Dziś kolejny wpis z gatunku tych bardziej luźnych (czyli takich pod publiczkę ;) jednak mimo wszystko postaram się przemycić w nim trochę (ufajmy, że wartościowej) treści. Początkowo wpis miał się nazywać "10 najgłupszych tekstów w historii polskiego rynku mieszkaniowego", ale ten rynek obfitował i nadal obfituje w tak wiele beznadziejnych teorii, przesądów, a czasem zwyczajnych kłamstw, że opisanie nawet 15 z nich wydaje się być pomysłem o wiele zbyt skromnym (w związku z czym zachęcam do podawania własnych propozycji w komentarzach).
No, to jedziemy! ;)
15. Polska cenami nowych mieszkań dogoni wkrótce Madryt.
Na początek absolutny klasyk, o którym pisaliśmy na blogu już wielokrotnie, jednak poziom absurdu w tym stwierdzeniu uderza za każdym razem. Aż dziw bierze, że w 2008 roku naprawdę pisano takie rzeczy (tym właśnie "sławę" zdobył Marek W. i dr Grząbka):
"Ceny nieruchomości będą iść w górę nawet o 10-15 proc. rocznie -
przewiduje w 'Dzienniku Zachodnim' Paweł Grząbka z CEE Property Group.
Oznacza to, że za 5 lat średnie ceny metra kwadratowego będą na poziomie
14-15 tys. zł"
Jakoś tak się dziwnie złożyło, że w 2013 średnie ceny nie doszły do 15 tys. zł/m2 (nawet w Warszawie ;) Zwłaszcza, że samo stwierdzenie dotyczy mieszkań w Polsce (w ogólności), a nie mieszkań w najdroższym mieście Polski. Nie bardzo wiadomo, jakie właściwie miały być powody tych wzrostów i dlaczego w Hiszpanii miało "rosnąć" wolniej. Nie wiadomo też, dlaczego w Polsce ceny miały osiągnąć poziom stolicy kraju, w którym średni dochód na mieszkańca jest wyższy mniej więcej o 50%. Jak widać, jest tu bardzo wiele niewiadomych... a jak jest zbyt wiele niewiadomych, to wiadomo, że ktoś tu ściemnia ;)
Paradoksalnie, nie dogonimy raczej Madrytu nawet mimo tego, że w Hiszpanii panuje aktualnie spory kryzys, który jeszcze się trochę rozkręci i dojdzie najpewniej do poziomu greckiego. Spadki cen mieszkań w Hiszpanii są spore (średnio 50% od szczytu), ale nadal w Madrycie jest mniej więcej o połowę drożej niż w Warszawie.
Zresztą... Madryt wydaje się być "nieco" ciekawszym miejscem do życia niż dowolne miasto w naszym pięknym kraju. Dlaczego więc ceny miały dogonić Madryt? Hmm... może dr Grząbka nas czyta i odpowie w komentarzu. Czekamy!
14. Deweloperzy nie mogą zejść z ceny, bo ich marże są niskie.
Czytelnicy podrzucili ostatnio bardzo ciekawy artykuł, który doczeka się może nawet osobnego wpisu:
http://natemat.pl/95839,mieszkania-w-polsce-sa-drogie-bo-deweloperzy-zdzieraja-to-nieprawda-zobacz-ile-tak-naprawde-zabieraja-dla-siebie
Wynika z niego, że ostateczny zysk dewelopera to w porywach 10% ceny. Marże zgłaszane przez deweloperów są wyższe (czasem znacząco), ale wg artykułu marża to nie jest zysk, bo są w niej koszty stałe itd. Polecam zapoznać się z całością tego artykułu, bo są tam ciekawe luki myślowe. O kosztach budowy pisaliśmy wielokrotnie, chociażby w naszym pierwszym wpisie:
Jaki właściwie jest koszt wybudowania mieszkania?
Na podstawie danych o kontraktach z głównymi wykonawcami widać, że realny koszt budowy (uwzględniający sprzedaż miejsc postojowych) osiąga w porywach 3.000 złotych za m2 mieszkania (i to w budynkach wysokich - w 3-piętrowych blokach na Białołęce będzie to może 2.500). Biorąc pod uwagę ceny działek, o których za chwilę, nam bardzo podoba się wielokrotnie już wspominany wykres z raportu NBP, który w nowszych edycjach zastąpiono wykresem bardziej "korzystnym" dla deweloperów:
Oczywiście wszystko nie jest aż tak proste, że koszty dewelopera to jedynie działka i koszty wykonawstwa. Dochodzą koszty marketingowe, "lobbystyczne", finansowe no i oczywiście koszty zarządu (w końcu rada nadzorcza musi się "wozić" porządnymi autami, a nie byle jakąś tam klasą średnią). Jeśli sprzedaż idzie słabo i rozciąga się na dłuższy czas, koszty rzeczywiście potrafią znacznie rosnąć. Koszty zarządu są w miarę stabilne, więc przy słabej sprzedaży ich udział w cenie metra rośnie. To samo z kosztami finansowania - jeśli deweloperowi nie uda się szybko spłacić kredytu, to jego udział też oczywiście będzie rósł w cenie metra. W tym układzie koszty rzeczywiście mogą wyjść znacznie wyższe, niż się człowiek początkowo spodziewa (koszty budowy + działka), tyle że... co nas to właściwie obchodzi? :) Czy deweloper nie może zejść z ceny, bo ma wysokie koszty? Otóż może, zwyczajnie zmniejszając koszty (jeśli już naprawdę nie może zrezygnować z części swojej marży). Najprościej jest zmniejszyć koszty (finansowe, marketingowe) sprzedając szybko mieszkania, nieco trudniej jest zmniejszyć koszty zarządu, bo rozstanie ze służbowym BMW X6 może być nie do przeskoczenia.
Tak, czy inaczej, możliwości są dosyć różnorodne. Wszak jeszcze w latach 2004-2005 mieszkania sprzedawano w cenach, które były dużo niższe niż całość kosztów raportowana aktualnie przez deweloperów. Od tamtego czasu średnie koszty budowy wzrosły o mniej więcej 1/3 (przy cenach sprzedaży poniżej 4 tys. zł za m2 wynosiły wtedy trochę ponad 2 tys. złotych za metr), z czego widać, że w tamtym okresie wszystkie pozostałe składniki ceny (łącznie z działką i zyskiem) nie przekraczały 2 tys. złotych. I co, teraz już tak się nie da? Niby dlaczego?
A tak w ogóle, to... skąd właściwie to niepodważalne przekonanie, że cena musi być wyższa od kosztów budowy/dewelopera/jakichkolwiek? Za kilkanaście lat, w związku z czynnikami demograficznymi, mamy szansę zobaczyć właśnie ten "smutny" (dla ekspertów) przypadek, kiedy cena mieszkania będzie niższa niż koszt jego budowy. A o deweloperach będzie się opowiadało niczym o dinozaurach... niby kiedyś istniały, ale teraz jakoś ciężko je spotkać.
13. Mieszkania są drogie, bo bardzo drogie są działki. A działki są drogie, bo ziemi nie przybywa.
Często słyszymy także, że mieszkania są drogie, bo drogie są działki budowlane. Jest to jedna z większych bzdur z jakimi się spotkałem w swojej "karierze". Zdecydowanie zgadzam się, że działki są drogie - wystarczy spojrzeć na dowolne ogłoszenia o sprzedaży - w dalszych dzielnicach Warszawy można kupić działki pod budowę domu za 1.000 (słownie TYSIĄC) złotych za metr kwadratowy. Pod miastem jest trochę taniej, ale i tak są to kosmiczne kwoty rzędu 300-500 złotych za metr. Dla mnie to jest mega abstrakcja - kawałek pola (który ma zerowe koszty budowy ;) za kilkaset tysięcy złotych? Taka sytuacja jest do utrzymania tylko w czasach ultra taniego kredytu - bez kredytu (lub z wyższymi stopami procentowymi) ceny działek spadną najbardziej, bo (w mojej ocenie) bańka na nich jest dużo większa niż na mieszkaniach (ufam, że ten temat doczeka się kiedyś osobnego wpisu). Zresztą... ceny działek deweloperskich już mocno spadły, a koronnymi przykładami są najdroższe zakupy działek w Warszawie (ponad 370 mln złotych za jedną), jak chociażby teren po zajezdni tramwajowej przy Inflanckiej (sprzedany później za mniej więcej połowę ceny kupna) oraz działka przy Czerniakowskiej (Sando jeszcze się trzyma, ale realna wartość szacowana jest także maksymalnie na połowę ceny zakupu).
Tak, czy inaczej, działka ma minimalny związek z cenami mieszkań. Po pierwsze dlatego, że... jak ma się cena działki do ceny mieszkania używanego (podobnie zresztą jest z kosztami budowy)? Czy wysokie ceny mieszkań używanych da się wytłumaczyć wysoką ceną działki? Mi to jest wytłumaczyć trudno, bo związek mieszkania używanego z działką jest tylko taki, że na czymś to mieszkanie stać musi... ale co to właściwie ma wspólnego z ceną, trudno orzec. Jedyny związek jaki tu jest to ten, że cena działki ma wpływ na cenę mieszkania deweloperskiego, które do swojego powstania wymaga gruntu i które jest alternatywą dla mieszkania używanego. No i fajnie... tylko że udział ceny działki w kosztach budowy mieszkania nie jest w cale jakiś specjalnie duży (zwłaszcza w porównaniu z marżą dewelopera ;) Rozwinąłem nieco tabelkę z pierwszego wpisu (nowe inwestycje w kolorze zielonym - bez problemu można znaleźć w internecie dalsze przykłady):
* ze względu na brak dokładnych danych przyjęto średnią powierzchnię mieszkania na 60m2
W tabeli wyżej widać, że koszt działki oscyluje z reguły w granicach 10% ceny sprzedaży mieszkania. W projektach bardziej luksusowych ten udział nieco rośnie, a w projektach na peryferiach spada. Jaki z tego jest wniosek? Ano taki, że działki są drogie, ale... nawet, gdyby w latach 2004-2005 działki rozdawano za darmo (w co jakoś ciężko mi uwierzyć ;) to aktualnie z tego powodu mieszkania mogłyby być droższe o jakieś 20% niż wtedy. A są droższe mniej więcej o 100%. Czyli to chyba nie ceny działek mają tu główny udział... ;)
Dodatkowo często twierdzi się, że ziemia musi być droga, bo ziemi nie przybywa. Jest to kolejna nieprawda, bo ziemi zdecydowanie przybywa. Przybywa jej z każdą nową drogą (zwłaszcza z jakąś porządną obwodnicą) i z każdą inwestycją infrastrukturalną. Kolejne inwestycje "logistyczne" powiększają obszar, na którym można mieszkać, pracując ciągle w tym samym miejscu. Przybywa zwyczajnie ziemi, która może zostać wykorzystana do budowy mieszkań i domów. Proste... i też się pewnie kiedyś doczeka osobnego wpisu ;)
12. "Sprzedam mieszkanie na Targówku, blisko metra".
