, przy czym zebranie wkładu własnego to pkt.1, potem pkt.2 kredyt hipoteczny na 95% wartości nieruchomości, pkt.3 odebranie kluczy i...goły beton; a za co wykończyć mieszkanie jak oszczędności poszły na wkład własny?

    Dlatego tak na prawdę to wypadałoby mieć znacznie więcej gotówki niż 5% wkładu własnego, tak na prawdę to przy kredycie na 95% wartości nieruchomości, to należałoby posiadać środki na:
    wkład własny - oczywiste,
    wykończenie w zależności od gustu i potrzeb ale myślę, że nie mniej jak 600-700zł do 1m2 mieszkania do wykończenia (mile widziana własna umiejętność położenia kafelków itp - to znacznie obniża koszty)
    i poduszkę finansową w razie utraty pracy, równowartość 3-6 pensji
    ...no ale każdy ma swój rozum.

    Nie wiem czy był już przytaczany ten dokument KNF
    http://www.knf.gov.pl/Images/Prezentacja_reko_S_tcm75-32877.pdf

    Warto też wspomnieć o komunikacie KNF nt. "doradców finansowych" (w mojej opinii łapią się też w tej grupie naganiacze nieruchomości)
    http://www.knf.gov.pl/o_nas/komunikaty/Komunikat_w_sprawie_doradcow_finansowych.html

    No i hit dzisiejszego dnia, jak dla mnie, czyli odpowiedź banków na przymus oszczędzania na wkład własny (od 01.2014 5%, a potem coraz więcej) - pole do zrobienia produktu bankowego będzie rosnąć.

    http://forsal.pl/artykuly/746607,wklad-wlasny-banki-chca-nauczyc-klientow-oszczedzania.html

    Tytuł zachęcający ale to co przeczytałem w środku to nie wiem czy śmiać się czy płakać...wstępne założenia oszczędzania (% w skali roku!!!) podyktowane są chyba tym, że jest to produkt zupełnie nowy i brak konkurencji pozwala myśleć, że można naciąć pierwszych niezorientowanych...

    i na koniec to co mnie już dobiło...
    "Michał Krajkowski, główny analityk Domu Kredytowego Notus, wątpi, czy takie produkty zwiększą chęć klientów do oszczędzania. – Ludzie nie będą odkładać kilkuset złotych miesięcznie, jeżeli nie będzie ich na to stać – uważa. Z kolei z problemem braku wkładu własnego banki będą mogły poradzić sobie innymi sposobami. – Na przykład wyceniając wyżej nieruchomość będącą przedmiotem kredytowania lub przyznając w powiązaniu z hipoteką pożyczkę gotówkową, z której sfinansowany może zostać brakujący wkład własny – uważa analityk DK Notus."

    I najgorsze jest to że, znajdą się jeszcze "gołe" jelenie, którym bank wciśnie kredyt hipoteczny i pożyczkę gotówkową na wkład własny (zastawią mieszkanie rodziców, dołączą rodziców do umowy kredytowej itp), "doradca" skosi prowizję za 2 produkty, deweloper opchnie mieszkanie względnie w dobrej marży i dość szybko pomimo ograniczeń, a "gołe" jelonki wszyscy mają w d* :)

    I tu się rodzi pytanie, jak to jest, wg DK Notus, że ludzie nie będą odkładać kilkuset złotych na wkład własny bo ich nie stać, a na raty dwóch kredytów mają wytrzepać :"} ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "I tu się rodzi pytanie, jak to jest, wg DK Notus, że ludzie nie będą odkładać kilkuset złotych na wkład własny bo ich nie stać, a na raty dwóch kredytów mają wytrzepać :} ? "

      W tym zdaniu dopatrywalbym sie najwiekszego problemu... i wcale nie winilbym az tak tych Bankow i "doradcow-sprzedawcow finansowych"... a samych LUDZI.
      Bo to oni zaciagaja te wszystkie kredyty, nie myslac potem jak je beda splacac.
      Dla mnie rachunek jest prosty: chce kupic nowa PLAZME odkladam (2k to nie jest duzo oszczedzania), chce zmienic auto, odkladam.... ewentualnie pozniej , znajac jego cene mysle co dalej, a juz najwieksza parodia jest dla mnie braanie kredytu na 300K pln, przez ludzi ktorzy przec cale swoje zycie, nie potrafili odlozyc nawet 1000pln.

      Usuń
  2. Pozdrowienia dla autora. Za bloga wystawiam ocenę bdb. Chciałem dodać chyba nie wspomniany element.
    Nie dostaniemy kredytu LtV > 80% bez ubezpieczenia go. A ubezpieczenie kredytu będzie liczone jako wkład własny. Tymże to sposobem pokryje on w całości lub w dużej części obowiązkowe 5%. Problem zacznie się w 2015 r. z 10% wkładem własnym. I dopiero od tego momentu powinien wpływać na rynek. Wpływa pewnie już teraz, gdyż jest on pomijany w informacjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że 2015 rok będzie bardziej "znaczący" dla rynku niż 2014. 10% wkładu plus najpewniej wyższe stopy procentowe nie pozostaną bez konsekwencji.

      A swoją drogą, to z ubezpieczeniem niskiego wkładu własnego jest pewien problem - stronami są bank i ubezpieczyciel, a płaci klient. W związku z tym część klientów występuje o zwrot składki, bo jest wg nich pobierana bezprawnie. Niektóre banki proponują przezornie zamianę ubezpieczenia na wyższą marżę, do której już nie da się przyczepić. Więcej na ten temat można poczytać na blogu Pana Samcika - polecam.

      Usuń
  3. Trochę przesadza Pan z populizmem.

    1. Co prawda z rekomendacji S III wynika, że klient będzie musiał podpisać oficjalnego kwita, że nie pożyczył znikąd kasy na wkład własny, ale... nie takie rzeczy się w Polsce obchodzi(ło). Pośrednicy finansowi typu OF bardzo sprawnie zajmą się wkrótce 'kombinowaniem' kasy dla klientów na brakujący wkład własny. Zwłaszcza numery z ubezpieczeniem mają tu wielką przyszłość. Na miejscu devów w ogóle bym się tą rekomendacją nie przejmował, przynajmniej na razie.

    2. Trudno aby developerzy mówili o spadkach cen. Karpie nie żądają przyspieszenia Wigilii. Pastwienie się nad wypowiedziami developerów i osób przez nich opłaconych (czyli tzw. "analityków") merytorycznie wiele nie wnosi, a nawraca Pan do tego w koło Macieju.

    3. Developerzy nigdy nie przestaną budować, bo gros substancji mieszkaniowej z czasów PRL-u nadaje się pod spychacz (co masowo uczyniono już w b. NRD, a fragmentami nawet na Słowacji -Bratysława). Więc proszę nie pisać, że w przyszłości oferta developerów spadnie w okolice zera - to absolutna nieprawda.

    4. Co z tego, że limit MdM jest stosunkowo niski? Przecież są na to sprawdzone sposoby! Cenę z metra ustala się na poziomie limitu, a do mieszkania obowiązkowo dorzuca miejsce w garażu podziemnym za... np. 60.000 złotych. Wolno? Wolno! Każdy rodzaj dopłacania państwa do zakupu mieszkań winduje ich ceny - tak było, jest i będzie i proszę tego nie kwestionować, bo to rozumowanie wysoce nieprofesjonalne.

    5. "Dziura w ziemi" zawsze była dla klienta wielokrotnie tańsza od mieszkania w gotowym budynku. Stąd brała się jej popularność. To, że staje się ona z wolna wspomnieniem nie wynika z jakiejś rzekomej ostrożności (dojrzałości?) klientów, tylko z faktu, że większość developerów doskonale obywa się dziś bez kredytowania swych inwestycji w tak prostacki sposób. A poza tym po prostu chce sprzedawać mieszkania drożej. Sprzedaż rusza zatem dopiero w momencie gdy budowa zbliża się do końca, przy czym ceny są takie same jak po jej ukończeniu.

    cdn.

    z17 (z17@gazeta.pl)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6. Gdyby nie było chętnych na kredyty hipoteczne, to systematycznie nie pogarszałyby się ich warunki, bo banki musiałyby walczyć pazurami o każdego klienta. Tymczasem w przeciągu tego roku wyraźnie wzrosły marże bankowe na tych kredytach, o czym jakoś Pan nie wspomina (nie pasuje do koncepcji?). Na początku roku oferowano kredyty z marżą 1,2 %, obecnie średnia marża to rzekomo 1,67 %, jednak proszę rozejrzeć się po rynku. Ludziom wciska się dziś kredyty z marżą 3,5 % i więcej!!! (gdybym nie widział, to bym w to nie uwierzył). I jakoś są chętni na te paskarskie warunki. No chyba nie świadczy to o załamaniu rynku?

      7. To, że wykopyrtnął GANT nie świadczy o tym, że zaraz padną inni. Część developerów wpadła w kłopoty przez zakup przewartościowanych gruntów, za pieniądze pochodzące z kredytów, bądź innych form zadłużania się (emisje obligacji itp.). Po wybuchu kryzysu nie bardzo można było cokolwiek na nich budować, a zobowiązania trzeba było spłacać na bieżąco. Warto pamiętać, że bańka 2007-08 dotyczyła również cen gruntów i jej ofiarami byli nie tylko kupujący mieszkania. Ci pazerni i wstrętni developerzy po części także (wiem, że nie mieści się to Panu w głowie...).

