Jeden z czytelników podrzucił bardzo ciekawą "analizę" z ostatnich dni. Polecam zapoznać się z całością, dostępną pod poniższym adresem:
http://finanse.wp.pl/kat,1033695,title,Ceny-ida-w-gore-mieszkan-coraz-mniej,wid,16312076,wiadomosc.html?ticaid=11200d
Już sam tytuł sugeruje, z czym się zetkniemy, oglądając to arcydzieło czołowych myślicieli głównego nurtu mieszkaniowego. Od razu można się też domyśleć, kto będzie tam występował - mamy więc nieco plątającą się panią z Reas'a, super "wyśmiganego" koleżkę z Expander'a i mojego ulubieńca, mega odjechanego poetę z Emmersona. Do kompletu brakuje już tylko Bartka T. - być może pojawi się w następnym odcinku (ufajmy).
"Analiza" zawiera kompilację wszystkich, modnych ostatnio argumentów piewców wzrostów i najlepszych momentów na kupno. Przyjrzyjmy się więc, dlaczego czas już kupować mieszkania (na kredyt), a nie zajmować się bzdurami pokroju stóp procentowych, demografii, czy (praktycznie nieuchronnego) załamania światowego systemu finansowego.
Z kompilacji wybrałem najważniejsze fragmenty, do których postaram się ustosunkować w możliwie obiektywnym tonie (okazuje się, że w filmie prawie każde zdanie ma znaczenie - z punktu widzenia ilości treści zawartej w nieco ponad 4-minutowej produkcji jest to ewidentnie mistrzowska robota).
A więc do dzieła!
"Od 6 lat ceny nieruchomości nieustannie spadały."
Kurde blaszka... a ja myślałem, że przez te kilka lat mieliśmy głównie stabilizację, wieszczoną przez tych samych ekspertów. Pewnie część czytelników pamięta, że najlepszym momentem na kupno był rok 2008, potem 2009, 2010 i każdy kolejny - jak to było możliwe, skoro ceny nieustannie spadały? Z tym nieustannym spadkiem to też jakaś trochę lipa - zerknąłem do danych o cenach transakcyjnych NBP, przywoływanych na tym blogu już wielokrotnie i ciężko tam zaobserwować nieprzerwany spadek od początku 2008 roku - okres zabawy mnożnikiem RnS przyniósł jednak jakieś wzrosty. Być może autorzy mieli na myśli fakt, że owe wzrosty były często czysto statystyczne, a cały rynek z roku na rok "słabł", jednak wnioskując z dalszej części filmu nie podejrzewałbym ich o tak głębokie przemyślenia.
"W niektórych miastach przeceny sięgnęły nawet 35%."
Wszyscy mówią o tych spadkach (ja też mówię ;) ale 35% od razu wzbudziło moje zainteresowanie. Tyle nie spadło nawet w Indeksie Cen Transakcyjnych HB/OF, kiedy trzeba było udowodnić, że teraz jest już bardzo tanio. Zerknąłem więc znowu do danych NBP i nie znalazłem żadnego miasta, w którym przecena byłaby większa od 25%. No cóż... być może autorzy znają jednak takie miasto, a może mieli na myśli spadki powiększone o inflację? Jakby nie było, przesłanie jest jasne - teraz jest już mega tanio i trzeba "brać". A czy jest mega tanio, każdy może ocenić we własnym zakresie.
"Eksperci są jednak zgodni - taniej już nie będzie."
Ech... nie ma to jak zgodni eksperci. Od razu można spodziewać się problemów, wszak większość zawsze się myli, żeby mniejszość mogła zarobić ;) Kiedyś eksperci byli zgodni, że ceny mogą tylko rosnąć, że PLN może się tylko umacniać (zwłaszcza względem franka) i że Warszawa przegoni cenowo Madryt (wszak kto chciałby mieszkać w historycznym miejscu o ciepłym klimacie, mogąc kupić sobie mieszkanie w stolicy odległego, postkomunistycznego kraju, gdzie owo "post" jest użyte mocno na wyrost?). Szkoda, że nie zostałem zaproszony do grona ekspertów - być może dlatego, że nie jestem ekspertem, a może dlatego, że wtedy eksperci nie byliby już zgodni.
Tak, czy inaczej, spodziewałem się, że w dalszej części materiału dowiemy się, dlaczego taniej już nie będzie. Niestety zostałem mocno rozczarowany...
"Na pewno się odbiją. Czy mówimy o 3, czy 5% to jest bardzo trudne do określenia. Tak dobra sprzedaż musi skłonić deweloperów do podwyżki cen." (p. Kuniewicz, Reas)
Tak, ceny na pewno się odbiją (czkawką nabywcom?). Z drugim zdaniem też muszę się zgodzić - określenie, czy wzrost cen będzie 3, czy może 5% jest dla nas bardzo trudne (chyba żeby uznać, że spodziewamy się spadków - wtedy określenie wysokości wzrostu będzie proste ;) HB swego czasu publikował wskaźnik, tworzony na podstawie opinii swoich pracowników - ten przewidywał wzrosty z dokładnością do 0.1%. Ciekawe, czemu ostatnio jakoś go już nie widać ;)
W końcówce 2013 roku deweloperom poprawiła się sprzedaż... w naszej opinii było to związane z wprowadzeniem minimalnego wymaganego wkładu własnego od początku roku 2014. Rynek wtórny nadal żyje marzeniami o kwadratach po pół miliona w wielkiej płycie, więc w naturalny sposób większość "nowego" popytu skierowała się w stronę deweloperów. Zobaczymy, jak to będzie w tym roku - jeśli mamy rację, to deweloperzy nie zostaną skłonieni do podwyżki cen. Prędzej zostaną skłonieni do jej obniżki w okolice limitów MdM (chyba że skłoni się limity MdM do podwyżki w okolice cen deweloperów ;)
"Możemy zobaczyć wzrosty cen nieruchomości, zwłaszcza na rynku pierwotnym." (Jarosław Sadowski, Expander)
Tu już trochę ostrożniej, bo jest forma przypuszczająca. Rzeczywiście, możemy zobaczyć wzrosty, możemy zobaczyć spadki - każdy będzie mógł zobaczyć to, co będzie chciał. Pan ekspert nie podaje uzasadnienia, skąd te wzrosty mają się wziąć. Może wynikną one z dopasowania cen do limitów MdM? ;) A może z (raczej nieuchronnego) spadku akcji kredytowej bez kredytów z LTV100%? ;) Może wreszcie z oczekiwanego w końcówce roku wzrostu stóp procentowych? ;)
Hmm... no chyba że jest nadzieja, że przyjdzie BGK ze swoim funduszem mieszkań na wynajem i wykupi mieszkania w "dowolnej" cenie - tylko skala tego programu jest jednak "trochę" za mała.
A propos wzrostów na rynku pierwotnym mam jeszcze obrazek. W pierwszym wpisie na tym blogu (bardzo zachęcam do przeczytania, kto jeszcze tego nie zrobił) rozwodziłem się na temat kosztów budowy mieszkań:
http://wdomachzbetonu.blogspot.com/2013/08/jaki-wasciwie-jest-koszt-wybudowania.html
Postanowiłem zobaczyć, jak sprawa wygląda w tej chwili - skorzystałem z komunikatów firmy Unibep, która realizuje wiele inwestycji mieszkaniowych dla przeróżnych deweloperów. Zachęcam każdego, kto przymierza się do kupna mieszkania deweloperskiego, do sprawdzenia kto i za ile wybudował interesującą go inwestycję - pozwoli to ocenić, czy cena, którą płacimy, jest adekwatna do kosztów poniesionych przez dewelopera.
W tabeli podano koszt budowy m2 mieszkania w wybranych projektach. Ponieważ koszt budowy obejmuje nie tylko mieszkania, ale i inne płatne elementy (garaże, komórki lokatorskie), to w ostatniej kolumnie uwzględniłem cenę miejsca garażowego (przyjąłem wszędzie 30.000), otrzymując realistyczny koszt budowy metra kwadratowego, poniesiony przez dewelopera. Oczywiście sam koszt budowy nie jest jedynym kosztem ponoszonym przez inwestora, jednak jest to koszt zdecydowanie największy. Dla porównania, w jednym z bardziej "elitarnych" miejsc w Warszawie, gdzie ceny ofertowe są w okolicach 12 tys. za m2 (stan deweloperski, po niedawnym spadku z 15 tys.) koszt zakupu działki budowlanej wynosi aktualnie około 1.600 zł na m2 mieszkania. Po informacje o kosztach dla bardziej "standardowych" miejsc zapraszam do pierwszego wpisu na blogu.
Czy, mając na uwadze koszty budowy oraz działek, ceny mieszkań deweloperskich muszą rosnąć? Powiedziałbym raczej, że one jeszcze spokojnie mogą spadać, a i tak będzie się opłacało budować. Ciekawe, co na to eksperci z filmu...
"Koniec 2013 roku to wyraźne ożywienie na rynku - kupujących było więcej, mieszkań coraz mniej. Tak ma wyglądać także cały rok 2014."
Znowu jakaś naciągana teoria. Jak już wspominałem, koniec 2013 to rzeczywiście było ożywienie (głównie dla deweloperów) - kupujących (pożyczających?) było więcej... ale żeby mieszkań było mniej? Ja myślałem, że w tym kraju to jednak mieszkań przybywa, a nie ubywa (dane GUS zdają się moją obserwację potwierdzać ;) O ile statystyczny spadek oferty deweloperów (związanych z jej nienaturalnym, w części czysto teoretycznym wzrostem) rzeczywiście miał miejsce, o tyle rynek wtórny zdaje się ciągle rosnąć. Do tego jeszcze w roku 2014 mieszkań nadal ma "ubywać"... czyli deweloperzy, podkuszeni przez ekspertów wieszczących ożywienie i wzrost cen, nie będą w takich warunkach budować? Ja bym budował... i patrząc po zapowiedziach czołowych polskich producentów wyrobów mieszkaniopodobnych, deweloperzy są raczej podobnego zdania do mojego.
"Ceny muszą więc rosnąć i to najmocniej tam, gdzie dotąd najmocniej szły w dół."
Mocna teoria ;) Nie bardzo wiadomo, dlaczego ceny miałyby szybciej rosnąć tam, gdzie mocno spadały - w końcu większe spadki miały pewnie "silniejsze uzasadnienie" (np. znaczne przeszacowanie cen) niż mniejsze spadki. Wiadomo, że najszybciej spadają ceny najbardziej oderwane od rzeczywistości (chociaż w Polsce powinno się raczej mówić, że najszybciej spadają ceny mieszkań, do których nikt nie dopłaca z naszych podatków). Biorąc pod uwagę fakt, że najszybciej spadały ceny mieszkań dużych, to teraz duże mieszkania (bez szans na MdM) odnotują największe wzrosty? Jakoś mi trudno w to uwierzyć ;)
"Coraz więcej osób przychodzi do deweloperów z gotówką - wyjmują ją
ze słabo oprocentowanych lokat i inwestują."
To jest dobre :) Załóżmy, że mam sobie 400 tys. złotych na koncie. Są to niemałe, ciężko zarobione pieniądze, które odkładałem powiedzmy 10 lat. Nie lubię przesadnego ryzyka, więc trzymałem je na lokacie - czasem przynosiła mi 8%, czasem 6, ostatnio poniżej 3. No i teraz co? W momencie, w którym spodziewam się podwyżek stóp procentowych (wg PKO BP to będzie 4% w 2015 roku, co powinno dać oprocentowanie na lokacie w okolicach 4.5%) wyciągnę je z lokaty i "zainwestuję" w 50m2 betonu, w który dodatkowo będę musiał "doinwestować" kolejne 50 tys. na wykończenie? Potem to mieszkanie wynajmę z "zyskiem" w okolicach 3%, spodziewając się spadków cen (zarówno mojego mieszkania, jak i cen wynajmu)? A jeśli będę chciał wyjść z "inwestycji", to co? Sprzedam tak od razu po cenie kupna? No i co z czasem, który muszę na to poświęcić i w którym moje pieniądze "nie zarabiają"? I w ogóle to wszystko zrobię bez pośredników i kosztów notarialnych? Litości...