Inwencja niektórych sprzedawców (zarówno na rynku wtórnym, jak i na pierwotnym) jest czasem aż niewiarygodna. W reklamach/ogłoszeniach można spotkać przeróżne kwiatki, które niekiedy trzeba dwa razy przeczytać, żeby się upewnić, czy dobrze się wszystko zrozumiało. Widziałem kiedyś reklamę dewelopera, który zachwalał swoją inwestycję na Targówku tym, że jest blisko metra. Czytelnicy z Warszawy pewnie rozumieją "dowcip", dla pozostałych krótkie wyjaśnienie - metro na Targówku kiedyś będzie. Może. Bo na razie jest w planach (2 linia). Kawałek drugiej linii już właściwie jest... a dokładnie to miał być (najpierw na Euro, potem rok później, a aktualna wersja jest taka, że będzie pod koniec tego roku). Tak, czy inaczej, o (realnej) inicjatywie budowy dalszych fragmentów jakoś nie słyszałem. Zwłaszcza, że od zarządzenia przetargu do oddania do użytkowania mija co najmniej kilka lat. W związku z tym wszystkim niektórzy mieszkańcy Targówka dożyją pewnie swojej własnej stacji metra (ale na pewno nie wszyscy).
Reklamowanie czegokolwiek, że jest położone blisko planowanego (w bliżej nieokreślonej przyszłości) czegokolwiek pokazuje tylko, że dana inwestycja/mieszkanie nie ma specjalnie innych zalet, na których można by się skupić.
Wszelkie tego rodzaju teksty zawsze mnie bawią, bo poza mieszkaniami przy planowej linii metra, mamy przecież nieco bardziej przyziemne, wszędobylskie lokalizacje, gdzie jest blisko do centrum, a jednocześnie cicho i spokojnie. Zewsząd jest świetny dojazd, ale zarazem mieszkanie jest na uboczu. Sąsiedzi są zawsze przyjaźni, okolica ma pełną infrastrukturę, a zieleni dookoła mnóstwo (czasem jest nawet jakiś spacerniak wewnątrz bloku, dumnie nazywany patio).
Obrazu zakłamania tego wszystkiego dopełniają wizualizacje deweloperów, na których nagle znika połowa sąsiednich budynków (czasem nawet znikają drogi/tramwaje), na okolicznym betonie nagle zaczyna rosnąć trawa i kilkudziesięcioletnie drzewa (które na betonie raczej by się tyle lat nie uchowały). Widzimy z reguły mnóstwo (pustych!) miejsc parkingowych, pięknie zagospodarowany teren w okolicy - jednym słowem marzenie. A temu, kto mieszka w pobliżu, pozostaje tylko śmiać się i płakać.
Ostatnio widziałem bardzo ciekawy przypadek - Osiedle Gocławska (Budimex Nieruchomości). Polecam rzucić okiem na wizualizacje (które są "prawie" realistyczne) oraz na zdjęcia okolicy:
http://www.budimex-nieruchomosci.pl/warszawa-osiedle-goclawska/zobacz-swoje-osiedle.html#wizualizacje
http://www.budimex-nieruchomosci.pl/warszawa-osiedle-goclawska/lokalizacja-otoczenie.html#otoczenie
a następnie zestawić te obrazki z wirtualnym spacerem (zachęcam do przesunięcia kadru nieco w lewo, względem pozycji wyjściowej):
http://www.budimex-nieruchomosci.pl/warszawa-osiedle-goclawska/lokalizacja-otoczenie.html#wirtualny-spacer
Aż dziwi bierze, że taki filmik jest na stronie, bo z reguły deweloperzy skupiają się jedynie na wizualizacjach "lekko stuningowanych" w Photo Shopie, pomijając takie drobiazgi jak realny wygląd sąsiednich budynków(?).
11. Ceny mieszkań wzrosną w przyszłym roku o 5.21%.
Tego rodzaju przepowiednie generował kiedyś Home Broker. Dlaczego akurat 5.21%? Czemu nie 5.22? Otóż dlatego, że do obliczenia przyszłych wzrostów brało się średnią z widzimisię pracowników HB, zwanych dumnie doradcami. Skoro doradcy potrafią doradzać, to wystarczy ich zapytać, jak to będzie, uśrednić otrzymane odpowiedzi i wyjdzie przepowiednia przyszłości. Coś już dawno nie słyszałem o kolejnych typach na przyszłość, więc może HB porzucił tę nowatorską metodę (wszak doradcy zawsze typowali wzrosty, niezależnie od tego, jaka była potem skala spadków).
Przepowiadanie przyszłości na rynku jest bardzo popularne, a jest całkowicie pozbawione sensu. Można się zastanawiać, jak się zmienią ceny, biorąc pod uwagę możliwie dużo czynników, które na pewno wystąpią (programy rządowe, wysokość stóp procentowych, szacowana wielkość podaży i popytu), ale wysnuwanie z tego liczb jest już zupełnie nie na miejscu. Jak można powiedzieć, że ceny wzrosną/spadną o 3, czy 5%? Najczęściej nie można nawet powiedzieć, że one na pewno wzrosną, albo na pewno spadną... a na podstawie czego typować konkretne liczby? Tego nigdy nie umiałem zrozumieć.
Bardzo popularne jest także typowanie trendu - kiedy ceny przestały rosnąć "eksperci" typowali, że będą rosnąć (chociażby pierwszy przykład z dzisiejszego wpisu). Kiedy ceny zaczęły spadać, eksperci typowali stabilizację. Kiedy ceny przestały (na jakiś czas) spadać, eksperci znowu wieszczą wzrosty. A my za to stabilnie, od zawsze wieszczymy spadki ;) Tylko że nasze typy są rozłożone na co najmniej kilkanaście lat, a wtedy nikt już nie będzie pamiętał, że się pomyliliśmy ;)
A tak na poważnie, to można się spodziewać, że w najbliższym czasie nie będzie specjalnych spadków (dopóki stopy procentowe są nisko, a wymagany wkład własny do kredytu nie jest wysoki), nie będzie też zauważalnych wzrostów (ze względu na dużą podaż). Chociaż niektórzy wzrosty już widzą:
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Transakcyjne-ceny-mieszkan-najbardziej-wzrosly-we-Wroclawiu-3100824.html
Ale o tym już w kolejnym punkcie.
10. Ceny mieszkań wzrosły/spadły w ubiegłym roku o 3.4%.
O ile typowanie konkretnych wartości na przyszłość całkowicie mija się z celem, o tyle obliczenia wzrostów/spadków z przeszłości są tylko nieznacznie mniej podejrzane. Co to właściwie znaczy, że ceny wzrosły o 3.4%? I mam tu na myśli ceny transakcyjne, bo zmiana średnich cen ofertowych nie mówi już zupełnie niczego (chyba że jest to zmiana 20+ procentowa). Eksperci/analitycy podają często takie wartości procentowe... ale z reguły nie wiadomo, jak one powstały. Nie ma informacji o liczbie mieszkań, z których policzono średnią, nie ma informacji o tym, co to były za mieszkania. Z tego typu wartości ciężko wysnuć sensowny wniosek. W końcu nie bez przyczyny na małych rynkach tak podawane ceny bardzo się wahają (niedawno mogliśmy przeczytać, że w Katowicach ceny wzrosły w ciągu roku o ponad 20% - może jakiś mieszkaniec się wypowie na temat tego, czy nagle identyczne mieszkania sprzedaje się 20% drożej niż rok temu? :)
We Wrocławiu też mamy teraz niby duże wzrosty, a jeszcze niedawno mieliśmy spadek 6-procentowy w ciągu jednego tylko kwartału.
Poza tym, jeśli porównujemy transakcje z różnego czasu, to dotyczą one bardzo różnych mieszkań - dopiero przy dużej próbie można by założyć, że porównujemy ceny zbliżonych jakościowo zbiorów.
Dlatego do wszystkich tego rodzaju wskaźników należy podchodzić z bardzo dużą ostrożnością. Bez dokładnego zapoznania się z metodologią nic z nich nie wynika... no może poza tym, że spełniają swoją propagandową rolę. Trzeba wykazać wzrosty, to się wykaże i zapoda jakiś krzykliwy tytuł, bo najwięcej osób na tytule poprzestaje. A że tak policzone wzrosty mogą się brać chociażby z tego, że przy niskich stopach procentowych część osób kupuje "lepsze" (droższe) mieszkania zamiast "gorszych" tańszych, dla których jeszcze niedawno rata była taka sama, nie ma dla "analityków" żadnego znaczenia.
Panaceum na tego rodzaju problemy miał być indeks hedoniczny NBP, który w założeniach miał porównywać zmiany cen "takich samych" mieszkań. No i porównuje... tylko że jego wahania (chociażby między kolejnymi kwartałami) pokazują, że tego rodzaju metoda na razie się nie sprawdza (albo są jakieś problemy w modelowaniu rzeczywistości, albo zwyczajnie liczba mieszkań do porównania jest za mała). Może kiedyś coś się tu poprawi... ufajmy!