      8. Legalny wynajem mieszkań przez osoby fizyczne już teraz ma stawkę ryczałtową podatku 8,5 %, a nie 19 %. Dywagacje na temat rynku wynajmu bym sobie z góry darował, bo nikt nie prowadzi rankingów najistotniejszej zmiennej na tym rynku, czyli ceny ZA POKÓJ. Realia są takie, że większość ludzi wynajmuje tylko pokój, a nie cały lokal, co skutkuje b. różną rentownością dla właściciela, w zależności od tego, ile osób uda mu się upchnąć. Trend ten zauważyły nawet trashowe telewizje, produkując badziewne dokumenty mydlane dla proletariatu, których fabułą jest właśnie to, że w jednym wynajmowanym mieszkaniu żyje jednocześnie kupa osób (vide TVN "Wawa non stop").

      FACIT. Prawdą jest to, że wciąż spadają ceny mieszkań na rynku wtórnym. Z tym nie dyskutuję. Ale rynek pierwotny ma się deko lepiej, a za sprawą rządowej kroplówki przewiduję, że w najbliższej przyszłości będzie się miał jeszcze lepiej.

      z17 (z17@gazeta.pl)

      Usuń
    2. Jeżeli można to chciałbym wyrazić swoja opinię...

      1.podwyższenie wkładu własnego jest w interesie banków. W przypadku licytacji komorniczej daje szanse na odzyskanie w całości/w większości zainwestowanych środków czasem nawet wraz z należnymi odsetkami. Zgoda że pośrednicy zrobią wszystko jednak przy braniu kredytu należy ujawnić już istniejące zobowiązania.... tak więc jest pewien problem ponieważ najlepiej aby ktoś inny wziął kredyt na wkład własny.. np. babcia dziadek w każdym razie wszystko da się obejść... jednak jest są to dodatkowe koszty i trudności.... idąc tym tokiem rozumowania to dzisiaj można wziąć kredyt na 130% wartości nieruchomości.........
      2pełna zgoda na tym blogu w zasadzie nie ma po co cytować tych specjalistów szkoda czasu czytelników
      3.zgoda tylko jak zacznie się wyburzanie starych mieszkań będzie to świadczyć że cenny na rynku wtórnym są bardzo niskie a i tak nie ma chętnych. Devy znacznie ograniczą budowania bo i po co
      4.zgoda jednak w statystykach średnia cenna idzie do dołu i ludzie nie chcą płacić co wymusza rzeczywistą obniżkę cen.... dodatkowo trzeba mieć gotówkę na ten garaż........
      5ludzie się jednak wystraszyli i stali się ostrożni głośne sprawy gdzie ludzie straci mieszkania a kredyt pozostał...
      6uwazam że wzrost marży ma rekompensować straty w przypadku licytacji komorniczej(tam stracimy tu zarobimy)... ale generalnie zgoda
      7.100% zgody jednak teraz trudniej zarobić + jeszcze jak ktoś kupił drogi grunt
      8.rynek wynajmu jest istotny jeżeli wynajem leży to i sprzedaż inwestycyjna leży

      Jeżeli wtórny leci to i pierwotny poleci kwestia czasu... a kroplówka tak gdzie „garaże” będą drogie może być zabójcza...
      x.

      Usuń
    3. ad.4. moze anonimy zaloza nicki ? propozycja ?

      rns w trakcie trwania poszedł w górę z limitem aby jak najdrożej ubrać młode małżeństwa i najwięcej kredytów tego typu udzielono od 2008 od szczytu banki. Potem pomimo dotarcia dla warszawy w rejony 10 tyś spadly do 5700 w 2012 r. Kto się drogo ubrał w kredyt będzie bulił a reszta pomimo spadku limitu już tak nie kupowała stad takie limity w MDM bo towar jest juz niechodliwy zatem i limti niższy. Każda połka cenowa znajdzie swego amatora. Tak byo w szcycie banki i potem kiedy ją utrzymywano w patologicznych limitach RNS specjalnie windowanych w górę aby skusił się każdy na drożyżnę po czym kiedy kupców coraz mniej się zaczęlo pojawiać limity spadały i szału sprzedaży nawet w 2012 nie było po zejściu limitu o 40% ! Obecna połka cenowa w MDM jest taka sama jak rok temu w RNS dla Warszawy. Mogą zrobić ten sam zabieg cenowy czyli w trakcie trwania podnieśc ceny i limity w MDM aby drogo ubrac jak w RNS ale to już znany myk, który nie dał efektu wzrostu popytu zatem zostaje obecny pulap cenowy i szukanie chetnych ewentualna zwyzka to opcja garazowa zgadzam sie ale nie inna. Zatem to co miało za zadania RNS utrzymać cenowy popyt na wysokim pułapie szybko upadł w końcówce swego trwania i nie wzmógł popytu nawet przy obniżce. Nic dwa razy sie nie zdarza a jak zdarzy pisałem co jest celem nie petla 20-30 letnia a brak jakichkolwiek kagańców. Dla mnie MDM to przedłuzony RNS jako kroplówka dla utrzymania cen i nic wiecej celem ubrania kolejnych jelenków na obecnym pułapie cenowym - każda półka cenowa znajdzie swego amatora.

      Usuń
    4. apropo 4ki, no zgoda Polacy kombinuja jak moga, ale jak sluznie zauwazono, te garaze za 60tys za cos trzeba kupic, z reszta nie nastapi taka harmonizacja, aby wszyscy deweloperzy pchali wg tego scenariusza, niektorzy beda w stanie dobrze zarobic nawet schodzac do cen z limitow. Dodatkowo - jaka korzysc mialby miec klient z MDM, kupujac mieszkanie w ramach programu ktory daje mu np 30tys, jezeli odda je i jeszcze kupi przerwartosciowana klitke zwana garazem (pomijam ze jednak nie wszyscy maja samochody, zwl w duzych miastach i omina taka okazje szerokim lukiem). a za to w MDM bedzie mial byc moze wyzsza marze kredytu, przez 5 lat brak mozliwosci sprzedazy czy wynajmu i inne ograniczenia.

      ad 6. wzrosty marz sa dosc ciekawym zjawiskiem, mysle jednak ze mocno zwiazanym z obnizka stop procentowych. banki chca ja skonsumowac ile wlezie, kalkuluja ze Kowalski widzi tylko wysokosc raty w danej chwili, jezeli stopy spadly o kilka procent, to gdzie tam zauwazy 0,4% marzy? w koncu jak K. liczyl 2 lata temu rate to bylo 2000 teraz 1500, czyli trzeba brac kredyt a najlepiej 3 bo braknie:)

      niestety slusznosc maja tez ci ktorzy pisza ze Narod nasz ekonomicznymi zerami bogaty, stad te wzrosty w poprzednich latach, na szczescie zera maja w duzej mierze kredyt za soba/ w sensie na sobie:)/ a nowi nie dostaja $ na piekne oczy - acz determinacja niektorych zeby sie zadluzyc jest ogromna

      Usuń
    5. Po części odpowiedzieli już inni komentatorzy, ale z racji tego, że polemizujemy pod każdym kolejnym wpisem, odpowiem i ja ;)

      1. Zawsze można skądś "załatwić" wkład własny - jednak "załatwienie" go na 30 lat po koszcie 5% (czyli takim, jakim jest oprocentowany kredyt mieszkaniowy) może być praktycznie niemożliwe. Zwłaszcza, jeśli ma to dotyczyć droższych mieszkań. Domyślam się, że widzi Pan różnicę w kredytowaniu 130% wartości mieszkania przed kilkoma laty a sytuacją obecną (mimo że 30% też można niby jakoś "załatwić"). Jakby nie było, trzeba będzie ponieść wyższe koszty niż teraz.
      Niezależnie od wszystkiego ograniczenie maksymalnego LTV w okolice 80% uważam za bardzo słuszne posunięcie. Zgadzam się też, że to leży w interesie banków - gdyby nie leżało, to czy ktokolwiek odważyłby się na taki krok? :) Banki wiedzą, że ceny w dłuższym czasie nie są do utrzymania.

      2. Ostatnio był (i nadal jest) wysyp artykułów o tym, jak sytuacja się poprawia, sprzedaż właśnie eksploduje, a ceny ruszają w kosmos. W ramach przeciwwagi napisałem, co ja o tym myślę. A nuż w końcu nawet Pana przekonam? ;)

      3. Raczej nikt nie będzie spychał mieszkań wartych obecnie po 6-7 tys. za m2 (w Warszawie). Może to nastąpić dopiero, jak ich wartość zbliży się w okolice 0. A tego nawet ja nie spodziewam się tak szybko ;) Dodatkowo bloki z lat 70-tych, czy 80-tych spokojnie postoją jeszcze 20-30 lat (do tego czasu liczba ludności w Polsce będzie już znacznie niższa).

