piątek, 24 kwietnia 2015

Rynku wtórny, obudź się! 86

Po małej przerwie, spowodowanej przeprowadzką z "dobrej lokalizacji" (Kabaty) do "złej" (Białołęka), która dla nas pod każdym względem jest lepsza niż poprzednia (może za wyjątkiem braku w okolicy kościoła z prawdziwego zdarzenia), wracamy do pisania. Wszystkich zaniepokojonych czytelników uspokajamy - przeprowadzka nie nastąpiła na własne, ani nawet na bankowe - dalej napychamy kabzę, skądinąd bardzo sympatycznemu, właścicielowi ;)

Przy okazji przeprowadzki sprawdzaliśmy jednak także i oferty sprzedaży, żeby się przekonać, czy może w tej chwili nie warto jednak "kupić na kredyt" ;) Wyszło nam, że nie warto - co gorsza, nawet, gdyby założyć, że stopy procentowe nigdy nie wzrosną, to i tak nie byłoby warto. Z całego tego zamieszania był jednak jeszcze inny wniosek, a właściwie potwierdzenie wniosku, który mieliśmy od dawna - sprzedawcy na rynku wtórnym żyją sobie własnym życiem, które zdało się zatrzymać gdzieś w okolicach 2008 roku. W porównaniu z ofertą deweloperów, oferta interesującego nas segmentu rynku wtórnego jest zwyczajnie słaba... przynajmniej cenowo, bo, jeśli chodzi o znalezienie pasującego wymaganiom mieszkania, to rynek wtórny ma i pewnie zawsze będzie miał przewagę. Niemniej jednak, poziom cen (ofertowych) mieszkań używanych czasem wręcz poraża (nawet w odniesieniu do cen deweloperów, które też porażają, ale jakoś tak zauważalnie mniej ;)

Przyjrzymy się dziś trochę, dlaczego deweloperzy od prawie dwóch lat głoszą już hossę i super sprzedaż, a na rynku wtórnym czegoś takiego zupełnie nie ma.

Na początek zaktualizowana tabelka z wynikami sprzedaży polskich(?) deweloperskich tuzów ;) Ciekawe, że JW Construction (Destruction?) przestał ujawniać wyniki sprzedaży - albo nie ma się czym chwalić, albo prezes jest zajęty przygotowywaniem kolejnych wystąpień medialnych, w których usłyszymy o rychłych wzrostach cen, znakomitej sprzedaży oraz o tym, że moda na spółki deweloperskie w końcu musi nadejść ;)



Reas, w swoim najnowszym raporcie o rynku pierwotnym, zachwyca się kolejnym wzrostem sprzedaży - tym razem o 2.2% względem poprzedniego kwartału. Trochę to stoi w sprzeczności z naszą tabelką (-4%), ale wyjaśnienie jest najpewniej bardzo proste. W 1 kwartale 2015 największy wzrost sprzedaży zanotowano w Krakowie (34%) - ponieważ średnia jest 2.2%, to w pozostałych miastach pewnie był... lekki spadek, co już się może ładnie zgadzać z tabelą, jeśli założymy, że pominęliśmy część krakowskich deweloperów. 
Do raportu Reas'a podchodzimy jednak z pewnym dystansem, bo nie wiemy, co dokładnie chłopaki tam raportują. Jeszcze niedawno pisali, że przez sprzedaż rozumieją także "płatne rezerwacje, które blokują dostęp do mieszkania innym klientom". Coś musi w tym być, bo, jeśli popatrzeć na "prawdziwe" transakcje raportowane przez GUS, to okazuje się, że wg raportu Reas w roku 2013 w Warszawie deweloperzy sprzedali około 14 tys. mieszkań, tymczasem całkowita liczba transakcji (obejmująca rynek pierwotny i wtórny!) wg GUS nie osiągnęła nawet 8 tysięcy. Hmm...

Jakby jednak nie było, deweloperzy (chyba) notują dobrą sprzedaż (lepszy był tylko 1 kwartał 2007 roku), choć jest to "okupione" zbliżaniem się do historycznych rekordów, jeśli chodzi o wielkość oferty:



Fajnie wygląda porównanie tych historycznie najlepszych kwartałów (1q2007 i 1q2015) - sprzedaż w 2007 roku była wyższa niż teraz, przy ofercie 4 razy mniejszej ;) Ale nic to - przyjęło się mówić, że deweloperzy dużo sprzedają, więc nie będziemy protestować. A że aby dużo sprzedać, muszą dużo produkować, to akurat bardzo dobrze - im więcej produktów mieszkaniopodobnych powstanie, tym niższe potem będą ich ceny ;)

Jednocześnie widać, że udział rynku pierwotnego już od dłuższego czasu rośnie kosztem rynku wtórnego. W ciągu ostatnich kilku lat wyglądało to tak:



Dane dotyczą "prawdziwych" transakcji (z przeniesieniem własności), a nie żadnej kreatywnej sprzedaży, wymyślonej przez Reas. Widzimy, że udział rynku deweloperskiego wahał się w granicach 20-35% i od kilku lat systematycznie rośnie (patrząc na te dane nasz sceptycyzm względem raportu Reas jeszcze się pogłębia - skoro liczba wszystkich transakcji w Warszawie wg GUS w żadnym roku do 2013 nie przekroczyła zauważalnie 10 tys., to jakim cudem sami deweloperzy sprzedają w stolicy rokrocznie po kilkanaście tysięcy mieszkań?).
Pamiętajmy, że widzimy tu efekty transakcji sfinalizowanych - biorąc pod uwagę ostatni rok i super sprzedaż deweloperów (w sporej części dotyczącej jeszcze niegotowych mieszkań), tak liczony udział rynku pierwotnego będzie w kolejnych latach jeszcze rósł. Co na to rynek wtórny? Hmm... wygląda, że nic. Trochę szkoda, bo aktualny czas ultra niskich stóp procentowych zdaje się być ostatnim momentem na sprzedaż mieszkania w cenie nieodbiegającej jakoś bardzo znacznie od szczytu z lat 2007-2008.


Deweloperzy poszli po rozum do głowy - opuścili trochę ceny, załatwili sobie wsparcie od podatników (Mdm oraz BGK) i interes się kręci. Sprzedawcy na rynku wtórnym niczego sobie załatwić nie mogli (od zakończenia Rns) - im zostało jedynie obniżenie ceny, czego na razie robić nie chcą.

Jest to widoczne szczególnie w Warszawie, gdzie ceny ofertowe na rynku wtórnym to jakaś totalna abstrakcja. Wystarczy spojrzeć na średnie ofertowe w różnych miastach, mając na uwadze, że w każdym mieście średnia cena transakcyjna mieszkania używanego jest niższa niż nowego:



W większości miast wygląda to dosyć podejrzanie - cena mieszkania "starego" jest bardzo bliska cenie "nowego" (a czasem wyższa). Najdzielniej trzymają się sprzedawcy w Warszawie i Krakowie... i dzielnie trzymają swoje niesprzedane mieszkania ;)


Rynek wtórny zdaje się nie zauważać, że jego położenie jest jeszcze gorsze ze względu na Mdm, którego udział w rynku zdaje się ostatnio zauważalnie rosnąć. Chore pomysły tego programu świetnie wypunktował Credit Slayer:

http://creditslayer.blogspot.com/2015/03/kretynizmy-mieszkania-dla-modych.html 

Nie przeszkadza to oczywiście klientom "korzystać" z dopłaty, a deweloperom zacierać rączki i zgarniać pieniążki ;) Wartość udzielonych do tej pory kredytów w Mdm wygląda tak:



W marcu padł rekord (prawie 47 mln PLN naszych podatków poszło się je... ;) co spowodowało, że pierwszy kwartał 2015 był "najlepszy" w całej dotychczasowej historii Mdm. Jednocześnie wg BIK liczba oraz wartość kredytów mieszkaniowych w pierwszych dwóch miesiącach spadły o ponad 10% względem takiego samego okresu roku poprzedniego, przez co wpływ Mdm na rynek był jeszcze bardziej "rekordowy". 
Do tego dochodzą planowane zmiany w Mdm, które zaczną obowiązywać być może już od połowy tego roku. Z najważniejszych należy wspomnieć o 20-procentowej dopłacie dla rodzin z dwójką dzieci oraz 30-procentowej dla rodzin z trojgiem dzieci (przy czym tu bonusów jest więcej - zwiększa się powierzchnia podlegająca dopłacie oraz eliminuje się zakaz wcześniejszego posiadania mieszkania). Efekt będzie taki, że udział Mdm w rynku kredytów najpewniej jeszcze wzrośnie, a z nim wzrośnie udział rynku deweloperskiego kosztem wtórnego.
Pamiętajmy, że dopłata w Mdm sprowadza się do tego, że dla klienta ("kupującego na kredyt") mieszkanie jest po prostu tańsze o kwotę dopłaty. O ile 10% to jeszcze nie jest coś, co jest czynnikiem decydującym o zaciągnięciu kredytu, o tyle 20, czy 30% to może być zupełnie co innego. Poza tym, jeśli mamy do wyboru mieszkanie z rynku wtórnego za cenę X oraz z rynku pierwotnego za cenę mniejszą niż X z dodatkową dopłatą 10-30%, to wybór jest chyba oczywisty. Żeby to zrównoważyć, trzeba by mniej więcej o tyle obniżyć ceny na rynku wtórnym - ciekawe, ilu sprzedawców ma tego świadomość (patrząc po kondycji rynku wtórnego to raczej niewielu).

Tymczasem sytuacja rynku wtórnego w przyszłości ma szansę się jeszcze pogorszyć. Pamiętajmy, że od tego roku obowiązuje wymaganie na minimalny wkład własny w wysokości 10%. Jak ktoś go nie posiada, to Mdm (a więc i rynek pierwotny) staje się jedyną opcją. Patrząc po udziale kredytów z LTV>80% (który przekracza połowę) oraz ostatnich sukcesach Mdm, widać, że nie jest to wcale zjawisko rzadkie. 
Przy kupnie mieszkania na rynku wtórnym jest jeszcze więcej problemów - trzeba zapłacić PCC (2%), a często także prowizję pośrednikowi-pasożytowi (tu, zdaje się, powoli zmierzamy ku normalności, bo już całkiem często można znaleźć oferty bez prowizji od kupującego).
Dodatkowo, od 1 kwietnia weszły w życie zapisy Rekomendacji U dotyczące ubezpieczenia kredytów mieszkaniowych - jest teraz szansa, że takie ubezpieczenie rzeczywiście zacznie przed czymś chronić, ale efekt może być taki, że banki podniosą marże kredytów, skoro przestaną zarabiać na ubezpieczeniach. 
Jeśli do tego dołożyć delegalizację BTE (od 1 sierpnia 2016) to może być zauważalnie trudniej o kredyt, a sam kredyt ma szansę stać się droższy. Jaki będzie tego efekt? Ano taki, że sprzedać mieszkanie będzie trudniej, a część klientów (z racji wzrostu kosztów) może skierować się w ramiona deweloperów (Mdm), starając się "zaoszczędzić" na cenie mieszkania.