A już tak bardziej ogólnie, to... łatwo się wydaje pożyczone pieniądze. Kto dorobił się pieniędzy odpowiadających cenie mieszkania wie, jaki wysiłek jest do tego potrzebny. Czy w tych warunkach bez mrugnięcia okiem wyda je na trochę posklejanych cegieł, których koszt sklejenia nie wynosił nawet połowy płaconej ceny? Nie wydaje mi się. Rozumiem, że można obawiać się wariantu cypryjskiego, ale jest dużo więcej lepiej rokujących inwestycji, które są o wiele bardziej płynne niż mieszkania.
"Wiele osób właśnie teraz postanawia zmienić mieszkanie na lepsze lub większe."
Hmm... nie wiem, czy wiele osób w tym kraju myśli aż tak bardzo impulsywnie - postanawia właśnie teraz, od razu rzuca się na kredyt i jest szczęśliwa. Patrząc po liczbie udzielonych kredytów w całym 2013 roku (najgorszy rok w czasach "kryzysowych/pokryzysowych"), jest ich raczej mniej niż kiedyś. Teraz są po prostu ultra niskie stopy procentowe, co w połączeniu z ostatnim dzwonkiem na kredyt z LTV100% rozruszało trochę rynek w końcówce roku - ale w całości rok był bardzo słaby! Stąd wnioskowanie, że wiele osób... właśnie teraz... wydaje się być celowym przekłamaniem.
"Pojawiły się też fundusze inwestycyjne, które potrafią kupić po kilka, kilkanaście mieszkań w jednej inwestycji."
Wow! Masakra! Fundusz kupujący kilka/kilkanaście mieszkań to musi być "koleś" :) Ze zdolnościami inwestycyjnymi na poziomie kilku milionów złotych - to rzeczywiście potęga ;) Do tego chyba musi być słabo zarządzany, skoro inwestuje w mieszkania, których cena "od sześciu lat nieustannie spada", a zwrot z wynajmu daje kosmiczne 3% (i dużo potencjalnych problemów z lokatorami). Chociaż... skoro ceny mają rosnąć, to może się rzeczywiście opłaci, jak już wzrosną o te 10% w ciągu roku (żeby pokryć koszty całej zabawy i coś jeszcze zarobić). Kto w ogóle takie coś wymyślił? :)
"W takich okolicznościach deweloperzy Kowalskiemu, kupującemu na kredyt, z ceny nie zejdą. O darmowym garażu też trzeba więc zapomnieć."
To jak to jest z tym Kowalskim? On w końcu na kredyt kupuje, czy za gotówkę? Bo już sam się gubię ;) Deweloperzy z cen zejdą niechętnie - skoro sprzedanie czasem tylko połowy mieszkań pokrywa ich koszty, to dlaczego mają schodzić z cen pozostałych? Mogą przecież "przeczekać rynek" ;) A darmowy garaż... ktoś ostatnio widział garaże w jakiejś inwestycji deweloperskiej? Bo ja inwestycji widziałem wiele, ale garażu w żadnej - wspólny parking pod blokiem, na którym zaparkowanie dużego auta jest często nie lada wyzwaniem nawet dla doświadczonego kierowcy, a na samochód potrafi kapać woda przeciekająca przez strop, trudno nazwać garażem. I cena też jakby wyższa niż garażu...
"Bonus wybrani dostaną jednak od rządu - od 1 stycznia działa już MdM."
Tak, działa. Dlatego niektórzy (deweloperzy) dostaną bonus od nas, podatników, przekazany rękami rządu (a poparcie dla rządu nadal jest większe od 0 - tego chyba nigdy nie zrozumiem).
"Rodzina z dziećmi może dostać nawet 20% - w Warszawie oznacza to nawet 60 tys."
Nawet w czymś tak prostym jak MdM jest przekłamanie - maksymalna kwota dopłaty w Warszawie to nieco ponad 53 tys. złotych, a nie 60. Autor filmu najwyraźniej "zapomniał", że dopłata dotyczy kosztu odtworzeniowego (bez mnożnika), a nie limitu ceny (z mnożnikiem). Poza tym, sytuacja, w której rodzina z trojgiem dzieci kupuje swoje pierwsze mieszkanie, będzie chyba czysto teoretyczna.
"Po dotacje trzeba się spieszyć."
Tak, trzeba ;) Spieszmy się kupować (pożyczać) mieszkania, tak szybko odchodzą...
A swoją drogą, to ciekawe, co będą mówili ci sami eksperci o wzrostach cen na rynku pierwotnym, jak już pula pieniędzy programu MdM na ten rok się wyczerpie.
"Najlepszy moment z punktu widzenia kredytobiorcy już minął." (Jarek Sadowski, Expander)
Pełna zgoda - najlepszy moment na kupno mieszkania na kredyt już minął, bo był gdzieś w okolicach 2003 roku. Tylko co to ma do rzeczy? ;)
"Ci, którzy kupili w zeszłym roku mieszkanie, mieli też najlepsze ceny i największy wybór."
Wybór to może i mieli największy, bo z roku na rok jest coraz większy. Ale żeby mieli najlepsze ceny? :) Jak wyżej, najlepsze ceny były 10 lat temu.
"Być może TEN moment już był. To nie znaczy, że w tej chwili już zabierzcie swoje pieniądze i idźcie gdzie indziej. Nie! To zupełnie nie jest to! Nadal oferta jest duża, ale trzeba mieć świadomość - taka jest prawda." (p. Kuniewicz, Reas)
No cóż... znowu przegapiliśmy TEN moment (i przegraliśmy życie? ;) Na szczęście pani szybko nas uspokaja, co byśmy nie uciekli z pieniążkami. Oferta jest nadal duża, więc warto kupować, ale trzeba mieć świadomość, że 3 miesiące temu było lepiej. Także w sumie to teraz też jest super - może nie aż tak super, jak jeszcze niedawno, ale też na tyle super, żeby kupować. W końcu "taka jest prawda". Masakracja! ;)
"Deweloperzy nie chcą obniżać cen obecnie (...) Mamy mniejszy wybór, mieszkania są kupowane już na etapie początku budowy." (p. Kuniewicz, Reas)
Czy deweloperzy kiedykolwiek chcieli obniżać ceny? Bo ja sobie jakoś nie przypominam... Mamy (statystycznie) mniejszy, ale historycznie nadal ogromny wybór na rynku pierwotnym i jeszcze większy na wtórnym. A czy mieszkania są kupowane na etapie początku budowy? Cóż... z racji tego, że Reas współpracuje z deweloperami, to ma pewnie lepsze informacje od nas i może ma rację, wieszcząc powrót zakupów dziury w ziemi (jak już zupełnie zabraknie mieszkań ;) Tak, czy inaczej, nigdy w cenie mieszkania nie kupiłbym obietnicy wybudowania mieszkania. Zwłaszcza od kogoś, kogo nie bulwersuje współpraca z ekspertami, opowiadającymi takie farmazony ;)
"Niektórzy po cichu mówią już o małym bumie. Jeszcze ciszej przestrzegają przed bańką spekulacyjną."
Niektórzy, np. my, nie mówią o małym bumie wcale po cichu! Mówimy głośno o tym, że obniżka stóp procentowych, przy jednoczesnym zakazie udzielania kredytów z LTV100% oraz ciągłym "zabetonowaniem" rynku wtórnego, spowodowała mini bum w drugiej połowie ubiegłego roku na rynku pierwotnym. Mówimy też głośno, że ów mini bum szybko się zakończy(ł).
Przed bańką spekulacyjną przestrzegamy jeszcze głośniej! :) Był nawet o niej osobny wpis ;)
http://wdomachzbetonu.blogspot.com/2013/09/what-goes-up-must-go-down.html
Bańka spekulacyjna miała miejsce i nadal nie zeszło z niej powietrze. Ciekawe tylko, czy autor filmu to właśnie miał na myśli... ;)
"Najlepszy dla kupujących moment jest za nami i jak zwykle
musimy to stwierdzić post factum."
Tak, jak już wspominaliśmy wyżej, najlepszy moment był w 2003 roku. Szkoda, że autorom filmu dojście do tak w sumie prostego wniosku zajęło aż 10 lat...
Jak widzimy, cały materiał to propaganda godna Goebbels'a. Przeinaczanie faktów, zaklinanie rzeczywistości ("ceny MUSZĄ rosnąć") i ogólna atmosfera w znanym nam sprzed lat duchu: "Kupujcie, taniej nie będzie! Kto nie kupił, przegrał życie!" nadal nie zniknęła z rzeczywistości naszego rodzimego rynku mieszkaniowego. Ciekawe, czy ktoś się jeszcze na to nabiera...
Za to przez cały film przewijają się fajne widoczki z jakiejś inwestycji deweloperskiej (jeden z ciekawszych obrazków poniżej - ciekawe, jak wygląda widok z mieszkania na parterze? ;)
Ceny w tej inwestycji (zwłaszcza na niższych piętrach) z pewnością będą pięły się w górę... aż do samego nieba! ;)
A wyjście na patio to musi być przyjemność sama w sobie ;)
O ile niczego dobrego nie spodziewałem się po ekspertach firm pośredniczących/doradzających deweloperom, o tyle po raz kolejny zostałem niemile zaskoczony artykułem prof. Łaszka. Już raz polemizowaliśmy z nim na tym blogu:
http://wdomachzbetonu.blogspot.com/2013/11/czy-ceny-mieszkan-w-polsce-rosna-hmm.html
Tym razem dowiadujemy się, że "Zaskakująco rosną ceny mieszkań czynszowych". Cały artykuł dostępny jest tu:
http://biznes.pl/magazyny/nieruchomosci/mieszkania/zaskakujaco-rosnace-ceny-mieszkan-czynszowych,5596485,magazyn-detal.html
No i jest tu kilka problemów. Po pierwsze, w Polsce nie ma praktycznie mieszkań czynszowych, gdyż jako takie rozumiane są mieszkania, budowane przez firmy/fundusze, a następnie wynajmowane na wolnym rynku. Skoro nie ma mieszkań czynszowych, to trzeba je "wymyślić" i pokazać, że ich ceny rosną. O tym mniej więcej pisze prof. Łaszek. Całość nie jest aż tak bezsensowna, jak wygląda na pierwszy rzut oka, więc przyjrzymy się jej krótko (już widzę uśmiech czytelników na stwierdzenie, że cokolwiek na tym blogu będzie opisane krótko ;)
Na początek dwa wykresy z oryginalnego artykułu:
To przerywane to hipotetyczne ceny hipotetycznych mieszkań czynszowych. Jak widać, cenowo jesteśmy już prawie w Madrycie ;)
Skąd się to wszystko wzięło? Profesor jest "zaskoczony" wzrostem, a ja zaskoczony nie jestem. Bo cały ten "wzrost" bierze się z jednej, prostej rzeczy, którą można zobrazować za pomocą wykresu, przedstawiającego rentowność polskich obligacji (tu akurat 10-letnich). Dokładniejszy opis za moment.
Żeby wszystko wyjaśnić, zobaczmy, w jaki sposób prof. Łaszek stworzył nieistniejące w Polsce mieszkania czynszowe i jak obliczył ich cenę.