9. Nieruchomości nigdy nie tanieją.
Nie wiem, czy ktoś jeszcze tak twierdzi, ale nie tak dawno było to twierdzenie bardzo popularne. Nawet spadki z przełomu 2008/2009 miały być tylko przystankiem w drodze do nieba. Jeśli jednak ktoś nadal uważa, że mieszkania rzeczywiście nie mogą tanieć, to polecam przykład z naszego, europejskiego podwórka (dla wywołania odpowiedniego efektu pewnie lepszy byłby przykład japoński, ale nie o efekciarstwo nam tu chodzi):
Jak widać, nieruchomości jednak potrafią tanieć (czasem bardzo mocno i bardzo szybko). Dokładnie tak samo, jak potrafią drożeć.
Na tym blogu propagujemy odważną(?) teorię, że mieszkania w długiej perspektywie tanieją (zupełnie przeciwnie niż większość mainstreamowych "ekspertów"). Bo o ile ceny mieszkań jakiejś tam kategorii (np. nowe) podlegają czasem znacznym wahaniom (co widzieliśmy wyżej), o tyle cena konkretnego mieszkania w długim czasie spadnie w okolice zera/~kosztu działki (jak już trzeba je będzie wyburzyć, bo nie będzie się nadawało do mieszkania). Ponieważ większość ludzi kupuje w ciągu życia jedno, maksymalnie kilka mieszkań, to radziłbym im się skupić właśnie na swoim mieszkaniu. Co z tego, że za x lat nowe mieszkania będą w jakiejś tam cenie, skoro nasze dzisiejsze nowe mieszkanie będzie miało już x lat i bynajmniej nie będzie w cenie nowego (jeśli założymy zerowy koszt remontów - jeśli koszt remontów nie będzie zerowy, to należałoby go na końcu odjąć od ceny). Dlatego właśnie twierdzimy, że cena konkretnego mieszkania w długiej perspektywie maleje - wszak ogromna większość mieszkań to typowe dobro konsumpcyjne, które z czasem się "zużywa" i zwyczajnie traci wartość. Oczywiście mamy tu na myśli wartość "realną", a nie jakąś cenę nominalną w walucie papierowej, która to waluta sama w sobie ciągle traci na wartości (inflacja).
Jeśli ktoś ma ochotę poczytać więcej na ten temat, a jeszcze tego nie zrobił, zapraszam do wpisu:
Czy kupno mieszkania chroni przed inflacją?
8. Teraz jest najlepszy moment na zakup mieszkania.
Kolejny klasyk. Od kiedy pamiętam, zawsze był najlepszy moment na kupno mieszkania. W 2007 roku był najlepszy, bo ceny rosły. W 2008 też był najlepszy, bo ceny miały nadal rosnąć. W 2009 zaczęły spadać, ale znowu był najlepszy moment, bo za chwilę trend ten miał się odwrócić. Później była niby-stabilizacja... a jak powszechnie wiadomo, stabilizacja to najlepszy moment na kupno, bo wtedy jest stabilnie ;) 2012 rok był najlepszy, bo to była ostatnia szansa na Rns, a w 2013 było najlepiej, bo nie dość, że po latach stabilizacji ceny już tak spadły, że było już tak tanio jak w końcówce 2006 roku (co wg niektórych oznaczało czasy przed bańką ;) to jeszcze mieliśmy ostatni moment na zakredytowanie się bez udziału jakichkolwiek oszczędności. Ciekawe, dlaczego teraz jest najlepszy moment - pewnie dlatego, że wybór jest bardzo duży, że kredyty są tanie ;) no i mieszkania zaczynają drożeć ;) Aaa... i jeszcze oferta deweloperów dramatycznie się zmniejsza, przez co mieszkań niedługo zabraknie. Także kupujmy!
A tak na poważnie, to każdy ma własny najlepszy moment, który tylko częściowo jest związany z ceną, kredytem, wielkością oferty i innymi bzdetami. O zakupie mieszkania dużo częściej niż cena decyduje aktualna sytuacja życiowa i prognozy na przyszłość (można się spierać, czy to dobrze). Dlatego wszystkie teorie, że już, teraz jest najlepszy moment i należy kupować, można sobie wsadzić ;) Uleganie medialnej (także bloggerskiej ;) propagandzie nigdy nie wychodziło na dobre.
7. Maksymalna zdolność kredytowa wynosi...
Temat zdolności kredytowej zawsze podnosił mi ciśnienie ;) Doczekał się nawet odrębnego wpisu:
http://wdomachzbetonu.blogspot.com/2013/09/zdolnosc-zdolnosc-ach-ta-zdolnosc.html
Zdolność kredytowa oznacza... no właśnie, nie wiadomo, co dokładnie oznacza. Ale chodzi w niej o to, że bank teoretycznie jest w stanie dać delikwentowi kredyt w wysokości jego zdolności kredytowej. Teoretycznie. Bo w praktyce tyle nie pożycza (i słusznie). Po co więc podaje się maksymalną zdolność kredytową, która w praktyce nie ma żadnego znaczenia? Sam nie wiem... ale chyba tylko po to, aby delikwent słysząc, że ma 700 tys. złotych zdolności kredytowej, a chce kredyt "tylko" na 350 tys., nabrał przekonania, że skoro bierze tylko połowę tego, co mógłby wziąć, to na pewno spłaci bez problemu. Najdziwniejsza cecha zdolności kredytowej to jej zmienność w czasie - przy niskich stopach procentowych zdolność jest wysoka, a przy wysokich jest niska. Oznacza to w praktyce, że ten sam człowiek, przy takich samych dochodach, jest w danym roku w stanie pożyczyć (a potem spłacić) określoną maksymalną kwotę, a rok wcześniej był w stanie pożyczyć/spłacić jedynie 20% mniejszą. Nic się w jego dochodach nie zmieniło, za to zdolność do spłaty kredytu o zmiennym oprocentowaniu, zaciąganego na 30 lat (w trakcie których wysokość odsetek jest nie do przewidzenia) zmieniła się zasadniczo. Absurd.
6. Spłacając kredyt spłacam swoje mieszkanie i nie napycham kieszeni właścicielowi.
Na ten temat też mieliśmy osobny wpis (kurcze... zaraz się okaże, że opisaliśmy już na tym blogu wszystko i nic więcej nie da się napisać ;)
http://wdomachzbetonu.blogspot.com/2013/10/czy-wynajmujac-mieszkanie-napychamy.html
Niestety w społeczeństwie nadal bardzo popularne jest przekonanie, że spłacając kredyt spłaca się swoje mieszkanie, a wynajmując wyrzuca się pieniądze (ewentualnie spłacając kredyt właścicielowi mieszkania). Tymczasem wystarczy wziąć do ręki kalkulator (albo użyć internetowego, jeśli ktoś jest leniwy) i wyjdzie nam prosta rzecz, którą zobrazuję na banalnym przykładzie. Dla czytelników dobrze obeznanych z rynkiem mieszkaniowym to będzie nudne, ale trudno ;)
Załóżmy, że interesuje nas mieszkanie, w którym ja teraz mieszkam ;) Cena ofertowa podobnego - 600 tys. złotych. Cena, którą płacę za wynajem - 2.000 złotych miesięcznie (do tego dochodzi tylko prąd). Założymy, że ofertowa cena sprzedaży jest z kosmosu i mieszkanie warte jest 25% mniej, czyli 450 tys. Użyjemy średniego oprocentowania kredytu mieszkaniowego z poprzedniego kwartału, czyli 5.56% (dane Amron-Sarfin).
Wysokość raty kredytu na 30 lat, z LTV 100% (teraz się już takich nie udziela, ale chodzi nam o możliwie najprostsze obliczenia) wyniesie 2572 złotych miesięcznie. Z tego samych odsetek jest 2085 złotych. Dorzucamy "czynsz" i mamy jakieś 2600 "wyrzucane" za spłacanie swojego (zauważmy, że ja "wyrzucam" tylko(?) 2.000). Jeśli do tego dodamy koszty remontów "swojego" mieszkania, meble itd., to różnica zrobi się jeszcze większa.
Oczywiście z czasem część odsetkowa maleje, jednak aby doszła do poziomu, przy której za swoje będziemy "wyrzucać" tyle samo, co za wynajmowane (pomijając remonty itd.) potrzebujemy jedynie 15 lat. Długo.
Jeśli jeszcze wartość "swojego" mieszkania spada (a to obstawiamy w długim czasie), to jest zupełna masakra. Jeśli stopy ruszą w górę z aktualnych, historycznie niskich poziomów (a to jest pewne), to masakra będzie jeszcze większa.
To ja wolę napychać tą "kabzę" właścicielowi... do czasu, aż relacja się odwróci.
5. Kredyt spłaci się sam.
To jest dobre :) Sam tekst pochodzi z okolic 2007-2008, kiedy to królowały kredyty we frankach (po 2 złote). "Doradcy" proponowali klientom kredyty na 130% wartości mieszkania z trzech podstawowych powodów. Po pierwsze dlatego, że złotówka miała się tylko umacniać, więc wkrótce do spłaty miało być znacząco mniej niż się pożyczyło (taki prosty sposób, żeby oszukać system ;) Po drugie, nadwyżkę należało ulokować w giełdę (np. poprzez fundusz akcji), bo ona przynosi wysokie stopy zwrotu. Po trzecie, jeśli ktoś chciał wynająć takie mieszkanie, to lokatorzy mieli płacić tyle, że starczy na ratę, a po 30 latach będzie się miało mieszkanie na własność (to nic, że będzie to stare, co najmniej 30-letnie mieszkanie, które w międzyczasie trzeba będzie kilka razy remontować).