      4. Warto spojrzeć, co się działo, jak zmieniał się mnożnik w RnS (na 1.4, potem w dół) - wielkość jednak ma znaczenie ;) Poza tym, w RnS rata była (przez 8 lat) niższa o 40% - było więc o co walczyć. Teraz, kiedy dofinansowanie to 10-15%, pewnie mało kto wyda dokładnie tę kwotę na (często niepotrzebny) garaż. Rozumiem, że takie "pomysły" się pojawią, ale nie uważam, żeby stały się one skuteczne. Poza tym... w statystyce ceny spadną i nawet Bartkowi ciężko będzie mówić, że "spadły, ale właściwie to rosną" ;)

      Usuń
    6. 5. Kiedyś były prawie same dziury w ziemi - teraz jest ich mało, po części także dlatego, że klienci jednak słyszeli o spektakularnych bankructwa deweloperów (chociażby Leoparda; Gant chyba na razie nie zyskał zasłużonej sławy). Skoro deweloperzy radzą sobie bez tego rodzaju finansowania (z tym się zgadzamy!), to bardzo dobrze. Tylko w tym układzie jakie znaczenie ma mieć ustawa deweloperska?

      6. Marże rosną, bo spada WIBOR - zawsze tak było (także na odwrót), bo, jak napisał "przedmówca", klient przecież "nie zauważy", skoro i tak ma dużo niższą ratę niż rok temu. Nie bardzo wiem, do jakiej teorii to nie pasuje :)
      Co do wciskania kredytów, to nie wiem, czy ktoś je komuś wciska. Wiem tyle, że w 3 kwartale tego roku, przy historycznie najniższych stopach procentowych, liczba udzielonych kredytów wyniosła około 45.000. Dla porównania, w 2008 roku udzielano ich nawet 80.000 kwartalnie, a jeszcze w latach 2010-2011 było to pod 60.000. Takie to mamy ożywienie ;)

      7. Padł Gant, może padną inni, może nie padną. Tylko co to ma do rzeczy? :) Ja nikomu nie życzę bankructwa, wręcz przeciwnie. Im więcej firm, tym (być może) więcej mieszkań i tym niższe też ceny w przyszłości ;)
      Niektórzy deweloperzy padli ofiarą bańki - no padli i co? :) Gdyby mnie zapytali w 2007 roku, jak będą zachowywały się ceny, to bym im powiedział. A że nie zapytali... ich strata ;)

      8. Ryczałt 8.5% to podatek od przychodu, a ja pisałem o dochodzie (wtedy stawka wynosi 18/32% dla osób fizycznych) - dokładniejsze wyjaśnienie jest w jednym z dalszych komentarzy. Uważam, że dywagacje na temat rynku wynajmu są bardzo ważne - w cywilizowanych krajach to właśnie on pozwala zaspokoić znaczną część potrzeb mieszkaniowych. Mam nadzieję, że kiedyś doczekamy tego i w Polsce. Jak by nie było, wynajem jest alternatywą dla kupna (poważnie, trenuję to na własnym przykładzie! ;) Gdyby wynajem stał się bardziej atrakcyjny, to kupno (w porównaniu z nim) stałoby się (jeszcze) mniej atrakcyjne.
      Co do tego, że większość osób wynajmuje pokój, a nie mieszkanie, to... może jakieś konkretne dane? Bo na portalach ogłoszeniowych mieszkania mają liczbową "przewagę" nad pokojami - oczywiście mieszkania czasem wynajmuje się "wspólnie", więc to tak, jakby wynajmować pokój. Jednak stawiając tak odważną tezę warto poprzeć ją faktami.
      A z upychaniem ludzi po pokojach, to... skąd Pan wziął ten pomysł? :) Polecam wynająć mieszkanie 2-pokojowe "na pokoje" i uzyskać zauważalnie wyższą cenę niż za całość. Zwłaszcza, jeśli jeden pokój jest z aneksem ;) No i rotacja wtedy jakby większa... Może tak być w przypadku dużego mieszkania (4-pokojowego?), ale tak duże mieszkania to margines rynku.
      TVN'u staram się nie oglądać, bo mi przypomina o Goebbels'ie, ale nie wiem, co wynika z tego, że nadają tam jakiś serial o "słoikach" (chyba). O House'ie też nadawali i co? Czy nasi lekarze przypominają House'a? :) Może z wyglądu po weekendzie na Mazurach... ;)

      Rynek wtórny leży. Deweloperzy szybciej zauważyli, że czas spuścić z tonu i coś jednak sprzedać, a nie tylko sprzedawać. Wprowadzenie MdM tylko pogorszy położenie sprzedawców na rynku wtórnym - może w końcu zejdą z cenami do akceptowalnych przez klientów poziomów (czyli tak, aby rata kredytu zrównała się z ceną wynajmu).
      Tak, czy inaczej, oba rynki są powiązane - teraz na wtórnym są wyższe ceny, więc ludzie kupują trochę więcej na pierwotnym. Jeśli na wtórnym będzie taniej niż na pierwotnym, to ludzie będą tam kupować. Sytuacja się z czasem zrównoważy (z dokładnością do rządowego dofinansowania deweloperów).

      Usuń
    7. "Rynek wtórny leży. Deweloperzy szybciej zauważyli, że czas spuścić z tonu i coś jednak sprzedać, a nie tylko sprzedawać. Wprowadzenie MdM tylko pogorszy położenie sprzedawców na rynku wtórnym - może w końcu zejdą z cenami do akceptowalnych przez klientów poziomów (czyli tak, aby rata kredytu zrównała się z ceną wynajmu).
      Tak, czy inaczej, oba rynki są powiązane - teraz na wtórnym są wyższe ceny, więc ludzie kupują trochę więcej na pierwotnym. Jeśli na wtórnym będzie taniej niż na pierwotnym, to ludzie będą tam kupować. Sytuacja się z czasem zrównoważy (z dokładnością do rządowego dofinansowania deweloperów)."

      Dokładnie mam takie same przemyslenia, gdy pomysle o nowym MdM. Problem w tym, ze wiekszosc mieszkan na wtornym, to mieszkania kupione "na gorce", czesto na kredyt w CHF, przez klientow mamionych spektakularnymi zarobkami: na sprzedazy (po 5-10 latach) lub wynajmowaniu.
      Na przykladzie Wroclawia, rynek wynajmu nie wyglada za rozowo (szczegolnie w lokalizacjach, gdzie nie chce sie mieszkac leniwym studentom, czyt. 2-3km od uczelni). Ceny spadaja, mozliwosci negocjacji (przy wynajmie u osoby, ktorej ogloszenie wisi juz kilka miesiecy) sa ogromne. Czesto spotyka sie gadke w stylu: "taniej nie moge, bo ja mam taki kredyt".
      Pozyjemy, zobaczymy, ale wydaje mi sie ze zadne "rzadowe stymulacje" tu nie pomoga. Ceny spadna, a juz na pewno latwiej bedzie mozna kupic wiecej "okazji", zas klient ktory bedzie mial 30% w gotowce, bedzie dla banku... jak deszcz na pustyni.

      Usuń
  4. http://biznes.pl/magazyny/nieruchomosci/mieszkania/rynkiem-najmu-rzadza-klienci,5589490,magazyn-detal.html

    i

    http://samcik.blox.pl/2013/07/Kupil-mieszkania-pod-wynajem-za-kredyt-we.html

    Takie ciekawe dwa artykuły do zestawienia ;). Co do funduszu mieszkań myślę, że będzie to okropny niewypał. Kilka osób dorobi się na tym milionów, później jakieś komisje śledcze i klapa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszyscy rzucaja linkami...to i ja cos dorzuce. Ot takich kilka NEWSO'w z ostatniego "kwartalu" w samym Wrocławiu:

    http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,14755980,Deweloper_AS_Bau_na_drodze_do_upadlosci__Wniosek_w.html#hpbiz=wroclaw
    http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,14894007,Klopoty_znanej_firmy_budowlanej__Zlozyla_wniosek_o.html#ixzz2jhLf914U#LokWrocTxt
    http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,14973549,Gant_na_krawedzi__Musi_przekonac_sad_do_swoich_propozycji.html#LokWrocTxt

    Teraz kilka o obecnym stanie MAJATKOWYM Polakow:

    http://niewygodne.info.pl/artykul/00650-2,2mln-polakow-ma-problemy-z-dlugami.htm
    http://niewygodne.info.pl/artykul/00632-bezrobocie-zima-wystrzeli-ostro-do-gory.htm
    http://niewygodne.info.pl/artykul/00624-37-proc-polakow-nie-ma-zadnych-oszczednosci.htm

    Jezeli rosnaca bieda wsrod spoleczenstwa, rosnace zadluzenie (coraz czesciej niesplacane) oraz bankructwa (przepraszam......upadlosci) deweloperow, maja byc efektem opisywanych przez analitykow wzrostow.... to az sie boje pomyslec, jakie beda efekty powazniejszych spadkow (masowe zwolnienia w deweloperce?? tysiace mieszkan na licytacjach komorniczych czy bankowych ??)