Pamiętajmy, że deweloperów wspiera dodatkowo BGK poprzez zakup od nich mieszkań pod wynajem - na razie idzie to ślamazarnie, ale zarządzający funduszem wciąż się łudzą, że sprawa nabierze rozpędu. Jeśli tak rzeczywiście będzie, to wsparcie znowu pójdzie do deweloperów, a rynek wtórny zostanie na lodzie (dodatkowo, jeśli pojawią się sensowne mieszkania na wynajem w większej liczbie - w co akurat wątpimy w przypadku tego programu - część klientów, zamiast kupować/zadłużać się, mogłaby zdecydować się na wynajem mieszkania od "państwa"). 
A tak swoją drogą, to w Funduszu mieszkań na wynajem zaszły pewne zmiany. Zniknęła opcja wynajmu na dłużej niż 4 lata (czyżby twórcy zrozumieli, że ten chory pomysł nie przetrwa tak długo?), pojawiła się możliwość wcześniejszego rozwiązania umowy (z 3-miesięcznym okresem wypowiedzenia) oraz zniknął zapis o rokrocznej zmianie ceny o wskaźnik inflacji (czyżby ktoś w funduszu naprawdę uwierzył w deflację? ;) Pojawiła się też wysokość zaliczek na indywidualne zużycie mediów, dzięki czemu możemy zobaczyć, że przyjemność mieszkania w 2-pokojowym mieszkaniu w Poznaniu, bez mebli i garażu, będzie kosztowała (zimą, przy umowie na mniej niż 2 lata) ponad 2.500 złotych miesięcznie - to się nazywa tani wynajem! ;)

Czy dla rynku wtórnego jest jakaś nadzieja (poza obniżką cen)? Wydaje się, że niespecjalnie, bo nawet ci mityczni inwestorzy, którzy wyciągali ze skarpety po pół miliona i kupowali mieszkania na wynajem, mieli szansę już się "wystrzelać" (choć my wątpimy w istnienie dużej liczby bogatych idiotów w tym kraju). 
Stopy procentowe są nisko (a to przecież miał być główny powód owych inwestycji) wystarczająco długo, żeby zamienić płynne lokaty na wyjątkowo mało płynny i tracący na wartości towar, jakim są mieszkania w Polsce.

Podsumowując... deweloperzy radzą sobie nieźle, wspierani coraz silniej przez Mdm oraz po trochu przez BGK. Ich oferta (nawet i bez Mdm) jest często już na starcie bardziej atrakcyjna (cenowo) od tej z rynku wtórnego, co dobrze widać po średnich cenach ofertowych, odniesionych do średnich cen transakcyjnych. Jeśli do tego dodać dopłatę od podatników, która po zmianach ma szansę stać się już naprawdę zauważalna, to konkurencja w postaci rynku wtórnego w dużych miastach powoli przestaje istnieć. Efekt jest taki, że udział rynku pierwotnego szybko rośnie kosztem wtórnego, a sprzedawcy mieszkań używanych mają szansę za jakiś czas obudzić się z ręką w nocniku, kiedy stopy procentowe wzrosną i mieszkania w aktualnych cenach staną się zupełnie niesprzedawalne.

Mamy więc apel do sprzedawców - zobaczcie, co w okolicy budują deweloperzy i odejmijcie od tego co najmniej 5% (jeśli macie mieszkanie wykończone) lub 10-15% (jeśli wymaga ono remontu). Wtedy może zadzwoni ktoś oprócz agencji... ;)

86 komentarzy:

  1. pierwszy! ;)
    Fajnie, ze jest nowy artykul. Nie moglem sie doczekac ;)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytalem wlasnie http://wiadomosci.stockwatch.pl/dom-development-zamknal-kwartal-ze-strata-ale-kurs-akcji-rosnie,akcje,134151
    Bardzo ciekawe ..
    "Deweloper zanotował w I kwartale stratę netto w okolicach 5 mln zł."
    "Ostatecznie deweloper zanotował w tym okresie 72,5 mln zł przychodów, co okazało się rezultatem nieznacznie gorszym od konsensusu PAP (73,5 mln zł). Niemniej wypracowany przychód był gorszy o 63,5 proc. w ujęciu r/r."

    Troszke slabo jak na mega hosse mieszkaniowa. Byc moze to kwestia ksiegowania, nie znam sie wiec sie wypowiem :)

    Jeszcze jedna kwestia - liczba kredytow.

    "BIK: w 2012 r. udzielono 217 tys. kredytów mieszkaniowych
    http://wyborcza.biz/finanse/1,105684,13634787,BIK__w_2012_r__udzielono_217_tys__kredytow_mieszkaniowych.html#ixzz3YGDwn18V"

    I 2014:
    "Rok 2014 był najsłabszym okresem dla sektora hipotecznego od roku 2005. Zarówno liczba (174 tys.) kredytów udzielonych w roku 2014, jak i ich wartość (36,8 mld zł)"
    http://biznes.onet.pl/wiadomosci/analizy/analizy-rynku-nieruchomosci/rok-2014-byl-tragiczny-dla-rynku-kredytow-hipotecznych/0zmjc

    Roznica miedzy 2012 - 2014:
    20%. Calkiem ladny spadek. Kwestia czasu jest kiedy ceny spadna. A do tego czasu mozna inwestowac w ciekawsze branze .. :)

    Szkoda, ze home broker, turek i reszta naganiajacej bandy nie wspomina o takich liczbach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://serwisy.gazetaprawna.pl/nieruchomosci/artykuly/865425,spada-liczba-chetnych-na-kredyty-mieszkaniowe.html

      Hipoteczna równia pochyła idzie dalej Q1 2015 jest gorszy od Q1 2014, a osobiście oprócz GazetyPrawnej nigdzie nie widziałem podobnego artykułu, przypadek?

      Z ciekawostek kilka dni temu w "Świat się kreci" (przypadkiem trafiłem, żeby nie było :)), był Samcik, miły Pan "publicysta" - reprezentant "ludu" i prezes ZBP Krzysztof Pietraszkiewicz
      Dyskusja ogólnie m.in. o ostatnim podważeniu BTE, ale co mi utkwiło w głowie to jak Krzysiu (ZBP) wił się na krześle jak piskorz.
      Padały spokojne, rzeczowe argumenty, a pan prezes niemal z pianą na ustach, co rusz przerywał, wyliczając domniemane kolejne kłamstwa osób wypowiadających się.
      Gratuluje panu prezesowi bo swoją twarzą i postawą idealnie wpasował się w ukazanie w jaki sposób wyglądają relacje Bank - Klient w bankowości polskiej (w tym duża też rola pośrednich naganiaczy) - chciwość, arogancja, cynizm, hipokryzja, bezkarność itp.

      http://swiatsiekreci.onet.pl/wideo/ssk-spoleczenstwo/#!/video/5953

      Usuń
  3. "Mamy więc apel do sprzedawców - zobaczcie, co w okolicy budują deweloperzy i odejmijcie od tego co najmniej 5% (jeśli macie mieszkanie wykończone) lub 10-15% (jeśli wymaga ono remontu). Wtedy może zadzwoni ktoś oprócz agencji... ;) "

    Sensowny apel. Ale nie działa. Po okolicy widzę, że mieszkania z rynku wtórnego, których właściciele stosują się plus minus do tej zasady, sprzedają je na pniu. To jest jakiś 1% oferty :-D . Inne wiszą. Może tak ma być. Imho jeszcze lata zajmie zanim nastąpi jakiś mocniejszy ruch.

    OdpowiedzUsuń
  4. Napisz coś o cenach transakcyjnych najmu na Białołęce. Pewnie zbadałeś ten rynek dość dokładnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Różnica cen między rynkiem wtórnym i pierwotnym w poszczególnych miastach wynika z:

    1) potencjału rynku najmu
    2) różnicy jakościowej, ilości bardzo starej tkanki mieszkaniowej
    3) salda migracyjnego i salda urodzeń/zgonów
    4) obecność/brak metra i relacja ilościowa pomiędzy ofertą deweloperów a ofertą rynku wtórnego wzdłuż metra

    Nie trzeba długo myśleć by zrozumieć, że najkorzystniejsze parametry wg ww kryteriów ma Warszawa, a najgorsze Łódź

    OdpowiedzUsuń
  6. Temat rynku wtórnego ciekawy o tyle, że kolega w pracy właśnie próbuje sprzedać mieszkanie kupione kilka lat temu. Mieszkanie jest w małej miejscowości oddalonej 30 km od centrum Wrocławia, 50m2, cena ofertowa: 250 tysięcy złotych (wow! fantasta). Sprzedaje już od pół roku. Przez ten czas umówił się z 4 potencjalnymi kupującymi, tylko 2 się zjawiło i żaden nie kupił. Jakiś tydzień temu chyba zaczął rozumieć swój błąd bo mówił, że w tej samej okolicy ktoś sprzedał podobne mieszkanie za 200 tysięcy więc musiałby opuścić cenę o 50 tysięcy czyli 20%. Zaczął też coś mówić, że na rynku wtórnym nie chcą kupować bo musieliby zapłacić podatek i nie ma MdM. Inny kolega w pracy uważa, że ceny mieszkań będą rosnąć bo on dużo na ten temat czytał i dlatego będą rosnąć… Może czytał MaWiego :). I to wszystko ludzie w branży technicznej gdzie ludzie mają raczej dość wysokie iq na tle społeczeństwa… Brak słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie w branży technicznej zazwyczaj wiedzą NIC o rynkach finansowych i o inwestowaniu.

      Usuń
  7. W moim archiwum, mam już chyba artykuł na każdą okazję :)
    Były takie czasy, że i Turek apelował o urealnienie cen na rynku wtórnym, hehe

    http://forsal.pl/artykuly/711630,ceny_mieszkan_zawyzanie_ceny_mieszkania_to_strata_czasu_i_pieniedzy.html

    ...ale jak stopy % poszły drastycznie w dół to już poczuł się pewniej, no i awansował i w ogóle

    Kiedyś i Grażynka z RP sugerowała, żeby cenę mieszkania na realną i szybką sprzedaż na rynku wtórnym obniżać o 30%!
    http://www.rp.pl/artykul/8,695643-Cenisz-za-drogo---nie-sprzedasz.html

    A na koniec bonus :), taki artykuł to pojawia się raz na kilka lat (szkoda, że bardzo krótki i jedyne przywołane dane to NBP, brak dodatkowych przemyśleń, jak chociażby na Blogu) - ale dla samego tytułu warto powielać :D

    http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/553534,deweloperzy_zawyzali_ceny_mieszkan.html

    OdpowiedzUsuń
  8. @ w domach z betonu
    A ja odnoszę trochę inne wrażenie (Kabaty/Natolin/Pasaż Ursynowski).
    Puszczają jednak po mału zwieracze, tym który rzeczywiście chcą sprzedać.
    2 przykłady (co prawda 4 pok z 2000r):
    1 ofertowa 775kpln / dzwonie, no może 15k opuści. ok, to nawet nie ma co nawet narnować czasu (pomimo zachęty). mija 6 mc. ofertowa 725.000 .... eeeeee. a tak się zarzekali. (według mnie jest to warte 600-620.... jestem ciekawy ponieważ teraz to nie chcę tam mieszkać,
    2. ofertowa 899k (87m) - potem 850k teraz 799k dzwonie; no może 30k spuszczą, (i to spółdzielcze wł....) na to ja uprzejmie, że 7k za m2 to jest uczciwie (brak własności ziemi, potencjalny spór z miastem i SP). Nie . nie to nie. Hop, piętro niżej w tej samej klatce ofertowa 735k poszło poniżej 700k (owszem wisiało 1 tydzień) i co?. tu uważam że 650k to dobra cena (mówimy o typowej sypialni Warszawy), ponieważ nowe przy tej samej ul. Przy Bażantarni jest w cenie 750k z garażem. Tylko że nowe - nawet jak by miało się sypać to chyba zaczenie później niż już 16 letnie lokum.

    Spokojnie panowie, jeżeli posiadacie czas, to czas gra na waszą korzyść (ściślej rachunek).
    Komu to opchną? emigrantom z Libii/Syrii? Ukrainerom co sprzątają i pracują na budowach? proszę Was....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkam przy Lanciego. Od 2009 ceny są stabilne w budownictwie po 2000r. Owszem, płyta trochę potaniała, ale nowsze w zasadzie w ogóle. Czy przy metrze mieszkania potanieją? Bardzo w to wątpię, chociażby ze względu na fakt, że to się bardzo dobrze wynajmuje.

      Usuń
    2. Mieszkanie przy metrze lub w centrum moze robic wrazenie na poczatkujacych sloikach.
      Wg mnie ceny przy metrze moga sobie pozostac na takim poziomie jakim sa, who cares.
      Skoro kawalek dalej mozna dojechac z tanszej lokalizacji.

      Na przyklad takie osiedle wilno w Warszaiwe - 4 min do Wileniaka, ceny po 6200-6300/m2, moze da sie zejsc nizej. Do tego doplata w mdm. I po co komus mieszkanie tuz przy metrze 2k/m2 drozej?