Punktem wyjścia jest założenie, że nie interesuje nas specjalnie cena mieszkania - najważniejsza dla mieszkań czynszowych jest stopa zwrotu z inwestycji, która powinna być wyższa niż inwestycja uznawana za bezpieczną. Jako bezpieczną prof. Łaszek uznał inwestycję w polskie obligacje 5-letnie (nie wiem, jaką dokładnie przyjął rentowność, ale załóżmy, że to było 4%). Ponieważ inwestycja w mieszkania czynszowe niesie ze sobą ryzyko, profesor uznał, że stopa zwrotu powinna być o 1.5 p.p. wyższa niż dla obligacji (czyli wynieść 5.5%).
Hipotetyczną cenę mieszkania czynszowego wyznaczył na podstawie oczekiwanej rentowności inwestycji oraz aktualnych stawek za wynajem mieszkania. Cena takiego mieszkania w wysokości X oznacza, że wynajmując owo mieszkanie nasz zysk wyniesie rocznie 5.5% z X.
No i tu pojawiają się pierwsze problemy. W Warszawie wyszło 11.000 za m2 - podejrzanie dużo ;) Niestety w artykule nie ma informacji, jakie dokładnie ceny wynajmu zostały przyjęte do obliczeń - wiemy tylko, że były to ceny ofertowe. My więc policzymy to samo dla cen "realnych" (z ustaleniem realnej ceny wynajmu nie będzie najmniejszego problemu ;) Sprawdzimy najpopularniejsze mieszkanie na tym rynku, czyli 2 pokoje, około 50m2, w dzielnicy uznawanej za "dobrą" (niech to będzie Ursynów, w okolicy Metra). Tego typu mieszkanie bez problemu możemy wynająć za 2.000 złotych (z czynszem i "garażem", po naszej stronie zostają opłaty licznikowe). Załóżmy, że właściciel ponosi opłaty w wysokości 500 złotych, więc "na czysto" zostaje mu całe 1.500 (pomijamy podatek dochodowy, bo od bezpiecznej inwestycji w obligacje także musimy zapłacić podatek - podatek Belki). Mamy więc 1.500 x 12 = 18.000 rocznie. Cena hipotetycznego mieszkania czynszowego wyniesie więc wg metodologii profesora 100 / 5.5 * 18.000 = 327.3 tys. złotych. Kurcze... i z 11.000 robi się nagle 6.5 ;) Jeśli przyjmiemy jeszcze bardziej realistyczne założenia (np. 1 miesiąc "pustostanu" w każdym roku oraz koszty remontów, powiedzmy 10.000 na 5 lat), to otrzymamy 100 / 5.5 * (18.000 - 1500 - 2000) = 263.6 tys. Hmm... czyli już tylko 5300 za m2, a więc do profesorskich 11.000 "nieco" brakuje.
Profesor zrzuca winę braku mieszkań czynszowych na przepisy ustawy o ochronie lokatorów. Poniekąd słusznie... ale gdyby wynajmowanie mieszkań to był taki super interes w obecnych czasach, pewnie jakieś firmy zdecydowałyby się na to mimo wszystko. O wynajmie pisałem już na blogu wielokrotnie - zawsze w duchu tego, że kupno mieszkania pod wynajem to w tej chwili ekonomiczny absurd (co innego w latach 2003-2004 ;) Zajmowanie się tematem mieszkań czynszowych, których nie ma oraz ich cenami, których tym bardziej nie ma, jest lekko pozbawione sensu. Jednak jeśli ktoś już takie rozważania prowadzi, to błagam... odrobinę rozsądku!
Wątek wyznaczania cen na podstawie oczekiwanej stopy zwrotu jest ciekawy, bo pokazuje, jakie ceny mieszkań można uznać za "normalne", porównując je z wynajmem. Jednak należy pamiętać, że są to wyliczenia na chwilę obecną. W przypadku metodologii profesora, gdzie benchmarkiem są polskie obligacje, zupełnie inne (niższe) ceny otrzymalibyśmy dla lat ubiegłych (spójrzmy na prezentowany przeze mnie wyżej wykres ze stooq.pl). Przy rentowności obligacji na poziomie 6.5% i naszych "realistycznych" założeniach, cena hipotetycznego mieszkania czynszowego z naszego przykładu musiałaby wynieść już tylko 181 tys. zł! W tym układzie nie dziwię się, że nikt w takie coś nie inwestuje przy cenach ponad 2-krotnie wyższych. Nawet teraz, przy bardzo niskich rentownościach obligacji, nie jest to opłacalne. Co dopiero w momencie, w którym bezpieczna, benchmarkowa inwestycja zacznie przynosić wyższe zyski.
Także tę pracę profesora oceniamy słabo... ja bym mu nie zaliczył ;)
Jak widzimy z powyższych wywodów, propaganda trwa. Mamy kolejny najlepszy moment na kupno - tym razem z podkreśleniem tego, że najlepszy moment to właściwie już był, ale teraz jeszcze też można się załapać, jeśli ktoś się szybko zdecyduje. Ceny oczywiście mają rosnąć (ba... nawet MUSZĄ rosnąć!). Nie wiadomo, czy to będzie 3, czy może 5% - wzrost jest w każdym razie nieuchronny ;) O tym, że ceny są wciąż oderwane od realnych możliwości Polaków nikt nie wspomina. O demografii też nie. Ani o możliwym (w ciągu 30 lat pewnym?) wzroście stóp procentowych. Za to podaje się obliczenia o przedziwnych założeniach, z których wynika, że ceny czegoś, co nie istnieje, rosną. Ale nawet w tej matematyce są tak duże luki, że rozkładają ją na łopatki banalne obliczenia prostego człowieka, któremu do profesury bardzo daleko ;)
Przy tej okazji chciałbym wszystkich zachęcić, aby do każdej informacji podchodzili krytycznie. Do informacji rozpowszechnianych na niniejszym blogu tym bardziej... ;)
niedziela, 12 stycznia 2014
Ceny, które muszą rosnąć ;) 126
Etykiety:
Ceny mieszkań,
Deweloperzy
Polecane wpisy "ponadczasowe":
- To buy or not to buy... oto jest pytanie!
- Jaki właściwie jest koszt wybudowania mieszkania?
- 11 powodów, dla których ceny mieszkań spadną... i kilka powodów, dla których nie spadną tak szybko
- What goes up, must go down
- Vademecuum kredytobiorcy
- W świecie z betonu
- Czy kupno mieszkania chroni przed inflacją?
- Czy w Polsce mieszkania są drogie?
- Czy opłaca się inwestować w mieszkania na wynajem?
- Czy wynajmując mieszkanie napychamy kieszeń właścicielowi?
- Ilu mieszkań brakuje w Polsce? Hmm... żadnego?
- Lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja...
- Mieszkaniowa baza wiedzy
- 15 najgłupszych tekstów w historii polskiego rynku mieszkaniowego
- Słownik języka mieszkaniowego
- Gdybym był politykiem...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cóż, ładnie wypunktowane... :), "ale to już było" [melodia] i niestety pewnie jeszcze wróci...;)
OdpowiedzUsuńKażdy "styczeń" po 2008r. to "Dzień Świstaka" naganiaczy :D (niezawodny bankier.pl wszystko pamięta :D; powinienem może wrzucić do postu o rzeczonej kuli właśnie, ale w sumie tutaj chyba bardziej pasuje)
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Analitykow-nieruchomosci-wrozenie-ze-szklanej-kuli-2073864.html
Uwaga! na hipnozę filmową p.Półtoraka o "potrzebie"
Proszę nie patrzeć mu prosto w oczy! :D
A tak w ogóle ciekawe ile kosztuje baner na pierwszej stronie Onet.pl, WP.pl, Gazeta.pl i inne.
Chciałbym zobaczyć reakcję naganiaczy popijających kawusię jak odpalają np. WP.pl zobaczyć jak tam filmik się kręci, a tam baner do "W domach z betonu" rozmieniający kłamstwa z filmiku na drobne :)
pozdrawiam Autora bloga (dobrze, że Ci się chce)
Pan dr Bogusław Półtorak ! (http://www.ue.wroc.pl/pracownicy/boguslaw_poltorak.html)
UsuńNa Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu prowadzi następujące zajęcia (http://dev.ae.wroc.pl:3000/guest/index.php) :
- bankowość hipoteczna,
- kredyty mieszkaniowe,
- systemy finansowania rynku nieruchomości,
- zarządzanie instytucjami kredytowymi.
Studenci mogą czuć się wyróżnieni ! ;-)
Może wie ktoś gdzie znaleźć wymogi, które stosuje Eurostat, przy określaniu czy dany lokal mieszkalny jest przeludniony?
OdpowiedzUsuńhttp://epp.eurostat.ec.europa.eu/statistics_explained/index.php/Glossary:Overcrowding_rate
UsuńProszę bardzo. Dodam tylko, że moim zdaniem mieszkanie powinno posiadać minimum N+1 pokoi gdzie N to liczba domowników.
Czytałem artykuły, według których Eurostat twierdzi, że każda kawalerka jest przeludniona. Coś tu chyba nie pasuje?
UsuńBardzo dobry wpis ukazujący głębię realnej propagandy jaką jesteśmy karmieni. Najlepszym przykładem jej działania
OdpowiedzUsuńjest moja żona. Kobieta zdolna i kochana, ale podatna na wpływy innych, m.in. mediów, znajomych, rodziny. Ona już od 4 lat
naciska mnie (zresztą coraz mniej) na kupno mieszkania, oczywiście na kredyt. Jej "argumenty" to oczywiście to co mówią w radiu,
telewizji i internecie, tzn. ceny już spadły, teraz kupmy. Kredyt tani, teraz weźmy. Wymagany będzie wkład własny, borze co my zrobimy,
kupujmy teraz. Wszyscy znajomi już kupili (zakredytowani z okolic 2008-2009), tylko my nie mamy.
Nawet mamy znajomych frankowiczów z IIIkw. 2008, którzy kupili kawalerkę 37m2 za ~180.000 w bloku, wynajmują ją od tamtej pory, sami zaś mieszkają
u rodziców.
Niedługo biorą ślub (za pieniądze rodziców, bo swoich nie mogą odłożyć) i wprowadzają się do tej kawalerki. Snują plany jak to
po ślubie sprzedają to mieszkanie i kupują ciut większe bo 37m2 to ciężko się będzie żyć. Na moje pytania odnośnie tego czy
zdają sobie sprawę jaka jest wartość kredytu jaki teraz mają jeszcze do spłacenia oraz tego, że takie kawalerki obecnie kosztują
(Szczecin) ~115.000-130.000, odpowiadają że do końca nie wiedzą, ale przecież spłacają już prawie 6 lat, to tego co spłacili
nikt im nie zabierze i tyle "są do przodu" i tyle dołożą do nowego mieszkania. Raty obecnie mają na poziomie ~900pln, więc liczą
900x 65miesięcy = 58.500pln do przodu. Do tego dodam, że od początku nie remontowali tego mieszkania, co dodatkowo obniża
jego wartość. Jakiekolwiek próby naprowadzenia ich na błąd w ich wyliczeniach spełzają na niczym, choć ostatnio ON zaczął
dostrzegać że coś w tym co mówię jest na rzeczy. Cóż, życzę im jak najlepiej i zdaję sobie sprawę że takich nabitych w butelkę
na naszym rynku jest masa.
Jak żona wraca z tematem zakupu mieszkania, mówię to co odczytałem na Twoim blogu - spokojnie kochanie, kupimy za gotówkę od
syndyka.
No chyba, że za dwa lata papier będzie warty funta kłaków, bo takie myśli też mi chodzą po głowie.
I jak co roku, przegram życie nie żyjąc na kredyt.
