Jedna z podstawowych zasad rynku mieszkaniowego mówi o tym, że najważniejsze kryteria określania wartości/atrakcyjności mieszkania są podobno 3: lokalizacja, lokalizacja oraz lokalizacja.
O ile samo w sobie jest to całkiem sensowne, bo ceny na rynku mieszkaniowym są bardzo mocno uzależnione od miejsca, w którym mieszkanie się znajduje, o tyle niektórzy próbują wyprowadzić stąd wniosek, że mieszkania w dobrych lokalizacjach nigdy nie tanieją... a właściwie to zawsze zyskują na wartości.
Trochę podobne stanowisko prezentują ci, którzy już co prawda uwierzyli w spadki cen, ale uważają, że ceny spadną wszędzie... tylko nie w Warszawie, bo tam się przecież dużo zarabia, non stop napływają nowe "słoiki", które wykupują mieszkania itd. (tematem Warszawy z punktu widzenia migracji zajmowaliśmy się dokładniej w poniższym wpisie).
http://wdomachzbetonu.blogspot.com/2013/11/czy-soiki-zaleja-warszawe.html
Z mityczną "dobrą" lokalizacją, o której tyle się mówi, jest jednak pewien podstawowy problem - nie bardzo wiadomo, co to określenie dokładnie oznacza. Najczęściej panuje przekonanie, że dobra lokalizacja to coś w pobliżu centrum, bo komunikacyjnie jest to z reguły miejsce najbardziej rozwinięte. Problem polega na tym, że najlepsze (najdroższe?) miejsca w mieście zasiedlają najczęściej ludzie najbogatsi, którzy dysponują samochodami i dla nich komunikacja miejska ma znaczenie trzeciorzędne. Wydaje się, że najlepsza lokalizacja mogłaby po prostu być tą najbardziej modną... ale tu też jest sporo problemów. Śródmieście Warszawy zawsze było modne, a ja w nim nigdy niczego ciekawego nie widziałem (no... może poza technikami parkowania, które czasem naprawdę przejawiają elementy geniuszu). Poza tym, moda była często "generowana" przez deweloperów, którzy dużo w danym obszarze budowali. Kiedyś modny był w Warszawie Mokotów (z tego czasu pozostało kilka przedziwnych, "snobistycznych" osiedli typu Marina Mokotów, czy okolice Białego Kamienia, w których niektórzy nie chcieliby mieszkać nawet za darmo, a inni nadal uważają tego rodzaju betonowe getta za synonim luksusu), teraz modna jest Wola (jakiś czas temu dość mocno "zapuszczona" dzielnica poprzemysłowa). Z modą jest więc różnie - pojawia się (najczęściej kreowana przez kogoś), potem znika, a na jej miejsce nadchodzi nowa (kreowana przez kogoś innego). Trudno więc powiedzieć, aby był to jakiś sensowny wyznacznik atrakcyjności lokalizacji na dłuższą metę.
W Warszawie mówi się czasem, że "dobra" lokalizacja to coś w pobliżu metra. Tylko tu jest ten sam problem, co ze Śródmieściem - większość "nadzianych" mieszkańców tych atrakcyjnych lokalizacji przy metrze jeździ... samochodem. Dodatkowo, po oddaniu pierwszego odcinka 2 linii, już prawie połowa miasta będzie w pobliżu metra (w ogłoszeniach o sprzedaży mieszkań pewnie nawet więcej ;)
Wydaje się więc, że coś takiego, jak ogólnie atrakcyjna lokalizacja nie istnieje (poza pewnymi wyjątkowymi wyjątkami ;) Dla niektórych atrakcyjne jest dobrze skomunikowane z centrum miejsce, bo muszą codziennie chodzić na piwo do najdroższych knajp, dla innych super lokalizacja to sąsiedztwo ich uczelni, dla jeszcze innych liczy się cisza i spokój, więc ich wymarzoną lokalizacją jest jakieś małe miasto satelickie itd. Najczęściej jednak atrakcyjną lokalizacją wydaje się być miejsce, które znajduje się maksymalnie blisko najczęściej odwiedzanych przez nas obiektów (z reguły jest to praca, jeśli ktoś ma dzieci to pewnie też przedszkole/szkoła). Problem polega na tym, że ludzie pracują praktycznie w całym mieście, więc z tego punktu widzenia najlepsza lokalizacja dla wszystkich na pewno nie istnieje.
Załóżmy jednak, że się mylimy i istnieje trochę tych "dobrych" lokalizacji, których nie umiemy wskazać... czy one mają szansę oprzeć się spadkom cen, jeśli ceny "gorszych" lokalizacji spadną zauważalnie? Wydaje się nam, że nie mogą z jednej prostej przyczyny - na rynku mieszkaniowym panują różne trendy (wzrosty, spadki, bańka, panika itd.) i są to trendy bardzo "szerokie". Nie wydaje się być możliwym, aby ceny mieszkań na Mokotowie pozostały stabilne, kiedy ceny na Białołęce spadną dwukrotnie, bo wtedy część osób wyprowadziłaby się z czasem w ten znacznie tańszy rejon (lokalizacja niby gorsza, ale skoro byłoby 3 razy taniej, to chętni na pewno by się znaleźli). Rynek jest dynamiczny i "żywy" - na dłuższą metę nie znosi skrajnego niedopasowania. Ceny, które mamy teraz w poszczególnych miejscach, są właśnie wypadkową przeróżnych czynników i ludzkich potrzeb/aspiracji. Miejsca uznawane przez ogół mieszkańców (cokolwiek miałoby znaczyć to socjalistyczne stwierdzenie ;) za nieco lepsze od innych są od nich nieco droższe. Te, które są znacznie lepsze, są znacznie droższe. Jeśli ceny tych tańszych spadną, a ceny tych trochę droższych nie, to wtedy zamiast trochę droższych staną się one znacznie droższe, nadal pozostając lokalizacjami tylko trochę lepszymi (wszak w przeciwieństwie do ceny położenie mieszkania zmienić się za bardzo nie może). W związku z tym wszystkim teoria o tym, że "dobre" lokalizacje (jeśli w ogóle można o takim pojęciu mówić) oprą się spadkom, a "słabe" lokalizacje im się nie oprą, jest bardzo podejrzana, bo prowadziłaby do tego, że za "lepszość" danej lokalizacji należałoby za jakiś czas zapłacić dużo więcej niż obecnie. A to, zakładając spadki cen, jest już naprawdę podejrzane (przy spadkach cen mieszkań wydaje się, że cena "lepszości" też powinna się zmniejszać).
Pamiętam jak na początku kryzysu, kiedy już nawet wg analityków pokroju Bartka T. ceny rzeczywiście mogłyby spadać, mówiono, że spadną ceny tylko wielkiej płyty, a ceny "apartamentów" na pewno pozostaną na swoim poziomie. Okazało się później, że to właśnie ceny tych wszystkich pseudo apartamentów (oraz domów) spadły najbardziej, bo zwyczajnie były najbardziej przeszacowane (najlepszym przykładem jest warszawskie Miasteczko Wilanów). Tak właśnie działa ten rynek - największe spadki notują te miejsca, w których cena najbardziej nie przystaje do "jakości" i zwykle dotyczy to miejsc, których atrakcyjność wynika z mody i podejrzanych stereotypów.
Żeby nasze rozważania nie były zbyt teoretyczne, opatrzymy je dwiema tabelami.
W pierwszej zobaczymy ceny mieszkań w wybranych miastach Polski od 2000 roku, a w drugiej podobne dane dla poszczególnych dzielnic Warszawy.
Dla każdego roku są dwie kolumny - w pierwszej mamy ceny za m2, a w drugiej stosunek tej ceny do innej, wybranej w danej tabeli (dla miast porównujemy procentowo ceny do Warszawy, a dla dzielnic porównujemy je do średniej z całego miasta).
Na początek coś dla tych, którzy sądzą, że w Warszawie ceny nigdy nie spadną. Dane dla roku 2014 pokazują, że ceny już spadły, ale nie to jest ciekawe. W tabeli widać, że procentowa relacja cen w poszczególnych miastach w stosunku do cen warszawskich jest względnie stabilna. Pewne odchylenia pojawiają się w czasach największego bumu (lata 2006-2007), gdzie ceny w mniejszych miastach osiągnęły oszałamiające wartości, ale potem sytuacja wróciła do normy. Pokazuje to jedną bardzo ważną rzecz, o której pisaliśmy przed chwilą - najbardziej spadają ceny nie "najgorszych" lokalizacji, tylko tych najbardziej przeszacowanych (wrócimy do tego jeszcze nieco później).
Widać, że relacja cen w różnych miastach Polski do cen warszawskich prawie nie zmieniła się w ciągu 12 lat! Trudno więc twierdzić, że Warszawa jest miejscem w jakikolwiek sposób wyjątkowym - kiedy ceny rosną, rosną wszędzie; kiedy spadają wszędzie, spadają także w stolicy (bo dlaczego miałyby nie spadać, skoro decydują o nich te same czynniki fundamentalne, co w innych miastach - dostępność kredytu, demografia itd.).