    Zamiast sluchac propagandy, dawac sie omamic roznym programom (mdm, rns'y), etc. Lepiej przestudiowac sobie (chociazby pobieznie) sytuacji w HISZPANII i doszukiwac sie analogii w naszej polskiej rzeczywistosci.
    Jak to sie wszystko tam skonczylo ?? http://www.youtube.com/watch?v=AYoyIfnoPPk


    OdpowiedzUsuń
  6. "Najem ten ma jeszcze jedną zaletę - podatek od takiego dochodu oprocentowany jest stawką 8.5% (a nie, jak to zwykle bywa, 19%). Prywatni właściciele mieszkań rzadko z tego korzystają - pewnie trochę z racji niewiedzy i w sporej części dlatego, że cała transakcja musi odbyć się "legalnie" (nie da się uniknąć podatku dochodowego)."
    Podstawowe sprawdzenie faktów, gdy się nie ma wiedzy podatkowej, zdecydowanie by się przydało. "Zwykle bywa 19%" nie jest w ogóle dostępny dla szarego Kowalskiego. Dla firm mamy stawki od najmu 8,5 lub 18 i 32 lub 19, dla os. prywatnych - tylko pierwsze dwie opcje. W dodatku jak się już wprawy nieco nabędzie, to i całkowicie legalnie opodatkowanie można ogromnie zmniejszyć lub uniknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście miało być 18, a nie 19% - dzięki za sprostowanie, poprawiłem we wpisie.
      Jednak z resztą "zarzutów" tak łatwo się nie zgodzę - dla osób prowadzących działalność gospodarczą obowiązują stawki 18/32% oraz 19% (podatek liniowy). Dla "zwykłych" właścicieli podatek od DOCHODU wynosi co najmniej 18%. 8.5% to stawka ryczałtowa od PRZYCHODU. Być może te 8.5% od przychodu jest czasem bardziej opłacalne niż 18% od dochodu (czyli przychodu pomniejszonego o koszty, w generowaniu których Polacy mają sporą wprawę) - tego nie wiem i nie będę się spierał.
      Nie jestem ekspertem od podatków, więc może są tu jeszcze jakieś ciekawsze opcje - te mi się znane i z racji tego, że akurat o takich wiem, sądziłbym, że są najbardziej popularne ;)

      Usuń
  7. @Autor
    Niezmiernie sie ciesze, ze sa jeszcze w tym kraju ludzie, ktorzy mysla podobnie do mnie.
    Racjonalnie patrzac: sytuacja gospodarcza + moc nabywcza pieniadza + wysokie ceny (wg. mnie).
    Zaden z tych czynnikow nie napawa optymizmem, a juz na pewno nie gwarantuje wzrostow....

    Jest niestety jeden czynnik istotny. Uprzedzam ze nie chce tu nikogo obrazic. GLUPOTA LUDZI !!!

    Wystarczy kilka informacji o "wzrostach cen mieszkan", o tym jak to sa one "najlepsza inwestycja" na przyszlosc, ostatnio na jednym z wiekszych portali pokzal sie tytul, sugerujacy, ze czlowiek w wieku 30lat z wlasnym M to czlowiek sukcesu, zas ten bez, jest nieudacznikiem!!! Codziennie, wsytarzy przeleciec podstawowe serwisy informacyjne, ukazuja sie dobrze zmanipulowane, zawierajace odpowiednie "socjotechniki" artykuly, sugerujace, jak to WSPANIALE jest kupic mocno przeplacony produkt, na kredyt na 30 lat.

    I tak oto mamy cale rodziny zadluzone na 3 pokolenia. Sam znam przypadek gdzie w kredyt na mieszkanie zaangazowani sa dzieci, rodzice i dziadkowie. Kazdy wzial na cos. Dziadkowie na "wklad", rodzice "na wykonczenie", a mlodzi na mieszkanie.
    Do tego kredycik na auuto (bo skoro mam nowe M2, to przeciez nie bede jezdzil starym gratem, no i sa jeszcze tesciowie i dziadkowie z ich strony). Wszystko pieknie... na papierku w banku. Tam bankierzy zacieraja rece. Jest tyle sposobow na wyciagniecie dodatkowej kasy. Przewalutowania, konsolidacje, prowizje, odsetki karne itp. itd.
    A wszystko po to, zeby moc powiedziec. Moje dziecko po studiach, pracuje w korpo i w wieku 30 lat, dorobilo sie mieszkania i nowego auta. Achhhhh jak cudownie.... ale czy na pewno?? Jak dobrze rozumuje, to dorobi sie tego M.....ale za 30 lat, jak calkowicie je splaci... ot taka roznica, ktorej zdaje sie prawie nikt w tym kraju nie zauwaza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i oby myslacych ludzi coraz wiecej ja tez uswiadamiam jesli sytuacja pomaga a z reguły tak nie jest. W rodzinie juz dawno wytlumaczylem jak ktos ma juz wszystko to tego nie ma bo ma to tylko w kredycie i bedzie mial to dopiero po 20-30 latach jak splaci. Zreszta moi bliscy maja full lewar i kazda rzecz powyzej tysiaca juz na kredyciki. Na wszystko a gdzie wypadki losowe? no pewnie tez sie pozyczy kolejna i tak w kolko.

      Usuń
  8. a tu mamy przykład z hiszpanii na swieżo tych co wydalono z domów bo nie dali rady spłacać :

    http://www.bankier.pl/wiadomosc/Tu-wynajmiesz-mieszkanie-za-prace-spoleczne-2997891.html

    Wynajem komunalnego mieszkania w zamian za pracę społeczną - to propozycja lokalnego rządu Adaluzji, regionu na południu Hiszpanii. Pierwszeństwo w takim wynajmie będą miały rodziny eksmitowane ze swoich domów przez banki.

    Andaluzja dysponuje 80 tysiącami mieszkań komunalnych. Wiekszość z nich wybudowano przed ponad 30 laty i są w złym stanie. Dlatego pracami społecznymi rodzin, ktorych nie stać na opłaty czynszu będą remonty i naprawy tych mieszkań, reparacje chodników i placów zabaw.

    Osoby, które chcą skorzystać z planu, muszą być zarejestrowane na listach opieki społecznej, a ich miesięczne zarobki nie mogą przekraczać 600 euro - wyjaśnia Elena Cortes, doraca do spraw budowlanych andaluzyjskiego rządu.

    Władze regionu zachęcają, aby do akcji włączyli się posiadacze pustostanów. Każdemu z nich oferują darmowe ubezpieczenie wynajętej nieruchomości oraz darmowy nadzór techniczny.

    no i za wynajem będą zasuwać byle mieć gdzie mieszkać. Tania siłą roboczą odremontują pustostany.

    OdpowiedzUsuń
  9. Psze szanownego grona,

    Z mych obserwacji warszawskich widac jasno ze 70-80% nabywcow mieszkan to kobiety. Wszyscy wiemy co dzieje sie, gdy delikwentka wydała juz wszystko na buty i pudry i "nie ma juz hajsu". Ma 2 wyjscia: albo dolaczy do grona pewnego odlotowego portalu ;-) albo wyciagnie raczki do tatusia aby poratował. Tak czy inaczej, raczej nie widze zagrozenia ze kredyty nie beda splacane.
    Podobnie mezczyzny. W razie klopotow beda nosic cegly u zachodnich sasiadow i jakos splaca inne cegly, ktore drogo kosztowali.

    Ja bym raczej polecał czytelnikom aby ubezpieczyli sie na wypadek gdyby cenki chcialy jednak podazac w kierunku paryża lub moskwy.
    W obecnym swiecie ajpadow ajfonów, lui witonów , milionów samochodów po 1-3 tyś euro, totalnej wojny cenowej z tanią azją, zalewu towarów i uslug wszelakich az po same ucha...
    Co bedzie mialo WARTOSC? Czego tak duzo nie bedzie mozna miec? Ano nieruchomości. W dobrych lokalizacjach, z dobrym widokiem, w ladnych blokach.
    Patrzajta na Niu York i San Francisco. To sa znakomite miejscowki. Jak cenki zap...ają? Strrrrrasznie do góry.
    London? W Niemczech tez rosnie.

    Natomiast gadanie o kryzysie to jest bujda na resorach dla plebsu. Nie ma żadnego kryzysu, najwyzej polskie narzekactwo i czarnowidztwo. Ludu, obudźta się! Patrzajta na ulice miast i wsi - jakie auta jezdza? Jak ludzie poubierani? Biżuteriii i złota babki coraz więcej i swarowskich. Margines biedoty byl i bedzie, ale on się stopniowo kurczy....
    Spoleczenstwo się bogaci, my przeciez na pewno kiedys dogonimy europę, ostrzegam jakie wówczas ceny beda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to wszystko na kredyt!
      to co to za bogacenie sie ?
      co z tego ze "posiadasz" skoro to wzystko tak naprawde nalezy do banku albo innego pozyczkodawcy ?
      miliard dlugu polski to tez przeciez bedzie do splaty (odsetki coraz wieksze, a do budzetu coraz mniej wplywa, urzednikow coraz wiecej...)

      Porownywanie polandii do UK, Niemiec czy USA to jest smiechu warte.

      mam nadzieje, ze kiedy przyjdzie nam splacic te wzystkie dlugi to rzad nie siegnie po np. podatek katastralny... bo wtedy twoje nieruchomosci w dobrych miescach okaza sie drozsze i bedziesz mial wiecej do zaplacenia (czego oczywiscie nikomu nie zycze, bo kazdy podatek w tym kraju to zmarnowane pieniadze)
      w koncu to najlatwiej opodatkowac nieruchomosci, bo nie sprzedasz nieruchomosci szybko, wartosc tez odpowiednia.
      poza tym odpowiednie systemy informatyczne juz powstaly... moim zdaniem kataster to kwestia czasu.
      jeszcze troche nas demografia podgryzie i jak zwykle "nie bedzie wyboru trzeba podniesc podatki"

      a z tym dogonieniem europy... to jakie mamy argumenty zeby ja dogonic ?
      jedyny solidny argument - wyz demograficzny - radosnie wyjezdza na zachod, przemysl sprzedany, surowce drogie (bo pewnie lapowki poszly od ruskich), limity co2 nas dobija (podatek od tego ze kogos nie stac na ekologiczny przemysl).
      fundusze z unii swobodnie wracaja do niemiec i francji (tylko podwykonawcy sa z polandii i dostaja grosze)

      troche to czarnowidzenie... ale trend perspektyw w kraju widac dobrze.