      Jak juz ktos chce wynajmowac to moze sobie kupic na Wolki po 7k/m2,a pewnie jeszcze mozna wynegocjowac.
      Mieszkanie przestaje juz byc takim luksusem i super inwestycja.

      Dla porownania podam przyklad: kupujesz akcje duzych spolek, dostajesz dywidende, szybko mozesz wyjsc z inwestycji. A takie mieszkanie jak pokazuja poprzednie lata w najlepszym razie stoja w miejscu ;)

      Usuń
    3. W Łodzi możesz kupić w walącej się kamienicy za 1500zł/m2. Who cares. Też lokalizacja jest tańsza i ludzie dojeżdżają. :) Tylko, że takie rozumowanie to zawracanie kijem Wisły. Fakt jest taki, że ceny w dobrych lokalizacjach determinowane są przez stopy zwrotu, a akcje to nie ten sam rodzaj portfela. Ktoś ma środki, chce zamrozić i czuć się bezpieczny, to nie ma lepszej inwestycji. Takich ludzi jest sporo. Nawet ci co kupują większe mieszkania, zastanawiają się czy sprzedać stare czy też stare wynająć. Przykład - mój sąsiad. Zdecydował się na wzięcie większego kredytu, a stare wynajął. Widocznie policzył i tak mu wyszło - że będzie lepiej :-)

      Usuń
    4. Mowilem o mieszkaniu z dojazdem 4 min do metra wilenska,a nie o Lodzi. Relacja cen miedzy takimi bliskimi lokalizacjami bedzie radzej zachowana :)
      Poza tym o inwestowaniu w bezpieczny sposob w nieruchomosci mozesz dzisiaj bodajze o 17 porozmawiac z inwestorami frankowymi. Oni wiedza najlepiej ze na nieruchomosciach nie mozna stracic, zwlaszczy tych kupionych za7-8-9-10k/m2 :)
      Napewno bedzie tam wielu inwestorow. Sam znam jednego ktory kupil dwa takie mieszkania w pakiecie.
      Jedno mialo splacac drugie. Dziala to teraz w ten sposob, ze na 1 ma wakacje kredytowe :)
      Tyle odnosnie bezpieczenstwa portfela.

      Usuń
    5. Nie będzie, bo to inna dzielnica pod każdym względem.

      Do tej pory na spekulacjach mieszkaniowych zarobiłem kilka razy więcej niż ci ludzie potracili i mnie takie frankowe sprawy nie ruszają. Jak kogoś to bawi - może posłuchać..

      Usuń
    6. Mnie frankowe sprawy ruszaja bo fajnie zobaczyc ludzi ktorym zawdzieczamy wysokie ceny mieszkan
      i normalnie oszczedzajacy musza sie wstrzymac z zakupem.
      Kto wie moze beda osoby z kredytami 120% ltv, odbieraja solidna lekcje oszczedzania.
      Byc moze wiele innych potencjalnych jelonkow wyciagnie wnioski i rynek znormalnieje ..

      Ok zarobiles na spekulacjach na nieruchach, tylko ze wiekszosc dzis bedzie skamlec ze umowy
      przy kursie 2 zl byly dobre a przy kursie 4 sa zle.

      Powiedz mi dlaczego nie wynajma swoich nieruchow, przeciez sa na swoim, czyzby ewentualny najem nie pokrywal mini ratki? :)

      Usuń
    7. To nie jest wina tych ludzi tylko nadzoru finansowego. Nie wszyscy muszą się znać na finansach. Szczerze powiedziawszy to też mam frankowicza na sumieniu któremu sprzedałem dom w 2008 za 600 tys zł. Kurs był wtedy po 2 z czymś. I gdybym wiedział w co pakuję tą rodzinę, pewnie bym tego domu im nie sprzedawał.

      Usuń
    8. Wg mnie kazdy ma wlasny rozum i zaden nadzor nie uszczelni systemu w 100%.
      Trzeba po swojemu ocenic ryzyko, przeliczyc czy to faktycznie sie oplaca.
      Dla mnie do dzisiaj jest nie zrozumiale jak ktos kto nie ma 10-20% wkladu bierze kredyt z rata 3-4k/mc.
      No chyba, ze jest wielkim optymista :)

      Jakby frank byl po 50gr demonstracji by nie bylo - byloby wysmiewanie zadluzonych w PLN :)

      Usuń
    9. @Stefan, czuję się wywołany twym postem do tablicy ;-).
      1. przykłady dotyczą mieszkań przy mitycznym „metrze” (pierwsze to w ogóle prawie przy wejściu Stokłosy ;-).

      2. Nie wiem co masz na myśli „stabilne”, niemniej tak się złożyło (całkiem przypadkowo, bo rejon Franciszka Marii Lanciego nigdy nie był przedmiotem mojego zainteresowania z subiektywnych względów) że wpadły mi w ręce ceny transakcyjne lokali (3,4 pok do 2014 IIQ). Jeżeli uważasz że zakres 7k-8k (odrzuciłem po 2 skraje) to stabilne, to ok. Sądzę że teraz pewnie o kilka procent niżej (ponieważ taka tendencja wynika patrząc po datach od 1.2013- jest spadkowa).
      Skoro trzymają taką cenę od 2009 roku…to realnie spadły o 30%,
      Czy potanieją czy metrze? Jak widać z poprzedniego posta tanieją ofertowo, a nawet jak rzekomo przy ul. Lanciego stoją przez 6 lat w miejscu to znaczy, że „stabilnie” tanieją vs realna inflacja.

      3. Tu jeszcze jedne spostrzeżenie (raczej myśl jaka pomału się wykluwa po dokładniejszych oględzinach mieszkań na tym Ursynowie –metraże 80-110) i chłodnej kalkulacji cena/jakość/komfort mieszkania w bloku) czy nie lepiej skrzyknąć się w 2-3 kupić działkę w okolicy (to już sprawdziłem 900-1100pln/m2) 350-400m2 w zupełności na głowę wystarczy-vide przyszły kataster) i postawić sobie bliźniaka/trójniaka/czworaka ;-) jak duża działa (choćby po 130-150m+garaż ale bez kopy sąsiadów, wspólnot, spółdzielni (dziwnych opłat) i jednak z 150/200 metrowym ogródkiem (wystarczy), cisza nikt nie spuszcza wody, stuka puka. itd. Kto miał okazję mieszkać nie w bloku ten wie o czym piszę.

      4. @XxYy
      zgadzam się z nie wiem skąd ten „fetysz” z tym metrem (szczególnie po akcji w Paryżu) swego czasu wiele lat jeździłem metrem, ale już nie muszę. BTW ceny nowych transakcyjnych na Ursynowie niższe niż na …Woli, przecież to policzek!. Jeżeli już to chyba przyjezdnym lepiej jest jechać 3 stacje do Centrum niż 13 (czas + tłok)? Drugi policzek to chyba wyprowadzka autora bloga z "luksusowych" ;-) Kabat na Białołękę ;-). W sumie zawsze bliżej na Zegrze, jak ma się patent ;-).

      Usuń
  9. @w domach z betonu
    zapomniałem dodać,
    Bardzo dobry wpis! porządkujący dane w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tutaj jest ciekawy wywiad z wiceministrem infrastruktury i rozwoju Pawłem Orłowskim
    http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/707218,1195666-Orlowski--rynek-wtorny-w-MdM-moglby-podniesc-ceny-mieszkan.html
    W MdM wiadomo o co chodzi oni się z tym nie kryją. Generalnie w dopłatach chodzi o to, żeby opłacało się produkować i opłacało się kupować, i tak to się wszystko kręci.
    Generalnie mi nie przeszkadza, że budują i mieszkania szybko trafiają na rynek. Szybciej to wszystko rypnie.
    Minister szacuje, że brakuje ok. 500 tys. mieszkań.
    Bliskie to jest temu http://wyborcza.biz/finanse/51,108340,12882224.html?i=1
    Także trochę cierpliwości ~3 lata po 150 tys. mieszkań i sprawa się rozwiąże. Komu się spieszy niech kupuje.
    Tak jak pisał autor 2017-2018 to będzie pierwszy dobry czas na kupno a potem będzie tylko lepiej :)
    Osobiście posiadam ok 30% gotówki na mieszkanie ale wynajmuje. Jestem w stanie w ciągu 3-4 lat uzbierać 100% przy aktualnych cenach a na pewno będzie taniej.
    - Zacznie się robić burza po końcu dopłat RNS
    - Frankowicze o sobie pewnie przypomną
    - Wzrosną stopy
    - Skończy się deficyt mieszkań
    Mogą być dobre czasy jak się posiada gotówkę.
    A właściciele mieszkań z rynku wtórnego niech sobie trzymają te ceny. Wszystko jest warte tyle ile ktoś chce za to zapłacić i nie długo się przekonają jak płaci NIŻ przy ogromnej podaży.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchałem w pracy wywiadu w TOK.FM, z szefem podkomisji (nazwiska nie pamiętam, chyba nie był to Orłowski), która zajmuje się najbliższymi zmianami w MdM.

      Pani redaktor mocno naciskała na chociaż małą deklarację chęci wprowadzenia do MdM rynku wtórnego. - No i tłumaczenia oczywiście, że rynek pierwotny musi być uprzywilejowany bo pobudza dodatkowo ileś tam kolejnych gałęzi gospodarki, a z tego jest VAT itp. itd. (co w jakimś tam sensie jest i prawdą) - no to kontr argument, że budżet na MdM jest znacznie większy niż ten, który do tej pory został wykorzystany, więc do stoi na przeszkodzie dołączyć w ramach tego budżetu rynek wtóny ...i w którymś momencie pan szef podkomisji wypalił mniej więcej w tonie "Wprowadzenie rynku wtórnego do MdM - zabiłoby rynek pierwotny" ...cóż raczej wiemy, że to nie tylko o te domniemane gigantyczne wpływy z VATu chodzi tylko o zabicie Marż i Prowizji na przeszacowany produkt, na który jeszcze jako tako jest (na dzień dzisiejszy realny) popyt (przy ogromnym udziale niskich stóp %)

      Usuń
    2. I tempa nagonka z HB (odcinek 2015) i dwa powtarzane argumenty do znudzenia:
      1. Niskie stopy %.
      a. zakupy na kredyt (chociaż akcja kredytowa słabnie z kw. na kw.)
      b. zakupy za gotówkę (nikt tak na prawdę tego nie policzył, powtarzane jest to głównie, żeby wywołać czynnik psychologiczny w świadomości niedzielnych ciułaczy)

      2. Rosnące limity w MdM.
      ...i póki co jest pięknie :)

      https://homebroker.pl/artykuly/analizy/1419-ceny-mieszkan-zaczely-rosnac

      Ale jak stopy % zaczynają iść w górę, to powrócimy do nastrojów z początku 2013r. - gdzie stopy % były jeszcze na rozsądnym poziomie.

      http://ekonomia.rp.pl/artykul/707218,972766-Co-uratuje-rynek-mieszkan.html?p=1

      I wszystko w rękach w sumie nie banków i nie deweloperów, a RPP.

      Usuń
  11. Ważny element o którym nikt nie pisze to wykończenie i umeblowanie mieszkania, podobno wychodzi około 600 zł/m2. Czyli w przypadku Warszawy do ceny kupna od dewelopera trzeba doliczyć jeszcze +10% zanim mieszkanie będzie się nadawało do życia. Jest to jakiś tam argument na rzecz wyższych cen na rynku wtórnym, w przypadku którego ten koszt odpada. Chociaż ja mając do wyboru 15-letnie umeblowane albo nowiutkie deweloperskie (w tej samej cenie), to jednak wybrałbym to drugie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Remont starego mieszkania będzie kosztował zawsze sporo więcej niż wykończenie nowego, a efektu raczej tak dobrego nie uzyskasz. Jest faktem że mieszkania z rynku wtórnego po zakupie nie musisz koniecznie remontować, ale prędzej czy później dojdziesz do wniosku, że i tak chcesz je wyremontować i meble wymienić na własne, a można być pewnym że dzień ten nastąpi wcześniej niż termin spłaty ostatniej raty kredytu.
      Dlatego sprzedający powinni się bardziej zastanowić czy powinni żądać cen wyższych niż deweloperzy.