Wyjątkiem od przedstawionej reguły jest Łódź, która przeżywa aktualnie "trudne" (chociaż dla mieszkańców to raczej łatwe) cenowe chwile. Po części wynika to z faktu, że Łódź jest jednym z najszybciej wyludniających się miast w kraju, a po części pewnie i z tego, że nie tak dawno zbankrutował tam deweloper loftów "U Scheiblera" - na stosunkowo niedużym rynku eliminacja sporej liczby ofert najdroższych może mocno wpłynąć na średnią cenę.
Podobną sytuację jak w przypadku miast, mamy także w poszczególnych dzielnicach Warszawy:
Widać, że w ciągu 12 lat niewiele się zmieniło (choć i tu są wyjątki, o których za chwilę). Dzielnice uznawane za "dobre" nadal są mniej więcej o tyle samo (procentowo) droższe od średniej co w 2002 roku; dzielnice "gorsze" nadal są tańsze. Gdyby było tak, że ceny w dobrych lokalizacjach (rozumianych jako "dobre" dzielnice) nie spadną/nie spadają, to powinniśmy zobaczyć coraz większe rozwarstwienie procentowe, którego jakoś nie widać.
Mamy tu oczywiście także czynniki dodatkowe, które wpływają na ceny w niektórych miejscach. Taki na przykład Wilanów z jednej z najdroższych dzielnic stał się miejscem z ceną w okolicach średniej - wynika to z faktu, że dawniej była to (bardzo prestiżowa) dzielnica willowa, a teraz znaczną część Wilanowa stanowi Miasteczko Wilanów, czyli blokersko-betonowa pustynia (o ile teren położony na bagnach można nazwać pustynią ;) Nieco inaczej jest w przypadku Pragi oraz Targówka, na temat których w ciągu ostatnich lat znacznie zmieniła się opinia (na plus), co miało bezpośrednie przełożenie na poziom cen, który bardzo zbliżył się do średniej.
Patrząc na powyższą tabelę trudno obronić teorię, że "najlepsze" lokalizacje nie tanieją - obniżyła się średnia cena w mieście, a relacja ceny w poszczególnych "dobrych" dzielnicach do średniej pozostała w miarę stabilna (czyli ceny w porównaniu ze szczytem bumu wszędzie procentowo spadły mniej więcej o tyle samo). Ma to jeszcze jedną smutną konsekwencję dla inwestujących w mieszkania w "dobrych" lokalizacjach - taki sam spadek procentowy ceny powoduje znacznie wyższy spadek nominalny (prosty przykład: jeśli mieszkanie kupione za 300 tys. stanieje o 10%, to stracimy 30 tys; jeśli natomiast kupimy coś w "lepszej" lokalizacji za 400 tys. i też stanieje o 10%, to stracimy już 40 tys.).
Podsumowując dzisiejsze (krótkie ;) rozważania... jedną z najważniejszych cech mieszkania jest jego położenie. W dużej mierze to ono decyduje o cenie. Jednak określenie, która lokalizacja jest "dobra" i dlaczego, to już bardzo śliska sprawa - każdy ma własne potrzeby/upodobania i "dobra" lokalizacja może dla każdego oznaczać skrajnie różne miejsca. Dodatkowo, postrzeganie atrakcyjności danego miejsca może się przecież zmieniać (i zmienia się) w czasie nawet z punktu widzenia tej samej osoby. Ruchliwe miejsce z dobrą komunikacją publiczną może stać się przekleństwem w momencie pojawienia się dziecka (albo samochodu ;) Dlatego też wszelkie twierdzenia, że są jakieś ogólnie "dobre" lokalizacje i one nigdy nie tanieją można włożyć między bajki (oczywiście zdarzają się miejsca absolutnie wyjątkowe, ale one nie są dostępne nam, zwykłym śmiertelnikom ;) Podobnie wygląda sprawa poszczególnych miast Polski i sytuacji Warszawy, w której mieszkania mają nigdy nie tanieć - w stolicy też mieszkania tanieją i też będą tanieć. Różne miasta mają różne saldo migracji, ale nie jest to znowu jakaś przepaść - patrząc na spadek liczby ludności Polski w ciągu najbliższych 15-20 lat, nie oprze mu się żadne miasto. Poza tym, ceny mieszkań to także ważny czynnik wpływający na migrację - przy zaporowych cenach w jednym mieście, ludzie, którzy chcą się przeprowadzić, wybiorą po prostu inne miasto - rynek się ciągle "równoważy", zarówno na poziomie miast, jak i ich poszczególnych części.
Dlatego też, jeśli ktoś chciałby kupić mieszkanie w "dobrej" lokalizacji, bo one nigdy nie tanieją, to zalecamy daleko idącą ostrożność - "dobre" lokalizacje zwykły tanieć tak samo, jak i te "niedobre", co przy wyższych cenach nominalnych generuje jeszcze większe straty.
niedziela, 31 sierpnia 2014
Lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja... 87
Etykiety:
Ceny mieszkań,
Lokalizacja
Polecane wpisy "ponadczasowe":
- To buy or not to buy... oto jest pytanie!
- Jaki właściwie jest koszt wybudowania mieszkania?
- 11 powodów, dla których ceny mieszkań spadną... i kilka powodów, dla których nie spadną tak szybko
- What goes up, must go down
- Vademecuum kredytobiorcy
- W świecie z betonu
- Czy kupno mieszkania chroni przed inflacją?
- Czy w Polsce mieszkania są drogie?
- Czy opłaca się inwestować w mieszkania na wynajem?
- Czy wynajmując mieszkanie napychamy kieszeń właścicielowi?
- Ilu mieszkań brakuje w Polsce? Hmm... żadnego?
- Lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja...
- Mieszkaniowa baza wiedzy
- 15 najgłupszych tekstów w historii polskiego rynku mieszkaniowego
- Słownik języka mieszkaniowego
- Gdybym był politykiem...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szybko jak na nowy wpis. CS się od 2 miesięcy opitala a tu proszę.
OdpowiedzUsuńNo to czytamy :)
Patrząc na pierwsza tabelkę to tak wychodzi że ceny w 2014 roku powróciły mniej więcej do stanów z 2006 roku. W sumie w większości przypadków poza Poznaniem... Poznań 4950 zł za m^2 w 2014r. W 2006 było to 4 tys za m^2.
UsuńJak by faktycznie cena spadła do tych 4 tys za m^2 no to już by było nieźle (40 metrowa, 2 pokojowa klitka w granicach 150 tys.). Mam nadzieje że w perspektywie 5 najbliższych lat tak się właśnie stanie.
Chciało by się jeszcze bardziej no ale zobaczymy. Może wtórny w końcu poleci bardziej...
przy oczekiwaniu spadków cen mieszkań do upatrzonej wielkości należy raczej założyć, że w latach 2004-2014 wartość mieszkań i tak podążałaby w górę chociażby o poziom inflacji, czyli na wykresie jest to linia: "Mean" (wykres przytaczany już na blogu)
Usuń(oczywiście w długim okresie mieszkania mogą też tanieć - a z jakim okresem mamy do czynienia, to już zależy od wielu czynników: wielkości podaży, wielkości popytu, czy popyt jest wykreowany tanim kredytem, czy innymi dopłatami, a co za tym idzie czy nie mamy do czynienia ze spekulacją na cenie mieszkań itd.)
http://en.wikipedia.org/wiki/Jean-Paul_Rodrigue#mediaviewer/File:Stages_of_a_bubble.png
trudno powiedzieć czy w PL doświadczymy w ogóle okresu oznaczonego jako Despair - tylko wtedy faktycznie liczbowo można by było uchwycić stan gdzie mieszkania kosztowałyby (w dowolnym mieście) np. w roku 2006 średnio 4000zł/m2 i powiedzmy w roku 2016 też 4000zł/m2 - co oczywiście de facto wskazywałoby, że są tańsze jak w 2006r. (uwzględniając inflację / wzrost płac)
ja na własny użytek bazuję na takim przeliczeniu:
do ceny z 2004r. (rok wejścia PL do UE) doliczam ~3% rocznie (kreuję sobie linię "Mean" teoretycznie jest to współczynnik inflacji - chociaż po 2012r. inflacja znacznie spadła), czyli dla Poznania: 2004 - 3200zł/m2 -> 2014 - 4300zł/m2, ale już rok 2015 szacowałbym - 4430zł/m2 itd. ...aż osiągniemy stan, w którym mieszkania nie będą drożeć (jeżeli rosnąć będą płace to w gruncie rzeczy będą tanieć) lub wręcz zaczną tracić na wartości w dłuższej perspektywie np. kiedy ich podaż znacznie będzie przewyższać popyt.