Zmagam się z tym samym problemem "kobieta". Myślę, że w tej kwesti dochodzi jeszcze czynnik genetyczny kobiet: rodzina, osiedlenie, dzieci itp. Samo się nasówa, zę najlepiej, we "własnym" mieszkaniu. Ja jeszcze parę lat zdołam odpierać te "ataki". Najgorsze, że tłumaczę, rozmawiam, a temat jak bumerang wraca co jakś czas. "Bo koleżanki, znajomi itp."
UsuńPrzydałby się osobny wpis autora bloga, poświęcony czynnikowi "kobieta' w kontekście zaciągania kredytu hipotecznego. Jak się okazuje ma on często bardzo duże znaczenie. ;)
UsuńNaprawdę Panowie? Naprawdę ? może powinniście użyć " moja kobieta" bo ja np jako kobieta, także jestem czytelniczką bloga i nie tylko nie nagabuję mojego męża ( nie za bardzo też rozumiem że wasze kobiety was nagabują - jak rozumiem z własnych zarobionych pieniędzy bez jej wkładu wykładacie z własnej kieszeni pieniążki na przewartościowane mieszkanie? lub łaskawie zgadzacie się na kupno) ale wspólnie decydujemy, że to nie czas .
UsuńNo i odezwały się Kobiety ;-).
UsuńA zastanówcie się Panowie czy możliwe, ze w pewnych sytuacjach to właśnie Kobieta ma racjię. Wszyscy wychodzicie z założenia, że zyc będziecie tak co najmniej długo jak kredyt. A może warto skorzystac z życia i pomieszkać w warynkach z wyprostowanymi nogami i telewizorem conajmniej 42'' (w klitce sie nie zmieści). A może zostało Wam mniej niz sadzicie? ;-). Takie działanie wydaje sie nonsensowne. Poświęcić młodość na to by mieć co jeść na starość? Myślę że optimum jest gdzieś po środku. Mi równiez Moja Kobieta suszy głowę tematem przeprowadzki od czasu bumu (kawał czasu). A powinna kopnąć mnie w d..pę i znaleźć sobie bardziej zaradnego, który te parest tysiaków wytrzepie z rękawa ;-). Kwestia gdzie sa takie chłopy no i takie kobiety, które nie suszą głowy. Deficyt Panowie i Panie.
pozdrówka
takie chłopy są! Mają po 40, 50, 60 lat i robią w deweloperce od wielu lat. Znasz zasadę 20/80? W tym przypadku jest proporcja: 5/95. 5 to oni, 95 to kredytobiorcy.
UsuńJa mam to samo :) Większość kobiet jest podatnych na sugestie itp. (religia, znajomi...). Dla mnie liczy się czysta matematyka, dla kobiety jest oddzielna dziedzina "emocjonalna matematyka". Jak ktoś tu kiedyś napisał, nie ważne ile się zapłaci, grunt to mieć miejsce na swoje buty i lustro w przedpokoju ;).
OdpowiedzUsuńArgumenty w filmie kiepskie, zwykłe sofizmaty. Autor blogu racjonalny i zgadzam się z nim.
Każdy z nas ma inne potrzeby, cele etc. Jeden kupi mieszkanie pomimo tego, że wie, że to totalna ściema, inny bo go własna kobieta naprowadzi, jeszcze inny nigdy nie kupi bo mieszka u rodziców, dobrze mu, a oni nie mają nic przeciwko, inny wyjedzie do Madrytu, bo tam ma pracę i 1000x lepszy klimat :).
W SKOK Wołomin mamy lokatę rentierską 5,3% (odsetki wypłacane co miesiąc)? Ktoś już ma takową?
Jestem w miare świeży na tym blogu. Nie dziwię się medialnej nagonce a nawet nie zaskoczyły mnie ceny budowy i narzuty deweloperów. Czułem to w tzw. moczu ;-).
OdpowiedzUsuńWpływ na to miała pewna rozmowa z moim kumplem deweloperem w okresie bumu cenowego, (w trakcie posiadania zmniejszonej ilości krwi w alkoholu).
Kumpel spotykal sie ze swoim kumplem deweloperem w poniedziałek i ustalali - to co robimy. Podnosimy ceny. O ile 5% no cos ty 10% ok. Podwyżka powodowała, że ludziska walili oknami i drzwiamy by kupić dziursko w ziemi ;-).
Pozdrówka
Sprzedający mieszkania na rynku wtórnym czytają takie bzdury i wystawiają oferty takie, że nikt nawet nie chce oglądać. Dobrze, że chociaż autorowi bloga chce się te "artykuły" skonfrontować ze zdrowym rozsądkiem.
OdpowiedzUsuńKlient kontra bank. Proces o kredyt we frankach. (wątpię aby cokolwiek zdziałał).
OdpowiedzUsuńhttp://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15264982,Klient_kontra_bank__Proces_o_kredyt_we_frankach.html#BoxWiadTxt
Ciekawe czy jak RNSowcom się dopłaty skończą po 8 latach i z dnia na dzień rata wzrośnie o nawet 55% (http://www.obud.pl/wiadomosci,art,7759,,czy_po_rodzinie_na_swoim_raty_kredytu_pojda_ostro_w_gore) to też będą się sądzić? W 2016 się zacznie ;)
UsuńTu nie ma co się śmiać. Obawiam się, że te 55% to nie do końca. Dla ludzi, którzy brali kredyt w RNS na początku ten program był dużą pomocą. Teraz jednak jak spadły stopy procentowe to ta pomoc jest mniejsza - jak dobrze pamiętam to budżet dopłaca połowę odsetek, a te teraz są mniejsze. Rata też pewnie się zmniejszyła. Ciekawe czy kredytobiorcy nadpłacają kapitał z uwagi na niższe raty niż w dniu zaciągnięcia kredytu. Do 2016r. stopy procentowe pewnie wzrosną, a więc rata kredytu w 2016r. bez dopłaty może być nawet około 100% wyższa niż obecnie. Warto więc albo nadpłacać kredyt, albo szykować sobie solidną poduszkę finansową. Zazwyczaj jest tak, że ludzie szybko przyzwyczajają się do niskich rat, ale gorzej jest z tymi wyższymi, a przy kredycie na około 250 tyś rata może wzrosnąć nawet o 700-800 zł w stosunku do raty obecnej. To bardzo dużo.
UsuńTak. Był nawet jakiś czas temu art "Stopy spadły rata wzrosła". Kredytobiorca RNS dziwił się dlaczego rata wzrosła skoro stopy procentowe spadły, a to dlatego, że dopłata jest 50% do części odsetkowej.
UsuńProgram RNS miał pomóc młodym przy zakupie pierwszego mieszkania, oraz przy założeniu rodziny. Wiadomo, że mało kogo było stać na zakup mieszkania i powiedzmy na wychowanie dziecka. Zaproponowano młodym ludziom więc RNS. Jeżeli Ci ludzie pozaciągali te kredyty, a ich dochody pozwalały na zaciągnięcie tych kredytów oraz na założenie rodziny, bez możliwości poczynienia oszczędności to za kilka lat mamy problem gotowy. Inflacja jest mała, zarobki słabo rosną, a dzieci i wydatki bardzo szybko. Jak do tego dojdzie jeszcze wzrost raty kredytu o kilkaset złotych to ludzie Ci będą w trudnej sytuacji finansowej. Dla nich lepiej by było, żeby obecnie i w ogóle przez 8 lat kredytu inflacja była na sporym stałym poziomie i żeby ich zarobki conajmniej podążały za inflacją. Wtedy wzrost raty po 8 latach nie byłby tak uciążliwy.
UsuńJa też uważam, że warto aby poruszyć temat pt."kobieta". A nawet więcej- WPŁYW KREDYTU 30-LETNIEGO NA PSYCHIKĘ CZŁOWIEKA. Można dodać, że w tak niepewnym i słabym gospodarczo kraju jak Polska.
UsuńMarże, stopy procentowe można wyliczyć, a nikt, dosłownie nikt nie porusza wpływu kredytu długookresowego na psychikę kredytobiorcy. A przecież może właśnie nasze zdrowie psychiczne jest w tym wszystkim najważniejsze! Co z tego, że "wyczaje" najlepszy czas na podpisanie cyrografu na 30 lat, skoro, po 15 lat będę żywym trupem?!
Obecnie, około 30% małżeństw rozpada się. A przecież pozostałe 70% nie jest idealne. Zakładam, że tylko 50% par jest zadowolone ze swojego związku! Związku, który miał być na zawsze! Przysiegaliśmy przecież przed samym Bogiem! (państwem -dla ateistów).
A kredyt? Ile procent kredytobiorców otrzyma za kilka lat raka lub udar z zawałem ...GRATIS? Jak powinien zachowywać się kredytobiorca w pracy? Czy pracodawca może napluć takiemu człowiekowi prosto w twarz, bez żadnych konsekwencji?
Jestem przekonany, że w tak niepewnym i słabym gospodarczo kraju jak Polska, to PSYCHIKA będzie mieć kluczowe znaczenie dla kredytobiorcy!
Ktoś z Was, spłacił już 30 letni kredyt hipoteczny? Nie? To skąd wiecie, jak zareaguje wasze psychika za rok, za lat 5, za lat 15 na ten kaganiec?
Można być pewnym, że część z kredytobiorców w ogóle NIE NADAJE SIĘ do kredytu 30 letniego! Kredyt zniszczy ich zdrowie, życie, oni zniszczą życie swojemu partnerowi, swojej rodzinie! Nie wiem ile jest takich osób, ale obstawiam, że min. 10%!
niestety ludzie sobie sprawy nie zdaja. ostatnie badania w usa wskazuja, ze sredni wiek nie wydluza sie a skraca od parunastu lat z powodu chorob cywilizacyjnych. Srednia wieku wydluzyla sie jak polepszyl sie dostep do lekow i medycyna jako taka ale od lat juz schodzimy w dol z powodu nadmiaru wszystkiego, przejdzenia, stresu itp dlatego coraz krocej sie zyje ale coraz wyzszy wiek emerytalny abys nie dostal swej groszowej emerytury. Wszystko ladnie sie uklada a skladki czlowiek placi. Zatem po splaceniu jak sie uda kredytu za 25-30 lat pozostanie odwrocic go w hipoteke aby brac swiadczenia bo lekarz nie da wam zaswiadczenia zdolny do pracy ! i ani pracy ani emerytury i zostaje zgrzyt zebami. Wielki kredytowy eksperyment w polsce od paru lat trwa a do konca wiecej niz mniej. Pisalem wzesniej swoje uwagi dlaczego jest tak a nie inaczej. Dlatego wolnym byc niezaleznym od nikogo, swoje odkladac na zycie jak nie dopiuszcza do zawodu i olac lobby bankowo - polityczne. Im zalezy zeby sie pasc naszym kosztem. Nie nalezy im dawac za wygrana i polepszac ich zycia kosztem kaganca na szyi mlodych. Olać i życ swoimi zyciem a nie zyciem innych co ma to i tamto i nie ma co zazdrosic nikomu tego co ma i nie wytykac tego co nie ma.
UsuńCo do kobiet racja maja najwieksze parcie na miec. Dlatego swiat mody dla kobiet nowe kolekcje to wszystko przez kobitki i ich chce miec
Jestesmy kobiety ! co chcemy ! nie wiemy ! kiedy to chcemy ! szybko ! :)
Jednak wbrew wielu kobiety sa wyrozumiale tylko, ze takie trzeba szukac a warto u boku miec logicznie myslaca a nie chcaca co chwila cos sroczke.