      Usuń
    2. rzeczywiście auta po parę tyś euro na ulicach, ciuchy z chin co po paru praniach do wyrzucenia to szczyt bogactwa jaki opisujesz ? a wiesz, ze ciuchy na nasz rynek a rynek niemiecki i brytyjski jakie trafiają z chin to różnica klas jak i wszystkiego innego co kupujemy ? i dlaczego jeździmy w paroletnich autach a nie nowych ? bo na zachodzie kupuje się nowe i oddaje wschodniej biedocie czyli nam a oni zawsze mają pierwszeństwo we wszystkim co lepsze.

      Usuń
    3. Śmieszne obserwacje! "Dobrze" ubrać można się w lumpeksach, które (ciekawe dlaczego???) wyrastaja jak grzyby po deszczu. Kurtka za 10 zł, czapka za 3 zł, spodnie za 5 zł i już jesteś tak ubrany jak middle class w prawdziwej Europie (nie mylić z pojęciem georgaficznym o nazwie "Europa"). Dzisiaj nawet żebrak - niepiśmienny cygan z Rumunii chodzi w "najkach", a widziałem nawet Cygana-żebraka w czapce La Coste!
      Co do wzrostu cen w USA, UK, itd.
      Ameryka drukuje co miesiąc 80 mld pustych dolarów (słownie: osiemdziesiąt MILIARDÓW dolarów) i tak już od wielu miesięcy. To samo więc MUSI robić Europa i Chiny. Ogromne masy pustego pieniądza są wpuszczane na rynek. W USA ceny akcji rosną w zawrotnym tempie, nawet spółek, które przynoszą...straty! Tak, tak, rosna nawet bankruci!
      Bańka na rynku nieruchomości jest w USA, UK i jak wiadomo w Chinach.
      A jak to się wszystko skończy...
      Sami dobrze wiecie jak!
      Trzeba będzie wyresetować cały system, ale ci co wpadli w sidła kredytów już zostaną niewolnikami!
      Hehehe....

      Usuń
    4. Ciagle niewidzacym boomu a wieszczacym krach, przypomne pare faktow:
      - zdecydowana wiekszosc zakredytowanych posiada albo calkiem spore oszczednosci, ktore generuja jakis tam procent, a wiec dla nich efektywny koszt kredytu jest malenki
      - albo posiada kapital we wlasnej firmie, ktora przynosi dochod. nie bojcie sie, wiekszosc zadluzonych poradzi sobie
      - albo posiada inna nieruchomosc, ktora w razie co moze uplynnic i kredyt splacony.

      Tak, jakies 2-5% kredyciarzy jest golych i wesolych, ale oni krachu nie spowoduja. Bank im zabierze kwadracik i tyle.

      Nie zapominajmy ze kataster spowoduje tez wzrost cen najmu, a wiec tak czy inaczej wszyscy beda musieli zaplacic na ta armie emerytow i rencistow. Emigracja nie jest problemem, wrecz przeciwnie bo polacy ta kase z zachodu pompuja w nieruchy w Polsce! bo tak zostali wychowani, rodzinka, przyzwyczajenie, swojskosc.

      Jedyne zagrozenie, to jesli polacy masowo zaczna opuszczac kraj na zawsze, bez wysylania pieniazkow z powrotem. Oj wtedy bedzie saj-gon!

      Usuń
    5. mozesz przytoczyc jakies dane na temat tego, ze "zdecydowana wiekszosc zakredytowanych posiada albo calkiem spore oszczednosci, ktore generuja jakis tam procent, a wiec dla nich efektywny koszt kredytu jest malenki"
      bo nie chce mi sie w to wierzyc. z wykresow wynika, ze wiekszosc kredytow to na powyzej 80% wartosci nieruchomosci.

      orientowales sie ostatnio jak "szybko" mozna uplynnic nieruchomosc i co rownie wazne czy wartosc nieruchomosci pokryje kwote kredytu ?

      kataster moze tez przyspieszyc emigracje, coraz wiecej ludzi nie wraca bo nie ma po co.
      a zycie za granica i posiadanie nieruchomosci w polsce mija sie z celem (w mojej miejscowosci niektorzy sie pobudowali za pieniadze z zagranicy, a teraz domy stoja na sprzedaz bo nie chca wracac).
      pieniadze plynace do polski beda coraz mniejsze, wraz z osiedlaniem sie polakow za granicami.

      co do cen wynajmu... prawdopodobnie beda wyzsze, ale pytanie jest o ile wyzsze ceny zniosa klienci ?
      poza tym przerzucanie kosztow na wynajmujacych ma jeszcze 1 skutek, wynajmujacy maja mniej pieniedzy na konsumpcje. mniej konsumpcji = recesja. recesja = zatory platnicze itp. itd.
      duzo zalezy od konstrukcji podatku, jesli ci posiadajacy wiecej nieruchomosci zaplaca wiecej moze to spowodowac wyprzedaz na rynku.
      pozyjemy zobaczymy.

      Usuń
    6. Nie ma takich danych!
      Polacy mają najmniej oszczędności w całej Europie!
      W ogarniętej kryzysie Grecji, Hiszpanii, Italii społeczeństwo (na głowę) ma 3 krotnie więcej oszczędności niż Polak na "zielonej wyspie". Ktoś tutaj napisał o dużych oszczędnościach ale "polaków", a nie Polaków. Najprawdopodobniej osoba, która to napisała jest nieukiem.

      Usuń
    7. @anonim
      - zdecydowana wiekszosc zakredytowanych posiada albo calkiem spore oszczednosci, ktore generuja jakis tam procent, a wiec dla nich efektywny koszt kredytu jest malenki
      - albo posiada kapital we wlasnej firmie, ktora przynosi dochod. nie bojcie sie, wiekszosc zadluzonych poradzi sobie

      tak każdy ma swoją firmę i oszczędności na koncie. Brawa za optymizm w końcu mamy bogate społeczeństwo i każdy zarabia w swojej firmie z mega kasą na koncie. Nie wiem skąd takie wnioski ale ja to widzę zupełnie odwrotnie. Takich co mają firmy to procent a nie wszyscy. Większych bzdur nie czytałem.

      Usuń
    8. dlatego już kolejny wynajem mój od ludzi zakredytowanych żeby raty z odstępnego płacili a ci co nie maja jeszcze a planują zakup to pod wynajem aby im tacy jak ja płacili. No racja mają firmy i spore oszczędności w dodatku :) heheh nie rozśmieszaj mnie kolego;)

      Usuń
    9. Jedyną i co ważne małą, ale głośną grupą, która krzyczy o wzroście cen mieszkań są deweloperzy, banksterzy i ci, co kupili mieszkania na wynajem. Oni mają w tym interes, więc krzyczą, coś tam próbują udowadniać, choć to teraz już wydaje się coraz bardziej śmieszne i żałosne.
      A sprawa jest prosta. Za 5 lat większość mieszkań będzie tańsza o...50%!
      Warto wiedzieć, że ponad 80% Polaków nie ma większych oszczędności życiowych niż...10 000zł, czy 2500 Euro! (jedna średnia, miesięczna pensja w normalnym kraju w Europie).
      Wiadomo, że pośrednicy, deweloperzy będą zaklinać, iż ceny pójdą w górę. Taki ich zawód, zawód handlarzy (kredytami bądź mieszkaniami). Co robi i mówi handlarz aby sprzedać swój towar? Wszystko! Dokładnie wszystko, byle ludzie kupili jego towar!
      Ale przecież dzisiaj coraz więcej ludzi wie jak wygląda nasza beznadziejna demografia, czym jest bankowość (zwłaszcza ta wielka, zbyt duża, aby upaść), łatwo przewdzieć co będzie już wkrótce.
      Polska podobnie jak kraje afrykańskie (tak, tak jesteśmny takim krajem "afrykańskim" w Europie!) nie ma własnych banków. W Polsce 80% bankowości to kapitał nie-polski. Tak jak w krajach afrykańskich. W krajach normalnych, takich jak np.: Niemcy, Francja sektor bankowy nie został oddany w ręce "międzynarodowej finansjery." Tam 70-80% bankowości to kapitał odpowiednio niemiecki w Niemczech, bądź francuski we Francji.
      Ożywienia żadnego już nie będzie, jeżeli już, to ostatnie drgawki agonalne. A potem to sami wiecie co będzie!
      ISTNY WODOSPAD cenowy! Ale kupujących też będzie bardzo mało!