nasze rozważania nt. oczekiwanej ceny w konkretnym roku psuje też mocno pojęcie "średnia", jeżeli chcemy odnieść ją jeszcze do konkretnego mieszkania, bo cena tegoż mieszkania zależy jak już Autor wskazał od:
1. lokalizacji (czyli kumulacji własnych potrzeb lub przejściowej mody),
2. standardu budynku / standardu wykończenia mieszkania,
3. która kondygnacja,
4. ustawienie w stosunku do stron świata
5. rozterki dewelopera: założona marża na inwestycji, przepłacona działka, koszt budowy (czasami projekt czyli wizja architekta jest "po zbóju" i trzeba słono za to zapłacić)
reasumując, ja osobiście porównuję ceny mieszkań obecne do szacunków: rok 2004 + 3% rocznie i to daje mi mniej więcej obraz tego ile mieszkania są przewartościowane "średnio". dla konkretnego mieszkania dochodzą inne czynniki i cena jaka powstaje i % odchylenia od średniej to jest już nasz świadomy wybór czy się na to decydujemy
dla rynku nieruchomości w Lublinie, którym się interesuję (stosunek cen mieszkań do płac bardzo wysoki), średnia cena transakcyjna podawana przez naganiaczy:
~4724zł/m2
http://www.open.pl/news/wakacyjny_spokoj_w_cenach_mieszkan.html
dla mnie jest przewartościowana jeszcze, (na ten rok) o około 15% - można decydować się dzisiaj na kupno, ale wiadomo ile mniej więcej przepłaca się. obserwuję sprzedaż internetową na stronach (czyli niestety nie do końca potwierdzoną), kilku lokalizacji i wyraźnie widać, że rynek dostaje zadyszki na tym poziomie cen, a z branży wiem, że deweloperzy i spółdzielnie mieszkaniowe zaczynają zalegać potężne kwoty za wykonywane roboty budowlane, czyli braki we wpłatach przyszłych właścicieli mieszkań sponsorują generalni wykonawcy lub kredyt bankowy dewelopera lub spółdzielni mieszkaniowej, który coraz trudniej wziąć...
kluczowy (wydaje się) w sprawie cen w Lublinie będzie 1 październik, kiedy ogłoszone zostaną nowe limity w MdM, dzisiaj jest to 4270zł/m2 - wartość odstaje od średniej, mało jest transakcji z dopłatami (jak też i w całej PL), ale jeżeli limit wzrósłby znacznie, na pewno wielu przeprosiło by się z programem, próbując jeszcze pewnie opchnąć piwnicę / miejsce postojowe / garaż w kosmicznej cenie...
Autora uprasza się o podjęcie w osobnym wątku nowej ustawy o upadłości konsumenckiej. Autor ze swadą na pewno wyłuszczy jaki potencjalny wpływ na rynek mieszkaniowy może mieć nowa ustawa.
OdpowiedzUsuńhttp://wyborcza.pl/1,75478,16267905,Jesienia_banki_pomoga_dluznikom__Wola_to__niz_upadlosc.html
http://prawo.rp.pl/temat/794030.html
http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/818662,bedzie-latwiej-o-upadlosc-konsumencka.html
http://prawo.rp.pl/artykul/794030,1127060-Upadlosc-konsumencka--banki-walcza-o-zmiany-w-ustawie-lagodzacej-zasady-bankructwa-konsumentow.html
http://prawo.rp.pl/artykul/794030,1136902-Poprawki-do-noweli-o-upadlosci-konsumenckiej-przyjete-przez-Sejm.html
Wygląda na to że niedługo sporo osób może się pozbyć garba. Również, źródło tanich mieszkań się otworzy dla cierpliwych i oszczędnych (i majętnych)
Dlaczego średnie ceny w Warszawie są w pierwszej tabelce niższe niż w drugiej? Największą różnicę widać w 2014 r. 6850 vs 7450.
OdpowiedzUsuńChyba tylko tutaj spotkałem się z zestawieniami uwzględniającymi dane sprzed roku 2006. A taka perspektywa robi dużą różnicę :)
Dzięki za wpis i czekam na więcej!
Pierwsza tabela dotyczy rynku wtórnego (ceny transakcyjne), druga tabela to rynek pierwotny (ceny ofertowe).
UsuńNiestety tylko takie dane udało mi się znaleźć.
w Warszawie są 2 miejsca gdzie koncentrują się biura , tam pracują osoby które są zainteresowane mieszkaniem na kredyt - Zagłebie biurowe na Służewcu "Mordor" i Śródmieście/Bliska Wola - jak ktoś nie pracuje 9-17 a w Warszawie tylko bywa to może być zainteresowany mieszkaniem na uboczu
OdpowiedzUsuńNadal najdroższe lokalizacje to Moktów w pobliżu metra (Teren w pobliżu ulic Puławska/Al. Niepodległości/Wołoska )
i osiedle Ekopark które leży dokładnie pomiędzy tymi 2 zgrupowaniami biurowców.
Oprócz lokalizacji (czyli tego co jest w okolicy budynku/osiedla) istotny jest też standard samego budynku i mieszkania.
Statystyki wg dzielnicy są mylące ponieważ w ramach 1 dzielnicy mogą być bardzo różnie skomunikowane osiedla . Na Mokotowie najbardziej drastyczny przykład to Stary Mokotów (prawie centrum) i Augustówka (peryferie)
No tak,ale znajomi którzy pracują w 'Mordorze' starają się nie kupować tam mieszkań i wybierają odległe dzielnice, np Żoliborz czy Wolę, bo mieszkając na Mokotowie czuli że nigdy nie wychodza z pracy - w weekend nie sposób wyjść do knajpy czy na zakupy żeby nie spotkać kogoś z firmy.
UsuńJakze milo miec w Lodzi tanie mieszkania. Wielu osobom nie oplaca sie wyjezdzac do innych miast, bo tam pensji wcale 2 razy wyzszych nie oferuja. 2 lata temu sprzedalem stare mieszkanie po babci (do remontu, bez balkonu, windy, wc razem z lazienka, mala kuchnia, 2 pokoje 40m2 za 123.000zl- ok.2800zl/ m2) Blok z lat 60`, ze sciany sypie sie czarny zwir przy wierceniu. Nikt nie chcial rozmawiac przy cenach powyzej 3000zl/m2. Takie sa realia.
OdpowiedzUsuńOczywiście że lokalizacja jest ważna ! Wolę mieszkać w dobrze skomunikowanym miejscu z dużą ilością zieleni np : okolice Parku Moczydło czy Agrykoli niż na zabetonowanych na maxa Kabatach , tak samo jak wolę mieć biuro na Mokotowskiej niż gdzieś daleko na Białołęce!
OdpowiedzUsuńWszystko fajnie, gdy mowa o zieleni albo o komunikacji zbiorowej (choć autor wpisu słusznie widzi w tym drugim paradoks). Ale czasami są elementy, które kupującego nie interesują, a często musi za nie płacić w cenie metra kwadratowego. Jest to normalny mechanizm rynkowy (klient, który chce mieć lepiej przebije cenę i tyle). Nienormalne jest za to, że pojęcie dobrej lokalizacji definiuje sprzedający (który w tym mieszkaniu mieszkać nie chce i być może nigdy nie mieszkał), a nie kupujący. Kupujący może przy obecnym stanie zabetonowania i zawyżania cen jedynie iść dalej lub czekać.
Usuńhttp://www.efs.gov.pl/AnalizyRaportyPodsumowania/baza_projektow_badawczych_efs/Documents/studium%20przypadku_Warszawa.pdf
OdpowiedzUsuńa może by tak :D
OdpowiedzUsuńhttp://serwisy.gazetaprawna.pl/nieruchomosci/artykuly/818693,tanie-budowanie-czyli-zbuduj-sobie-blok.html
Idea fajna, ale w polskich warunkach niemożliwa bo jak się spotka 2-ch Polaków to mają oni 3 opinie. Wiem bo kiedyś przymierzałem się do takiej spółdzielni, ale ludzie się boją i ciężko znaleźć odpowiednich współtowarzyszy. Choć nadal wierzę w przyszłość i zmiany szczególnie, że obserwuję przemianę w myśleniu młodych (np. "bla bla car" - wspólne podróżowanie, które jest oparte na zaufaniu i wzajemnej samopomocy ).
UsuńCiekawy artykuł na temat nowych mieszkań był niedawno w Newsweeku, jeśli ktoś chce przeczytać to zrobiłem foto (3 strony):
OdpowiedzUsuńhttp://wyslijto.pl/files/download/jcmidmrdk6
dobrze pisze ale mentalności wielu polakow nie zmienisz pod katem zachłyśniecia się zachodem i sposobem życia. Przez tyle lat nie mielismy wiele jak oni ostatnimi laty nagdoniliśmy i chcemy więcej. Jak pierwsze pokolenia kredytowe sparzą się i zobaczą jak to jest za parenascie lat to wtedy wyjdzie jakie to dobre cukierki polykali i dostali obstrukcji na stare lata. Uświadamiać trzeba a reszta i tak zrobi swoje.
Usuńmoze nie na temat mieszkaniówki ale tam gdzie biały zarobi poza polandia i propagandy niemca i obecnego prezydenta bylego premiera
Usuńhttp://naszeblogi.pl/39724-biali-z-europy-wyjezdzaja-do-pracy-u-murzynow-w-afryce
kiedys czytalem o tym w innym linku tutaj znalazlem przez przypadek z ciekawości abyscie wiedzieli w jakiej cudownej zielonej wyspie z drozyzna zyjemy.