Taaak! "Kobiety" to jest temat. Weź takiej ptaszynie wytłumacz, że chociaż mógłym wiele rzeczy nabyć, to wolę oszczędzać i inwestować, żeby porządnie obrosnąć kapitałem. Nie spotkałem na swojej drodze jeszcze kobiety mającej pojęcie o finansach osobistych. Gdzie takich szukać? :)
UsuńA ja sobie przypomniałem, że już 2-3 lata temu pojawiały się artykuły i reportaże pt.: "Póki kredyt nas nie rozłączy".
UsuńSmutne reportaże o parach, małżeństwach, często około 30-stki, które są już małżeństwami "pustymi, wypalonymi" , a jedynie co łączy męża i żonę to...25 letni kredyt.
Zamiast dzieci takie pary mają często kota lub chomika. Dzieci są niestety za drogie, zwłaszcza w takim kraju jak Polska. I po 20-30 latach spłaty komu przekażą to mieszkanie?
Z tych reportaży wynika, że kredyt na 30 lat bardzo zmienia ludzi. Najczęściej na niekorzyść i znowu można powtórzyć: "zwłaszcza w takim kraju jak Polska". Ale o tym "minusie" kredytu nikt praktycznie nie mówi i nie pisze.
To po co się wiążecie z takimi kobietami?
UsuńSą też takie, które nie chcą co chwilę coś nowego i czekają na odpowiedni moment na zakup mieszkania :) Nie wiem, może jest ich za mało, aby dla wszystkich wystarczyło, a może jednak mężczyźni wolą te nierozsądne...
Pragnę zauważyć, że to kobiety od samego początku...OSZUKUJĄ I MANIPULUJĄ! Zaczynamy od ubioru. Szpilki wizualnie wydłużają, często krótkie, nogi. Staniki z tzw. "wypełniaczami" powiększają, często małe piersi! Make-upy zasłaniają defekty cery. Dopiero jak kobieta zmyje to wszystko, rozbierze się, to...ujrzymy prawdę! A często ta prawda boli! Często jest to wielki rozdźwięk pomiędzy prawdą, a lansem, gdy kobieta "wychodzi do ludzi". Wiele kobiet chciałoby aby ludzie znali tylko jej wygląd "wyjściowy", ten z make-upem i w szpilkach. Wstydzą się swojego PRAWDZIWEGO wyglądu. Dlatego też, tak chętnie "pracują" po 12 godzin na dobę, bo w pracy mają założone swoje bezpieczne maski.
UsuńA z kredytem to samo. Na początku mówią co innego, a z biegiem czasu zaczynają stękać, a przede wszystkim manipulować...porównaniami. Czyli to co zawsze, "..a bo oni już mają, a my nie", "..właściwie to już wszyscy już mają, tylko my nie, jak para nieudaczników" (czytaj: "to ty jesteś nieudacznikiem!") itd. W głowie też mają świadomość, że ich zegar biologiczny cyka, w właściwie to mocno przyśpiesza już po 30-tce.
Ostatnie wieści. Adam Michnik został ojcem w wieku lat 70, Ryszard Kalisz w wieku lat 50 paru. Kobieta jak nie zdecyduje się na dziecko do 30 tki, to potem z każdym rokiem ma coraz mniejsze szansę zostać matką. No chyba, że obok kredytu hipotecznego, weźmie kredyt na zapładnianie in-vitro. I jeszcze często wierzy w te brednie, że można mieć wszystko!
To są brednie! Albo praca albo rodzina! Albo wolność albo kredyt!
Panie Midas - poziom wypowiedzi żenujący! Co mają pańskie doświadczenia z kobietami w szpilkach, z wypełniaczami w cyckach i make-upem zasłaniającym defekty cery do nieruchomości w Polsce? Takie baby są wszędzie na świecie - nie tylko w Polsce. U nas rozjazd między zarobkami z cenami jest ogromy? Co ma do tego opisana baba? Poza tym do reszty panów narzekających na swe kobiety - widziały gały co brały! Trzeba brać na klatę skutki błędów :) I proszę nie szufladkować bo nijak nie pasuję do opisów przez Was przytaczanych a jestem babą. Miłego Dnia i mniej złośliwości.
Usuń???
UsuńPodałem przecież suche fakty i jak zwykle zostałem zaatakowany!
Zanim przejdę do meritum, czyli nieruchomości....
Otóż sam jestem zaszokowany jak dużo staników (chyba 90%) ma tzw. "wypełniacze", które mają na celu powiększyć optycznie piersi! A kobiety są tym "wynalazkiem" zachwycone! Czy to nie jest śmieszne?
A szpilki? Od zawsze było wiadomo, że szpilki wydłużają optycznie nogi. Kobiety same przyznają się, że szpilki nie są wygodne i chodzenie w takich butach jest bardzo niezdrowe! No i...chodzą w szpilkach! Czy to nie jest śmieszne?
A co ma do tego baba, a raczej kobieta, bo przecież to jest blog o nieruchomościach?!
Otóż, dawno, dawno temu to Ewa namówiła Adama aby zerwał jabłko! Choć jak wszyscy wiemy w raju panował dobrobyt, a przede wszystkim upragniony spokój i nostalgia!
Dzisiaj to głównie kobieta namawia mężczyznę aby wspólnie, razem podpisać cyrograf z bankiem!
I tym sposobem ceny nieruchomości oderwały się od rzeczywistości!
Przykłady powyżej są koronnym argumentem za tym, iż większość kobiet mimo spokoju i normalności, woli ulec pokusie bycia piękniejszą i "bardziej majętną" niż jest w rzeczywistości! A efekt tych pokus jest ogólnie znany! Kończy się to zazwyczaj...KATASTROFĄ nie tylko jej, ale i mężczyzny!
hehe, święte słowa. Pozdrawiam:)
UsuńMArcin
Koledzy w zupełności się z wami zgadzam ale przecież tak jest jak koleżanka wyżej napisała, widziały gały co brały.
UsuńZ dnia na dzień nie bierze się ślubu, jest tzw. okres chodzenia ze sobą i to jest czas by się poznać drugą osobę, np. zobaczyć czy stanik ma wypchany gąbką, czy dużo szpachli musi używać, czy jej matka na starość roztyła się i zbrzydła radykalnie (bo to przekazywane jest w genach :)) itp itd oczywiście kobieta w tym czasie też ma szanse was (nas) ocenić czy jesteśmy sknerami czy jednak mamy dobre serce i jesteśmy się w stanie zadłużyć po uszy by tylko jej zaimponować, czy oczka nam chodzą za każdą napotkaną dupą i czy piwo z kolegami co trzeci dzień to nasz stały punkt programu...
czy zescie totalnie otumanieli przez te ceny mieszkań????????
Usuńobrazac i oczerniac nawzajem;(
ja tez jestem baba
chodze w traperkach, adidasach, a czasem i w szpilkach jak mus.
ale to nie ma nic do rzeczy a zwłaszcza do cen mieszkań.
to jest wasz chłopów problem, a nie nasz, ze wam cos przeszkadza.
na pierwsze mieszkanie czekałam 3 lata, ale kredytu za nic nie wzięłam i nie wezmę teraz:) kiedy mam zamiar kupowac po raz drugi.
faceci powinniscie odpowiadac za siebie sami, a nie zwalac na kogos wine.
to jest dziecinada i brak odpowiedzialnosci. Adam był taki sam jak Wy.
"Anonimowy13 stycznia 2014 22:45
UsuńTaaak! "Kobiety" to jest temat. Weź takiej ptaszynie wytłumacz, że chociaż mógłym wiele rzeczy nabyć, to wolę oszczędzać i inwestować, żeby porządnie obrosnąć kapitałem. Nie spotkałem na swojej drodze jeszcze kobiety mającej pojęcie o finansach osobistych. Gdzie takich szukać? :)"
najpierw zmienić samego siebie. a te kobiety same się znajdą....
Temat nieruchomości i wpływ kobiet na wzrost cen - totalnie idiotyczny - dziwne, że jeszcze Bartek T. nie poruszył tego tematu już to widzę "Ceny nieruchomości w przyszłym roku będą rosły ponieważ wszystkie kobiety w Polsce naciskają na facetów na zakup nieruchomości"? Takiego kretynizmu to nawet on by nie wymyślił może Pan Midas powinien w Openie pracować? Chyba największy problem tego Pana to to, że ma ewidentny problem z kobietami zapewne jest prawiczkiem, albo gejem albo co gorsza i to i to...
UsuńMidas napisał "święte słowa". Trudno się z nim nie zgodzić. A kobietom, i to też tylko niektórym, pozostają epitety i wyzywanie od gejów i prawiczków. Żałosne.
Usuń@midas9
UsuńGdyby to był blog o damskich nogach i szpilkach, które bardzo sobie cenię za walory estetyczne (gdy są ładne), to bym się podzielił swoją opinią co do tego, jak bardzo się mylisz twierdząc że chodzi o optyczną długość. Ale to jest blog o nieruchomościach! Nie o kobietach, nie o ich wpływie na kondycję finansową wszechświata, ani o ich garderobie. Tym bardziej że kobiety, dokładnie tak jak mężczyźni, są _różne_. Proszę zatem uprzejmie trzymać się jednak tematu nieruchomości.
@W domach z betonu
Nieuchronnym efektem ubocznym popularności pewnych blogów jest to, że przyciągają z czasem rzesze komentatorów którzy traktują chętnie o wszystkim, tylko nie o temacie. Lubię czytać Twoje analizy i też przebijać się przez liczby, ale obawiam się że będziesz musiał zacząć myśleć o moderacji. W przeciwnym razie może zrobić się tutaj forum Onetu, albo GW...
"Nic tak nie gorszy jak prawda." Midas zaczął temat, który ma związek z rzeczywistością i już się za niego zabierają.
UsuńAutorowi bloga proponuję przejść na komentarze Disqus.
Tez mam wrażenie, że wypowiedzi Midasa pasują bardziej do wp albo onetu. Midas i to jest świetny pomysł abyś założył własnego bloga, na którym mógłbyś się realizować a jak widać grono czytelników wcale nie byłoby małe. Proponuję tematy: Kobiety a sprawa Polska, Wpływ wypchanego biustonosza na kondycję górnictwa w Polsce. To tak na początek.
Usuńhttp://wyborcza.biz/biznes/10,100970,15263852,Ciepla_zima_sprzyja_pracom_na_budowach__Branzy_budowlanej.html?biznes=gdynia#BoxBizTxt
OdpowiedzUsuńTo super śmieszny news o branży budowlanej. Ciepła zima to kłopoty i problem!
Pozdrawiam
Tomek
Ceny coraz bardziej stabilne
OdpowiedzUsuńhttp://www.ekonomia.rp.pl/artykul/707218,1078570-Ile-za-mieszkanei-z-drugiej-reki.html
Tanie mieszkanie od dewelopera:
http://wyborcza.biz/finanse/1,108340,15266407,_Rz___Tanie_mieszkanie_od_dewelopera__W_Markach_2_9.html
Rozbawił mnie podpis pod zdjęciem: "Kupno mieszkania to często dopiero początek problemów (Wyborcza.biz)". :D
Usuńsuper ze jest taki blog i tacy komentujacy
OdpowiedzUsuńI poszły przedruki w eter...naganiacze/deweloperka kontra reszta Świata :D "ceny rosną bo My, mówimy, że rosną"
OdpowiedzUsuńhttp://forsal.pl/artykuly/769827,ceny-mieszkan-w-2014-r-ostroznie-pojda-w-gore.html
http://serwisy.gazetaprawna.pl/nieruchomosci/artykuly/770039,ceny-mieszkan-deweloperzy-podnosza-ceny-ostroznie-nie-chca-stracic-klientow.html
Nie wszystkie portale zapodają aż tak kompromitującą sieczkę za judaszowe srebrniki.