      Usuń
  12. Moim skromnym zdaniem z informacji jaką mam od znajomych to okolice 1000 zł za metr za wykończenie to realny koszt. Najdroższa jest łazienka i kuchnia do wyposażenia.

    600zł x 50 (średni metraż mieszkania) = 30 000 zł

    Sama kuchnia moim zdaniem spokojnie 15 000 zł pochłonie jak nie więcej.

    Ciekawy artykuł o kosztach wykończenia znalazłem. Daje ogólny pogląd:

    http://kb.pl/teksty/2014/07/21/ile-kosztuje-wykonczenie-mieszkania-w-stanie-deweloperskim/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15k to wydasz na ikeowską kuchnię, ale do domku jednorodzinnego. W mieszkaniu da się taniej, jak się zdecyduje na mało mebli i gorszego producenta. W 2009r. wykończenie mieszkania 45m2 kosztowało ok 15k - z tym, że kuchnia była z brw, panele kładłem samemu, malowała żona, kafle majster.

      Usuń
  13. http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/709655,1196607-Ile-za-dom.html
    "Budynki tanieją średnio 
1–1,5 proc. miesięcznie. W całym przyszłym roku ceny mogą spaść o ok. 10 proc."
    Nieźle jak na rekordowo niskie stopy :)

    OdpowiedzUsuń
  14. http://www.bankier.pl/wiadomosc/Zapowiada-sie-emigracyjny-rekord-3330233.html
    Kolejna fala emigracji dziekuje dziadom z PO i komorowi :)

    http://www.wiadomosci24.pl/artykul/powietrze_w_warszawie_jest_coraz_bardziej_zanieczyszczone_przekroczone_zostaly_normy_na_2015_rok_326469.html
    Myslicie ze to wplynie na wzost cen? Zwlaszcza przy metrze?:D
    Wszak to najwiekszy zaszczyt mieszkac przy metrze, a najlepiej najblizej centrum wdychajac rozne ciekawe substancje :)

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Tom & Miner
    Jeżeli uważacie, że co do zasady kuchnia, przedpokój i łazienka/wc sprzed 15 lat jest ok i jeszcze się tak popieścicie z 5-10 lat, to ok...szanuję to (ale spróbujcie to powiedzieć (chociaż tak na próbę) swojej „starej”…. sugeruję w kasku do rugby i raczej z podwórka, zawsze można pierzchnąć w krzaki jak zacznie tymi szafkami miotać z balkonu…).
    15 letni stuff to jest dobry jak puszczasz w najem studentom albo absolwentom z początkującą pensją.
    Tom, a klatkę schodową również będziesz odnawiał ;-)? Już pomijając że większość wygląda jak na przyjęcie fali uderzeniowej, ciemno ciasno, okna jak w bunkrze (tak się kiedyś budowało) nierzadko brak windy.. do garażu i nie wiem dlaczego zalatuje „piwnicą”.
    w bloku dodatkowo magiczna creazy pompka w rachunku – ogólny fundusz remontowy na części wspólne przyśpieszająca z każdym rokiem.
    .
    @ Marcin
    Potwierdzam (przerabiałem 3 lata temu „odświeżenie” stanu wyjściowego-własnego z 2001), skucie, przygotowanie i położenie (abstrahując od dizajnu innego niż LM, Praktiker, OBI z 2000r), robocizna x2 + kontener 500pln ;-).

    @
    Ogólnie, nie żebym lobbował za nowymi mieszkaniami (nowe są średnio o 10-15% za drogie, a używane z 2000 o dalsze 10-15% moim skromnym zdaniem) ale nie wmawiajcie mi że długo wytrzymacie, albo że mając do wyboru 2 bloki w tym samym miejscu w podobnej cenie wybierzecie ten z 15 letnim przepraszam klozetem w środku, a jak wymienicie klozet to i… umywalkę, wannę i na balkonie się zatrzymacie.
    Przepraszam czy też ubieracie się w secondhand? w 10 letnie beżowe spodnie w czarną kratę w cenie aktualnych nowych -10% i śmigacie po mieście/do pracy czując się komfortowo? Pomijam estetycznych ekshibicjonistów ala Gang Olsena / Egon i jego drużyna…. ale to margines ;-) (chyba!?).

    @ XxYy, owszem jest taka strona www.dobraulica.pl, która ładnie pokazuje przekroczenie dopuszczalnego stężenia benzoalfapierenu/Nox/PM10 i PM2,5 itp. w Warszawie. Jak najdalej od KEN i Wąwozowej, czyli M, ale przedmuch jest na …… Wilanowie ot, złośliwość. czy dlatego @wdomachzbetonu wybrał się na Białołękę? tanio i bez astmy w dalszej perspektywie?
    http://dobraulica.pl/2014/01/trujace-powietrze-nad-warszawa/
    nowsze dane na stronach WIOŚ jeszcze gorsze niestety,

    +
    Gratis:
    http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/707216,1196618-Tylko-optymisci-kupuja-na-kredyt.html „Grażyna Ty jesteś pierwsza klasa” tekst z klipu, w którym występuje p. Piotr Frączewski.. redaktor Grażyna co się dzieje? Efekt ładnej pogody i zaplanowana majówka ;-)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do 15 letniej kuchni. To taką własnie używam i wielu mogło by pozazdrościć. Na razie wymieniłem ze sprzętu zabudowaną zmywarkę i lodówkę. Dobre drewniane meble (+ zlew z fragranitu) nadal dają radę i jestem przekonany, że za 5 lat będą wyglądały lepiej niż 5 letnie z ikei...

      Usuń
    2. bromsku
      Ok, ale czy to jest 80% rynku, meble z litego drewna/fornirowane? (czy ja odnoszę się Koloni Staszica na Ochocie?;-)
      ja meble lite i fornirowane widziałem w 2 mieszkaniach na 20...
      To uważam jest duży mentalny problem nie tylko przy sprzedazy mieszkania, ludzie nie chcą przyjąć do wiadomości, że meble z MDF, czy też z IKEA jak wspomniałeś (10-15 lat temu to był przecież wielki wydatek) co do zasady nie przedstawiają większej wartości (nam udało się sprzedać "kuchnię" która w 2001 roku kosztowała 12k za 500pln (na allegro), reszta chciała za darmo twierdząc że sam demontaż jest dużo warty ???

      Usuń
    3. Wiem, że to nie jest częsty przypadek ale jednak się zdarza ;) Mnie się udało trafić na mieszkanie, w które poprzedni właściciel wpakował sporo kasy (np. drzwi z pełnego drewna). "Remont" po zakupie sprowadzał się do pomalowania (1000 zł materiały - malowałem sam) i wymiany deski klozetowej, hehe. Żeby nie było - nie stara ochota, ale wspominane w dyskusji Kabaty.
      Sam jednak sprzedałem mieszkanie z meblami (kilkuletnimi), bo przenosić tego się nie opłacało...

      Co do zakupu mieszkania używanego. Sam celowałem właśnie w mieszkania kilkuletnie - ze względu na standard (równe ściany, wykończenie, garaż, znana jakość i okolica,m brak ryzyka przy zakupie) czego zazwyczaj nie dają mieszkania nowe. Teraz porobił się z tym problem bo te kilkuletnie mieszkania były kupowane na bańce 2004-2008, do tego ten frank... i właściciele nie chcą schodzić z cen. To poważnie blokuje sporą część rynku.

      Usuń
    4. Bo ja wiem... Zakladasz ze poprzedni wlasciciel mieszkal w skansenie. Generalna zasada jest taka, ze co 10 lat robi sie remont. Skoro mieszkanie ma 15 lat, to znaczy ze ostatni remont byl 5 lat temu. Wyposazenie bedzie wiec dosc swieze. Nie demonizowalbym tez klatek schodowych. Mowimy o blokach budowanych w 2000 roku. Wiele z nich jest calkiem fajnych architektonicznie. Nie mylmy z wielka plyta i innymi starociami. Na korzysc rynku wtornego jest jeszcze to, ze mozna sie przejsc po sasiadach i popytac jak im sie mieszka. Czy piwnicy nie zalewa, czy nie pojawia sie grzyb na scianach, czy okna szczelne, czy administracja szybko zalatwia zglaszane problemy etc. W przypadku nowo wybudowanego bloku jest jedna wielka niewiadoma.

      Usuń
  16. Cały artykuł to bzdury Turka, ale najważniejsza jest tabelka z Cenami Transakcyjnymi (NBP - Q4 2014r)

    http://www.bankier.pl/wiadomosc/Po-obnizkach-stop-procentowych-kawalerka-za-550-zl-miesiecznie-3330540.html

    Dla przypomnienia tabelka naganiaczy i oszustów z HB o ciągłym niedopasowaniu limitów MdM do rynku nieruchomości.

    https://homebroker.pl/artykuly/analizy/1413-rekordowy-marzec-w-mieszkaniu-dla-mlodych

    Dla przykładu Lublin:
    Cena ofertowa 1m2 w/g NBP =4890zł/m2, transakcyjna =4444zl/m2, ale oszuści z HB kłamią, że nowy limit dopłat w ramach MdM w Lublinie (~4620zł/m2) wciąż odbiega od rynku o 7,7%, bo poziom cen dla Lublina to ~5000zł/m2 ...tia q*wa, przy medianie zarobków rzędu 2000zł netto.
    A ogólnie z zarobkami wygląda to tak:
    http://www.bankier.pl/wiadomosc/4-5-Polakow-zarabia-mniej-niz-3549-zl-netto-7228674.html

    Kłamliwy artykuł o limitach MdM i poziomie rynku, to piękna podbudowa pod kolejne podnoszenie limitów dopłat, co w rzeczywistości w większości miast i okolic skutkuje już od dawna podnoszeniem cen transakcyjnych.

    OdpowiedzUsuń
  17. @ k-dek,
    ale przynajmniej Bartek T. potwierdził, że w Polsce, jest jednak ciasno vs cywilizowana Europa,
    czyli jakby nie patrzeć dokopał deweloperom (może nieświadomie), że te 2p 45m i 3p. 60m to jednak pogłębianie i tak złej sytuacji
    http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/709844,1196515-Polski-rynek-nieruchomosci.html?p=1

    Chociaź, znam bywalców tego forum, dla których to aż nadto,
    w sumie są różne nocne hobby, można też spać na pionowym tapczanie... jak kto lubi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "znamy się" z Bartkiem już trochę i to nie pierwsze jego wypociny na temat metrażu przypadającego na jedną osobę w PL i to raczej nie jest potwarz dla deweloperki.
      Turek nachalnie udowadnia wszem i wobec, że rynek nieruchomości ma wciąż potencjał wzrostowy, tzn. poprzez te złe warunki mieszkaniowe sprzedaż na rynku ma wciąż kwitnąć i to zarówno poprzez budowanie nowych mieszkań jak i obrót na rynku wtórnym.

      "Eurostat szacuje, że statystyczny Polak ma do dyspozycji jeden pokój (dokładnie 1,1), podczas gdy europejska średnia to 1,6. - Aby osiągnąć taką średnią, Polacy musieliby zbudować 7,6 mln mieszkań."

      No bo co tam 3 mln brakujących mieszkań, czy tam 1 mln czy 0,5, jak Brakuje 7,6 mln! :)

      "Przeciekający dach, zawilgocone, pokryte grzybem ściany i podłogi to problem, z którym boryka się 3,9 mln Polaków (10,1 proc.) zamieszkujących około 1,4 mln mieszkań."

      A do tego 1,4 mln to rudery...których pewnie często nikt nie będzie remontował, tylko pobiegnie po nowe, albo używane nowsze.

      Każdy argument jest dobry, jeżeli się go podkoloryzuje, żeby udowodnić to co się chce.