Facet nie ma pojęcia o demografii. A poza tym to jest reklama, lokowanie mieszkań klit na Wilanowie.
Usuń@Stefan
UsuńDo tego z Newsweeka pijesz? Gość dobrze mówi, o zjawiskach i na tym blogu wyjaśnianych: generowanie PUMów, duże przedpokoje i dzielnice bez perspektyw. Reklama nie gorsza niż inne, a demografia nie wiem co ma z tym wspólnego. To, że nie wspomniał o tym, że za kilka lat realnych kredytobiorców będzie kilka razy mniej, a mieszkań przystępnych (dobudowanie plus zniżanie ceny) znacznie więcej, nie znaczy, że o tym nie wie.
Krypciocha jest zakazana, co więcej - nieetyczna. Reklamowanie klit 18m2, ze wsparciem autorytetów pod przykrywką marnej opowieści o trendach w architekturze to oczywista żenua. W czymś takim nie da się w ogóle mieszkać.
UsuńNikt nie każe/kazał ci mieszkać w 18m2 "klitach". Zawsze możesz się wyprowadzić na wieś. Ewentualnie do innej wsi.
UsuńChociaż... z drugiej strony... Zmieniam zdanie. Mieszkaj w klitach 18m2.
Sposób przedstawienia w wywiadzie inwestycji "mini" wcale nie jest pozytywny, wręcz przeciwnie. Raczej jest to opisane jako "ciekawostka przyrodnicza". Nie ma mowy o kryptoreklamie.
Usuńxelios
OdpowiedzUsuńbloger stefan byc moze juz został rozszyforowany przypominam ostatni jego wpis
Stefan25 sierpnia 2014 01:38
Przeprowadź się na wieś. Kupisz mieszkanie za 1000zł/m2
Odpowiedz
Odpowiedzi
Michał25 sierpnia 2014 17:19
Stefan, jesteś bankierem, deweloperem czy zwykłym spamerem?
marek26 sierpnia 2014 13:02
a może on 3 w 1 :)
to jakiś desperat z developerki co masz czas nawracac na swój biznes albo jakiś inny podobny we fachu interesiarz. Prawda wujku Stefanie czy nie?
Teraz się zamknie w sobie i... zmieni nick...
UsuńNiby dlaczego miałbym to zrobić? :)
Usuń@marek
UsuńDzięki za informację. A teraz napisz mi coś czego nie wiem ;)
Do rozważań o trendach cenowych warto dodać trzy grosze p. Radosława Bodysa, ekonomisty z PKO BP:
OdpowiedzUsuńhttps://pbs.twimg.com/media/BwSgBxXCYAEAcil.png
twitter.com/RadoslawBodys/status/505703709868048384
twitter.com/RadoslawBodys/status/505704272613638144
twitter.com/RadoslawBodys/status/505705011943604224
I nie wypada się nie zgodzić z konkluzjami P. Bodysa
twitter.com/RadoslawBodys/status/505375171705065472
powyższe "pożyczone" z komentarza na blogu prof. Rybińskiego.
Moim zdaniem solidne argumenty.
Warto też na twitterze prześledzić dyskusję p. Bodysa z kilkoma osobami. Jedna z nich oczywiście porusza argument demografii. P. Bodys na to trzeźwo zauważa, że ludzie z roczników 80-85, a więc górki demograficznej, w dużej mierze wciąż wynajmują.
Zresztą gdzieś czytałem wywiad z szefem zagranicznej spółki deweloperskiej, w którym był on pytany o ryzyko demografii. Prezes zauważył że przez najbliższe 5 lat demografia wpływa korzystnie na popyt mieszkaniowy. Z moich obserwacji ludzi z pracy wynika coś bardzo podobnego. Także o ten popyt to byłbym spokojny.
Druga sprawa: RPP ma sporo argumentów za obniżeniem stóp. EBC najprawdopodobniej zacznie skupować aktywa od banków, aby pobudzić akcję kredytową.
Co do tego że wyż nadal wynajmuje to się zgodzę - jestem z wyżu i wynajmuje bo nie pozwolę się zakredytować (zniewolić) na 30 lat. Pewno za te 5-7 lat dam się zniewolić ale na max 10 lat, przy ponad 50 % wkładzie własnym - wtedy będzie miało to jakiś sens (a ja szanse na spłatę tego). Ci co mieli zdolność (możliwości) i nie bali się ryzyka --> kredyt już wzięli. Reszta która została będzie wynajmować nadal, póki nie będą zarabiać więcej, nie dostaną zastrzyku gotówki w postaci spadku po rodzinie lub ceny nieruchomości na rynku nie dostosują się do ich możliwości.
Usuń7% z wynajmu? Nie chce mi się wierzyć. Autor dywagował na ten temat tu:
Usuńhttp://wdomachzbetonu.blogspot.com/2013/09/czy-opaca-sie-inwestowac-w-mieszkania.html
i moim zdaniem nie wypada nie zgodzić się z konkluzjami autora.
Co do posiadania mieszkań - ja - rocznik 1980, tak jak większość moich znajomych (+- 2 lata). Miasto około 100000 mieszkańców. Niemal nikt nie wynajmuje mieszkania, wszyscy dawno w kredycie, ewentualnie coś odziedziczyli (musiałem zdrowo pomyśleć, aby znaleźć kogoś, kto rzeczywiście mieszkanie wynajmuje, ale w końcu skojarzyłem jedną parę oraz jednego singla). Nie wątpię, że w większych miastach jest inaczej, ale podaję to jako kontrprzykład. Dodatkowo widać wyraźnie, że coraz mniej umów kredytowych jest podpisywanych (mimo MdM), popyt spada. No chyba, że taki spadek nie jest przez deweloperów odczuwalny (wątpię), ale jeśli tendencja się utrzyma (a nic nie wskazuje aby miało być inaczej), to najbliższe 5 lat za cudownie moim zdaniem nie wygląda. Do tego zwiększająca się podaż na rynku wtórnym i... no cudów nie ma, lepiej deweloperom już było.
Żeby nie było wątpliwości - nie wierzę w jakieś drastyczne zmiany w najbliższych latach (ten kraj działa tak nielogicznie, że wszystkiego się można spodziewać), ale ogólnie wszelkie wypowiedzi developerów traktowałbym bardzo ostrożnie. Niekiedy wyglądają one jak zaklinanie rzeczywistości.
Dla mnie dobra lokalizacja to taka, żeby było trochę drzew, trochę mniej żuli niż tych drzew i nie za daleko do roboty. Wszystko to może się zmienić, co zadaje trochę kłam stwierdzeniu, że "wszak w przeciwieństwie do ceny położenie mieszkania zmienić się za bardzo nie może" - otóż, faktycznie, położenie geograficzne raczej się nie zmieni, ale najbliższa okolica jak najbardziej, a razem z nią - i na plus i na minus - diametralnie może zmienić się wartość "lokalizacyjna"; zamiast parku może powstać betonowy parking, na dotychczasowej pustyni powstaną nowe centra usługowe/sklepy, pojawią się nowe linie komunikacyjne, przed balkonem trzasną Ci dziesięciopiętrowiec z reklamą banku, itepe... ;)
OdpowiedzUsuńPoważnie mówiąc najważniejszy wydaje mi się dystans/czas potrzebny na codzienne dotarcie do pracy - im więcej czasu dziennie muszę na to poświęcić, tym gorsza lokalizacja; jeżeli miałbym mieszkać w pałacu, a i tak musiałbym 4 godziny dziennie dojeżdżać do i z pracy, to wolę skormne mieszkanie 15 minut od biura (wynajmuję mieszkanie na Woli, bo akurat pracuję na Woli). Przy tym warto zauważyć jeszcze jedną rzecz, z punktu widzenia Warszawy - w przypadku dojazdów na wielu trasach czy samochód, czy komunikacja miejska czasowo wychodzi bardzo podobnie, a w przypadku np. tramwaju lub roweru samochód niekiedy przegrywa (korki).
Do różnych czynników wywierających presję na ceny dodałbym w dłuższym horyzoncie czasowym upowszechnianie się pracy zdalnej. Coraz więcej prac biurowych można wykonać z domu przez internet, technicznie rzecz biorąc nie większych przeszkód. Zmienia się też, choć wolniej niż technika, mentalność zarządzających w tym względzie. Uważam, że to może być czynnik, który OGROMNIE wpłynie w przyszłości na ceny mieskzań, na równi z demografią. Jeżeli nie będę musiał codziennie dymać do centrum Warszawy, tylko raz na tydzień albo miesiąc, nic nie skłoni mnie do mieszkania w zakorkowanym mieście, w przeszacowanej klitce - kupię sobie dużo taniej dom na wsi - byle z internetem, godzinę albo pół godziny drogi od miasta, albo gdzieś na przedmieściach.