OdpowiedzUsuńPolecam autorowi bloga i komentującym kliknięcie w poniższy link
http://wyborcza.biz/finanse/1,105684,15266407,_Rz___Tanie_mieszkanie_od_dewelopera__W_Markach_2_9.html
z17 (z17@gazeta.pl)
Ten link był już podany kilka postów wyżej. ;)
UsuńNajgorsze są nieproszone rady, ale jednak pozwolę sobie przestrzec. Nigdy pod żadnym pozorem nie bierzcie kredytu konsumpcyjnego, chyba, że jest darmowy. Kredyt na mieszkanie, w którym mieszkamy to kredyt konsumpcyjny. Można brać kredyty wyłącznie kredyty inwestycyjne, ale to pod pewnymi warunkami.
OdpowiedzUsuńPolecam dla wszystkich zainteresowanych przejście się wieczorem po nowych inwestycjach i pooglądanie ilości świateł w oknach. Myślę, że możecie być zdziwieni jak mało jest zamieszkanych mieszkań. Trzeba być cierpliwym, wszystko przemawia za spadkami cen. Ja po latach gonienia za kupnem mieszkania, postanowiłem ochłonąć, wynająć małe, ale dobrze urządzone mieszkanie i zbudować swój mały biznes. Polecam wszystkim, mam spokój w głowie bez kredytu. Żyję tak jak mogę bez pokazu.
OdpowiedzUsuńCzy Autor bloga zamierza coś zrobić z błędnie podawanym czasem, przy komentarzach?
OdpowiedzUsuńCoś pomyślę ;)
UsuńTakie potwierdzenie z pkt. widzenia dewelopera - z raportu jego Zarządu za rok 2012
Usuńhttp://gielda.erbud.pl/media/Raporty_okresowe_2012/2013-04-30_jed_Sprawozdanie_Zarzadu_Erbud.pdf
Więc jeśli firma w raporcie pisze o takim stanie rynku - to trudno będzie zaklinać rzeczywistość.
dodam że str 11-12 tego raportu
UsuńWs wplywu bab na decyzje zakupu nieruchomosci. Prosze Panstwa, zyjemy w kraju jednak zachodnim, coraz bardziej sfeminizowanym (poogladajcie tvn, seriale, i te rozmaite babskie kanaly tv..). Im silniejsza pozycja kobiet - tym wyzsze ceny. Przyklady: NY, Londyn, Kopenhaga, Sydney, Toronto, Sztokholm, San Francisco-mekka politycznej poprawnosci i femnazi.
OdpowiedzUsuńAle juz Niemcy, czechy, hiszpania, grecja, malta lub las vegas - ceny DUZO bardziej przystepne. A przeciez te miejsca tez naleza do cywilizacji zachodu i wszystkie maja b. dobra infrastrukture, polaczenia lotnicze, itp. Jesli ktos zauwazyl silne wplywy "female power" wlasnie w tych lokalizacjach , prosze dac znac :) bo ja nie wyczulem, w totalnym przeciwienstwie do ww. lokacji gdzie drozyzna.
W Polsce scieraja sie przerozne trendy zarowno nasze lokalne jak i globalne. Naprawde- jest cholernie trudno przewidziec kierunek zmian cen.
Jesli ktos nam wmawia ze na pewno, na 100% bedzie roslo czy spadalo, oj, grubymi nicmi czesto te wywody szyte!
Oto moim skromnym zdaniem najwazniejsze trendy:
1. Mamy fractional reserve banking system. Jesli ktos nie wie polecam filmy Zeitgeist lub Money masters. W tym systemie produkcja pieniadza musi ciagle rosnac. I tak sie dzieje- podaz pieniadza ciagle UP. Wiadomo ze wowczas jest presja inflacyjna CHYBA ZE danego towaru produkcja jest jeszcze szybsza niz papierowego piniondza. I tak np. tel. komorkowych, telewizorow, samochodow, laptopow i innego barachła mamy zalew POTOP , gigantyczne psze milego panstwa ilosci. Cala Azja robi tego na potege. I cenki tych artykulow spadaja megamocno.
I teraz do sedna: a jesli czegos produkuje sie relatywnie malo? Jak zlota,lub wlasnie nieruchomosciow? Aaaaa panie i panowie to juz inna bajka.
I dlatego oto wlasnie przez ost. 10-15 lat generalnie rzecz biorac ceny tego rosna. Moga byc korekty, ale raczej trend sie utrzyma, bo ma mega silne podstawy FUNDAMENTALNE i wlasnie logiczne. Jesli mowimy do tego o domkach w atrakcyjnych lokalizacjach i wogole trafionych, fajnych budynkach-- uuu panie, to sa na pewno drogie rzeczy. Najszybciej natomiast rosna ceny topowych nieruchow w topowych location. Tu jest hiperbola do nieba.
Kto sledzi ten segment ten wie.
Oczywiscie, jesli polaczek buraczek i czesto diewelopier pokupil se apartamenta fartownie w dobrych czasie w dobrym miejscu (jak np. na bialym kamieniu mokotow w 2004-2005) za 1,2 melona i chce potem sprzedac za 4 lub 5.....
i ciagle obniza swa cene, to jasne - mozemy mowic ze kryzys i spadki. Ale jesli w koncu sprzeda za 2.8 mln i tak bedzie okrutnie zarobiony.
Juz nie mowie o rozwinietych rynkach i trendzie przez ost. 20-40 lat. Paryż, Rzym, dzialeczka w Moskwie anyone? Wzrosty sa potworne.
No ludzie, aby ten trend odwrocic naprawde musialaby sie fukushima rozlac na pol swiata, serio.
2. Natomiast w dol ceny ciagnie fakt,ze powstaje domkow jednak wiecej niz przyrost liczby ludnosci. Polska pod tym wzgledem przoduje w skali swiatowej.Ja nie wiem gdzie tak duzo pobudowano w relacji do tak tragicznego przyrostu naturalnego.
3. Widoczny jest coraz silniejszy trend migracji do metropolii oraz wybranych miast , ktora zasysaja ludnosc, talenty,energie. Pozbawiajac jej prowincji.
Prosze odwiedzic male miasteczka w polsze..... cytujac klasykow: bez finezji i polotu w tych smutnych jak p..... dziurach.
Mozliwe, ze i cala Polska to taka prowincja europy i swiata. Wiatr hula, kury piejo, nie mamy koguta. Detroit posrod łąk zielonych, jedzmy stad, nikt nie woła. Podobno 2/3 Łotwy chce emigrowac. U nas pewnie polowa.
Powstaje pytanie kto za , kto za, kto za, kto za kto za tym wszystkim stoi i kto to kupi, k. jego.. zona.
Moze rodacy z Hameryki! Bedo wracac, we stanach szykuje sie upadek imperium. Poza oczywiscie NYC, Miami, San Jose, SF, Texasem. Ale reszta-moze byc czerwono.
No wiec emigracja wroci i za dulary sobie na starosc bedzie tu kupowala.
Jedno jest pewne- jesli stopy proc beda 8% na bank lepiej wowczas nie miec kredytu a miec lokaty. Ale odwrotnie przy niskich stopach.
Czyli co? drukuje sie gotówke na potęgę a inflacja widoczna jedynie w nieruchomościach? Coś mi się nie zgadza.
UsuńIMHO dodruk jeszcze nie rozlał się w gospodarce a jedynie na giełdzie występuje inflacja interpretowana joko wzrosty. Fakt dudki z giełdy można wymienić w gospodarce z zyskiem jak za wartosciowy towar. Tylko taka wymiana to właśnie rozlanie sieinflacji na gospodarkę. Autor tego bloga wykazuje (dosyć sensownie), że wartośc nieruchomości obciażona jest dodatkowo nadmiernym nieuzasadnionym zyskiem deweloperów oraz niewidocznym ogromnym ryzykiem kredytowym. Stąd chałupy są 30-40% zbyt drogie względem gospodarki. Gdy rozleje sie hiperinflacja bedą jeszcze droższe ale cyfrowo bo chałupe kupi sie za dwie krowy albo 5 uncji Au.
Pozostaje kwestia kiedy to pierdyknie - liczba potężnych graczy mieszaczy jest duża więc przewidzieć cokolwiek niełatwo.
W kontekscie spodziewanego resetu gospodarczego (niektórzy w to wierzą) nieruchomości będzie można kupić za grosze ale trzeba mieć coś wartościowego i trwałego dzisiaj by to wymienić w przyszłości. Prorokuję, że klita w Bzdziągwach Dolnych będzie kosztować za 5 lat ze trzy pierdyliony PLNów czyli tubę monet Ag.
Prorok cyco?
Zycze powodzenia aby kupic mieszkanie lub dom (swietosc dla 98% ludzie w Polsce) za dwie lub nawet 5 krow lub macior. Czy autor zyje 500 lat temu gy ekonomia byla oparta w pelni na rolnictwie? Nieruchy maja chociaz wartosc uzytkowa. Zloto ma znikoma, poza dekoracja. Ale ani tym sie nie ogrzejesz, ani dziewuchy nie zaprosisz i nie przenocujesz, ani nie schowasz dobytku swego. Ani specjalnie nie ma czym sie chwalic.
UsuńPowtarzam raz jeszcze przed inflacja chronia najlepiej i relatywnie wartosc trzymaja: dobra unikalne, luksusowe, jak najmniej dostepne. Sztuka, nawet meble, ale designerskie w b. malej ilosci egz. Bogactwo rosnie i bogaci musza cos kupowac
Liczba licytacji na licytacje.komornik.pl ciągle rośnie. Nawet już w miarę nowe mieszkania są licytowane. Poniżej przykład licytacji mieszkania w inwestycji w której deweloper nadal prowadzi sprzedaż.
OdpowiedzUsuńhttp://licytacje.komornik.pl/Notice/Details/108102
Dla wzrokowców: https://maps.google.pl/maps?q=warszawa+pu%C5%82awska+266&ie=UTF-8&hq=&hnear=0x471932e9516f76a1:0x2d685c19c0d76a00,Pu%C5%82awska+266,+Warszawa&gl=pl&ei=lEzWUp6EAYiJ0AWa2IDgDA&ved=0CC0Q8gEwAA
KW: WA3M/00392819/6
Z której dowiedzieć się możemy np. że mieszkanie ma 102,31 m2 powierzchni. Składa się z 5 pokoi, łazienki, kuchni, wc, 2 przedpokoi.
Te mieszkanie jest na Białołęce: http://goo.gl/maps/Yh6P9 Jak dla mnie, pracującego w centrum, straszne wywiejewo.
UsuńOgłoszeń jest dużo. Wstawiłem pierwsze na jakie trafiłem z w miarę nowym budownictwem
Usuńmam pytanie odnośnie tychże licytacji, czy wiecie jak się taki proces osbywa?
OdpowiedzUsuńjakie jest prawdopodobieństwo, że cena zostanie podbita do tych 569 000 zł, czy raczej zostanie na obecnym poziomie 426 750zł?
kolejne pytanko dotyczy samej obecności na licytacji
"Licytant przystępujący do przetargu powinien złożyć rękojmię w wysokości jednej dziesiątej sumy oszacowania, to jest 56 900,00 zł."
czy to znaczy, że osoby postronne nie moga tam przebywać? ja chciałbym kiedyś się wybrac na taką licytację by zobaczyć jak taki proces przebiega, ale nie wiem czy zostanę wpuszczony do "pokoju" jeśli nie wpłaciłem rekojmy.
Dziękuje za informacje
Pozdrawiam
Mazuryn
Do licytacji trzeba miec gotowiznę na całość.