Jak wyszło, wszyscy wiemy - frank z 2 złotych ruszył w okolice 4, WIG20 z prawie 4.000 punktów ruszył w kierunku 1.500, a lokatorzy, którzy mieli spłacać właścicielowi kredyt, zaczęli się wyprowadzać na tańsze mieszkania, co przy wzroście (na razie nieznacznym) wysokości raty spowodowało, że biznes nie domykał się jeszcze bardziej.
Kto posłuchał tego rodzaju ekspertów "osiągnął" bardzo duże straty. Ale to nic dziwnego, kiedy próbuje się oszukać system. Wszak system tylko na to czeka.
4. Kto nie kupił, przegrał życie.
Podobnie jak wielu czytelników, nie kupiliśmy (albo raczej nie pożyczyliśmy od banku) mieszkania w czasie największej nagonki. Nie planujemy też kupić w najbliższej przyszłości. Czy przegramy życie, to się okaże... ale na razie, wbrew wielu zapowiedziom ekspertów, życia nie przegraliśmy. Tym bardziej, że gdybyśmy mieszkanie kupili, nie spotkalibyśmy Rudej (to byłaby dopiero życiowa porażka). Praktycznie każdy, kto kupił mieszkanie w roku 2007 lub później na tym stracił. Jeśli do tego "kupił" na kredyt we frankach, to stracił bardzo dużo. Nie znaczy to oczywiście, że stracił życie, bo strata pieniędzy może być dla niektórych bez znaczenia. Niemniej, twierdzenie, że kto nie kupił, przegrał życie, zaczyna powoli w narodzie przekształcać się w "kto kupił, przegrał życie". Kto wie, może za kilka lat będziemy się wyśmiewać także z tej drugiej wersji ;)
A na razie medialna oraz społeczna presja na kupno mieszkania jest jakby mniejsza niż 6-7 lat temu. I bardzo dobrze, bo spora część potencjalnych klientów nie analizuje specjalnie problemu, tylko zdaje się na opinię "ogólną".
3. Ceny wzrosną, bo... Euro 2012.
Jednym z najciekawszych argumentów wieloletnich zwolenników wzrostów cen (głównie z kręgu pośredników) był ten o mistrzostwach Europy w "charatanie w gałę", które odbyły się (niestety) w naszym kraju. A ceny miały rosnąć, bo... nie do końca nawet pamiętam, jakie było dokładne uzasadnienie, bo nigdzie jednoznacznego nie widziałem. Ceny miały wzrosnąć po prostu, bo będą mistrzostwa. Mocny argument. Zawsze się domyślałem, że chodziło o coś takiego - będą te dwutygodniowe mistrzostwa, więc tysiące (miliony?) kibiców z bogatej, zachodniej Europy przyjadą do nas i wykupią mieszkania. Tylko po co? Na dwa tygodnie sobie kupią? A potem co zrobią? Będą przyjeżdżać na mecze Legii, czy innego Lecha? Hmm... wbrew przewidywaniom światłych ekspertów ceny od tego jakoś nie wzrosły. Nie wiem, czy ktoś sobie kupił mieszkanie specjalnie na Euro2012, ale wątpię - w końcu takich ekonomicznych analfabetów raczej wielu nie ma, a jeśli są, to już dawno stracili pieniądze na innych, podobnych "inwestycjach". Co gorsza, niespecjalnie dorobili się na Euro także posiadacze mieszkań na wynajem, bo spora część kibiców, zniechęconych kosmicznymi cenami, przyjeżdżała po prostu na ten mecz, który chciała obejrzeć i wracała do domu. W końcu kibice piłkarscy jakoś nie kojarzą mi się z elitą (finansową) społeczeństwa, więc zaporowe polskie ceny mogły być dla nich naprawdę zaporowe.
Po mistrzostwach miało też do Polski zacząć przyjeżdżać znacznie więcej turystów z zagranicy... ale czy przyjeżdża? Hmm...
Tak, czy inaczej, ceny mieszkań z racji mistrzostw nie wzrosły, bo... nie mają z mistrzostwami nic wspólnego. No i eksperci znowu musieli być zdziwieni. Biedni.
2. Mokotów Plaza.
Pisaliśmy już o różnych kreatywnych pomysłach deweloperów na zwiększenie sprzedaży. Mamy więc piękne wizualizacje, które nijak nie przystają do rzeczywistości, mamy super lokalizacje w pobliżu metra, którego nie ma... ale najfajniejsze są, moim zdaniem, nazwy tych wszystkich bloków (wszak zdecydowaną większość produkcji deweloperskich trudno nazwać inaczej niż zwyczajnym blokiem). Miałem przyjemność mieszkać jakiś czas w "pięknej inaczej inwestycji", produkcji JW Contruction. Zwało się toto "Mokotów Plaza". Nieźle brzmi, nieprawdaż? Trochę kojarzy się z plażą, ale (jeśli to jest po angielsku), to oznacza bardziej "plac Mokotów" niż plażę. Tak, czy inaczej, brzmi zacnie i wzbudza pozytywne skojarzenia. A wygląda mniej więcej tak:
Piękne dzieło. Gdybym nie wiedział, kto to budował, od razu bym dobrze strzelił ;) Jeśli uznać, że autorowi nazwy chodziło o skojarzenia z placem, to nieźle wybrał - okolica przez bardzo długi czas wyglądała jak plac budowy. Jeśli jednak chciał wzbudzić skojarzenia z plażą, to ja miałem dwa. Po pierwsze, wyblakły zielono-żółty piaskowy kolor, a po drugie wilgoć - w garażach woda kulturalnie cieknie ze stropów, także niektórzy mieszkańcy mają nad autami specjalne płachty-parasole.
To jeden z licznych przykładów, gdzie dumna nazwa osiedla/bloku jest zupełnie oderwana od rzeczywistości. W tego rodzaju pomysłach przoduje jednak inny, warszawski deweloper. Dom Development uraczył nas w swej historii chociażby słynną "Mariną Mokotów" na Ochocie (ciekawe, od czego ta marina), czy niemniej słynną z racji swej nazwy inwestycją "Osiedle Saska", która pierwotnie nazywała się "Osiedle Saska Kępa". Miało to osiedle podrobione tabliczki informacyjne z numerami bloków i nazwą "Saska Kępa", które deweloper musiał usunąć po interwencji lokalnych urzędników. Aaa... i to całe "Osiedle Saska" (już bez Kępy) jest na Gocławiu (a gdzieżby indziej? ;)
Przykłady oczywiście można by mnożyć... mamy więc chociażby "Zieloną Italię" we Włochach (nie wiem, co tam jest zielonego i co warszawskie Włochy mają wspólnego z Italią), w tych samych Włochach jest też chociażby "Osiedle Centroom". W Piasecznie jest słynna "Electra Resort" pod linią wysokiego napięcia, a na krańcach Bemowa (przy Lazurowej) można znaleźć coś, co nazywa się "Villa L'Azur".
Nazwy wszędzie są piękne. Szkoda, że z blokami gorzej (też wszędzie).
1. 39 mieszkań w 6 identycznych budynkach.
Na koniec mój absolutny numer 1 - tekst, który zasłużył nawet na oddzielne hasło w słowniku mieszkaniowym:
http://wdomachzbetonu.blogspot.com/2013/11/sownik-jezyka-mieszkaniowego.html
Jak widzieliśmy w poprzednim punkcie, kreatywność polskich deweloperów nie zna granic. Jak widzieliśmy w kilku wcześniejszych punktach, ich zdolności matematycznie też są chyba spore, bo sprawnie potrafią liczyć pieniążki klientów i podnosić ceny, kiedy tylko się da (z obniżaniem idzie im, nie wiedzieć dlaczego, wyraźnie trudniej). Jednak 39 mieszkań w 6 identycznych budynkach? Jak można coś takiego napisać na bilbordzie reklamowym? I to jeszcze w blokach, gdzie ceny wahały się w okolicach 12-15 tys. za m2!?
No ale cóż... najważniejsze, że się sprzedało (podobno). Skoro klienci współpracują z firmą, która nie ogarnia tak prostych działań matematycznych jak dzielenie, to czym tu się właściwie przejmować?
No właśnie... nie ma się co przejmować, tylko trzeba wpis kończyć, bo i tak jest już zdecydowanie zbyt długi ;)
Także tytułem podsumowania... w trakcie paru lat zainteresowania tematyką mieszkaniową natknęliśmy się na przeróżne teksty, które na tyle zapadły nam w pamięć, że doczekały się całego wpisu. Absurdalne argumenty, przedziwne proroctwa, nachalne naganianie, mocno naciągane nazwy bloków, czy opisy lokalizacji, przeinaczane fakty to tylko wybrane z nich. Ale żeby nie było tak smutno, to mamy jednak (wątpliwą) nadzieję, że przez kolejne kilka lat więcej się już takich nie uzbiera ;)
niedziela, 13 kwietnia 2014
15 najgłupszych tekstów w historii polskiego rynku mieszkaniowego 85
Etykiety:
Podsumowanie,
Śmieszne
Polecane wpisy "ponadczasowe":
- To buy or not to buy... oto jest pytanie!
- Jaki właściwie jest koszt wybudowania mieszkania?
- 11 powodów, dla których ceny mieszkań spadną... i kilka powodów, dla których nie spadną tak szybko
- What goes up, must go down
- Vademecuum kredytobiorcy
- W świecie z betonu
- Czy kupno mieszkania chroni przed inflacją?
- Czy w Polsce mieszkania są drogie?
- Czy opłaca się inwestować w mieszkania na wynajem?
- Czy wynajmując mieszkanie napychamy kieszeń właścicielowi?
- Ilu mieszkań brakuje w Polsce? Hmm... żadnego?
- Lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja...
- Mieszkaniowa baza wiedzy
- 15 najgłupszych tekstów w historii polskiego rynku mieszkaniowego
- Słownik języka mieszkaniowego
- Gdybym był politykiem...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeden z głupszych tekstów jaki słyszałem to "Ceny mieszkań spadną z powodu demografii".