Właśnie obniżono stopy w Europie. Za chwilę dojdzie skup aktywów. W TVN właśnie Ignacy Morawski powiedział, że w Polsce stopy będą tak niskie jak nikt jeszcze rok temu nie zakładał.
OdpowiedzUsuńJeden analityk zakłada jeszcze w tym roku -50pb.
Na posiedzeniu wrześniowym RPP było bez zmian, ale przekaz był gołębi.
aha... rynek forward wycenia że stopy po obniżce pozostaną niskie do 2017...
no i co? kupiłeś już nierucha pod hosse? :) hehe
UsuńStopy obniżają cłąy czas a odczyty deflacyjne są. To tylko da ulgę na parę miesiecy pod jeleni i znowu to samo. Pisało się o tym tutaj wiele w tym temacie. Mogą zrobić stopy ujemne. Niech testują i się bawią. Prawda jest taka, że oni tym się nie przejmują za bardzo ale wg nich ma to dać wiele jak dwa lata temu , rok temu a ceny wielu rzeczy od spożywki w górę tanieją bo tak produkują i pełne magazyny. Półki sklepowe się gną od towarów ileż można konsumować nawet jak się psuje? nie trzeba tylu dóbr zatem prosimy o stopy na zero w i niżej. Życzę sukcesów rpp i cudu z tego - cudu na 0.
Ja oczekiwałem obniżki stóp we wrześniu i srogo się zawiodłem. Kredyt już mam i obniżka stóp oznaczała by jeszcze większą nadpłatę kredytu, kredyt mam w DB i tam wysokość raty jest stała (wiem że jak wibor mocno pójdzie w górę to rata też podskoczy) i wraz ze zmianą stóp procentowych zmienia się długość okresu kredytowania.
UsuńNadmienię że kredyt nadpłacam i po prostu obniżka stóp dała by mi dodatkowego kopniaczka.
Nie marek ja jestem na akcjach od końca czerwca. Już o tym pisałem. Nierucha kupię za parę lat jak będzie taniocha.
UsuńTrzeba się będzie ze "skarpetą" przeprosić, co w obecnej zawierusze na Ukrainie może być najlepszym rozwiązaniem bo w razie, gdyby konflikt się rozlał to za krugerandy da się zawsze coś kupić, a za mityczne pieniądze na kontach bankowych już niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńradzę poczytać jak na ukrainie działają obecnie depozyty i jak fajnie się zyje ludziom bez wypłat regularnych. Czy ukraina jest w afryce? NIE.
UsuńNie dajcie się zwariować spekulantom i ich złudzeniu - kolejny krok robią do rozdawania kasy każdemu. 100 % zniewolenie, zlicytowanie i zrobienie niewolników. Póki nie ma u nas jak na zachodzie z ogłoszeniem upadłości indeywidualnej sztuczki magikow z rpp nalezy mieć w głebokim poważaniu.
Wydaje mi się, że gdyby do czegoś doszło to podobnie jak w 39 zostaniemy wy********ni przez kraje zachodu, zresztą widać to dobitnie po tym co Anglicy zrobili jak na zachodniej Ukrainie zaczęła się zawierucha. NIC. Myślę, że lepiej dmuchać na zimne i wyciągnąć kasę z systemu bankowego bo te 2-3% (-19% Belki) to jest kpina, szczególnie, że kredyty gotówkowe są po 12-15%.
UsuńAle zdajesz sobie sprawę, że my jesteśmy mimo wszystko w NATO, a Ukraina - mimo wszystko - nie? Zastanów się, co by było, gdyby jednak Polska została najechana. I ewentualnie wyobraź sobie sytuację, że NATO nic by nie zrobiło, gdyby jeden z członków sojuszu (którykolwiek) został zaatakowany przez kogokolwiek.
UsuńNaturalnie w dzisiejszym durnym świecie wszystko jest możliwe, ale jednak wychodzę z założenia, że są rzeczy bardziej prawdopodobne oraz mnie prawdopodobne.
Wiesz, w '39 też mieliśmy sojusz z Anglią i Francją.
UsuńUkraina nie jest w NATO, ale dostała gwarancję pomocy i nienaruszalności granic w zamian za rozbrojenie nuklearne, w chwili obecnej tymi gwarancjami mogą sobie podeprzeć d.
http://lubczasopismo.salon24.pl/alarm/post/571888,mamy-gwarancje-nato
IMHO przyrównujesz do siebie dwie zupełnie inne sytuacje oraz dwa sojusze o zupełnie innym ciężarze gatunkowym. Powtórzę to co poprzednio:
Usuń"Zastanów się, co by było, gdyby jednak Polska została najechana. I ewentualnie wyobraź sobie sytuację, że NATO nic by nie zrobiło, gdyby jeden z członków sojuszu (którykolwiek) został zaatakowany przez kogokolwiek. "
Odpowiedz sam sobie na pytanie o konsekwencje takiej sytuacji dla każdej ze stron. Nie twierdzę, że byłoby to niemożliwe, ale racjonalne podejście mówi, że jest mało prawdopodobne. IMHO.
Mam 45 lat. Roczny koszt najmu to 16800. Również rocznie mam 12000 odsetek. Przewiduję, że pożyję jeszcze 25 lat czyli koszt mieszkania wyniesie mnie 120000. Czy warto kupować mieszkanie?
OdpowiedzUsuńA jak pożyjesz 85 lat ? (czyli 35 lat = koszt najmu 168 tys)
UsuńPatrząc na odsetki dysponujesz gotówką co najmniej w okolicach 250 tys. zł
Wszystko zależy czy żyjesz sam - jeżeli tak to zawsze możesz np kupić kawalerkę za 150 tys, a resztę trzymać tam gdzie trzymasz, mając ok. 5 tys. odsetek. I nikt Cie jako staruszka nie wywali bo zawadzasz - będziesz mógł sobie umrzeć w spokoju.
Kasa w banku to tylko złuda bezpieczeństwa - to tylko zera na koncie. realna wartość uzyskują gdy coś fizycznego za nie kupisz.
Hiperinflacje, wojny, kolejne kryzysy, deprecjacja waluty, upadłości banków czy państwa, manewry cypryjskie "itepe" (znam się na tym jak ksiądz na naukach małżeńskich). Tak czy owak same zera na koncie w przypadku większej zawieruchy nic nie dają.
Dywersyfikacja - tak w razie wu Ci chociaż ta klitka zostanie.
Oczywiście tak ja to widzę. Ja nie jestem naganiaczem :)
Masz kasę to nie masz problemu. Problem jest jak nie masz kasy.
Dzisiaj czytałem na GW chyba, o tym na co uważać jak się kupuje mieszkanie na wtórnym. Takie trochę straszenie to było że niby od dewelopera to cud i miód a od kogo innego to ble.
OdpowiedzUsuńNatomiast fajnie by było napisać jakiś artykuł jak to wygląda faktycznie - kupno mieszkania od kogoś z drugiej reki.. Na co warto uważać, jak wygląda księga wieczysta, co sprawdzać, gdzie konieczny notariusz i takie tam. Ja jestem w tym zielony. Wiem że można w necie sporo doczytać ale nie zawsze wszystko co tam napisane musi być prawdą. Oczywiście nie mowie tu o jakimś mega 300 stronicowym epokowym dziele - ale jakiś skrótowy poradnik z najważniejszymi rzeczami, spostrzeżeniami można by było w wolnej chwili i przypływie energii szrajbnąć :)
Pan Michał już dawno postarał się o taki wpis...
Usuńhttp://jakoszczedzacpieniadze.pl/kupno-mieszkania
noo tu jest o czym poczytać :)
OdpowiedzUsuńJest kolejny raport NBP. Miłej lektury!
OdpowiedzUsuńhttp://www.nbp.pl/publikacje/rynek_nieruchomosci/raport_2013.pdf
"Liczba nowo wydanych pozwoleń na budowę mieszkań oraz liczba rozpoczętych inwestycji były najniższe od 2006 r."
UsuńCo te biedne firmy będą teraz robić...
No to kto miał kupić to kupił i już ma "po szyję", teraz albo "sitwa" się dostosuje do tych co by chcieli kupić, ale za bardzo nie mają za co albo będą nadal czekać, żeby emigranci wrócili i talary na stół wysypali. Myślę, że z pensji to sobie "przeciętny obywatel zielonej wyspy" ( 2 - 2,5k do ręki) nie odłoży. Oczywiście istnieje jeszcze opcja, że majętni zaczną kupować na wynajem utrzymując absurdalne ceny, ale myślę, że z reguły są to osoby inteligentne i potrafią lepiej zainwestować swoje pieniądze niż mieszkania w wymierającym kraju. No nic pożyjemy poczekamy, skoro tle już czekamy. Rok czy dwa nie zrobi już różnicy, a ciekawość przyszłości jest ogromna.
Usuńhmm... dlaczego potrzeba aż 8,5 miesiąca, żeby wygenerować taki raport?