      A tak patrząc dzisiaj na RP, to rzucił mi się w oczy artykuł Grażynki :D

      http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/707216,1196618-Tylko-optymisci-kupuja-na-kredyt.html

      Jestem lekko w szoku, zawsze była pełna profeska, a to tutaj to wygląda jakby sama Grażynka pogubiła się w tym wszystkim i wylała swoje wątpliwości i przemyślenia tak po prostu z głowy na klawiaturę, no a jak już Grażynka nie może konkretnie zebrać myśli to: "wiedz, że coś jest na rzeczy" :D

      Usuń
    2. Wiesz jak wygląda model rodziny (40%) w dużych miastach? On ma mieszkanie, ona ma mieszkanie + ew dziecko. Na 3 osoby po 2 x 45m2 wychodzi po 30 na głowę. Znam osobiście 2 małżeństwa które się rozpadły, bo małżonek nie chciał nabyć nieruchomości na współwłasność. Średnio co 2 małżeństwo w Warszawie się rozpada.

      Bardzo upraszczasz pewne zjawiska społeczne albo nie chcesz ich dostrzegać. Oczywiście masz do tego prawo, tylko po co zaklinać rzeczywistość? W przyszłej kadencji sejmu, jak wejdzie ustawa o związkach partnerskich, małżeństwo przejdzie do lamusa (w aglomeracjach).

      Usuń
    3. "On ma mieszkanie, ona ma mieszkanie"... zaraz, zaraz to Polska jeszcze? Osobną kwestią jest czy to "manie" polega na zakredytowaniu hipotecznym pod korek, jak to właśnie było w modzie wśród młodych, zdolnych, przebojowych z wielkich miast, czy też jest to faktyczna własność.
      Uproszczeniem dość dużym, jest przymierzanie zjawisk z Warszawy do ogółu tego smutnego kraju. Wystarczy wyjechać 15km od Warszawy w dowolnym kierunku i szybko można zorientować się, że mamy do czynienia z inną Polską, pod wieloma wzgędami m.in. finansowo-mentalno-kulturowo-obyczajowymi

      Usuń
  18. @Stefan
    uważam, że ten model był jest wykreowany i turbodoładowany w Polsce notorycznym stresem dotyczącym jutra (np. taki CHF, za wysokie ceny mieszkań, śmieciówki itd).
    Dlaczego tak sądzę? Wskaźniki emigracji i dzietność Polek zagranicą i model rodziny który tam "uprawiają". Czy to są inni Polacy?

    jak wpłynie model (skądinąd bardzo wygodny) 2+1 wpłynie na ten kraj? nie jestem rasistą ale chyba nie chciałbym w perspektywie 10 lat uzupełniać luki przybyszami z Afryki Subsaharyjskiej (bo skąd odebrać swoiją uiszczoną "emeryturę" w przyszłości?). Arytmetyka, ja mam Smarta Ty masz Smarta razem mamy 5m Mercedesa raczej do mnie nie przemawia. Ale zgodzę się są różne szkoly.

    W moim środowisku/wśród znajomych/w pracy raczej funkcjonuje, jest docelowy model 2+2/ 2+3, dlatego muszę Ci powiedzieć, że przykład 2 rozwodów z powodu potencjalnej "współwłasności" trochę mnie zdziwił/zaskoczył. Zresztą to co napisałeś to jest mało krzepiące.

    Owszem coraz bardziej staje się zauważalny segment (może to dla nich dev budują) sfrustrowanych skądinąd bystrych i niebrzydkich koleżanek, które nagle po 35 roku nie mogą znaleźć chętnego na zapylenie i założenie rodziny, a zagapieni panowie rówieśnicy podświadomie celują już w segment 25+ i trudno im się dziwić, biologia to biologia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Adam Czupi

      Oczywiście, że na stan rzeczy wpływ ma przede wszystkim ekonomia. No ale mamy agresywny wolny rynek i niektórym takie rzeczy po prostu pasują. Depopulacja jest faktem, pod koniec wieku 15 mln w PL. Czy ktoś zechce tu przyjechać pracować z zagranicy? Bardzo w to wątpię. W końcu łatwiej nauczyć się angielskiego czy nawet niemieckiego a to jedna strefa. Przede wszystkim zaś pieniądze dużo lepsze będą i w przyszłości. Budujące to może nie jest, ale takie są prognozy ONZ. http://esa.un.org/unpd/ppp/Figures-Output/Population/PPP_Population-Age_15-64.htm

      Usuń
    2. @Stefan

      a ja nie wątpię. Myślę, że tacy Ukraińcy i inni być może potencjalni przybysze ze wschodu chętnie się u nas zadomowią. To już ma miejsce, a jest ich cała chmara. U mojego kuzyna pracują na budowie Ukraińcy. Są 3x tańsi niż Polacy, nie marudzą i pracują praktycznie non stop, solidnie. Takie samo zdanie było o Polakach w UK jak przyjeżdżali swego czasu na budowy. Mam również dwoje innych znajomych do których do domu przychodzi Ukrainka (nie ta sama :P) sprzątać - 50zł za cały dzień. W Legnicy (Ziemnice) na osiedlu domów jednorodzinnych również pracują Ukraińcy. To już się dzieje. Wbrew pozorom nasz kraj może być potencjalnie łakomym kąskiem dla kilku nacji.

      Usuń
    3. @sing dst

      Z Ukraińcami potwierdzam. W roku akademickim 2013/2014 studiowało w Polsce około 15 tyś Ukraińców z 35 tyś obcokrajowców. Liczba ta wzrasta z kilku powodów:

      1. Mamy programy stypendialne dla Ukraińców.
      2. Niektórzy Ukraińcy znają język polski od małego, a pozostałym nauka polskiego nie sprawia takich problemów jak nie-Słowianom. Studiowałem z 3 Ukraińcami i dowiedziałem się o ich narodowości dopiero gdy się do tego przyznali (perfekcyjny polski).
      3. Studia w Polsce mogą być dla nich tańsze! Jak stwierdziła pewna znajoma Ukrainka, za zdanie większości egzaminów na Ukrainie musiała płacić łapówkę.
      4. Z innych oczywistych względów.

      Oczywiście na tym forum najczęściej spotykamy argument - jak mogą wyjechać do Polski, to wyjadą dalej. To prawda, bo część pracodawców skarżyła się w mediach, że Ukraińcy po uzyskaniu pozwolenia na pracę uciekają na zachód, ale nie można zaprzeczyć, że dziesiątki tysięcy tu pracuje i pewnie są skłonni zostać. Nie bilansują nam w żadnym wypadku salda migracji, ale to wymarzeni imigranci - podobna kultura, chcą się asymilować i przyjeżdżają do pracy a nie po zasiłki ( choć tych u nas i tak nie ma :D).

      Poza tym nie mówimy tu tylko o budowlańcach i sprzątaczkach, bo informatyków też ściągamy. Dodam, że w wielu centrach outsourcingu w Polsce bano się przeniesienia etatów na Ukrainę, ale Putin ukrócił skutecznie takie zagrożenie.

      Usuń
    4. @wrocławskieklitki
      Ja jestem zupełnie innego zdania (chyba ze zaczną się naprawdę rżnąć na tej wschodniej Ukrainie)
      Swego czasu na studiach pracowałem w Niemczech i tam była całe CEE
      Stosunek Ukraińców do Polaków jest taki jak Polaków do Niemców. historycznie słaby, protekcjonalny, + dodatkowo sentyment do Niemców i Austriaków za utworzenie ich pierwszego "państwa".
      Tak samo dlaczego Polacy wyjeżdzają do UK? zdroworozsądkowo bliżej i praktyczniej jest do Niemiec Język? chyba nie, języka nauczysz się w praktyce w pół roku (jak chcesz),
      A diaspora przedwojenna w Kanadzie, dlaczego Harper tak wyskakuje wszędzie na arenie międzynarodowej....jakie tam są przepływy emigrantów...(Nie powiedzą tego ale mają dość Pakistańczyków, Hindusów, Chińczyków, Indonyzejczyków, Birmańczyków ponieważ się nie.... asymilują- CEE? tak)
      Pytanie, jesteś Ukraińcem (wiza shengen) co wybierasz? pracę w sadzie w PL za 1600, czy na budowie za 3k, czy też Niemczech czy Austrii, UK (mieszkania relatywnie tańsze ;-)+ socjal? To samo dotyczy informatyków, programistów, Gdy na stałe finalnie każdy bardziej rozgarnięty jedzie dalej...

      Usuń
  19. @Stefan
    Dzięki za link, trochę frapujący….obraz CEE,
    w takim razie patrząc na prognozy GUS można podejrzewać, że w bufecie wszystko mają doprawiane prozakiem.
    chociaż od razu sprawdziłem UK, państwa nordyckie, Kanadę i USA – uwaga tu wzrasta a przy 0,5child wzrost populacji o nawet o 100% !!!.
    wobec tego nie twierdzę, że aktualne ceny w Polsce są przesadzone, teraz twierdzę, że ba! są mocno przesadzone! ;-), jak już gdzieś kupować assety aby zachowały wartość to wychodzi, że wszędzie tylko nie w tym kraju (może by fundusz założyć w Londynie ….i pomału szeregowce „dla naszych” kupować w UK ;-) i już wiem skąd ten intuicyjny pociąg do Kanady ;-)

    OdpowiedzUsuń
  20. http://serwisy.gazetaprawna.pl/nieruchomosci/artykuly/868481,bloki-mieszkalne-wciaz-pna-sie-do-gory.html

    "Coraz mniejsza dostępność działek w atrakcyjnych lokalizacjach wymusza wzrost wysokości budynków."
    hmmm czy aby na pewno o to chodzi?

    Ja w swojej najbliższej okolicy, gdzie bloki rok rocznie są dostawiane, faktycznie widzę trend dokładania kondygnacji, ale działki niczym nie różnią się od siebie, w kwestii atrakcyjności, bo bezpośrednio graniczą ze sobą, a są to kolejne pola zagospodarowywane pod budownictwo mieszkaniowe.

    Jeden deweloper w trakcie wykonywania osiedla składającego się z 6 bloków, spójnej ze sobą zabudowy, po wykonaniu 3 bloków pozostałe 3 diametralnie przeprojektował na ...2, z tym, że o znacznie większej ilości mieszkań niż poprzednia koncepcja na 3 bloki.

    Dla mnie sprawa jest prosta, maksymalna ilość mieszkań na działce pozwala, w momencie problemów z upłynnieniem lokali... powoli schodzić z ceny (co nie oznacza automatycznie że deweloper z tej ceny zejdzie, jedynie pustostany mogą go do tego zmusić), a ogół większej ilości mieszkań i tak załatwi solidny zysk. (pomimo wyższych kosztów budowy)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg mnie ludzie coraz częściej chcą windę w budynku. A jak jest winda to można budować wyżej (bez windy tylko do 5 kondygnacji).

      Usuń
    2. Nie wiem czy dobrze rozumiem
      Ludzie chcą windę -> deweloper wychodzi na przeciw i windę w budynku zapewnia -> winda automatycznie uruchamia projektowanie i budowanie budynków powyżej 5 kondygnacji ...tak po prostu sama winda (tudzież zwana dźwigiem osobowym)
      Rozumiem, że to może być jakiś skrót myślowy, bo dosłownie jak pozbierałem to wyżej, to ja nie kupuję tej tezy.

      Dla mnie dewloperka wyciska maksymalny PUM z działki i tyle.

      A z ciekawostek, coraz częściej spotykam windy w blokach niższych, wtedy deweloper obecność windy uwypukla i niekiedy oględnie tłumaczy dlaczego chce z nas zedrzeć więcej niż 2x przeciętne zarobki netto w naszej lokalizacji. Winda = komfort.