OdpowiedzUsuńKtórych mieszkań? W Pcimiu Dolnym tak, ale nie w Śródmieściu Warszawy.
heh,
Usuńale polandia to nie tylko warszawa.
warszawa jest specyficzna, dzis opublikowali jkis raport jak prognozuja zmiany ilosci ludnosci w polsce na przestrzeni 20 lat.
sa tylko 3 miasta w ktorych ma wzrastac liczba ludnosci.
wawa +10%, krakow +1,4 % i olsztyn +3.6, reszta ma spadac...
wiec nie porownuj prosze centrum warszawy do calej bolandii - bo to "troche" inny rynek (jak i ceny odpowienio wyzsze w centrum wawy).
poza tym cala bolandia - 3 miasta ciezko nazwac pcimem dolnym :)
20 lat szybko minie...
UsuńMoim zdaniem będzie jeszcze gorzej.
W latach 1994-2004 wierzyliśmy gorąco, że jak będziemy w Unii, to wszystko pójdzie w dobrym kierunku i będzie coraz lepiej. Lata 2004-2014 potwierdziły tylko to, że byliśmy, jesteśmy i będziemy tanią siłą roboczą i biednym państwem eksploatowanym przez bogatsze państwa.
Od 1994 do dzisiaj minęło 20 lat. W tym czasie można było zauważyć największe zmiany. Niestety, są one za małe i niedostateczne. Następne 20 lat, będą o wiele gorsze. Już nigdzie nie wchodzimy, już będziemy tylko dryfować jako słaby, wymierający kraj....
Być może największa wiocha świata będzie miała wzrastające ceny a nawet stabilne. W Pcimiu będzie lepiej.
UsuńTak abstrahując od Pcima i stolycy Widziałem parę "obiektów" typu dom wolnostojący pod stolycą. Jestem zadziwiony jakie opóźnienie technologiczne w budowie domów ma stolyca w porównaniu np. do zachodniego Pcimia.
Szokujące są rozwiązania sprzed 30 lat i to nie wynikające z zasady lepsze jest wrogiem dobrego. (cegły silikatowe, blachodachówka, ba! centralne z rur stalowych w nowych chałupach)
Utwierdziło mnie to w przekonaniu ,że Warszawa to jednak wiocha (oczywiście obecni na blogu to miastowi ;-))
pozdrówka
Brombal
W Pcimiu Dolnym mieszkania w nowym budownictwie po 2500 PLN za metr. Tylko po co tam kupować jak bezrobocie 30%, a wśród młodych 50%.
UsuńTo pocieszające dla nabywców z bańki mieszkaniowej, że w Śródmieściu nie spadną, bo oni wszyscy kupowali w Śródmieściu Warszawy :) Im bardziej będą spadały ceny w Pcimiu, Wałbrzychu i pozostałej Polsce, tym chętniej i ofiarniej ludzie będą przyjeżdżać do Wawy ratować bańkę w Śródmieściu - nasze dobro narodowe.
UsuńTylko kto będzie zasilał ludność Warszawy? Teraz są to głównie studenci, a tych przez warunki demograficzne będzie coraz mniej. https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&cad=rja&uact=8&sqi=2&ved=0CCoQFjAA&url=http%3A%2F%2Finstytutsokratesa.pl%2Fpliki%2FDemograficzne_Tsunami_Instytut_Sokratesa.pdf&ei=ob9LU8SbFceA7QaJ0oHQAg&usg=AFQjCNHZRgA-8FQeHSBrxKyfAkAtuC5DFA&sig2=pnxARl9q89mTiWrcKfqxjg&bvm=bv.64542518,d.bGE
UsuńTak więc będzie mnie chętnych na najem. Dlaczego stawki w śródmieściu mają stać w miejscu jeżeli w pozostałych dzielnicach spadną?
Zastanawiam mnie ta prognoza, że liczba ludności będzie wzrastać w 3 miastach, rozumie "Stolice", że ona zawsze przyciągnie kapitał biznesowy, "outsourcing", ale Kraków, hmmm to mnie zastanawia bo przecież miasto jest zbudowane na studentach, a od kilku lat wchodzi niż demograficzny do uczelni (trzeba przeczekać reklamę, żeby oglądnąć materiał:)
Usuńhttp://wyborcza.pl/10,82983,15345928,Jak_niz_demograficzny_demoluje_polskie_uczelnie.html
Jest to miasto, które może służyć za przykład na "zapchanie" studentami uczelni i coroczne obniżanie wymagań wstępnych, drugie i trzecie nabory, a co za tym idzie brak prestiżu. Kilkanaście lat temu skończyć uczelnię krakowską to był prestiż, a teraz to jest taki sam "papier" jak w UE w Dębicy, PK w Nowym Sączu, czy AGH w Krośnie. Ponadto na minus można zaliczyć kilka innych spraw o ile fajnie było "postudiować" w Krakowie to już mieszkać i osiedlać się nie za bardzo. Miasto jest zadłużone „pod korek”, ma kiepskie powietrze, ceny mieszkań abstrakcyjne w stosunku do zarobków, tylko niewielka grupa mieszkańców coś zarabia (kamienicznicy, restauratorzy, hotelarze i może informatycy, ale w przypadku tych ostatnich może to być krótkotrwałe) ponieważ Kraków podobnie jak Warszawa outsourcingiem stoi i w przypadku pojawienia się kolejnego łakomego kąska młodych zdolnych (np. Ukraina) szybko może się to zmienić. Korporacje umieją liczyć i tak szybko jak się sprowadziły mogą emigrować zostawiając spaloną ziemię bez własnego potencjału. Dlatego ta prognoza jest co najmniej zastanawiająca. Sytuacji Olsztyna nie znam więc nie komentuję prognozy;(
Dwa pytania.
Usuń1. Jak uzasadnia się wzrost ludności Warszawy przy jednoczesnym spadku ludności Polski?
2. Skoro oczywistym jest, że ludność Warszawy jako funkcja ludności Polski jest lokalnie malejąca (im mniej ludzi w Polsce tym więcej w Warszawie i na odwrót), to przy ilu mieszkańcach Polski ma ona maksimum?
Najwyraźniej z czasem wszyscy mieszkańcy Polski będą mieszkać w Warszawie :)
Usuń@Turek
UsuńAlbo w Pcimiu. Gdy już Śródmieście Warszawy cenowo pozostanie a nawet wzrośnie to zabudowa Pcimska rozszerzy się aż do Śródmieścia i wtedy wszyscy będą mieszkali w Pcimiu tylko niektórzy w Pcimiu Śródmiejskim (taka dzielnica Pcimia). A Warszawę przeniesie się do centrum Pcimia gdzie będzie zajmowała 1/4 rynku pcimskiego (najlepiej od południa). Również Wisłę skieruje się do pcimskiego rynku a metro pozostanie tam gdzie jest jako pomnik pamięci o metrze pcimskim.
pozdrwiam
A to że w Polsce brakuje 2 Miliony mieszkań !!! - ??? Nie rozumiem obecnie w więcej ludzi umiera niż się rodzi i trend ten będzie się pogłębiał. Patrząc po znajomych więcej ludzi emigruje niż zostaje w naszym kraju. To dlaczego mieszkań ciągle brakuje i brakuje ??. A na pocieszenie powiem też ja też wyjadę bo nie chcę zabierać komuś tego mitycznego mieszkania.. Bo widzę że jest duża grupa ludzi co może o mieszkaniach w Polsce tylko pomarzyć :-)
OdpowiedzUsuńKurde blaszka... wiedziałem, że o czymś zapomniałem ;)
UsuńHome Broker przyznaje :-) - "Od 2008 do 2013 r. ceny w realnym ujęciu (uwzględniającym inflację) spadły prawie o 40 proc."
OdpowiedzUsuńŹródło: http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/707218,1101708-W-jakie-mieszkania-inwestowac.html?p=1
Pamiętam te "złote czasy" od 2006 r. i prawdziwy kocioł lat 2007-2008. Rozbłysk starych i narodziny nowych gwiazd: Marek Wielgo, Bartosz Turek i ona, tak ona - Aleksandra Szarek. Moje ulubione z tamtego okresu:
OdpowiedzUsuń- kto nie kupił przegrał życie,
- ceny mieszkań mogą tylko rosnąć,
- ceny będą rosnąć w związku z EURO2012 i skoku cywilizacyjnego, którego dozna Polska w oka mgnieniu.
Łezka się w oku kręci :)
nie zapominajmy, że wielkimi krokami zbliża się olimpiada :)
OdpowiedzUsuńMArcin
Kiedyś się zastanawiałem nad mieszkaniem Budimeksu na Gocławskiej. Po wycieczce w Google Street View na sąsiedzką ulicę Mińską zrezygnowałem jednak z Pragi zupełnie :) Przedstawiam przyszłych sąsiadów: http://goo.gl/maps/yxuEs
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog. Czytam go juz naprawde dlugo i dzieki niemu utwierdzam sie w przekonaniu ze mieszkanie w polszy nie jest mi potrzebne ... Za kilka lat mieszkania beda staly puste ... !! Po co mi chata w kraju montowni ? przeciez nie wiadomo co tutaj dalej bedzie jesli dalej bedzie odplyw ludzi z tego kraju.
OdpowiedzUsuńno a posiadanie kredyty w polandii trzeba płacić nie ma jak w usa. Oddaje klucze i mam w tyłku. Jaki kraj takie prawo.
OdpowiedzUsuńZ punktu 11. Ceny mieszkań wzrosną w przyszłym roku o 5.21%. to nawet Marek Wielgo się nabijał swego czasu :)
OdpowiedzUsuńMili Państwo trzymajmy się faktów, było to dawno, owszem, ale wszak są to ważne i niepowtarzalne dane, więc należy traktować je z szacunkiem ;) ... 5,11% :)
Usuńhttp://porady.domiporta.pl/poradnik/1,127301,7689931,Home_Broker_gra_nie_fair.html
Ciekawy dzisiejszy "tekst" http://tvn24bis.pl/informacje,187/kredyty-mieszkaniowe-tansze-nie-beda-ale-polacy-i-tak-beda-je-zaciagac,418260.html
OdpowiedzUsuń"Szukaniu mieszkania sprzyja też koniec zimy - uważają eksperci."