Usuńkoniec lutego to powinien być ostateczny termin takiej publikacji, a tak w ogóle to mogli jeszcze na koniec podać ile razy w całym tekście odmienili zaklęcie s-t-a-b-i-l-i-z-a-c-j-a :)
dla mnie to jest podsumowanie roku 2013 :)
http://biznes.interia.pl/finanse-osobiste/news/ostre-spadki-na-rynku-kredytow-hipotecznych,2013427,4141
i jeszcze raz nadmienię, że z moich obserwacji (rynek mieszkaniowy m.Lublin), ta monotematyczna stabilizacja stoi na coraz miększych nogach, dominuje zmowa / "zabetonowanie" :) cenowe, w jakiejś dziwnej mantrze, że idzie do lepszego i rynek za moment wystrzeli i ten kto teraz spuści z ceny to frajer... a długi rosną, wiele bloków zasponsorowały:
a) firmy wykonawcze (faktury na duże kwoty "wiszą")
b) kredyty dewelopera, które już nie tak łato uzyskać, a pustostany oprócz odsetek kredytowych generują dodatkowe koszty
...ale skoro zacięta mordka wodza PZFD, na wydawałoby się wiarygodnym dla wszystkich portalu, wygłasza taki oto manifest:
http://serwisy.gazetaprawna.pl/nieruchomosci/artykuly/821409,mieszkaniowa-bomba-tyka-lokale-beda-drozec.html
to cóż się dziwić, że dewelolperka w wielu lokalizacjach (bo nie twierdzę, że na rynku nie sprzedaje się zupełnie nic), zaciska zęby, wyłącza telefony lub nie odbiera ich od wierzycieli ...i czeka...
a ja nie chce iść mocno w fantastykę, ale co mi tam :D,
czasami mam wrażenie że ten wódz PZFD to taki "inside job" :D
tworzy takie wzniosłe historyjki (no argumenty ma po prostu śmieszne), żeby to mniejsi deweloperzy nie spuszczali cen i nie wchodzili w paradę większym, tym czasem ci giełdowi, dywanowo wrzucą na rynek masę mieszkań w znacznie niższych cenach i skoszą całą kapustę :) - ale oczywiście ceny mieszkań oficjalnie w manifestach "nie spadają!" - co to, to nie, jedynie: "deweloperzy dostosowują ofertę do obecnego popytu, poszerzając inwestycje w segmencie popularnym" - ale zrobią to tylko Ci deweloperzy, którzy już teraz wiedzą, że zaklęcia mówiące o odbiciu od obecnego poziomu to totalna ściema, i to dzisiejszy poziom cen trzeba jeszcze obniżyć, żeby była faktyczna sprzedaż - nadrabiając zyski większym obrotem, jak np. w Krakowie (4-4,8k/m2):
http://wyborcza.biz/finanse/1,108340,16381276,Grunt_to_kupic_mieszkanie_tanio_i_bezpiecznie.html?biznes=lublin#BoxBizTxt
http://www.pb.pl/3854754,56629,ponad-polowa-polakow-w-wieku-18-35-mieszka-z-rodzicami
Usuń"73% Polaków od 18. do 25. roku życia mieszka z rodzicami, w grupie osób pomiędzy 26. a 30. rokiem życia jest to 42%, a między 31. a 35. to 30%."
Zaskoczenie...
"Z opublikowanych w sierpniu danych Biura Informacji Kredytowej wynika również, że TYLKO 7% osób pomiędzy 18. a 31."
TYLKO... Ciekawe jak wygląda ten odsetek w grupie do 35 lat.
Aż na wykopie się dyskusja rozruszała:
http://www.wykop.pl/link/2160920/ponad-50-polakow-w-wieku-18-35-mieszka-z-rodzicami/
"Narodowy Bank Polski przeprowadził wstępną analizę rządowego programu Mieszkanie dla Młodych. Jego wnioski nie są dla twórców MdM najlepsze. Bank krytykuje go za wspieranie bogatych kupców oraz sektora budowlanego."
UsuńKto by pomyślał...
http://forsal.pl/artykuly/822217,nbp-miazdzy-mdm-to-wsparcie-sektora-deweloperskiego-a-nie-realizacja-celow-spolecznych.html
"Jeszcze w pierwszej połowie 2013 roku dominowały spadki. Natomiast w kolejnych sześciu miesiącach liczba zawartych umów na kredyty mieszkaniowe była już wyższa niż w tym samym okresie poprzedniego roku. W 2014 roku trend wzrostowy się utrwala – w pierwszych siedmiu miesiącach tego roku banki udzieliły o 2,6 proc. więcej kredytów mieszkaniowych (116 tysięcy). Wyższa jest również wartość sprzedanych kredytów – blisko 24 mld zł od stycznia do lipca 2014 roku, co oznacza 10,2 proc. wzrost w porównaniu do analogicznego okresu 2013 roku (21, 76 mld zł)."
Usuńhttp://www.ekonomia.rp.pl/artykul/1001011,1141865-Wartosc-umow-o-kredyt-hipoteczny-wzrosla-o-ponad-10-proc----wynika-z-danych-BIK.html
Ciekawe, jakby wyglądała sytuacja bez MDM :-) .
Najwyraźniej deweloperom nie jest aż tak źle, bo ceny wręcz podnoszą, a i sprzedaż idzie im dobrze. Niska liczba rozpoczynanych budów w 2013 to jest z kolei echo ustawy deweloperskiej.
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciał aby ceny poszły w dół, ale coraz częściej dochodzę do wniosku że to są mrzonki. Ceny dyktują deweloperzy i czytelnicy ani autor tego bloga nic na to nie poradzą. Co do demografii to jest w Polsce kilka aglomeracji, w których ludzi nie ubywa i ubywać nie będzie, a ja jestem i będę mieszkańcem jednej z nich.
Władza mogłaby coś zaradzić (np. pchając nowe życie w budownictwo komunalne, TBSy), ale są względy dla których tego nie zrobią i jest to nie tylko ze względu na lobby deweloperskie, ale coś ważniejszego : magiczny wskaźnik PKB , który jest tym wyższy im więcej na kredyt kupuje społeczeństwo, a nie ma na świecie lepszego kredytowego naganiacza niż mieszkania, zwłaszcza drogie mieszkania. Ceny będą zawsze tak wysokie, jak zdolność kredytowa pozwoli.
"Ceny będą zawsze tak wysokie, jak zdolność kredytowa pozwoli" - raczej zdolność i liczba chętnych.Od 16 lat mieszkam w Wawie i widzę zmiany na rynku wynajmu mieszkań. Od okresu, gdy wynająć było trudno (mała podaż) i drogo poprzez okres większej podaży przy wysokich cenach aż po jeszcze większą podaż i zmniejszające się ceny + za tę samą cenę znacznie wyższy standard wynajmowanego mieszkania. Sprzedaż na rynku wtórnym praktycznie nie istnieje po cenach zbliżonych do ofertowych. Na moim osiedlu coraz więcej opustoszałych mieszkań (mieszkańcy wymierają i mieszkania przejmują spadkobiercy) i coraz szybciej tej proces zachodzi. Ceny mieszkań jednak spadły po 2009r a powrotu do kolejek przed biurami deweloperów raczej nie widać. To znaczy, że ceny realnie idą w dół w rytm inflacji, a jeśli ktoś może wynająć taniej niż rata kredytu to powinien to robić choćby dla uzyskania później lepszych warunków w banku.
UsuńJak to "jest w Polsce kilka aglomeracji, w których ludzi nie ubywa i ubywać nie będzie"? Rozumiem, że w tych magicznych miejscach ludzie nie umierają (albo mieszkania po ich śmierci magicznie znikają i nie pojawiają się nigdy w ofercie)? W tej twojej aglomeracji już teraz sprzedaż jest słaba (jak wszędzie), a "mieszkań" deweloperskich przybywa. Nawet jak cudem liczba ludności nadąży za liczbą mieszkań, to po prostu będziecie mieli drożyznę od której ludzie będą... uciekać. I ludzi zacznie, popatrz, ubywać.
UsuńLudzie przeprowadzają się z innych miast/wsi/regionów. Mieszkańców przybywa w Warszawie i Krakowie (w granicach miast), licząc całe aglomeracje (nie tylko teren miast) to dochodzą jeszcze co najmniej Poznań, Wrocław, pewnie więcej miast, ale nie mam takich informacji. Jedyny wyraźny spadek liczby mieszkańców w dużych miastach widać w Katowicach, w pozostałych mieszkańców przybywa.
UsuńGdyby ludzie decydowali o miejscu zamieszkania na podstawie cen nieruchomości to by się masowo przeprowadzali z Warszawy do Katowic i to od lat, jakoś tak nie jest.
Usuń@Marcin: z ostatniego raportu GUS wynika, że wiele miast np. Wrocław wymiera. Narazie powoli, ale wystarczy spojrzeć na piramidę demograficzną: http://www.michalstopka.pl/wp-content/uploads/2012/12/dem-b.png żeby zrozumieć skalę problemu. Z jednej strony dramatycznie zmniejszy się liczba młodych Polaków, z drugiej strony starsi z wyżu demograficznego zaczną "zwalniać" mieszkania. Cudów nie będzie z cenami mieszkań. Wiele będzie stało pustych. Tutaj też fajna symulacja: http://populationpyramid.net/poland/2015/ . Kto inwestuje w coś na co popyt będzie malał przez następne xx lat? To tak jak inwestować w spółkę, która ma przewidywany ujemny wzrost przychodów przez następne xx lat. Absurd.