      Usuń
  10. Bardzo fajny artykuł, także mnie szlak trafiał od kilku lat informacje o zbliżających się podwyżkach cen nieruchomości.
    Mam zamiar budować się w przyszłym roku lub za dwa lata. (nie spieszy mi się, im później tym mniejszy kredyt i tym mniejszy nóż na gardle ). Przyśpieszyłaby moją decyzje o budowie, ustawa chucznie zapowiedana w lipcu o ułatwieniach na pozwolenia w budownictwie. A tak to tylko całą swoją pensje przeznaczam na słabo oprocentowane konta oszczędnościowe. Jaka jest średnia powierzchnia domku jednorodzinnego, bo te 100m2 w MdM to lekka przesada.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam, przeczytałem wszystkie wątki. Taka mała dygresja- większość tematów w komentarzach da się odnaleźć w różnych artykułach.

    Ja mam za to konkretne pytanie:
    Dlaczego dopłaty do MdM w Gdańsku są takie wysokie? Czym to miasto się tak wyróżnia, że ma poziom dopłat zbliżony do Warszawy? Nie wiedziałem, że tutaj taki miód jest (jako Gdańszczanin). Uogólniając kto to wyliczył i jak, że dopłata ma tu być wyższa niż na przykład w Krakowie?

    Pozdrawiam wszystkich, szczególnie autora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swego czasu próbował to ustalić SiP. Bardzo długo jego pytanie odbijało się pomiędzy PZFD, GUS i takimi tam. Generalnie dane do wyliczeń pochodzą od samych deweloperów ale przypomina to bardziej ankietę i nikt nie weryfikuje prawdziwości podawanych wartości. Jeżeli masz czas i chęci to poczytaj posty SiP'a od najstarszych.

      http://stojeipatrze.blogspot.com/search/label/RnS?updated-max=2010-09-30T09:09:00%2B02:00&max-results=20&start=40&by-date=false

      Zaczynając od posta http://stojeipatrze.blogspot.com/2010/09/sprawa-prawdopodobnie-do-prokuratury.html

      Usuń
  12. Tuskolandia Walesolandia ma stolice w Gdansku.

    OdpowiedzUsuń
  13. http://www.knf.gov.pl/o_nas/komunikaty/Komunikat_w_sprawie_doradcow_finansowych.html


    Komunikat w sprawie doradców finansowych
    27 lutego 2012 r.


    W związku z pytaniami dotyczącymi działalności doradców finansowych kierowanymi do Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) przypominamy, że:

    • Nie istnieje państwowa licencja doradcy finansowego. W szczególności KNF nie organizuje egzaminów, czy szkoleń na doradcę finansowego ani nie wydaje certyfikatów potwierdzających wiedzę i kompetencje doradcy finansowego.

    • Z formalnego punktu widzenia doradca jest pośrednikiem między klientem a podmiotem finansowym, np. bankiem udzielającym kredytu.

    • Doradca finansowy nie ma obowiązku informowania klienta o powiązaniach z podmiotami, których produkty dystrybuuje ani o wysokości wynagrodzenia otrzymywanego od instytucji, której produkty poleca.

    • System wynagradzania doradcy finansowego nie zawsze uwzględnia jako priorytetowe działanie w interesie klienta.

    • Fakt niepobierania opłaty bezpośrednio od klienta przez doradcę finansowego, nie oznacza, że rzeczywiście usługa ta jest bezpłatna, bo doradca jest wynagradzany przez instytucję finansową z opłaty pobieranej przez instytucję od klienta.

    • Oznaczenie „niezależny” doradca finansowy (rozumiany jako w pełni obiektywny i działający zawsze w najlepiej pojętym interesie klienta) powinno być traktowane z ostrożnością.

    • Doradcy finansowego nie należy mylić z takimi zawodami wymagającymi licencji KNF jak doradca inwestycyjny, makler papierów wartościowych, czy broker ubezpieczeniowy.

    Podejmując odpowiedzialne decyzje finansowe należy się przede wszystkim kierować zdrowym rozsądkiem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Obstawiam spadek średnich cen transakcyjnych o 20% w ciągu najbliższych 4 lat (bankierzy doskonale zdają sobie z tego sprawę i obawiają się o wartość swoich zabezpieczeń - stąd rekomendacja o wkładzie własnym).
    Oczywiście z uwagi na fakt, że rynek mieszkaniowy ma charakter lokalny, to rzeczone 20% rozłoży się w różnym stopniu pomiędzy miasta / dzielnice miast. Kto nie sprzeda do końca roku ten przegra życie ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak ich nie kochać :D

    http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,15031514,Raport_ZBP__Wiecej_kredytow__ceny_mieszkan_w_gore.html?t=1385550804940#opform15031514

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sarkazm :D, ale kilka słów z mojej strony

      Wszyscy mamy świadomość, że Furga, razem z tym kołchozem któremu prezesuje, jest potężnie stronniczy, ale wypowiedzi są ważne, żeby móc "czytać między wierszami"

      Kluczowy fragment to:
      "Jacek Furga przyznaje, że nawet jeśli w końcówce roku tempo wzrostu akcji kredytowej utrzyma się na poziomie ok. 4 proc., to i tak wyniki za cały ten rok najprawdopodobniej okażą się słabsze od tych, które banki miały w najgorszym dotychczas, pokryzysowym roku 2009."

      Czyli potężna kroplówka w postaci obniżenia do historycznych minimów stóp %, spuściła akcję kredytową poniżej (najgorszego od czasu boomu) poziomu z 2009r. i biorąc pod uwagę, że nie trzeba mieć wkładu własnego...

      I jeszcze:
      "Według Ptaszyńskiego przyczyną wzrostu średniej cen transakcyjnych może być zmiana struktury kupowanych mieszkań"

      Otóż to.
      Boom sprzedażowy, który popycha ceny w górę, to nie tyle fakt samego suchego podnoszenia cen znikąd, a zbyt mała podaż w stosunku do efektywnego popytu - czyli jak banki rozdają pieniądze, ewidentnie mieszkań w sprzedaży zaczyna brakować + dochodzi kupno w celach spekulacyjnych.

      Prosty przykład. W boomie kredytowym sprzedawało się 5 mieszkań w danym mieście o różnej lokalizacji, standardzie, metrażu itd.:
      1. za 4000zł/m2 - kredyt
      2. za 4200zł/m2 - kredyt
      3. za 4400zł/m2 - kredyt
      4. za 4600zł/m2 - gotówka/kredyt
      5. za 4800zł/m2 - gotówka/kredyt

      Średnia ~4400zł/m2

      Wiadomo, że jeżeli ktoś ma gotówkę to wybiera mieszkanie lepsze-droższe, bo i tak bierze mniej kredytu niż ktoś na 100% wartości, więc może "poszaleć"

      Dzisiaj struktura sprzedaży wygląda tak:
      1. 4000zł/m2 - nie udzielono kredytu na 100% - dla osób z częściową gotówką mieszkanie za mało atrakcyjne
      2. 4200zł/m2 - nie udzielono kredytu na 100% - dla osób z częściową gotówką mieszkanie za mało atrakcyjne
      3. 4400zł/m2 - nie udzielono kredytu na 100% - dla osób z częściową gotówką mieszkanie za mało atrakcyjne
      4. 4600zł/m2 - gotówka/kredyt
      5. 4800zł/m2 - gotówka/kredyt

      Średnia ~4700zł/m2 :)

      Jak widać 3/5 mieszkań stoi niesprzedane - a średnia cena transakcyjna rośnie :), a że te niesprzedane mieszkania ciążą, to tym mocniej krzyczą, że rośnie :D

      Przykład uproszczony do bólu, ale chodzi o pokazanie mechanizmu...który pewnie każdy z nas widzi, czytając kłamstwa naganiaczy :)

      Usuń
  16. Z uwagi na fakt, iż tematy około mieszkaniowe będą pomału się kończyć (blog już jest dość obszerny........) prosiłbym Autora (i czytelników bloga) o analizę rynku domów i działek budowlanych....
    Obecnie bardzo trudno znaleźć jakiekolwiek informacje w tym zakresie, jedynie Rzeczpospolita publikuje ogólnikowy barometr.... i od czasu do czasu ogólne artykuły....

    Temat może być ciekawy, gdyż od nowego roku nie będzie można odliczać Vatu od materiałów dodatkowo w Krakowie wprowadzono zakaz stosowania do ogrzewania domu węgla i drewna ha ha uchwała uchwalona i teraz spór co Kominkami (tak na marginesie b. się ciesze że uchwalili ponieważ jakość powietrza jest katastrofalna).
    x.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wracając do mieszkań..........
    dane za III q NBP

    http://www.nbp.pl/home.aspx?f=/publikacje/rynek_nieruchomosci/index2.html

    w Krakowie upada mit drogich garaży cena na pierwotnym do dołu (stoją w miejscu ) w przypadku drogich garaży powinien nastąpić wzrost cen w II I II q

    IV q 2012 6210 I q 5847 II q 5874 III q 5847

    na wtórny

    IV q 2012 6115 I q 5931 II q 5680 III q 5890

    czyli niby wzrost ale raczej stagnacja

    moim zdaniem wszyscy czekają na Nowy Rok....... niestety bez liczby transakcji trudno interpretować w/w dane..... można tylko wskazać że ożywienia nie ma... natomiast w 2014 może być ciekawie..... w segmencie tanich mieszkań rynek wtórny będzie musi się dostosować do pierwotnego – 15 % (średnia wysokość dopłaty). Znaczne obniżenie ceny tanich mieszkań pewnie wpłynie na ceny reszty.... tak więc jeśli miałbym strzelać to obstawiam spadek co najmniej taki jak dotychczas czyli w I q 2012 6489 a w I q 2013 5931 a może nawet ok 3-5 % większy..........
    x.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ….....uzupełniając zapomniałem dodać, że ceny z rynku pierwotnego też nie są takie do końca miarodajne ponieważ niektórzy developerzy oferują garaż gratis, piwnice, czy tez wykończenie.... wszystko aby klient nie widział, że realne cena idzie do dołu....... tak więc przysłowiowe drogie garaże też maja swoją odwrotną stronę...... ha ha jeden wniosek można wysnuć - garaż jest dobry na wszystko i każdą średnią cenę potrafi wytłumaczyć !!!
      x.