UsuńChciałbym poznać uzasadnienie do tego. Czy chodzi tu o ludzi którzy pracują sezonowo, często za małe pieniądze i oni dostając wiosenną pracę przy pomidorach wezmą się za kupowanie własnych m. Czy może o ludzi którzy chcą swoje własne m, ale czekają do wiosny, bo.... no sam nie wiem? Ładniejsza pogoda będzie czy co? Ja nigdy "inwestycji" życia, na 25 lat nie uzależniałbym od pory roku, bo jakie ona może mieć znaczenie?
39 mieszkań w 6 identycznych budynkach to faktycznie mój faworyt ale takich kwiatków jest zdecydowanie więcej. Reklamy niewielkich lokalnych deweloperów czasami potrafią wprawić w osłupienie. Co się dziwić każdy chce zarobić, a żeby ustrzec się przed nieuczciwymi praktykami warto nieco bardziej zainteresować się tematem, a nie łykać wszystko jak leci szczególnie, jeśli sami myślimy o własnym M.
OdpowiedzUsuńMój faworyt jeśli chodzi o nazwy osiedli to Lawendowe wzgórze leżące w trójmieście. Po drugiej stronie Szadółki - dla niewtajemniczonych wysypisko śmieci... cool ;)
OdpowiedzUsuńmoze lawendowe zawieszki zapachowe daja gratis do mieszkania ;)
UsuńW Gdańsku jest taka ulica, mająca podobno status prestiżowy, jako że przed wojną była tam dzielnica willowa, Jaśkowa Dolina. Rozpoczyna się ona w dzielnicy Wrzeszcz, który również jest jedną z bardziej poszukiwanych lokalizacji, a kończy w dzielnicy Morena, prawie na granicy osiedli Piecki i Migowo. Kilkaset metrów od końca tejże Jaśkowej, przy jednej z najbardziej dziurawych ulic w Gdańsku, postawiono nowe wieżowce mieszkalne o dumnej nazwie Central Park (deweloper Hossa). Między Jaśkową Doliną a wspomnianą inwestycją jest wielka przychodnia, małe centrum handlowe, blok mieszkalny i stacja benzynowa. Nie przeszkodziło to deweloperowi do reklamowania inwestycji, jako znajdującej się "we Wrzeszczu przy Jaśkowej Dolinie". Pozdrawiam marketingowców z Hossy!
OdpowiedzUsuń"tylko że udział ceny działki w kosztach budowy mieszkania nie jest w cale jakiś specjalnie duży"
OdpowiedzUsuńWg mnie to trzeba by policzyć dokładniej i wyjdzie że jest spory, co prawda moje doświadczenie dotyczy dom jednorodzinnego gdzie ceny ogłoszeniowe ziemi w sąsiedztwie za działkę 500-600 m są bliskie kosztom budowy domu.
W niczym to nie zmienia mojego zbieżnego z autorem bloga poglądu że ceny mieszkań są od paru lat abstrakcyjne.
Niestety niewidzialna ręka wolnego rynku tą gałęzią gospodarki potrząsa bardzo niemrawo.
KJ
Co do cen, to ja bym dodał, że koszt budowy domu jednorodzinnego, razem z gruntem, w dobrej lokalizacji, to szacunkowo około miliona złotych. Da się oczywiście taniej, ale dla szacunku, dajmy bonus deweloperom, policzmy, że nawet 2 miliony za 200 metrów domu. Jeśli deweloperom wychodzi 400tys za jedno 50-metrowe mieszkanie, gdzie budynek ma 10 pięter, po 8 mieszkań na piętro, to to jest wyjątkowo kosztowna technologia budowy...
OdpowiedzUsuńTo bmw a nawet czasem lambo musi kosztowac
Usuńwarto by było wziąć pod lupę dane z tego artykułu: http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/707218,1101696-Co-sie-najlepiej-sprzedaje-na-rynku-pierwotnym.html
OdpowiedzUsuńMArcin
Chyba DEVILoperzy czytają tego bloga. Dziś natknąłem się na plakat reklamowy jakiegoś bloku z hasłem: "Myślisz przyszłościowo? Kup dziś!".
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dl autora bloga.
Mam pytanie do autora, czy w tematyce mieszkaniowej moglby napisac cos ciekawego odnosnie rynku najmu w duzych polskich miasta? :) Wynajmuje od 8 lat i bardzo mnie ta tematyka interesuje. Np. czy za rok/dwa z racji demograficznego tsunami np. kawalerki w w miastach typu moj rodzinny wroclaw (cena rynkowa najmu 1200-1500 zl + rachunki), spadna do poziomu wynajmu pokojów studenckich 700-800 zl ? : ) Podobny trend mocno spadkowy bedzie dotyczyl mieszkan najpopularniejszych 2 pokojowych?
OdpowiedzUsuńLogika wskazywalaby na to, ze tak ale musze to przeczytac od jakiegos wieszcza, zeby sie upewnic ;)
Niestety Rysiu mam dla Ciebie złą wiadomość. Ceny wynajmu nie spadną bo rynek wtórny mocno ożywił się i będzie rósł a i pociąg właśnie zaczyna odjeżdżać. Tak więc wsiadać panie i panowie bo znów będzie płacz i zgrzytanie zębów. Tylko później nie pocieszajcie się tutaj w grupie wsparcia. Wystarczy tak jak teraz drobna manipulacja czyli niski koszt pieniądza a nasze dzieci wychowane bez matematyki znów zrobią z siebie niewolnika. Jak nie wiecie w co inwestować to zacznijcie interesować się rzeczami rzadkimi i bez możliwości skopiowania np. sztuka :-)
Usuńmozesz mi wytlumaczyc w jaki sposob rynek wtorny sie ozywil ?
Usuńbo ja widze ze jest odwrotnie:
- mdm nagania na rynek pierwotny
- studentow coraz mniej
- emigracja ma sie dobrze
- starzy ludzie powolutku tez zwalniaja swoje mieszkania w wielkiej plycie w centrach miast
Wyżej komentatorzy wskazywali, na demograficzne tsunami no i zastanawiam sie co tak naprawdę mogłoby powstrzymać, to co się dzieje teraz na uczelniach, a właściwie zaczyna - przecież to się MUSI przełożyć na rynek najmu. Czy się mylę?
UsuńJest mnóstwo do wynajęcia mieszkań w standarcie babcinym. Nawet, jeśli założymy, że migracja do dużych miast będzie postępować (za pracą), niejako niwelując spadek napływu studentów, to przecież osoby pracujące (specjaliści?) nie celują w niski standard mieszkań. Więc tąpnięcie cenowe wynajmu już od nadchodzącego roku akademickiego powinno się pojawić http://www.studenckamarka.pl/serwis.php?pok=1909&s=73.
Czy nie? :))) Ukłon w stronę autora, może miałby ochotę coś napisać na ten temat odkrywczego :))
I druga rzecz, jaka mnie interesuje to np, koszty najmu w innych duzych europejskich miastach. Np. Berlin rzekomo obnosie sie z cenami najmu takimi jak w Polsce.
Zatem? :)
W ogóle kocham Was wszystkich. Po dwóch piwkach mogę powiedzieć, że nigdzie nie spotkalem na zadnym blogu, takiego natężenia inteligentnych ludzi : )))
Nie spodziewałbym się tak szybko znacznych spadków na rynku najmu, gdyż jest do rynek bardzo mocno skorelowany z rynkiem kupna/sprzedaży (wszak najem i sprzedaż to produkty zaspokajające dokładnie tę samą potrzebę).
UsuńStudentów będzie coraz mniej, mieszkań coraz więcej, dlatego ceny najmu będą systematycznie spadać... ale cena nie spadnie w 2 lata o 50%. Oczywiście w normalnych warunkach, bo jeśli zajdzie coś "niespodziewanego" (upadek dolara? jakaś większa "ruchawka" na Ukrainie?), to wtedy i na to są szanse (przy czym wątpię, aby którykolwiek z "klientów" się ostatecznie z tego ucieszył w takich okolicznościach).
@Paweł Ryszartd ostrożnie :)
UsuńJak zaczniemy mocniej rozważać rynek mieszkaniowy, lawirując w kłamstwach naganiaczy i pomieszamy to z alko, to wkrótce prawdziwa grupa wsparcia będzie nieodzowna :D
W Polsce od chyba 2020 roku nie będzie wolno budować innych budynków niż pasywne , a w powiązaniu z tym co podobno nasz premier po podpisywał w tzw. sprawach klimatu to posiadacze budynków o innym standardzie będą bulić za energię jak za zboże.Ceny starych mieszkań polecą w dół niczym ceny paliwożernych krążowników szos made in USA.
OdpowiedzUsuńPoddaję pomysł autorowi na następny wpis.
16. "Nie ważne ile kosztuje mieszkanie, ważne, że zaspokajasz ...potrzebę"
OdpowiedzUsuńhttp://bankier.tv/mieszkanie-to-nie-spekulacja-6054.html
a co do początków naganiaczy, to w czasach świetności OF, PRem zajmował się Emil Szweda, który zanim odszedł, wyjawił całą tajemnicę :D
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Liczby-nie-klamia-czyli-mieszkania-sa-za-drogie-2086901.html i w okienku również znana postać :)
Zastanawiam sie jak to jest, ze w 2010, 2011 takie teksty sie pojawialy, a w ostatnich latach NIKT NIGDZIE nie sugeruje, ze mieszkania sa ZA DROGIE ? :) Czyzby zbieglo sie to z trendem, ze dziennikarstwo sie spaperyzowalo, z uwagi na internet...? Teraz artykuly pisza studenci/absolwenci ekonomii (vide bankier.pl, money.pl), ktorzy na umowach smieciowych napisza wszystko, co kaze im szef?