Usuń@Coingeddon myślę, że nie doceniasz liczby osób migrujących do dużych miast. Sprawdź liczbę studentów i weź pod uwagę że co najmniej połowa z nich pozostanie w danym mieście na stałe. Czy GUS nie bierze czasem danych z jakichś baz meldunków ? ( Przecież w rzeczywistości prawie nikt się nie melduje, przynajmniej jeśli nie ma własnego mieszkania ) Co do piramidy to wg mnie jej wpływ na ceny mieszkań będzie widoczny z wieloletnim opóźnieniem, bo ja tam widzę jeszcze bardzo dużo ludzi potrzebujących mieszkania. "Kto inwestuje w coś na co popyt będzie malał przez następne xx lat?" - inwestują ci co nie czytają tego bloga, czyli 99,9 % społeczeństwa.
Usuń99,9% kupuje na górce bo nie ma żadnej wiedzy na temat finansów. Jeśli chodzi o studentów to ostatnio były dane o tym, że coraz mniejszy procent młodych chce studiować. Do tego liczebność młodych się zmniejsza więc będzie mniej migrować do ośrodków akademickich. Większość ludzi wierzy w mityczną tezę, żę mieszkanie to najlepsza inwestycja i nie można na niej stracić tak jak np. na złocie. Pozostawię to bez komentarza :)
UsuńW tym roku 60000 studentów mniej:
Usuńhttp://wdomachzbetonu.blogspot.com/2013/11/czy-soiki-zaleja-warszawe.html
Fakt faktem Warszawa jest rynkiem dość specyficznym, ale mimo wszystko mam wrażenie, że czas na inwestycje w nieruchomości na wynajem już minął. Oczywiście zawsze obroni się lokalizacja, ale to już nie Eldorado.
Coraz mniejsza liczba studentów jest faktem, ale liczba studentów przyjeżdżających do miast akademickich jest ZNACZĄCO wyższa niż liczba umierających zwalniających mieszkania w tych miastach i nie widzę opcji aby to się kiedykolwiek zmieniło. Bo nawet w dołku tej piramidy ludności i przy coraz mniejszej liczbie chętnych do studiowania będzie ich więcej niż umierających, a więc liczba ludności największych miast wciąż będzie rosnąć. Kupno mieszkania pod inwestycje wg mnie jest obarczone ogromnym ryzykiem, natomiast zakup na własne potrzeby wcale już takie nie jest. Przynajmniej jeśli mamy pieniądze w gotówce na nie (co najmniej 50,60 %), bardziej sie opłaca wówczas kupić mieszkanie niż trzymać pieniądze na lokacie. Jeśli ktoś nie ma żadnych pieniędzy to choćby i ceny spadły o te 20% to odradzał bym mu zakup mieszkania.
UsuńZ moich obserwacji wynika, że ułożenie sobie życia na wsi może być, przynajmniej dla niektórych, lepszym rozwiązaniem niż migracja do dużego miasta. Jeżeli ktoś ma głowę do interesów, może prowadzić własną "firmę" w szeroko pojętym rolnictwie czy w handlu produktami rolnymi. No i jeszcze ta duża ilość przestrzeni, brak wiecznie zatłoczonych ulic - nie do przecenienia. Wielu ludzi, w różnym zresztą wieku, ucieka z dużych miast, bo czują się w nich źle.
UsuńWieś jest dobra jak powiedzmy minimum 500 zł miesięcznie na paliwo i godzina dojazdu w jedna stronę autem nie robi na kimś wrażenia.
UsuńDla mnie to ciekawa opcja ale to tak grubo po 40-stce jak już będę w życiu ogarnięty (przynajmniej mam taką nadzieje).
@Spidi84 Warto pojechać na wieś i zobaczyć, jakie ci rzekomo biedni rolnicy chałupy sobie stawiają i jakimi furami przed kościół w niedzielę zajeżdżają. Często wcale nie jest biedniej niż w mieście. A ci ludzie żadnego wykształcenia nie mają. Moje pokolenie uczono (urodzeni w latach 70-tych), że koniecznie trzeba pójść na wyższą uczelnię, na dobry kierunek, bo tylko to gwarantuje dobrą pracę. W rzeczywistości nie ma takiej zasady.
Usuń@Spidi84 Toughwork4U mówił o przeprowadzce na wieś jako wieś, a nie na przedmieścia dużego miasta. Wyprowadzka na przedmieścia to nie jest wg mnie dobry pomysł, dochodzą faktycznie dojazdy, stracony czas, pieniądze, brak dostępu do komunikacji publicznej, wielu usług. Jak ktoś ma dzieci to robi się jakaś masakra bo trzeba je kilka razy dziennie wozić samochodem w tą i z powrotem. Ludzie przenoszą się na przedmieścia głownie ze względu na niższe ceny nieruchomości. Ale wielu z nich potem tego żałuje.
Usuń@Toughwork4U Co do wyprowadzki na wieś jako wieś to trzeba skądś wytrzasnąć gospodarstwo rolne na start. Bez tego to kiepski pomysł, bo raczej o dobrą pracę tam ciężko.
@Marcin, ja mieszkam w Poznaniu, obecnie sytacja w aglomeracji poznańskiej wygląda tak, że jeżeli władze czegoś nie zrobią to niedługo liczba mieszkańców poznania spadnie grubo poniżej 600 tys...wszyscy stąd spadają do miejscowości okalających... Co do studentów ich liczba się zmniejsza, a co za tym idzie ilość studentów przyjeżdżających do dużych miast akademickich jakim jest właśnie Poznań. Uczelnie państwowe "zbroją " się w tej chwili na potęgę, ( mam na myśli budowanie nowych budynków akademickich, co roku kolejny wydział na PP czy UAM'ie ma nową siedzibe, + plus nowe akademiki), jak młodzi przyjadą i zobaczą te szklane pałace świetnie wyposażone to od razu tam pójdą, natomiast uczelnie prywatne wymyślają nowe sposoby na to aby przyciągnąć nowych studentów ( w niektórych można już nawet studiować bez matury !!! ), ale prywaciarzom nic to nie da, co roku będzie o 30 tys studentów mniej i za 5 lat 50 % albo i więcej prywatnych uczelni upadnie.... w tej chwili w Poznaniu jest chyba około 130 tys studentów.
UsuńCo do mieszkania na wsi, to widze sami miastowi :P ja pochodzę z malej osady ( bo to nawet nie wioska), i ludzie ogarnięci mają chaty, o których niektórzy miastowi mogą tylko pomarzyć... po za tym wieś to nie tylko gospodarstwo rolne, bo widzę przez taki pryzmat wszyscy to widzą, są miasta powiatowe, wokół których osiedlają sie ludzie, dojazd do takich miast to zazwyczaj 10-15 min bez żadnych korków, ogólnie ludzie żyją tam bardziej lajtowo nikt się tak nie śpieszy.
Też mieszkam w Poznaniu i nie wydaje mi się aby zbudowano choć jeden akademik w ostatnich 10 latach.
Usuń@Woj-tek mieszkanie na przedmieściach małego miasta też ma swoje minusy, analogicznie jak dużego. Może i w 10-15 minut lajtowo przejadę sobie do miasta, ale jak mam to robić 10 razy dziennie i wieczorkiem zamiast sobie wypoczywać to muszę się odrywać od zajęć żeby dziecko skądś tam odebrać to już przestaje być fajny przejazd, nieważne czy w korkach czy bez.
UsuńW porównaniu z dużym miastem są też inne minusy: trudniej o pracę, w razie utraty obecnej trzeba szukać długo innej, niższe zarobki. Nie wiem może dla kogoś kto pracuje przy linii produkcyjnej nie jest tak źle, ale jak ktoś ma wąską specjalizację zawodową i chce pracować w swoim zawodzie to robi się gorzej.
Poznań - z dawnego hotelu Polonez zrobili ostatnio akademik.
UsuńMarcin są autobusy szkolne :P ze szkoły przywiezie i zawiezie a jakieś dodatkowe zajęcia ? no to w tedy się coś organizuje np rodzice kilku dzieciaków i raz wiezie jeden raz drugi albo podmiejski pks, który przez takie miejscowości jeździ dość często ;)
Usuńco do akademików to tak teraz polonez, UAM na morasku jeden nowy akademik, oraz (normalni ludzie tego nie widzą) politechnika gruntownie przebudowała/ przebudowuje swoje akademiki, w dodatku projektowana całkowita przebudowa DS Hanka (UAM), polibuda ma w planach budowę kolejnego akademika oraz AWF, i UAM na morasku chce wybudować jeszcze jeden, a to są plany na najbliższe 2 lata ;)
Marcin co z tego, że ja zarabiam w Poznaniu 4 tys netto, a mój znajomy koło Czarnkowa ( miasto powiatowe ), 2,7 zł netto, skoro u mnie, tys więcej musze wydać na droższe mieszkanie. Wiadomo ja do kina mam spacerkiem 10 min, natomiast kumpel musi robić wycieczkę na całą niedziele aby pójść sobie do tego kina ;) i inne tego typu rzeczy.