      Usuń
    2. mnie by interesowalo ile gospodarstw domowych jeszcze nie zaciagnelo kredytu i sa potencjalnymi kredytobiorcami.
      w poprzednich latach udzielono sporo kredytow, przed koncem RnS tez ludzie brali bez opamietania...
      ciekawy jestem ile jest ludzi ktorzy jeszcze sie nie zakredytowali i sa potencjalnymi kupcami.
      jak wiadomo wyz demograficzny ma juz 30 lat za soba, ci co mieli rodziny zalozyc to je raczej pozakladali i jak mieli zdolnosc to raczej wzieli kredyt.

      Usuń
    3. problem polega też na tym, że wiele osób ma meldunek w Polsce, a przebywa od lat za granicą i większość nie wróci

      co jakiś czas naganiacze podają dane jako to przykładowo (bo nie chce mi się szukać dokładnie)
      ~40% 25-35 latków mieszka z rodzicami, bo ma ten sam meldunek i przez to nie posiada "własnego" mieszkania / domu, toteż stanowi niekwestionowany popyt, który musi w końcu kupić, no musi i już.

      chcą pokazać jaki to rynek nieruchomości jest wciąż atrakcyjny do ynwestowania, a prawda jest taka, że zdecydowana większość tych 25-35 latków przebywa za granicą i tam układa sobie życie...

      podanie ile gospodarstw domowych nie ma jeszcze kredytu, a chodzi nam głównie o to, że nie zasiedla mieszkania (nie koniecznie przy udziale kredytu)...jest trudne...a są już wysnuwane takie wnioski, że za zaledwie kilka lat ilość gospodarstw domowych mocno zbilansuje się z substancją mieszkaniową...

      Usuń
    4. http://na-plus.blogspot.com/2013/11/kto-nam-nie-da-kupic-taniej-mieszkan-w.html

      Usuń
    5. "mnie by interesowalo ile gospodarstw domowych jeszcze nie zaciagnelo kredytu i sa potencjalnymi kredytobiorcami."

      W tej chwili obsługiwanych jest nieco ponad 1.8mln kredytów hipotecznych. W gruncie rzeczy to nie jest chyba jakoś przesadnie dużo - w takich np. Węgrzech na 10mln mieszkańców jest ponad milion kredytów w CHF. Mamy więc (na szczęście;) jeszcze trochę do nadrobienia ;)
      Chyba nie da się powiedzieć, ilu jest potencjalnych kredytobiorców, bo to zależy od cen mieszkań oraz od oprocentowania, więc wartość ta najpewniej bardzo się waha.

      Usuń
    6. @k-dek
      Muszę przyznać że to co napisałeś jest bardzo ciekawe i wygląda na to że prawdziwe. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem ale rzeczywiście spora część moich znajomych jest wciąż zameldowana w domach/mieszkaniach rodziców pomimo posiadania mieszkania na własność lub wynajmowania. Ja też jestem takim przykładem mam mieszkanie ale wciąż jestem zameldowany w mieszkaniu matki. Podobnie jest z ludźmi przebywającymi za granicą, wątpię by komukolwiek chciało się wymeldowywać z mieszkania tylko dlatego że na kilka lat lub zawsze wyjeżdżają za granicę.

      Usuń
  18. http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/709844,1065508-Za-ile-materialy-na-dom.html
    Tyle kosztują materiały na domek. Deweloperów kosztują pewnie jeszcze mniej czyli około 1000 zł za m2. A jelonki kupują po 50m za 400 000 bo taniej nie będzie :). Szkoda tylko ludzi którzy, którzy uwierzyli w te brednie i zamiast niwelować niż demograficzny sponsorują ogromne zyski deweloperów za 4 ściany i podłogę (bo sufit kupił im sąsiad :))

    OdpowiedzUsuń
  19. "Wartości notowane będą na podstawie
    umów sprzedaży zawartych w danym okresie na rynku wtórnym
    w cyklach tygodniowych i prezentowane na stronie internetowej
    Centrum (www.amron.pl) na interaktywnych wykresach liniowych,
    które pozwalać będą na zestawianie danych pochodzących z róż-
    nych lokalizacji i dotyczących różnych kategorii mieszkań i dzięki
    temu umożliwią samodzielne analizy interesujących segmentów"

    i gdzie to jest?

    OdpowiedzUsuń
  20. Czy ktoś wytłumaczyć mi może czemu w Łodzi limit MdM jest 5031zł ?
    czemu tak wysoko?
    Studiuje w tym mieście już trzeci rok i szczerze mówiąc nie ma tu żadnych perspektyw na sensowne zarobki, rynek wtórny oscyluje w granicy 2,5 - 3k a tu taki limit że Łódź znalazła się na 3 miejscu w kraju... bez sensu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Limity RnS/MdM brane są z deklaracji (bodajże nazywa się to "B-9") deweloperów na temat sumarycznych kosztów poniesionych przy inwestycjach (wliczamy więc służbowe BMW X6 itd.). Potem takie coś bierze marszałek województwa, dodaje sobie ile chce (a pole do popisu ma szerokie, bo wskaźnik powinien zawierać dodatkowe koszty typu wykończenie, inflację itd.) i coś mu tam wychodzi. Nikomu nie udało się ustalić, jaki dokładnie rządzi tym mechanizm (pewnie takowego po prostu nie ma). Jak dla mnie, jest to metoda typowo "politechniczna" - najpierw wymyśla się, ile ma wyjść, a potem się liczy tak, żeby wyszło tyle, ile trzeba. Dodatkowo, Łódź to chyba dość mały rynek (pierwotny), więc takie na przykład lofty u Scheiblera potrafią mocno zawyżyć wartość wskaźnika.

      Usuń
    2. dzięki za błyskawiczną odpowiedź, a propo loftów to trochę się sprzedało w czasie boomu ale teraz ciężko im znaleźć klienta na to, firma która odnawiała lofty dawno już zbankrutowała...
      do 5 roku przesiedze w akademiku a później... zobaczymy, nie urkywam że z chęcią kupiłbym mieszkanie ale PRLowskiej płyty nie chcę, zobaczymy jak MdM wpłynie na tutejsze ceny transakacyjne

      Usuń
    3. lofty od syndyka: http://www.uscheiblera.pl/ogloszenia.html ;P artysta może sobie kupić by mieć mieszkanie jako przystań przy przejeździe przez Łódź, ale do mieszkania to chyba się nie nadaje...

      Usuń
    4. malutkie dopowiedzenie, przykład z kwietnia...

      http://www.administrator24.info/artykul/id4793,nowe-wskazniki-przeliczeniowe-kosztu-odtworzenia-1m2-powierzchni-uzytkowej


      pod drodze między dewami, a wojewodami jest GUS, a reszta wszystko się zgadza, przy czym przelicznik 1,1 to już wymysł złodziejskiego rządu, na przykładzie mojego miasta sprzedaż mieszkań po cenie z MdM bez powiększania o 10% byłaby wciąż opłacalna ~10-15%, ale nie dość, że podniesiono limit cen mieszkań kwalifikujących się do dopłaty, to będzie pewnie jeszcze masa kombinacji z wyłudzaniem kolejnych pieniędzy na garaże, miejsca postojowe, piwnice itd...


      jeżeli chodzi o metodologię liczenia to przytaczany już tutaj blog SiP, prześwietlał liczenie limitów dopłat RnS, tak z grubsza wyszedł błąd, którego nigdy nikt nie poprawił: podwójne liczenie inflacji, NIK przeprowadzał kontrolę i nie znalazł nieprawidłowości nawet jak limity dopłat w programie socjalnym! dobijały do ~10k PLN/m2 w WWa, patologia tego kraju przechodzi ludzkie pojęcie, czasami

      Usuń
    5. NIK nie znalazł nieprawidłowości bo jeżeli dobrze pamiętam, wcale ich nie szukał :). Sprawdzili tylko czy cel działania programu jest słuszny, a ponieważ jelonki całymi tysiącami brały kredyty w RNS to stwierdzili, że cel jest słuszny. W ogóle nie zajmowali się prawidłowością wyliczania wskaźników. Również jestem czytelnikiem SiP'a

      Usuń
  21. patrząc w drugą stronę to chyba najkorzystniejsza sytuacja, skoro większość nowych mieszkani łapie się do MdM w Łodzi to wtórny poleci w dół i to sporo tak więc jeśli ktoś poszukuje M w płycie lepiej niech się wstrzyma kilka miesięcy

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziękuję wszystkim komentującym! Szkoda, że nie każdemu mogę odpisać (na szczęście często wyręczają mnie inni komentatorzy). Czytanie wszystkich opinii było dla mnie bardzo pouczające - wreszcie jest co poczytać na tematy mieszkaniowe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, będzie okazja w kolejnych wpisach ! My(czytający) dziękujemy za czas poświęcony blogowi, wreszcie można coś poczytać !
      x.