      Obecność windy dobrze wpływa na sprzedaż, bo nie dzieli mieszkań ze względu na preferencje - młode małżeństwo będzie unikać mieszkania na ostatnim piętrze w bloku bez windy. Zdarza się, że osoby starsze posiadają duże nieekonomiczne mieszkania w wielkiej płycie i przenoszą się do nowszego / mniejszego / tańszego w eksploatacji / wygodniejszego (często w obrębie jest samej dzielnicy, więc w myśl zasady "starych drzew się nie przesadza, a jak już to niedaleko :)) i wtedy mogą wybierać wśród mieszkań niemal na każdej kondygnacji (chociaż warto też uwzględnić możliwą awarię windy i konieczność wdrapania się na 6 czy też 7 piętro, w pewnym wieku, może się to okazać niemożliwe)

      Usuń
    3. Źle. Ludzie chcą windy w budynkach (trend powszechny, kryterium zakupu, zainteresowania ofertą), a zatem budynki, które projektowano dotychczas jako 4 piętrowe (z konieczności) są teraz 5-7 piętrowe (z optymalizacji).

      Usuń
    4. ...ale nic nie stało i nie stoi na przeszkodzie, żeby winda również w bloku 4 piętrowym była.
      Osobiście jak miałbym mieszkać w bloku 4 piętrowym (bez windy) lub zaraz obok (więc pomijalny jest argument lokalizacji) w 7 piętrowym (z windą), zdecydowanie wolę 4 piętrowy, przy czym wyżej jak 2 piętro bym się nie pchał.

      Upieram się więc przy stwierdzeniu, że dokładanie kondygnacji, to celowe działanie deweloperki dywersyfikujące ewentualnie możliwe (w niedalekiej przyszłości) problemy ze zbyciem mieszkań i koniecznością opuszczania ceny. Co innego skorygować cenę 25 mieszkań co innego 40 na tej samej działce.
      Winda w blokach powyżej 4 pięter to jedynie konieczny dodatek.

      Deweloperka doskonale wie, że dzisiaj jest TEN czas na rozpoczynanie budów i wprowadzanie do sprzedaży mieszkań, po pierwsze niech tylko stopy % drgną w górę to tzw. "zdolność kredytowa" leci na łeb, po drugie przepychanki z tym nieszczęsnym rachunkiem powierniczym zamkniętym.
      Optymalizacja działek większą ilością kondygnacji/mieszkań to dodatkowa maksymalizacja obecnego okresu, a wiadomo im wyższe zyski teraz, tym wolniej będzie się schodziło z ceny w przyszłości, żeby ewentualne korekty cen nie były szokiem tylko pod "kontrolą".

      Usuń
    5. Kiedyś dźwigi były dużo droższe. Teraz potaniały. Kiedyś winda kojarzyła się z punktowcem z płyty, teraz jest to podstawowe kryterium zakupu. To co się bardziej opłacało kiedyś teraz się przestaje opłacać.I na odwrót. Upieranie się przy spiskach i "podstępnych działaniach deweloperów" nie ma sensu. Przede wszystkim trzeba się wyzbyć myślenia typu: deweloper to śniady oszukańczy biznesmen rodem z Izraela :) To jest prymitywne myślenie, że tak powiem. Konkurencja na rynku jest bardzo duża i zmowy nie są możliwe.

      Skoro uważasz, że deweloperka to taki złoty biznes to załóż firmę i buduj. A nie opowiadasz głupoty, że nagle deweloper wpadł na pomysł budowania wyższych bloków bo chce więcej zarobić. Stawiasz tezę, że wymyślenie tak wspaniałego i zarazem prostego pomysłu zajęło mu 10 lat :) ok, ja tego nie kupuję.

      Usuń
    6. Działania deweloperów głównie tych notowanych na GPW, (ci mniejsi, lokalni po prostu podczepiają się do trendu) - są podstępne, spiskowe i kropka.
      1. Kupują bandyckie ustawy - RnS, MdM - rozkradanie pieniędzy z budżetu w białych rękawiczkach - przeliczniki dla RnS 1,4 dla MdM 1,1 które z automatu zawyżają wartość odtworzeniową 1m2 mieszkania, którą z kolei podają sami deweloperzy!! do GUS.
      2. Wielokrotne bankructwa deweloperów z GANTem na czele - niezliczone dramaty ludzkie.
      3. Zmowa cenowa w postaci ustalania ceny minimalnej, poniżej której nikt się nie wychyla, chociażby w obrębie danej dzielnicy - nie jest absolutnie problemem, widzę to na przykładzie miasta 350 tys. mieszkańców + 30-40 tys. studentów w roku akademickim.
      4. W ogromnej ilości przypadków tworzą zatory płacowe - mówiąc w prost nie płacą za wykonane prace budowlane w terminie, wielokrotnie znacznie po terminie, w skrajnych przypadkach w ogóle, i zaraz zakładają taką samą firmę z dopiskiem " II " " BIS " i działają dalej, a sprawy w sądach toczą się latami.

      Tak się akurat składa, że jestem bardzo blisko, ogólnie rzecz ujmując branży budowlanej i doskonale znam środowiska wykonawców jak i inwestorów.
      Deweloperka to kosztowny biznes, z dużym progiem wejścia i koniecznym potencjałem bazarowego cwaniactwa. Większość tych "biznesmenów" zainwestowała w budownictwo z pieniędzy, których pochodzenie jest co najmniej szemrane. Do tego trzeba mieć w wielu przypadkach szerokie dojście w urzędach, żeby przepychać pozwolenia na budowę w ludzkich terminach i zmieniać plany zagospodarowania przestrzennego - na "lepsze"
      To był i wciąż jest złoty interes... ale nie jest to tak otwarte zajęcie jak mogłoby się wydawać, rzucając prostackie: "załóż firmę i buduj"

      I wracając do wind.
      Budowanie raz niższych raz wyższych bloków ma swoje plus i minusy. Wszytko zależy od okresu w jakim budujemy i na jaki popyt mamy odpowiedzieć podażą.
      Blok niski 2-3 klatkowy buduje się szybciej, ze względu na niższą ilość mieszkań, łatwiej pozyskać finansowanie na całość, czy to z pieniędzy przyszłych klientów, czy kredyt bankowy dla dewelopera - większa szansa powodzenia inwestycji bo łatwiej ją zamknąć i przekazać do użytkowania.
      Blok wysoki to zdecydowanie większe sumy wchodzą w grę - moim zdaniem na rynku bardziej pożądane są bloki niskie (mniejsze zagęszczenie ludzi na tej samej działce to większy komfort - pomijam prawdziwe apartamentowce), ale większa ilość kondygnacji to zdecydowanie więcej PUM.

      To, jakie budownictwo zaczyna przeważać w konkretnym przedziale czasu w postaci wysokości bloków jak i np metrażu mieszkań, jak już napisałem zależy od zmieniającego się popytu.

      Moim zdaniem na chwilę obecną deweloperka m.in. poprzez maksymalizację PUM, może przygotowywać się na ewentualne korekty cen. Doskonale wszyscy wiemy, że obecny stan rynku nieruchomości opiera się jedynie na 2 podporach: 1. niskie stopy %, 2. zawyżane limity dopłat w MdM. - stopy % pójdą w górę to kwestia czasu.

      Nie mamy i już nie wróci: 1. kredyt denominowany w walucie obcej sztucznie podbijający zdolność kredytową - możliwość kupna mieszkania po cenie życzeniowej dewelopera, 2. finansowanie 100% i więcej wartości nieruchomości, 3. wyż demograficzny lat '80, który począwszy od 2004/2005 roku wchodził na rynek mieszkań w idealnym wieku na zakupy.

      To jak będzie zachowywał się poziom cen na rynku mieszkań, moim zdaniem zależy już tylko i wyłącznie od RPP.
      Deweloperka to wie i podejmuje konkretne działania.

      "deweloper wpadł na pomysł budowania wyższych bloków bo chce więcej zarobić"

      Na dzień dzisiejszy nie chodzi o "więcej zarobić" (w stosunku do obecnego poziomu cen), tylko o mniej spuścić z ceny w obrębie konkretnej działki.

      Usuń
    7. Chłopie, o jakim spuszczaniu mówisz? Jeżeli dzisiaj coś kosztuje 5 tys zł, i na tym jest zysk w wysokości 1 tys zł, to mowa jest o rentowności 20% i jeżeli deweloper sprzeda to za 3,5 to będzie w plecy. I to dotyczy apartamentów za 10 tys, i popularnych nor za 3 tys zł. Nikt nie podejmie się w tej chwili inwestycji o rentowności poniżej 20%, bo taki pułap ustalił rynek. Z kolei rentowność na poziomie 50% też nie jest do uzyskania, więc żadnego cudownego spuszania na elastycznych inwestycjach z gumy nie będzie. Bo takich inwestycji po prostu nie ma :)

      Usuń
    8. Stefan, co Ty piszesz? Dźwigi osobowe potaniały i to jest powód do budowania wyższych budynków?
      Winda podstawowym kryterium zakupu?

      Toż to nawet naganiacze nie używają takich "argumentów".
      Moi znajomi w większości już zakupili/planują i NIGDY ale to NIGDY, ŻADEN z nich nie mówił o windzie jako
      kryterium zakupu.

      Spuszczanie cen będzie, bo właśnie dlatego niektórzy budują trochę wyżej. Więcej PUM to mniejszy koszt jednostkowy metra czyli pole do manewru dla mniejszej ceny przy jednoczesnym utrzymaniu rentowności.

      Usuń
    9. Następny nawiedzony, albo ten sam z innego konta ;) "Niektórzy budują trochę wyżej" A dlaczego nie wszyscy, skoro wymyśliłeś cudowny przepis na sukces deweloperski, buahaha.

      Usuń
    10. Ode mnie tylko 2 grosze...
      Mam w rodzinie budowlańców i rzeczoznawców majątkowych i wiem od nich, że im wyżej tym koszt uzyskania PUM jest wyższy. Nie jest więc to takie proste jak w grze komputerowej.

      Usuń
    11. "Jeżeli dzisiaj coś kosztuje 5 tys zł, i na tym jest zysk w wysokości 1 tys zł, to mowa jest o rentowności 20% i jeżeli deweloper sprzeda to za 3,5 to będzie w plecy." - to Ty tak twierdzisz.
      Masz jakieś na to dowody-dane liczbowe? Nie masz. Ja też nie mam :) i będzie słowo przeciwko słowu.

      Z mojej wiedzy dla Lublina (jak już wspomniałem wyżej mam bliski kontakt z budowlanką-głównie od strony wykonawczej), wygląda to jak: coś kosztuje 5tys. zł/m2, a Generalny Wykonawca buduje to za cenę 2800/2900zł /m2 (budynek 4/6 kondygnacji z windą :) o lekko podwyższonym standardzie) i teraz: + działka (obrzeża Lublina ostatnie przystanki linii autobusowych, zasadniczo Lublin rozbudowuje się w 4-5kierunkach, "w pole") + projekt (ustalenia, pozwolenia) + mała infrastruktura (miejsca postojowe na parkingu przed budynkiem, + część ulicy - czasami trzeba dorobić 50m dojazdu, czasami i z 0,5km), a wszystko razem to koszt rozkładający się na konkretny 1m2 mieszkania w wysokości 500-700zł - autentyczne dane z kosztorysów. [pomijamy tutaj zupełnie koszt wytworzenia i ceny sprzedaży miejsc postojowych w parkingu podziemnym lub garaży - upraszczamy zajmujemy się tylko mieszkaniami] i teraz razem mamy maksymalnie 3600zł/m2 całkowity koszt wybudowania mieszkania. Do tego dodajemy 20% i otrzymujemy 4320zł/m2 i wszystko powyżej to DODATEK do MARŻY deweloperskiej!
      I teraz mamy MdM - wartość odtworzeniowa 1m2 mieszkania to o dziwo ~4200zł/m2 (w tą wartość deweloperka może wrzucać wszystko, żeby była jak największa, zysk i leasing na X6tki zarządu też), z automatu bandycka ustawa podnosi jeszcze ten poziom o 10% i wychodzi nam "minimalna cena sprzedaży 1m2" dla Lublina ~4600zł/m2 - już jest przegięcie, a wciąż jest presja na podnoszenie limitu dopłat.

      Jak podniesiemy stopy % pozamiatamy też MdM i wtedy szybko okaże się, że DASIĘ budować i sprzedawać za ~4300zł/m2, albo też przy rentowności 15% czyli odpowiednio jeszcze mniej.