UsuńPrzystępuje się do licytacji drugiej za 1/2 ceny. A kwestia jak wysoko pójdzie cena jes zalezna o ustawki. Obecnie większość ogłaszanych licytacji to przewartościowane kwoty wstępne (komornicy licza solidne ceny rynkowe).
Druga sprawa to niesmak związany z czyimś nieszczęściem. Jakoś tak trudno budowac swoje szczęście na czyimś nieszczęściu.
W przyszłości prawdopodobnie rynek zasypią licytacje związane z frankowcami. Niestety jedynie licytacja komornicza uwalnia hipotekę od kredytu większego od wartości nieruchomości. Trudno sonie wyobrazić by frankowcy byli w stanie pozbyć sie nieruchomości i kredytu z obciążona hipoteką (taka opcja skończyła sie pare lat temu). Jedyne wyjście to przeniesienie części hipoteki na inną nieruchomość (np. rodziców). Spłacenie hipoteki wraz ze sprzedażą nieruchomości. Pozostaje sie bez chałupy z mniejszym nieco kredytem u rodziców.
To, że wyceny nieruchomości przez komorników są tak wysokie wynika raczej z ustalania na podstawie sprzedaży podobnych nieruchomości parę lat temu obecnie to śladowe zjawisko.
Generalnie chyba nie warto zbytnio kupowac w przetargu komorniczym. Kupuje sie maksymalnie za pół ceny od obecnych przewartościowanych cen za gotówkę czyli w okolice realnej wartości z opcja niesmaku.
pozdrówka
Najlepiej mieć gotówkę ale można ją zdobyć biorąc kredyt na hipotekę na inną nieruchomość. W każdym razie warto mieć dość środków na koncie już w dniu licytacji bo jeżeli dobrze pamiętam to na wpłacenie całości jest swa tygodnie od wylicytowania.
UsuńPierwsza licytacja - cena wywoławcza to 3/4 ceny oszacowania.
Druga licytacja - cena wywoławcza to 2/3 sumy oszacowania.
Zgadzam się natomiast jeżeli chodzi o same oszacowania, a właściwie przeszacowania. Od 2016 zaczną się sypać RNSowcy.
@Moim Skromnym...
UsuńŚrodki na koncie to pomyłka. Dużą kwote pobierzesz z banku nie od ręki a w ciagu tygodina lub dwóch. A płatnośc 1/5 w dniu licytacji a reszta w dniu następnym do 12:00. zna nieźle popłynąć mając kasine na koncie ;-).
Druga licytacja to chyba jednak 1/2 sumy oszacowania.
pozdrówka
Druga licytacja to 2/3 sumy oszacowania. Poniżej przykład
Usuńhttp://licytacje.komornik.pl/Notice/Details/108335
108m2 w Gdańsku = 554 500 PLN
Na gdańskej myśliwskie jceny jak w Warszawie :)
Pozdrawiam
Mazuryn
Fakt 2/3 - A luknij tu:
Usuńhttp://tiny.pl/q5974 co widzisz ;-)?
Fakt 1/2 .... może jest jakiś "wzór" pod który oni to robią
Usuńtzn. jeśli na pierwszej licytacji nie pojawi się, nikt zainteresowany to dają 1/2
a jeśli pojawią się oferenci, ale któryś z wymogów nie zostanie spełniony to dają przy kolejnej 2/3...
niemniej jednak wynika z tego, że moje zainteresowanie upadło po tym jak koledzy napisali, że jednak tą kasiorkę trzeba mieć niezwłocznie po wygranej
myślałem, ze będzie jakaś opcja, żeby wpłacić pieniążkami tą 1/5 a potem pozostałe jak coś na kredyt wziąć, ale wynika że się tak nie da...
Mazuryn
Jedna z licytacji jest w trybie uproszczonym, stąd niższa cena wywoławcza, dodatkowo pieniądze trzeba wpłacić niemal od razu. Zazwyczaj podczas licytacji komorniczej ma się 30 dni na wpłatę pozostałej po wpłaceniu rękojmi.
UsuńMam prośbę do autora- żeby komentarze mogli dodawać tylko zalogowani użytkownicy. Wtedy jak zobaczę, że jakiś burak nie pisze po polsku tylko np. po "hamerykańsku"- to po prostu będę jego posty omijał. Jak wszyscy piszą anonimowo to takiej możliwości nie ma- i poziom dyskursu bardzo spada
OdpowiedzUsuń"Program MdM sprawił, ze do łask powracają grunty na Białołęce, uchodzącej wśród deweloperów od pewnego czasu za dzielnicą „ przeładowaną” nowymi mieszkaniami. I podczas gdy w czasach boomu ( 2008 r.) ziemia na Białołęce sprzedawała się nawet za ponad 1 tys. zł za mkw. PUM (koszt zakupu działki zawarty w 1 mkw. powierzchni użytkowej mieszkania), dziś grunty są tu oferowane nawet po 300 – 400 zł za mkw. PUM.
OdpowiedzUsuń– Pojawiają się również chętni na działki w Wilanowie. Jednak podczas gdy deweloperzy są skłonni w tej dzielnicy zapłacić za grunty 600 – 750 zł za mkw. PUM, stawki ofertowe oscylują na poziomie 900 – 1100 mkw. PUM – tłumaczy Daniel Puchalski."
http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/707218,1079341-Coraz-wiekszy-popyt-na-ziemie.html
I jeszcze jeden link:
OdpowiedzUsuń"Trudno znaleźć chętnego na używane „M”. Dwa lata temu czas sprzedaży był dwukrotnie krótszy."
http://www.ekonomia.rp.pl/galeria/707218,2,1079254.html
Ja na ten przykład kupiłem mieszkanie w 2003 roku w Warszawie za gotówkę, po 3000 PLN za m². Na dzisiejsze to będzie jakieś 4000 PLN. W pewnym momencie wartość nieruchomości wzrosła trzykrotnie bez mojego kiwnięcia palcem :-) Czy to normalne? Oczywiście, że nie. Kłania się rezerwa cząstkowa. Obserwuję rynek i powiem wam, że ludzie nie mają świadomości co to znaczy mieć kredyt na kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Gdyby świadomość kredytobiorców była większa, to nie mielibyśmy takiej bani.
OdpowiedzUsuńŚmieszą mnie ludzie, którzy przechwalają się zakupem za gotówkę. Nie każdy ma pracę w której może odkładać 1000 lub więcej zł co miesiąc, liczyć na spadek, albo finansowanie zakupu od rodziny. Gdzieś trzeba mieszkać i każdy sobie radzi jak może. Ja kredytu nie wziąłem z miłości do niego tylko z powodu braku innej alternatywy.
UsuńŚrednia pensja wg GUS w 2003 to 2201z, dziś jest to ok. 3800zł. Ile średnich pensji z 2003r. wydałeś na to mieszkanie?
UsuńWg. tego co podałeś to sam lokal to 102 średnie wynagrodzenia. Dziś mógłbym wystawić spokojnie za 140 obecnych średnich pensji. To się nazywa bania.
Usuńnie chodzi o to za ile mógłbyś wystawić bo wystawić możesz i za tysiąc pensji. Chodzi o to za ile mógłbyś sprzedać. Dopiero jak sprzedaż będziesz wiedział jaka to bania. Myślę, że większość narzekających na wzrost cen mieszkań nie widzi tematu od strony czysto inwestycyjnej. A od tej strony mieszkania to gówniany interes. Spójrz na swój przykład: kupiłeś w 2003 sprzedaj w 2014 i zobacz ile na tym zarobiłeś. Dolicz do tego koszty remontów, wykończenia, opłat do SM czy wspólnoty, podatków. A teraz zobacz choćby ile w 2003 kosztował hektar ziemi rolnej i za ile sprzdałbyś go dzisiaj. Inny przykład: uncja złota, nawet giełdowe kasyno było lepsze. I wszystko to bez kiwnięcia palcem. Czy to jest normalne? Gdyby świadomość inwestorów była większa nikt z nich nie uznałby inwestycji w mieszkanie rozłożonej na 10 lat za dobry interes i przykład jakiejś szczególnie wielkiej bani.
UsuńTo dla mnie żaden interes, bo to mieszkanie konsumpcyjne. Sąsiad 2 tyg. temu sprzedał swój kwadrat za 7000, bo zwija się do Norwegii. Sprzedawał 5 miesięcy.
UsuńKupując dla siebie i za gotowke piszesz o zupełnie innej sytuacji. Czy jeśli ktoś dzisiaj kupuje w ten sam sposób płacąc 7 robi żle? Jak to ocenić skoro ani Ty płacąc 3 tys. 10 lat temu ani ten ktoś płacąc dzisiaj 7 nie inwestujecie? Kiedyś ceny rynkowe były takie a teraz są takie i tyle. Co innego jeśli sądzisz, że to Ty kupowałeś po normalnych cenach a teraz skoro są nienormalne robić tego nie warto. Że mamy banię i ceny muszą spadać zapewne do poziomu Twojego zakupu. Czy tak?
UsuńJeśli tak (choć sam uważam, że to raczej pęcherz nie bańka a w porównaniu choćby z ziemią orną, to nawet odcisk nie jest) to policzmy. Z tego co piszesz masz mieszkanie o pow. ok. 75 m2. Kupowałeś za 3 tys., co na dzisiejsze pieniądze daje niecałe 4tys. wg inflacji i prawie 5 tysi wg śr wynagrodzenia. Czysto abstrakcyjnie pomijając dodatkowe koszty masz więc min. 2 koła na metrze czyli 150 tys. zysku. Jeśli wierzysz w banię i nieuniknione spadki cen dlaczego nie chcesz go zachować? Przecież za chwilę w ciągu kilku lat cały ten zysk wyparuje w atmosferę. Jeśli więc wierzysz w banię (a wierzysz?) czemu nie sprzedasz teraz za 7? Dałoby Ci to 525 tys. kapitału. Przy oprocentowaniu na poz. 4% brutto (tak, są takie lokaty a w przyszłości będzie już tylko lepiej prawda?) masz 17 tys. rocznie z odsetek. Najem mieszkania o zbliżonym metrażu to 2,5 do 3 tys./m-c. Tak, to prawda mimo odsetek w tej opcji musisz naruszyć kapitał, ale przecież za x lat (w dołku cenowym, który przewidujesz) odkupisz własne mieszkanie za dzisiejsze 4-5 tys/m2. Jeśli w to wierzysz czemu tego nie zrobisz? Przecież mamy taką meeeeega baaaaanię. Hę?
Szacunki orientacyjne:
UsuńW 2003r. zapłaciłeś 224502pln (102x2201zł), dziś wyceniasz na 532000pln (140x3800zł), różnica to 307498pln (137% wzrostu). Rocznie daje to 13,7%. Nie wiem dokładnie co to za mieszkanie, wydaje mi się, że ok 74m2, 3 pokoje. Jeżeli dziś cena metra to 4000zł to jakaś daleka dzielnica W-wy, albo jakieś mylne dane. Można by się jeszcze zastanowić nad sprawą wynajmu. 3 pokoje w dalekiej dzielnicy może z 2400pln (w tym czynsz, podatek, ubezp.). gdyby przyjąć stopę zwrotu 4,5% netto rocznie, zwrot z inwestycji ok 15 lat....w przybliżeniu między 350000-400000. Zapewne poniosłeś koszty odświeżenia, może jakieś remonty, zakupy sprzętów agd itp. należało by to uwzględnić. Można by sprawdzić na ilę wycenia ubezpieczyciel to mieszkanie. Ja osobiście nie zapłaciłbym więcej niż ok. 102-105 średnich czyli 387600pln-399000pln. Zakładam, że w okolicy nie wiele się zmieniło od czasu zakupu. Aczkolwiek każdy kupiec ma swoje powody dla których kupuje daną nieruchomość. Gdybym miał więcej danych, na pewno byłoby mi łatwiej.