UsuńMądre, specjalistyczne dziennikarstwo finansowo-mieszkaniowe w zasadzie przestalo istnieć? Czy tu lezy przyczyna?
Jak była hossa i wszystko ładnie szło, to nikt nie zwracał uwagi na kilku malkontentów jak p.Michał, p.Krzysztof (bankier.pl)
UsuńDzisiaj rynek jest zdecydowanie trudniejszy, więc liczy się każdy głos i nawet NBP musiało zmienić front, a wcześniejsze wykresy fałszuje nowymi odsłonami ze zmienionymi danymi,
więc zostały tylko blogi :)
Fajny artykuł. Faktycznie z tego typu tekstami można spotkać się bardzo często.
OdpowiedzUsuńDzisiaj na skrzynkę mailową dostałem absolutny hit prosto od firmy Emmerson.
OdpowiedzUsuńhttp://postimg.org/image/f04q1nz8t/
a tutaj link do oferty: http://www.emmerson.pl/Inwestycja,Apartamenty-Perla-_-Mierki,509,opis?s=63&sort=Cena&sorder=DESC&ils=45
Czy są na prawde ludzie posiadający duże pieniądze, by taki idiotyzm popełnić? (Najzabawniejsze jest tam te 8 %)
Redachtór Wielgo tez o tym pisał. Ale przestrzegał :)
Usuńhttp://mieszkaniowy.blox.pl/2012/01/Czy-warto-kupic-apartament-w-condohotelu.html
Cytował w swoim wpisie komentatora "Stado lemingów finansuje budowę hotelu, teoretycznie każdy ma swój kawałek, ale jednym pokojem nie da się zarządzać, podobnie jak recepcją korytarzami, itp. W związku z tym korzystanie z prawa własności jest mocno ograniczone - sprowadza się jedynie do możliwości znalezienia innego jelenia i sprzedaży. Organizator interesu nie ponosi ryzyka, bo to nie on wyłożył kasę na budowę, ba - on zgarnął marżę - załóżmy że budowa kosztowała 100 mln PLN, a ludzie wpłacili 130 mln - reszty nikt im nie odda. Następnie „operator” hotelu, czyli jego faktyczny zarządca liczy sobie kasę za zarządzanie. Pewna, kasa płacona co miesiąc. A przychody? No cóż, to jedyny niepewny element całej układanki. Reasumując: mamy pewne nakłady i koszty, ale zero wpływu na biznes i przychody. No i zero gwarancji - w końcu to nie bank".
Moim zdaniem genialne podsumowanie idei kondon(w)hotelu :)
Myślę, że słowo -stabilizacja- zasługuje na oddzielny punkt, wielokrotnie przez te lata było i jest nadużywane przez naganiaczy :)
OdpowiedzUsuń17.Stabilizacja (łapanie rynku mieszkań na obecnym poziomie)...czyli:
"Koniec spadków cen - pogódźcie się z tym czekacze"
"Koniec spadków cen - wracajcie na rynek ynwestorzy - mieszkania znów dadzą zarobić"
"Koniec spadków cen - niech brać deweloperska nie pęka (głównie ta mniejsza, mająca już kłopoty z płynnością) - po stabilizacji zawsze są wzrosty (rzucanie zaklęcia: stabilizacja nie ma sensu, jak po niej nie ma wzrostów :))
Dzisiejsze wypociny OF i HB - Stabilizacja :D, a jakże :D
http://biznes.pl/magazyny/nieruchomosci/mieszkania/ceny-mieszkan-w-najwiekszych-polskich-miastach,5616814,magazyn-detal.html
Wiemy, że rynek mieszkań jest wciąż przeszacowany, a zmniejszanie puli łatwych pieniędzy z kredytów + coraz mniejsza ilość osób gotowych na zakup sprawia, że sytuacja powoli powinna wyjaśniać się.
Lokalnie wiem, że np. w Lublinie kilku podstawowych deweloperów i spółdzielni, którzy ceny ofertowe trzymają w okolicach 4800zł/m2, zalega grube miliony za postawione już w stanie surowym budynki. Wykazana przez OF i HB cena transakcyjna ~4500zł/m2 - owszem to może i jest prawda, ale w tej cenie mieszkania sprzedają się bardzo powoli, a o finansowanie będzie coraz trudniej.
Więc naganiacze mogą sobie analizować warunki makro-, mikroekonomiczne, trendy, upodobania, mityczne wycofywanie pieniędzy z lokat itd. - wykazując stabilizację, ale prawda jest bardzo prymitywna.
Deweloperka trzyma ceny i nie płaci za robotę (większość inwestycji to - strzelam- 2/3 finansowanie z wpłat przyszłych właścicieli mieszkań - nie ma wpłat nie ma pieniędzy), albo płaci z wcześniejszych zysków, ale raczej zyski przeznaczane są na zakup ziemi, a wykonawców zawsze można miesiącami przetrzymać na "nieoprocentowanym kredycie" lub otrzymać kredyt z banku i na nim przeczekiwać i "nie psuć" rynku.
...i dzięki temu mamy zakłamany obraz stabilizacji cen, na dzień dzisiejszy.
Auta też kiedyś były trudno dostępne i drogie. Na głupie cieniasy czy matizy (wtedy to było auto rodzinne o_O) sie czekało, czasem brakło koloru takiego jak sie chciało. Teraz za 5 klocków już trafisz nie najgorszą używkę a za 10 całkiem niezłe autko.
OdpowiedzUsuńZ mieszkaniami będzie to samo :)
Pełna zgoda.
UsuńDzięki za wpis!
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńDo @Anonimowy15 kwietnia 2014 15:46
Widzę że właściwie rozpoznajesz sytuację. Ożywienie jest FAKTEM, a grupa wsparcia tutaj żyje w chmurach...
Pisałem tu kiedyś że stopy procentowe pozostaną niskie (<3%) jeszcze przez lata - nie będzie żadnych podwyżek (vide Japonia). To, w połączeniu ze spadającym bezrobociem + rosnącymi pensjami (dziś GUS podał jaki był wyskok płac) spowoduje wzrosty cen. Pewnie nie takie jak 7 lat temu, ale stagnacji nie będzie.
hanka ile snickersów i tigerów wypiłaś, że ożywienie widzisz? szczyt wszystkiego w cenach był parę lat temu i nazywanie każde pierdnięcie nastroju jako ożywienie to spora przesada.
UsuńHanka ma ożywienie i rosnącą pensję, więc nadrobi braki innych potencjalnych nabywców wyrobów mieszkaniopodobnych.
UsuńA nawet na tym jeszcze zarobi, jak płace będą rosły również innym a ceny poszybują w górę.
Szkoda, że dla mnie wyrażne ożywienie występuje tylko w emocjonalnym charakterze wpisu Hanki.
Chyba że Hanka jest innym nickiem występującego na wszystkich forach naganiacza Ania, Hania, Ola, itd. na kredyty w Getinie/Openie. Ale to nie forum dla klientów.
"Pisałem tu kiedyś że stopy procentowe pozostaną niskie (<3%) jeszcze przez lata..."
UsuńHanka to facet? to Getinowy naganiacz ..
Hanka warto zwracać uwagę, kto sponsoruje dziennikarzy oraz produkcję tego rodzaju "FAKTÓW". Poza tym oczywiście mamy kampanię wyborczą. Zwykle nazajutrz po wyborach dziennikarze odkrywają, że jest znacznie gorzej. Nawet oficjalnie liczone bezrobocie nie spada (mimo nowej fali emigracji, wykreślania ze spisów bezrobotnych, a nawet mimo głównego pomysłu rządu na obniżenie bezrobocia, którym jest - he he he - reforma urzędów pracy), a o pracę coraz trudniej.
OdpowiedzUsuńNatomiast rzeczywiście obawiam się, czy stopy pójdą w górę, bo to jest jednoznaczne z falą bankructw kredytobiorców. Jakie są właściwie przesłanki za wzrostem stóp?
"Kupujących przybywa, deweloperzy nie nadążają z budową mieszkań, podaż nie nadąża za popytem" :)
OdpowiedzUsuńMarek Wielgo w akcji:
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,15814584,Kupujacych_przybywa__deweloperzy_nie_nadazaja_z_budowa.html#ixzz2z68arwdA
Też miałem wkleić :)
UsuńAle tym razem nasz ulubieniec zbytnio się nie rozpisał ;)
Najlepsza jest oczywiście esencjonalna zajawka na jedynce: "Mieszkania kupujemy na potęgę. Nie nadążają budować."
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOoo tak, dzisiaj ofensywa pieska deweloperki - Reas'a, (ale spokojnie ja mam urlop i mam czas ich wyśmiać :D)
OdpowiedzUsuńJakby ktoś jeszcze nie wiedział [dwa kliknięcia] ...i sentencja z pierwszej strony domowej Reas'a:
"REAS jest firmą doradczą specjalizującą się w zagadnieniach związanych z rynkiem mieszkaniowym. Od 1997 roku współpracujemy z deweloperami, bankami, inwestorami oraz innymi podmiotami działającymi na rynku mieszkaniowym, wspierając ich skutecznie w procesie planowania i realizacji inwestycji."
Mówią wprost czyje interesy reprezentują, są to naganiacze czystej wody.
Kolejne kłamstwa
http://forsal.pl/artykuly/790465,deweloperzy-coraz-rzadziej-obnizaja-ceny.html
W RP.pl też przedruki
http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/707218,1102891-Na-rynku-mieszkan-rzadza-deweloperzy.html
http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/707218,1102752-Dlaczego-deweloperzy-maja-dobre-wynik-sprzedazy.html
I teraz w drugim linku Reas (nieopatrznie) wyjaśnia jak zarzucił na nas samospełniające się zaklęcie.