      Możliwa korekta cen może być tylko i wyłącznie wywołana z przymusu - czyli PUSTOSTANY. Bo nie uświadczymy jej, bo: "Ja tak chce" a "Stefan tak nie chce" :)

      "Niektórzy budują trochę wyżej" A dlaczego nie wszyscy, skoro wymyśliłeś cudowny przepis na sukces deweloperski, buahaha."
      Bo:
      1. no nie wiem...a nie wiem :D - PLAN ZAGOSPODAROWANIA PRZESTRZENNEGO
      2. Nie każdy deweloper ma możliwość wybudowania bloku 6-8 kondygnacji - możliwość finansową. nie każdy też musi wierzyć, że taki moloch sprzeda się w konkretnej lokalizacji, lub można go w takowej wybudować -> patrz pkt.1.

      Usuń
    12. @sing dst
      Zgadza się, ale w stosunku do ogólnej większej ilości PUMu jaką uzyskuje się na danej działce jest to jak najbardziej uzasadnione.

      Usuń
    13. Liczysz, liczysz i co? Zaomniałeś, że deweloper też ma koszty typu: biuro, wynagrodzenia, reklama. I to nie jest marża deweloperska tylko koszty, mistrzu.

      Usuń
    14. @Stefan
      Chociaż uważam, że to spokojnie już ujęliśmy w rozważaniach, ale masz jeszcze 100kę do 1m2 :D - zadowolony?
      Ostatecznie 4440zł/m2 (z bardzo przyzwoitym zyskiem), deweloper chce 5000zł/m2.
      Niżej jak ~4600zł/m2 zejść nie musi bo ma bandycki MdM. (ciekawostka swego czasu RnS dopłacał do ~4800zł/m2 m.Lublin)
      Mediana zarobków w Lublinie ~2000zł netto.

      Ja nie twierdzę, że ceny mieszkań mają spaść, twierdzę, że mają wciąż potencjał do spadków, a popyt na ceny życzeniowe wyschnie to tylko kwestia czasu.

      Usuń
    15. Jak to jest, ze w innych branzach oplaca sie funkcjonowac przy marzach 3-6% a deweloperzy musza miec 20%? :) Ktos ladnie zarabia na wyzu demograficznym. Taki Gant tez potrzebowal 9k/m2. To samo czekaloby reszte deweloperow gdyby ludzie mysleli rozsadnie :D

      Zreszta zobaczcie jaka jakosc czeka na tych co kupili mieszkania powyzej 6k/m2
      http://postimg.org/image/5z6ndz45z/ - parapety mistrzostwo ale pewnie w tej cenie nie da sie lepiej ;)

      Usuń
    16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    17. Tylko, że czasem trafia się jakaś deficytowa inwestycja, zakup ziemi na górce, inne wpadki. Wg mnie gdyby były duże pola do spadków to 8 lat po górce już byśmy je mieli. A tak, wszystko wskazuje na to, że jak jest większy popyt przy ustalonych cenach to budują, jak mniejszy to przestają budować. Patrzę realnie na sytuację, okiem niezależnego obserwatora ;)

      Usuń
    18. @Stefan

      Nikt nie mówi, że inwestycje muszą być trafione i zyskowne. Jak cena 3,5k do 4k jest normalna (tzn. za mieszkanie zjadacza chleba), to jeszcze nie znaczy, że nie można sprzedawać taniej. Ja osobiście czekam na odwrotną bankę. Pewnie jak nadejdzie to już będę miał mieszkanie, ale przynajmniej będzie na co popatrzeć.

      "Deweloper" jako pojęcie jest ogólnie mało sensowne, bo to nie dość, że to w sumie pośrednik (który ma wykonawców), to jeszcze się rozbiesił podczas bańki.

      Usuń
    19. @xellos masz racje. Obecnie budimex duzo sprzedaje bo ma nizsze ceny niz reszta, ktora sie przyglada :)
      Brakuje wiekszej konkurencji ...

      Usuń
    20. @Stefan
      "Wg mnie gdyby były duże pola do spadków to 8 lat po górce już byśmy je mieli."
      Tiaa, no mi też przykro, że rynek nie zadziałał w taki prosty sposób :)
      Ale trzymając się faktów, to szczyt bańki określiłbym na koniec 2008r., czyli licząc do dnia dzisiejszego jesteśmy w roku 7 po szczycie. A prawda jest taka, że po 2009r. - gdzie była lekka zadyszka, rok 2010, 2011, 2012 wcale nie były takie złe dla deweloperki, więc nie musieli obniżać cen.
      Dlaczego tak się działo?
      W skrócie:
      1. Działania KNF były bardzo powściągliwe w procesie utrącenia hossy kredytowej.
      2. RnS na pomoc z bandyckimi limitami dopłat.
      3. MdM i kolejne podnoszenie limitów dopłat do przeszacowanego rynku, i na koniec najważniejsze -
      najniższe stopy % w historii! - a to ostatni bastion deweloperki i naganiaczy.

      Jeszcze raz wrzucam linka z początku 2013r.
      http://ekonomia.rp.pl/artykul/707218,972766-Co-uratuje-rynek-mieszkan.html?p=1

      Zacznijmy podnosić stopy % + rzeczy już nieodwracalne jak:
      1. Brak kredytów w CHF.
      2. Brak kredytów na 100% wartości nieruchomości.
      3. Brak wyżu demograficznego.

      Wszystko razem wywoła taką samą sraczkę, jak wtedy, a co będzie dalej zobaczymy.

      Stefanie - z mojej strony już koniec tematu :) wystarczająco się dzisiaj naprodukowałem :D

      Usuń
  21. Skowronki cwierkaja?
    http://strefynieruchomosci.blog.pl/2015/04/30/podatek-od-nieruchomosci-ad-valorem-dla-kogo-korzystny/

    OdpowiedzUsuń
  22. uuu reklama Korwina :)
    (mam tylko nadzieje że Kukiz to nie jest taka podpucha jak 4 lata temu Palikot...)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja też chętnie poczytam na temat "rozpoznawania bojem" przez Autora warszawskiego rynku najmu.

    OdpowiedzUsuń
  24. Znowu naganiacze bawią się w Prokuraturę z ramienia podatników w sprawie rozkradania pieniędzy z budżetu:

    http://biznes.pl/magazyny/czy-mdm-wywinduje-ceny-mieszkan/w6ysq0

    A kiedyś już też tak było:
    http://www.bankier.pl/wiadomosc/Kosztowny-blad-w-programie-Rodzina-na-Swoim-2216036.html

    Wymieniony w artykule blog SiPa - kiedyś sporo pracy poświęcał nieruchomościom, niestety od dłuższego czasu nowych wpisów na ten temat jest znacznie mniej.
    http://stojeipatrze.blogspot.com/2010/09/sprawa-prawdopodobnie-do-prokuratury.html

    SiP zgłosił sprawę do NIK - odpisali mu, że sprawdzą, i faktycznie za jakiś tam czas powstał raport, ...że wszystko jest OK.

    Nijak nie można ukrócić tego złodziejstwa jakim są te socjalne programy pomocowe:
    wcześniejszy "Deweloper na Swoim (bandyckim) poziomie marży, Bank trzyma łapę na Rodzinie"
    i teraz "Młodzi dla Mieszkań" (po wciąż przeszacowanych cenach)

    OdpowiedzUsuń
  25. K-dek, ale się uparłeś chłopie, według mnie mechanizm jest prosty, są osoby mało rozgarnięte są takie ceny (ja np, w 2007 policzyłem i wyszło mi że coś nie tak z tymi cenami (a nie mam wykształcenia ekonomicznego ;-)...zarabiałem na metr m2 a w 2007 na 0,5 w 3 lata coś nie tak....a budynek przecież o 3 lata starszy więc odpowiednio mniej warty.
    Co najmniej 700.000 rodzin siedzi po szyję bez możliwości ruchu z CHF, chyba że spadnie do 2,8.... To jest koszt edukacji społeczeństwa jak takie naiwne (i mało oszczędne).
    K-dek, niech sobie developerzy i 10k życzą, potencjalnych frajerów coraz mniej (demografia...), taka polityka doprowadzi do tego, że wszyscy nowi zaczną mieszkać na swoim niekoniecznie w bloku.
    Z drugiej strony k-dek spójrz, po co walczyć z developerami (tracić na to czas?), zwołaj 3 kolegów i wybudujcie sobie 4 segmenty będziesz miał w cenie 2 razy tyle powierzchni (nawet jak to będzie 100m2) i pełen komfort lub przerób dom, na 2 mieszkania (dziadkowie je pomału opuszczają do tańszych miejscówek).
    Możesz powiedzieć a) trudne, b) trzeba czas poświęcić. Życie nie jest łatwe, ale jak się uda (czas zamiast przed komputerem spędzisz z kierownikiem budowy, jesteś zapewne młody masz energię itd.) a jaka satysfakcja? Naszym rodzicom w komunie jakoś się te domy stawiać udawało, bo mieli dość czekania w kolejce w spółdzielni... a teraz wolny rynek i brak siły? Mentalnej oczywiście ;-)
    K-dek, zgodzę się jedynie z tymi limitami MdM, to jakaś paranoja Olsztyn Lublin…



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budowa segmentu w spółce z kimś nie jest złym, aczkolwiek trudniejszym niż się wszystkim wydaje rozwiązaniem. Chociaż niewykluczone jeszcze, że w coś takiego nie wejdę, jak wiele tysięcy osób budujących rok do roku mieszkania/domy indywidualnie. Ale... na tym blogu nie chodzi głównie o to, że udowadniamy, że lepiej jest wybudować sobie samemu, niż kupować od pazernego złego dewelopera :):)
      Od samego początku piętnujemy (a przynajmniej ja tak do tego podchodzę):
      1. Zjawisko boomu hipotecznego i wyspekulowanych cen mieszkań.
      2. Rolę naganiaczy w mediach - ich kłamstwa i oszustwa.
      3. Szkodliwe działanie programów pomocowych z bandyckimi limitami dopłat do marż deweloperskich.
      4. Uświadamiamy czym jest dług hipoteczny na 200-300tys zł i że wynajmując od banku mieszkanie nie jest się "na swoim" (BTE wciąż działa - pewnie większość co podpisała cyrograf z bankiem dowiedziała się o tym dokumencie już od komornika)

      I w tym wszystkim mi osobiście nie chodzi o to, żeby zamknąć działalność deweloperską (jak biznes z dopalaczami) bo jest sama w sobie szkodliwa.

      Jedynie chce, żeby było w końcu normalnie :): prawdziwie wolny rynek sprzedaży mieszkań z bardzo konserwatywnym podejściem banków do kredytowania, programy wspierające popyt w postaci błyskawicznych dopłat -NIE, ułatwienia dla powiększania podaży (szybsze pozwolenia na budowę, więcej planowania przestrzennego) -TAK., program oszczędzania na cele mieszkaniowe typu KASY -TAK (ale w warunkach polskich jest obawa przed ogromnym przewałem, ale w takiej Republice Czeskiej działają, można?)
      Niestety nawet na wyżej opisanym wolnym rynku mieszkania nie będą tanie...bo w PL za mało zarabiamy, ale niech nie będą drogie i dostępne dla wszystkich w tym dla bardzo wielu ciemniaków ekonomicznych, którzy po prostu "mają potrzebę", a potem są "oszukani", a dodatkowo transferujemy mnóstwo pustych pieniędzy w odsetkach bankowych po za granice kraju, co skutecznie nam temperuje popyt wewnętrzny, a szkoda bo to napędzałoby realnie gospodarkę.