      Usuń
  23. Ja wspominał poprzednik, z uwagi, iż tematy około mieszkaniowe będą się kończyć, polecam autorowi bloga, i baaardzo chętnie chciałabym zobaczyć porównanie obciążenia w kredycie hipotecznym w Polsce i na zachodzie :) ciekawa jestem jak tną nas nasze banki :)
    poza tym - kapitalny blog :)
    Ps. Spójrzcie proszę na ceny MDM Toruniu, nie ma u nas nic poza galeriami handlowym i kupą studentów, a ceny, niedługo będą Warszawskie:)

    OdpowiedzUsuń
  24. ...i po szaleństwie kredytowym począwszy od 2004r.,
    po potężnej spekulacji na cenach mieszkań i bezprecedensowej w historii Polski nagonki na kredyty na 100 i więcej % wartości nieruchomości, po nabiciu 700 tys. kredytów w CHF po ~2zł,
    po wydojeniu budżetu w ramach RnS, na oderwane od zdrowego rozsądku limity dopłat...tuż przed MdM i pierwszych ograniczeniach w postaci wkładu własnego,
    po 8 latach kłamstw "analityków/pośredników/"doradców"/sprzedawców...naganiaczy...

    ...mym oczom ukazał się:
    http://www.knf.gov.pl/Images/Czy%20rata%20mojego%20kredytu%20nie%20jest%20za%20wysoka_tcm75-36398.pdf

    [źródło informacji http://na-plus.blogspot.com] - mam nadzieję, że Gospodarz tego forum nie obrazi się za podanie linka innego bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm ciekawa lektura...

      ale problem gdzie indziej... ludzie kupują marzenia... jak im powiesz prawdę to jesteś ich wrogiem, burzysz ich świetną koncepcje zabierasz marzenia... itd. tylko mały procent doceni że powiedziałeś co myślisz.. reszta Cię przestanie lubić... czasem człowiek ma konflikt moralny że powinien powiedzieć ale wie że to obróci się przeciwko niemu zazwyczaj mówi w sposób jak najbardziej delikatny...... im starszy tym częściej siedzi cicho i chyba to się nazywa mądrość życiowa....
      przykład aut każdy wie że liczniki są cofane ale większość rodaków chce diesla z Niemiec od dziadka
      większość rodaków chce się czuć bogaczami,mieć świadomość że mieszkanie to ich kapitał na starość i co powiedz im prosto w oczy że są biedakami całe życie spłacającymi kredyt a mieszkanie za 30 lat będzie warte za m równowartość dzisiejszego 1 tys zł że jak tylko im się noga podwinie to zarobi na nich komornik i bank (odsetki ustawowe) że nie maja najmniejszych szans w sądzie bo nie wytrzymają ekonomicznie do końca sprawy niezależnie od jej wyniku (zazwyczaj jest to kilka lat)ha ha już widzę ten przyjacielski uśmiech....i nieważne czy to dom czy apartament wszystko po 10 latach jest stare po 20 do remontu kapitalnego po 30 i więcej wręcz prosi się o remont kapitalny wraz z wymianą instalacji.... a kto wie jakie technologie ocieplenia, wentylacji ogrzewania będą za 30 lat ?

      Dawniej jak kogoś nie było na coś stać to rezygnował z zakupu teraz leci po kredyt.... zresztą komornik tez żyć musi...
      x.

      Usuń
    2. mądre słowa. Ja swego czasu coś uświadamiałem ale dałem sobie spokój. Jak chcesz bierz i kupuj bank jest blisko kazdy tak powie . Wolę jednak rodzinie zostawić kasę gdyby coś się stało mnie a dlaczego ? bo wiem, ze zona nie zarobi tyle co ja a rodzine trzeba wykarmić. Zatem procent z oszczędnosci pokrywa jak na razie odstępne na wynajem 2 pokojowego i staram się z roku na rok powiększać bazę. Pisałem, że emerytur się nie doczekamy a przyszłość surowo oceni obecne rządy ipiramidy finansowe. Dlatego to jest moja emerytura co uzbieram i co z tego mogę uzyskać jako procent. Niewielki kapitał na spekulacje gieldowa i też z głowa bo to hazard. Mieszkania i domy tanieją ja po paru latach dokładania mam odstępne za free z odsetek a to co uzbieram może jednak kiedyś coś kupie jak obecnie wynajmuje a mogę już w każdej chwili to mieć bez kredytu ale jednak coś mi nie daje spokoju kiedy czuje, ze ceny bedą leciec z roku na rok pomimo chwilowego zamordyzmu z mdm i tak od 2008. Jeżeli coś mi się stanie to kasa zostanie dla rodziny, żona nie zarobi beze mnie tyle co ja i nie utrzyma rodzinki z kredytem na szyi. Czy wielu z kredyciarzy o tym myslało co polecaja kredyty na tyle lat ? u mnie w rodzinie wiekszosc to wdowy z pokolenia po 60. Nie maja mezów a emerytury słabe. Ludzie dziedzicza choroby, ktora ponaglaja sie poprzez cchemiczna zywnosc jaka mamy i nie zyja tak dlugo jak prasa nam podsuwa obecnie. Zatem jesli cos to kase zostawiam zonie i dzieciom tak jak moi dziadkowie. Nie chce aby ktos tyral na raty bo jeszcze zostalo pare lat do splacenia a zyc za cos trzeba jesli mnie braknie. Myslec nalezy nie jak murzyn co zje jutro na obiad a myslec z wybiegiem na kilkanascie lat do przodu jak sie ma rodzine i bez niej tez. Ludzie sa prosci, glupi ,podatni na reklamy i daja sie sterowac poprzez swoja niewiedze.

      Tak na prawde wielki test kredytowy na polakach trwa dopiero od okolo 8 lat a zostalo jeszcze 20 - 30 kiedy wyjda oceny i przyznanie sie do odp. bledow. Poki tego nie ma w nadmiarze nie jest zle ale problem jest. Ostatnio slyszalem w rodzinie od frankowca tekst - bedzie jak 20 lat temu przyjdzie inflacja i pensje nam wzrosna i jedna rata splacimy dom. Tak tylko, ze ten tekst slyszalem w 2009 i co bylo 20 lat temu se ne vrati jak byscie chcieli. Ja widze presje na dac jak najmniej a nie podwyzszac no ale przeciez mamy zielona wyspe i wszystkie pensje rosna. Bujda jedna wielka bujda. Manipulacja krolikami w klatkach na wlasne zyczenie trwa.

      Usuń
    3. dobrze ze sa jeszcze myslacy ludzie.
      naj bardziej smieszy mnie rozumowanie osob bioracych kredyty na 100% wartosci mieszkania.
      nie sa w stanie odlozyc na wklad wlasny ale biora mieszkanie na kredyt bo "lepiej splacac wlasne"
      tylko ze 30 lat to sporo czasu, a oni zakladaja ze przez te 30 lat nie podwinie im sie noga, zawsze beda mieli prace.
      oszczednosci na czarna godzine nie maja (bo by na wlkad dali), 1 potkniecie i bank zabiera mieszkanie + zostaja z dlugiem.

      Usuń
  25. tak, to dobre pytanie. ile osób w wieku 18-35 jest jeszcze nie skolonizowanych kredytem na 30 lat:)
    i bedziemy wiedziec jaka jest potencjalna wielkosc popytu. o ile ci młodzi jeszcze w tym grajdołku są....

    OdpowiedzUsuń
  26. Info z 18 marca 2013

    "Jeszcze pięć lat temu komornicy prowadzili 1,7 mln postępowań, w ubiegłym roku było ich już 3,4 mln. Aby uporać się z niezałatwionymi sprawami, do akcji na polecenie ministra sprawiedliwości ruszyła cała armia komorników. W listopadzie 1997 roku, gdy wchodziła w życie nowa ustawa o komornikach, działało ich zaledwie 582. Dziś jest ich już 1089, a decyzją resortu sprawiedliwości jeszcze w tym roku ma być ich aż 1309."

    http://niezalezna.pl/39531-polska-raj-dla-komornikow

    OdpowiedzUsuń
  27. Witam, doszło do tego że muszę mówić wszystkim że mieszkanie kupię na kredyt - choć mam gotówkę no i już po wytargowałem na mieszkaniu jakieś 100tyś mniej niż koledzy nie licząc kosztu kredytu.
    No ale nie che stracić przyjaciół.
    Pozdrowienia dla Makra - człowiek myślący

    OdpowiedzUsuń
  28. fiasko MdM w lubelskim
    http://www.bankier.pl/wiadomosc/Gdzie-znalezc-mieszkanie-z-doplata-MdM-w-Lublinie-3080391.html

    OdpowiedzUsuń
  29. http://bankier.tv/ilu-mieszkan-naprawde-brakuje-w-polsce-6099.html
    Stare ale na czasie :)

    OdpowiedzUsuń