W punktach "Prognoza dla rynku nowych mieszkań"
w #3 Reas straszy wzrostem cen - bo jakoś tak nikt inny oprócz nich (nawet OF i HB zasłaniają się stabilizacją)
w #5 Reas wyjaśnia, że to zadziała i wpłynie na poziom sprzedaży buhahaha
Piesek deweloperki tak się zaszczekał, że prawie zjadł swój ogon :)
Trzeba być twardym, nie pękać i czekać aż rynek się unormalizuje. Należy szerzyć wszędzie, gdzie się da blogi "domach z betonu" i "Credit Slayer" i otwierać ludziom oczy na nagonkę panującą na rynku developersko - banksterskim. Niestety coraz częściej wrzuty z linkami do blogów są blokowane przez administratorów portali, dlatego sprawa jest bardzo utrudniona.
OdpowiedzUsuńZastanawiam sie nad zrObieniem filmiku na yt zbierajacym wszystkie te najciekawsze informacje. Taki msterial jest prostrzy w odbiorze polecalbym autirowi wystep w niezaleznatv jak indeoendenttrader
UsuńDobry pomysł - tylko niech tekst Autora odczyta Ruda ;-)
UsuńWesołych i Pogodnych Świąt
Brombal
http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/707218,1102397-Ile-za-utrzymanie-domu.html - Ceny mieszkań będą spadać, ale ich utrzymanie będzie coraz droższe. Podobnie jak rzecz ma się ze starymi samochodami. Każdy może mieć samochód, ale nie każdego stać na jazdę nim.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=l23NFKijmFU
OdpowiedzUsuńzupełnie z innej beczki ale temat równie istotny wiec warty poruszenia
pozdrawiam
dzięki za linka , świetny materiał
UsuńAnonimowy 17 kwietnia 2014 20:27
OdpowiedzUsuńDziękuje za materiał. Wrzucam na FB, niech moi znajomi zobaczą co znaczy "posiadać" dzieci, mieć oszczędności i inne :)
Pozdrawiam
Mazuryn
Turek jest teraz analitykiem lions bank, dzis w metrze byl art w ktorym uwaga mowil o spadkach cen w zwiazku z pogarszajaca sie demografia np w lodzi
OdpowiedzUsuńnie moge znalezc w sieci tego artykulu, jest tylko w papierowej wersji? Nie moge znalezc nigdzie. Moze jest szansa na skan? ;)
Usuń@Paweł
UsuńPoniżej wersja elektroniczna dziennika:
http://emetro.newspaperdirect.com/epaper/viewer.aspx
http://biznes.onet.pl/gus-liczba-pozwolen-na-budowe-mieszkan-wzrosla-o-3,18490,5623639,1,news-detal
OdpowiedzUsuńhttp://natemat.pl/98999,ogloszenia-na-gumtree-sprzedam-mieszkanie-z-lokatorami-prawomocny-wyrok-o-eksmisji-bezczelnosc-czy-zaradnosc
OdpowiedzUsuńhttp://poradnikinwestowania.pl/rzadowe-doplaty-tylko-dla-duzych-miast/
OdpowiedzUsuńi ciekawy komentarz do tego< nie moj ;p>...
boryspo
Mocno się postarali, by ukryć wśród tych danych poziom porażki tego projektu.
Policzmy: jeśli 1529 wniosków było na kwotę 39,2 mln PLN, to proporcjonalnie dla 4395 wniosków: 112,68 mln PLN. Wychodzi ok. 25 tys. PLN dopłaty na jeden wniosek.
Poszukałem innych danych, tam jest mowa o średniej dopłacie 22 tys. PLN, co nie dziwi, gdyż te 39 mln PLN jest dla dużych miast, gdzie ceny są naturalnie wyższe.
Na ten rok przewidziane jest 600 mln PLN na dopłaty. Jeśli weźmiemy nową średnią, to w pierwszym kwartale złożono wniosków na kwotę ~97 mln PLN. Jest to niecałe 16%. Do tego trzeba jeszcze mieć na uwadze, że w tej liczbie jest sporo osób, które wstrzymywały się z zakupem w 2013 roku, czekając na MdM. I niektórzy mogli przyspieszyć decyzję, obawiając się szybkiego wyczerpania puli. Jak widać - zupełnie bezpodstawnie.
Z pewnością ważną przyczyna tego stanu rzeczy jest dużo wyższa średnia cen niż limity MdM w większości dużych miast. I jeśli nie będą grzebać we wskaźnikach pod naciskiem lobby budowlanki, to jest szansa na jakieś ruchy cenowe w dół. Na razie ten program jest pętlą u szyi deweloperów, a nie kroplówką. Ale nikt z tego powodu raczej płakać nie będzie.
Może ten tekst już ktoś podał, ale ...warto nawet przeczytać dwa razy!
OdpowiedzUsuń10 milionowa Portugalia ma...1 mln pustostanów!
http://finanse.wp.pl/title,10-milionowa-Portugalia-ma-juz-milion-pustostanow,wid,16550779,wiadomosc.html
38 mln Polska będzie mieć 3 800 000 pustostanów?
Portugalia to piękny ocean, kobiety, piękna pogoda, dobre wina, Lizbona, Porto, piłka nożna...
A Polska?
Obstawiam, że w PL będzie dużo gorzej niż w Portugalii i to już wkrótce!
W portugalii były dopłaty do całych osiedli bez limitów cenowych - budowano je tylko w celach spekulacyjnych ;)
UsuńCzy ktoś może orientuje się kiedy opublikowany zostanie raport AMRON - SARFiN za I kwartał 2014 :)
OdpowiedzUsuńtworzą takie dane, żeby wyszło jak trzeba :D, (a w miarę inteligentnie nakłamać w raporcie - to musi potrwać) NBP też pewnie wysmaruje coś "mega optymistycznego" :)
UsuńKiedy pan Jacek podrzuci czytelnikom nowej paszy do paśnika?
OdpowiedzUsuńNa pewno szybciej niż pan Turek zorientuje się, że żona go zdradza. Praca w nieruchomościach niestety jest obarczona wahaniami nastrojów oraz problemami osobistymi. A patrząc na coraz dłuższą brodę, wytrzeszcz oczu i wyimaginowane analizy pana Turka można wywnioskować, że rynek nieruchomości nurkuje, a wpływy pseudo analityków są coraz mniejsze.
UsuńNiestety panie Turku, czasy jeleni już się skończyły, teraz będą czasy wilków proszę szukać dla siebie jakieś norki.
Mister Sowa,
Usuńdziękujemy za zainteresowanie Turcją i naszym skromnym narodem tureckim. Zapraszamy do Istanbul na badania terenowe. A może chce Pan zainwestować? Właśnie mamy najlepszy moment na kupno mieszkania.
Bartek jest analitykiem Lion's Bank i co więcej wraca do formy:
OdpowiedzUsuńhttp://tvn24bis.pl/informacje,187/drapia-chmury-i-drenuja-kieszen-ale-i-tak-je-kochamy,420059.html
cytaty:
"Są wysokie, luksusowe i bardzo drogie. Ale ceny nie odstraszają osób, którzy marzą, aby zamieszkać "ponad chmurami". - Apartamenty w polskich wieżowcach cieszą się dużym zainteresowaniem, a przykłady z zachodu pokazują, że nieruchomości kupione w takich unikatowych projektach zyskują na wartości - przekonuje Bartosz Turek, analityk Lion's Bank. "
"Złota 44 to bardzo odosobniony przypadek - mówił na antenie TVN24 Biznes i Świat Bartosz Turek, analityk Lion's Bank. Cały rynek wysokościowców jest dosyć ograniczony, jest to kilka projektów w skali kraju."
ale najśmieszniejsze z tego wszystkiego jest to co powiedzieli o apartamentowcu platinium towers w wawie: "Co ciekawe, lokatorzy tego budynku mogą korzystać także z usług znajdującego się nieopodal hotelu Hilton. Do ich dyspozycji jest concierge, serwis sprzątający, a także klub fitness."
Czyli płacąc mnóstwo kasy ma się dostęp do usług hotelu gdzieś tam obok budynku gdzie się mieszka, a nie w budynku za który się płaci...
Może czas wliczać w takie usługi blisko znajdującą się pocztę, spożywczak etc
a tutaj takie ładny kwiatek z dzisiaj :D
OdpowiedzUsuńhttp://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,15826479,Deweloperzy__ceny_mieszkan_juz_bardziej_nie_spadna.html#LokWrocTxt
To jest dobre :)
Usuń"Nadal jest dobry czas na zakup mieszkania - żaden z czynników rynkowych nie wskazuje bowiem, aby możliwa była obniżka cen. Raczej będą one rosły."
Artykuł rzeczywiście " obiektywny" inaczej. W argumentach za braniem kredytu m.in niezależny doradca podaje historycznie niskie stopy procentowe czyli sytuacja gdzie stopy mogą iść tylko w górę w kolejnych latach. Rzeczywiście argument żeby brać długoletnie zoobowiązanie. A końcówka już jest genialna lepiej kupować teraz bo mieszkania mogą drożeć- na pewno w 2017 kiedy wkład własny będzie wynosił 20% mieszkania jeszcze zdrożeją tak więc deweloperzy okazują gołębie serce że tak tanio teraz sprzedają- jest tylko jeden problem - kolejki ludzi chcących kupić bo w końcu taka okazja -:)
OdpowiedzUsuńKwiatek z dzisiaj
OdpowiedzUsuń" mamy dobrą wiadomość dla kupujących - w pierwszym kwartale 2014 ceny mieszkań we wszystkich istotnych przekrojach pozostały stabilne"
Hehe, dobrze że nie spadły, bo wtedy - broń Boże - musiałbym zapłacić mniej :/
A tutaj cały tekst: http://biznes.pl/magazyny/nieruchomosci/wyjatkowa-sytuacja-cenowa-na-rynku-mieszkaniowym,5636471,magazyn-detal.html
A mógłby autor opowiedzieć coś o sobie? Brakuje mi zakładki "o mnie", a lubię wiedzieć, od kogo czerpię wiedzę.
OdpowiedzUsuń