      Usuń
    2. I jeszcze dorzucam na koniec trochę pod temat, dzisiejsze wywody :) prof. Łaszka.

      http://biznes.pl/magazyny/nieruchomosci/budownictwo-mieszkaniowe-jak-politycy-nas-oklamuja/k444ez

      Usuń
  26. "Katalonia wywłaszczy puste mieszania, które przejęły banki. "

    http://www.bankier.pl/wiadomosc/Katalonia-wywlaszcza-puste-mieszkania-3334773.html

    OdpowiedzUsuń
  27. Redakcja nytimes przedstawia jak to chińska budowlanka wynajmuje cudzoziemców by podnieść ceny nieruchomości przy sprzedaży:
    http://www.nytimes.com/2015/04/28/opinion/rent-a-foreigner-in-china.html
    ciekawe kiedy ten pomysł trafi do nas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rynek chiński już nie jeden folklor widział :D, jak bym miał coś przenieść na polskie podwórko to może demolkę biur deweloperów :), chociażby za kupienie sobie ustawy o RnS i MdM, która napycha im po kieszeniach pieniądze z budżetu, za wciąż przeszacowane mieszkania z bandyckimi marżami.

      http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/0,1131774.html

      Usuń
  28. http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/710047,1198163-Kiedy-raty-kredytow-w-zlotych-beda-wyzsze.html

    Grażynka, jeszcze niedawno była taka zagubiona i miała wiele wątpliwości odnośnie obecnego zadłużania się hipotecznego, a więc zebrała gremium naganiaczy pod przewodnictwem pinokia Turka :)
    Trochę piszą gorzkiej prawdy, ale też rzucają takimi kwiatkami:

    "W perspektywie dwóch lat raty mogą więc wzrosną o ok. 8 proc., ale wciąż będą niższe niż np. trzy lata temu. Dlatego zaciągając kredyt dziś, trzeba się niestety przygotować, że w przyszłości rata będzie wyższa – podsumowuje główny analityk Expandera."

    Potencjalny lekkomyślny kredytobiorca przeczyta i pomyśli sobie: "Łeee 8% za 2 lata, toż to śmieszna kwota"

    A pinokio Turek same podwyżki stóp % bezpiecznie przerzucił już na koniec przyszłego roku.

    "Raczej nie ma co liczyć 
na dalsze obniżanie stóp procentowych przez RPP, 
a pierwsze podwyżki są prawdopodobne pod koniec 2016 r."

    Biorąc pod uwagę, że kłamie lub nie ma pojęcia o tym co będzie, to pierwsze podwyżki stóp % mogą być już i w tym roku ...i oby jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  29. http://serwisy.gazetaprawna.pl/nieruchomosci/artykuly/869227,wtorny-rynek-przegrywa-z-pierwotnym-sprzedawcow-czekaja-trudne-czasy.html

    "Pośrednicy przyznają, że o ile w ubiegłym roku rynek wtórny był jeszcze w stanie skutecznie konkurować z deweloperami, w 2015 r. w części miast jest to bardzo trudne."

    "Deweloperzy biorą wszystko – mówi Marlena Joks, prezes Dolnośląskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami (DOSPON)"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś to zauważył, nie do wiary. Będzie płacz za jakiś czas. Nawet w swojej dziurze widzę takie ciekawostki:
      - jest sporo nowych inwestycji (6 czy tam 7 osiedli/kompleksów), ceny w nich są dość wysokie, jedna z tych inwestycji jest nieco na uboczu (co przekłada się na 5 minut więcej pedałowania rowerem do pracy, czyli nic) no i tam mieszkania są nieco tańsze, a do tego mają - uwaga uwaga - zdecydowanie sensowniejsze rozkłady, niż te 6 pozostałych. Zgadnijcie, gdzie mieszkania sprzedają się jak ciepłe bułeczki, a gdzie wiszą... Wstyd się przyznać, ale sam się zacząłem zastanawiać nad kupnem ;-) .
      - rynek wtórny - totalny beton. Od ręki schodzi to, co jest tańsze niż reszta, pozostałe wiszą namiętnie np. od roku. Wniosków nikt wyciągnąć nie chce/nie potrafi, bo przecież mieszkania nie tanieją. No i często zdezelowane mieszkania są droższe, niż te wspomniane nowe... To już dla mnie szczyt debilizmu, bo naprawdę nie wiem co miałoby powodować ludźmi, aby kupować mieszkanie do remontu w bloku z lat 70-tych zamiast nóweczki całkiem nieźle zrobionej (mam tam znajomych i jest całkiem dobrze), w której nakład pracy jest mniejszy. No, może bliższa centrum lokalizacja, ale z tego co widzę, to coraz więcej osób jednak woli nieco odludniejsze miejsca, szczególnie w mniejszych miejscowościach.

      Także będzie płacz. Ale to za jakiś czas, kiedy jeszcze masa ludzi da się ubrać w stosowne kredyty :-) .

      Usuń
  30. Wiem, że dość późno piszę komentarz, ale od niedawna mam dopiero czas przeglądać sobie różne ciekawe blogi. interesującym i trochę niepoprawnym jest wg mnie fakt porównywania cen gołych mieszkań z tymi wykończonymi. Może gdyby podzielić rynek wtóry na okresy co 10 lat i wówczas wyciągać średnie ceny mieszkań to byłby bardziej wiarygodny wskaźnik. Posilę się swoim przykładem. W 2012 roku wprowadziłem się do całkiem nowego mieszkania na Pradze Południe od znanego i solidnego dewelopera. Cena jak na lokalizację była dość atrakcyjna. Mieszkanie wykończone zostało z dobrych albo bardzo dobrych materiałów. Jak zatem jego wartość ma nie wzrosnąć względem rynku pierwotnego? Rozumiem przypadek gdy ktoś od razu sprzedaje w stanie deweloperskim 1500-2000 zł/m więcej niż zapłacił bo był i u mnie taki przypadek (w sumie nie wiem jak się zakończyła sprzedaż i czy w ogóle się zakończyła). Ale w takiej formule prezentacja danych jest totalnie do d...py. Nie dziwi więc mnie taka różnica cen pomiędzy pierwotnym i wtórnym rynkiem gdzie jest dużo nowych mieszkań i dużo starszych już wyremontowanych.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak i nie. Przykład z mojego podwórka:
      1) ceny mieszkań developerskich na rynku pierwotnym - 3300 - 5000 PLN za m^2 (w zależności głównie od lokalizacji i "standardu").
      2) ceny mieszkań na rynku wtórnym - 2200 - 6000 PLN za m^2 (jak wyżej plus wspomniany stan/wyposażenie).

      Pisałem to ostatnio ale się powtórzę. Mieszkania w cenach najniższych na rynku wtórnym idą szybko. Masa jednak ludzi próbuje sprzedać stare mieszkanie w cenie np. 3500-4000 PLN, czyli już w widełkach mieszkań developerskich. Jako argument podają, że np. zostają meble na wymiar czy tam szafy. No i pięknie. Tylko jak się patrzy na te meble, to często pierwszy pomysł to wywalić je i zrobić nowe. A pod nimi są kafelki, również do wywalenia, więc tak naprawdę wcale nie ma w zestawie fajnej kuchni, czyli 20000 trzeba liczyć in plus, pomijam bajzel po zrywaniu płytek. To samo z łazienkami w zestawie zostaje wanna czy tam prysznic. Pierwszy rzut oka i wiadomo, że remont generalny: płytki takie sobie, kabina mała, won. Znów sporo kasy trzeba włożyć. I tak można mnożyć. Po prostu ludziom sprzedającym na wtórnym się wydaje, że jakaś tam stara kuchnia i marna łazienka to atuty. I wiszą mieszkania często latami i ja się nie dziwię - wolę kupić nowe, pomalować, zrobić kuchnię i łazienkę wedle swojego gustu i mieć nowe mieszkanie a nie coś w płycie z lat 70-tych czy wieżowcu z podobnych lat ze śmierdzącym zsypem. Także moja obserwacja mówi wyraźnie, że 90% mieszkań na rynku wtórnym ma ceny z rzyci, zupełnie niedostosowane do rynku, bo ludzie mają spaczone myślenie. Wykończenie w dobrych materiałach, w miarę nowe, z gustem, zdarza się sporadycznie i oczywiście łatwiej się sprzedaje. Przykład: koleżanka sprzedała ostatnio mieszkanie dwa pokoje na tym właśnie rynku w cenie... 5700 PLN za metr. I tylko dlatego, że trafiła zdecydowanego kupca, któremu się wykończenie spodobało i miał kasę (płatność gotówką). Także da się, ale to wyjątek. Moim zdaniem stare rudery do remontu powinny być wyraźnie tańsze niż mieszkania nowe, mieszkania stare w stanie jako takim trochę tańsze niż nowe do urządzenia, tylko mieszkania w dobrym standardzie mogą kosztować podobnie bądź więcej jak mieszkania nowe. Ale takich jest 10%. I dlatego wtórny rynek obudzi się z ręką w nocniku, bo kto ma kupić ten kupi, a potem nie będzie miał kto kupować. A niech dojdzie jeszcze kataster...

      Pozdrawiam i ja.

      Usuń
    2. Tylko, że w artykule nie ma rozróżnienia na stare budownictwo i nowe z rynku wtórnego dlatego tak jak wspomniałem te analizy nie są do końca wiarygodne. Wszystko jest wrzucone do jednego worka. nie ważne czy wybudowane po 2010 roku czy w latach 70-tych. Zgodzę się, że stan i wykończenie jak najbardziej powinny odzwierciedlać cenę. Wielokrotnie widziałem nowe mieszkania wykończone w starym i paskudnym stylu, oraz mieszkania stare lub starsze w doskonałym stanie, starannie i elegancko wykończone. Ale tutaj powtarzam, wszystko jest podciągnięte do statystyki, a jak wiadomo ja i mój pies mamy średnio po 3 nogi ;) Albo średnia pensja w Polsce. Albo...albo..albo...
      Ostatnio sam przeprowadziłem sobie analizę rynku wtórnego, ale tylko z mojej okolicy- czyli pewien obszar pragi południe. Mieszkania oddane po 2010 roku, metraż 40-45 m. Średnia cena dla tego obszaru 9.336 zł za m2, a dla mojego osiedla prawie 500 zł wyżej. Ceny są straszne, ale to rynek pierwotny je kształtuje.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. med powiem tak, po co ktos ma placic 9300/m2 na pradze poludnie skoro w tej samej dzielnicy buduja w mdm za 6500/m2 :)
      Sprawedz sobie Osiedle ostrobramska, albo osiedla lc corp :)

      Usuń
    4. @med
      wiem ze chcialbys aby Twoja klitka byla jak najwiecej warta
      zobacz sobie jakie sa ceny na pradze poludnie http://rynekpierwotny.pl/s/nowe-mieszkania-i-domy-warszawa-praga-poludnie/ i tyle w temacie 9300 - moze ktos tyle zaplaci jesli nie potrafi poszukac taniej :)

      Usuń
    5. Niestety nie do końca jest tak jak piszesz. Po pierwsze sporo osób jest niezadowolonych z jakości tego developera, a po drugie ceny transakcyjne trochę odbiegają od wspomnianych przez Ciebie 6,5k. Z tego co udało mi się znaleźć tylko duże metraże (w tym przypadku 89 m2) można było kupić za przybliżoną kwotę. Wychodzi zatem cena ponad 500k bez wykończenia. Znalazłem nawet info, że ktoś kupił 95m po 7.9k za m. Mieszkania mniejsze kosztowały po 7.5-8.1k. Wiec tak super atrakcyjnie nie było. W mojej inwestycji ceny też zaczynały się poniżej 7k, a developer jednak solidniejszy. Do tego dolicz sobie wykończenie, wzrost wartości nieruchomości i już zahaczasz o 9k za metr. I to przy "atrakcyjnej" cenie jak twierdzisz.

      Pozdro

      Usuń
  31. http://ceresit-pro.pl/abc-przedsiebiorcy/prowadzenie-dzialalnosci/mieszkaniowy-balon-znowu-pecznieje--i-znowu-peknie

    Sprzedaż na rynku wtórnym we Wrocławiu prawie -50% r/r ostro.
    "Wskazuje, że np. we Wrocławiu w I kw. 2015 r. w segmencie używanych mieszkań średnio zawieranych było 130 transakcji miesięcznie, o 100 mniej niż rok wcześniej."

    OdpowiedzUsuń