UsuńWiadomo nie ma co liczyć na zarobki rzędu 10 - 15 tys w takich miastach, ale jeżeli jest się średniakiem w dużym mieście to można być i średniakiem w małym, albo założyć tam jakąś dobrą firmę i kroić te 10 tys / miesiąc ;]
Woj-tek pisał o budowaniu akademików przez uczelnie. Przerobienie Poloneza na akademik to 1. nie jest budowa, 2. nie robi tego uczelnia tylko prywatna firma, 3. Patrząc na ceny to żaden to akademik, 4. Uważam, że szybko przestanie to być akademik, a raczej po prostu pokoje na wynajem. 5. Nie wiedziałem, że zostało to już zrobione, myślałem że to wciąż przyszłość.
UsuńNiedawno można było przeczytać artykuły o odwróceniu trendu bo w pierwszym półroczu 2014 urodziło się 5400 więcej dzieci niż w 2013.
OdpowiedzUsuńZapomnieli dodać że w pierwszym półroczu 2013 urodziło się 9000 mniej dzieci niż w 2012. Dodatkowo w pierwszym półroczu 2013 ilość zgonów przewyższyła ilość urodzin o 19000.
Jakiś czas temu czytałem też o tym że do 2025 deweloperzy w Warszawie mają zamiar wybudować 150000 mieszkań, zaś wg statystyków populacja Warszawy do 2030 zwiększy się o 130000 osób.
nbp miazdzy mdm http://forsal.pl/artykuly/822217,nbp-miazdzy-mdm-to-wsparcie-sektora-deweloperskiego-a-nie-realizacja-celow-spolecznych.html
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWklejałem to dwa dni wcześniej ;-) :
Usuńhttp://wdomachzbetonu.blogspot.com/2014/08/lokalizacja-lokalizacja-lokalizacja.html?showComment=1410955936069#c5898485276537207883
Co w tym niepokojącego? Tak jak mówiłem - jestem ciekaw jaki wpływ miało MdM.
Przypomnijmy:
OdpowiedzUsuńRok 2013 był najgorszy pod względem ilości i wartości kredytów hipotecznych pomimo najniższych w historii stóp procentowych i udzielania kredytów na 100% wartości nieruchomości
Rok 2014 byłby jeszcze gorszy ...gdyby nie MdM, ale konkluzja jest taka, że z MdM rok 2014 to kolejny bardzo słaby rok w hipotekach.
http://biznes.pl/magazyny/nieruchomosci/mieszkania/wiosna-nieco-ozywila-rynek-hipotek,5658393,magazyn-detal.html
Rozglądajcie się dookoła po realizacjach - pieniędzy na rynku ubywa (pomimo zaklęć stabilizacja) i pomimo, że pewnie oficjalnie nikt nie będzie robił 'wielkiej wyprz', ale poziom do negocjacji cen jest coraz większy, przy czym Uwaga!, negocjować mieszkania w bloku Ukończonym!
Odpływ pieniędzy z rynku, to duże ryzyko wstrzymania budowy i utopienia oszczędności / środków z kredytu w kupę gruzu
Chyba gdzieś tutaj było, najwyżej wkleje jeszcze raz. Polecam wpis: http://independenttrader.pl/233,rzut_okiem_na_rynek_nieruchomosci.html .
OdpowiedzUsuńAutor powiela informacje z tego bloga, ale w krótszej formie i inaczej interpretuje wpływ programu mieszkań na wynajem. Zgadzam się z nim, że program mieszkań na wynajem to kolejne wsparcie deweloperów, może wręcz dużo większe niż MDM, chociaż ma działać w krótszym czasie. To będzie taki skok na nasze pieniądze w bankach, za które państwo kupi przedrożone mieszkania.
Może żeby rozruszać rozmowę pytanie: Kiedy ceny mieszkań zaczną mocniej spadać i o ile spadną wg was?
OdpowiedzUsuńJa obstawiam że w 6 największych miastach Polski w okresie 2016-2018 spadną o 15% potem ceny pójdą w górę na rynku pierwotnym, ale podniesiony będzie też standard, a na wtórnym pozostaną w miejscu na bardzo długo. W dużych odległościach od największych ośrodków ceny będą szły w dół, powstanie morze pustostanów i opłacalne będą wyburzenia (tak jak w byłym NRD). Deweloperzy poza dużymi miastami znikną.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWedług mnie najsilniejszy (i nieunikniony) efekt będzie mieć demografia. Przyjrzyjmy się jej:
UsuńNiż dzisiejszych 10-14 latków, pytanie kiedy będą mieć 25-35 lat czyli wtedy kiedy kupuje się mieszkania? za 15-20 lat (dane z http://populationpyramid.net/poland/2015/)
Wyż dzisiejszych licznych 55-59 latków, pytanie kiedy zaczną umierać czyli zwalniać mieszkania? za 20-25 lat (w wieku 80-81 lat według http://www.worldlifeexpectancy.com/your-life-expectancy-by-age)
Z powyższych danych wynika, że za około 20 lat będzie bardzo źle (a jeszcze później jeszcze gorzej), a od dzisiaj sytuacja będzie się pogarszać stopniowo przez następne 20-30 lat. Trend można odwrócić za około 25-30 lat o ile dzisiaj zacznie się rodzić nagle o wiele więcej dzieci - szanse na to wg. mnie zerowe.
Z tego wynika, że za 10-15 lat ceny mieszkań będą znacznie niższe niż obecnie. Moja prognoza cen to nawet w największych miastach (może oprócz Warszawy tam 30% drożej) ceny takie jak we wschodnich Niemczech dzisiaj czyli 1-2 tysiące złotych za metr kwadratowy. To tylko moja opinia, każdy ma swoją.
1. @Coingeddon, piramida ludności jest dla całego kraju, poza tym ja nie do końca wieże w jej znaczenie. Dlaczego dla Warszawy piramida ludności nie będzie miała znaczenia, a dla innych dużych miast tak? Ja nie sądzę aby ceny w Warszawie szły inaczej niż w reszcie dużych miast. Poza tym jeśli w Warszawie będą po 10 000 zł a 50 kilometrów dalej po 2000 to kto kupi mieszkanie w Warszawie ? Wzrostu cen dla Warszawy wg mnie nie będzie, a na pewno nie taki duży.
Usuń2. Uważam, że niskie ceny to nie jest nic złego, wręcz przeciwnie. Nie uważam aby ktokolwiek poza deweloperami i bankami korzystał na wysokich cenach, a ich dobro jakoś mi "na sercu nie leży".
Oj źle zrozumiałeś Marcinie, chociaż z drugiej strony może ja nie do końca jasno napisałem o co mi chodzi. Chodziło mi o to, że 30% drożej w Warszawie od innych miast, dla których przewidywałem ceny 1-2k za 1m2, czyli by wyszło 2600 zł/m2 w Warszawie. Pozdrawiam.
UsuńA to ma sens.
UsuńW byłym NRD ceny są bardzo mocno zróżnicowane... bloki z płyty chodzą często w dużych miastach po 800-1000 E/m, podczas gdy nowe budownictwo energooszczędne chodzi po 2500-3000 E/m
OdpowiedzUsuńMieszkanie tam jest raczej jak samochód... jego wartość topnieje w czasie.
Podobnie będzie oczywiście w PL. Najmniej spadną ceny topowych lokalizacji i wykonań, czyli prawdziwy prestiż, a nie taki z folderu dewelopera.
Obecnie mamy bardzo słabą stabilizację, spadki będą przyspieszać do 2020 a po tym roku będą przyspieszać jeszcze bardziej.
Rodzi się pytanie: po co w ogóle kupować mieszkanie? Przecież jeśli zamieszkamy w jednym miejscu (wynajem) to czynsz będzie rósł wolniej niż inflacja i niż czynsze rynkowe. To znaczy że po wielu latach będzie on śmiesznie niski w porównaniu do raty kredytu i do czynszów rynkowych.
Nie ma opcji, aby przy spadających cenach nieruchomości czynsz długoterminowo był wyższy niż rata kredytu. Właśnie ze względu na powyższy mechanizm.
To jest absolutnie zgodne z zachodnią praktyką. Tam czynsze ludzi od wielu lat mieszkających w jednym miejscu są o kilkadziesiąt % niższe niż rynkowe.
Można zrobić kalkulację, zakładając wzrost czynszów rynkowych o wartość inflacji. Oczywiście jeśli czynszerynkowe będą spadać, po prostu zmieniamy lokum i znów płacimy mniej.
Koniecznie poczytajcie sobie o tym, jak to w ogóle działa. Jeśli chcesz mieć mieszkanie przyszłości, musisz je mądrze urządzić. Ja swoje znalazłem na mieszkanie wroclaw - potem tylko bawiłem się w ustawianie mebli ;)
OdpowiedzUsuń