@Anonimowy pasjonat obliczeń
UsuńPod koniec 2005 roku zmieniłem pracę i zacząłem zarabiać na tyle sensownie że postanowiłem kupić mieszkanie. W okolicach placu Szembeka można było znaleźć mieszkanie dwupokojowe 40m2 za 135 - 140 tys. 3 miesiące później, gdy podpisałem umowę na czas nieokreślony i dostałem jeszcze 5% podwyżki, okazało się że podobne mieszkania można kupić od 180 tys.
Tamte czasy to były szalone czasy :). Jeżeli ktoś kupił mieszkanie po to by w nim mieszkać to jak dla mnie nie ma to znaczenia kiedy wszedł w inwestycje i ile kosztowało. Po prostu uznał, że potrzeba posiadania lokum tu i teraz vs. "przepłacenia" to koszt alternatywny tej całej zabawy. Mnie wtedy nie było w kraju i szczerze to nawet nie wiedziałem, że jest jakiś boom kredytowy. Dopiero po powrocie w 2009r. jak zacząłem rozglądać się za mieszkaniem to zainteresowałem się dokładnie tym tematem. No i tak sobie czekam od tamtego czasu i nie mogę nic ciekawego znaleźć. Doszedłem do wniosku, że poczekam dalej. To w końcu tylko odlew z betonu i kilka cegieł.
UsuńMieszkanie wiekszosci z nas sluzy do mieszkania wiec nie jest inwestycja tylko zakupem, to tak jakby powiedziec ze inwestuje w samochod ( w auto moze zainwestowac taksowkarz a nie konsument ! )
UsuńTo ja rocznik 2003.
UsuńMieszkanie jest na Woli. Do pracy w Śródmieściu maks. 15 min. komunikacją miejską. Kupione na rynku pierwotnym. Nie widzę sensu zabawy w zamianę tego mieszkania na inne.
gdzieś trzeba mieszkać - skoro nie odłożysz 1000 zł miesięcznie majac kredyt to ty zyjesz na styk z wszystkim. Pomysl co będzie jak pojawia sie niespodziewane wydatki i wezmiesz kredyt konsumpcyjny ? ludzie nie majac mozliwosci odkladania z kredytem nawet 1000 tys zł wy wogóle nie powinniscie sie za niego brac w tym kraju a szukac alternatyw ! jesli tego nie rozumiecie teraz zrozumiecie za pare lat i oby nie. Calkowity brak wyobrazni bo nie moge odlozyc to musze miec na styk kredyt. Dzieki takim wlasnie dzialaniom jest jak jest. Wiekszosc oszczedza jak moze zeby te swoje zapyzialem 4 katy miec byle bylo a reszta to ch..j za przeproszeniem. Najwyzej ktores z rodziny pojedzie za granice i bedzie slal kase na raty i rodzine jak juz schemat przedstawialem i jak ktos chcial przeczyta. Tak was zrobili w niewolnikow, ze to jedyne racja jedyne wyjscie. Skoro jest wszystko na styk to sie tego nie podejmuje !
OdpowiedzUsuńMarek tu nie chodziło o życie na styk tylko o myślenie ludzie jak brali kredyt (nawet na styk) myśleli, że robią świetny biznes ceny jak w Madrycie i takie tam - każdy myślał że sprzeda i będzie zarobiony ale żeby ruszyć makówką że mnie na to nie stać to nie - a teraz najłatwiejsze wytłmuaczenie "gdzieś trzeba przeciaż mieszkać". Jak każdy pisał wielokrotnie jest masę możliwości w tym najłatiwejsza wynajmować! W każdej chwili można się spakować i zacząć od nowa w nowym mieście/ państwie - przerabiałem to kilka razy i nigdy nie wyjeżdzałem bo mnie coś zmuszało (spłacać kredyt itd.) tylko poprostu tak mi było wygodniej...
Usuńoczywiście, ze tak elastyczność w dzisiejszych czasach to podstawa i nie ma dobrego miejsca w wieku produkcyjnym na staly pobyt sam to przerabialem też. jakbym mial w pierwszym miejscu pracy mieszkanie lub dom to musialby byc wynajmowany a ja zero z niego pozytku bym mial albo musialbym sprzedac ale nie bardzo bo pierwszej pracy zarobki byly slabe a co za tym idzie musialby byc jako taki kredyt i to byly lata 2006-2007. Zatem zero przyjemnosci a na glowie zobowiazania. Obecnie w miescie gdzie pracuje moge miec dobre mieszkanko z reki bez petelki ale po co ? odsetki z lokat sa na odstepne, emerytur nie bedzie a z czego trzeba bedzie zyc a i praca za pare lat moze byc inna w innym miejscu - ten problem opisywalem w jednym z artykulow tutaj na blogu w komentach.
UsuńDo marek: Nie żyję na styk, Jestem w stanie odkładać pomiędzy 1000-1500zł miesięcznie, uzbierałem trochę na wkład własny i zdecydowałem się na niewielki kredyt z ratą 600zł na miesiąc. Z zaoszczędzonych pieniędzy będę nadpłacał kredyt żeby pozbyć się go najpóźniej za 10 lat. Wynajem kawalerki w moim mieście to wydatek minimum 1000zł na miesiąc. Co więc się bardziej opłaca? Oczywiście że mógłbym poczekać 10-15 lat mieszkając u rodziców i uzbierać 100% ceny mieszkania, ale dla mnie niewielki kredyt, który mam pod kontrolą jest mniejszym stresem niż mieszkanie do 40 roku życia z rodzicami i brak swojej prywatności. W takim wariancie musiałbym też dokładać im co miesiąc 500zł do wszystkich opłat.
UsuńNie twierdzę że wynajem jest zły, ale odpowiedź co dla kogo jest korzystniejsze zależy od bardzo indywidualnej sytuacji...
A
coraz ciekawsze arty się pojawiają z temacie problemów z hipotekami zwykłych ludzi:
OdpowiedzUsuńhttp://interia360.pl/polska/slaskie/artykul/w-bankowej-pulapce,66303#utm_medium=frame&utm_campaign=wyrzucenie_z_ramki&utm_source=www.wykop.pl
Pan Armagedon ma przynajmniej jakieś przebicie w polskich mediach, tutaj akurat na temat zakredytowanych Polaków na mieszkanie. http://forsal.pl/artykuly/770823,rybinski-kredyt-i-etat-slaby-pomysl.html
OdpowiedzUsuńMdM wystartował. Na obecną chwilę województwa wielkopolskie i pomorskie na prowadzeniu.
OdpowiedzUsuń"400 wniosków o dopłatę do kredytu za zakup pierwszego mieszkania w ramach rządowego programu "Mieszkanie dla Młodych" wpłynęło od początku roku do BGK - podał bank. BGK zaakceptował do tej pory 150 wniosków wartych 3 mln 222 tys. zł."
http://biznes.newsweek.pl/mieszkanie-dla-mlodych-2014-zasady-wniosek-do-bgk-newsweek-pl,artykuly,278887,1.html
To daje średnio 21 480 zł na wniosek. Dodając do tego wyższą marżę przy kredytach MDM chyba się to nie kalkuluje ;)
Usuńtzn to te 10 czy 20% doplaty daje te kwote ?
Usuńczyli jakby 10% doplat bylo to kredyty byly srednio na min. 214tys ?
Na starcie można dostać maks 15% dopłaty jeżeli posiada się dziecko. Dodatkowe 5% jest gdy w ciągu pięciu lat urodzi się trzecie lub kolejne dziecko. Już to widzę na 50-ciu metrach :)
UsuńDwa artykuły z tego samego dnia:
OdpowiedzUsuń1. MdM cieszy się dużym zainteresowaniem.
http://regiodom.pl/portal/wiadomosci/analizy-raporty/program-mieszkanie-dla-mlodych-cieszy-sie-duzym-zainteresowaniem
2. Mało chętnych na MdM.
http://wiadomosci.radiozet.pl/Gospodarka/Wiadomosci/Malo-chetnych-na-Mieszkanie-dla-Mlodych-.-Przeczytaj-dlaczego
J.
nowe zmiany w upadłośći konsumenckiej pozwola na rozpoczęcie całego procesu gdy jest jeden wierzyciel np bank a nie minimum dwóch jak w poprzedniej wersji, pozwoli to na skorzystanie z tej procedury osobom mającym kredyt hipoteczny: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Druga-szansa-bedzie-latwiej-zbankrutowac-3038532.html
OdpowiedzUsuńWarto pamiętać że MDM daje 10% wartości maksymalnie 50m2 mieszkania. Co więcej chodzi tu o wartość odtworzeniową. Limit cenowy to limit dla którego MDM działa w danej lokalizacji. np w Warszawie limit to 5865 ale wartość odtworzeniowa to coś ok 5300. czyli maks dopłata to 50*5300*10%= 26500. Czyli jeśli bierzemy mieszkanie 50m w cenie 5865 = 293250 to dostajemy 26500 wsparcia. Jest to 9%. Do tego należy doliczyć 25000 za miejsce postojowe. Jeśli bierzemy 55m2 to 26500/322000=8%...
OdpowiedzUsuńmożna zapłacić więcej niż limit i też skorzystać z programu, ale deweloper różnicę skasuje w gotówce (w cenie garażu). Tak więc program nie namiesza na rynku warszawskim...
program MDM będzie szczególnie wykorzystywany przez młodych którzy mają znaczne wsparcie rodziców... oni będą mieli na "garaż"
OdpowiedzUsuńmidas9,
OdpowiedzUsuńBardzo trafne to co napisałeś. Miałem takie półtora roku, kiedy kredyt hipoteczne + rata gotówkowego mnie dosłownie przygniatała. Psychicznie postarzyło mnie to o dobre 5 lat. Miałem to szczęście, że sytuacja się zmieniła i teraz zarabiam tyle, że rata stanowi poniżej 7% miesięcznego wynagrodzenia. Ale nie w korporacji, tylko na swoim... W korporacji bym się zaorał i po 40-stce padł.
Dzięki! Ja, żeby było jasne, nie życzę kredytobiorcom silnego (często podświadomego) stresu związanego z kredytem i depresji, raka czy zawału z udarem przed 40-stką, gdy jeszcze około 10-20 latek do spłaty! Jestem tylko przekonany, że psychika wielu, wielu ludzi nie jest stworzona do 30 letniego kredytu. Tak jak duża część społeczeństwa nie nadaje się na emigracje (nawet jak wydaje się im, że są do tej emigracji dobrze przygotowani, tak jak potencjalni kredytobiorcy do kredytu, o którym marzą!) Co z tego jak zarabiają 3-4 krotnie więcej np. w Niemczech czy Norwegii i świat dookoła jest całkiem przyjazny? Wielu na emigracji "karłowacieje", odczuwa bezsens, zapija samotność.
OdpowiedzUsuńA w przypadku kredytu na 25-30 lat ciężko wycofać się, o wiele łatwiej wrócić z emigracji po kliku latach czy nawet miesiącach. Znudziło ci się, masz inne plany, pakujesz się i...wracasz albo jedziesz w inne miejsce. A co zrobić z kredytem i mieszkaniem? Czyli innymi słowy: co zrobić z tym mocnym łańcuchem i z tą budą?
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt o tym nic nie mówi! Jest to temat TABU!
Ale kto ma o tym mówić? Deweloperzy, którym zawsze rośnie? Banki, które udzielają tych kredytów na 30 lat i też im rośnie, a przynajmniej powinno rosnąć z roku na rok?
Gratuluję autorowi bloga. Naprawdę podziwiam ludzi, którzy mają tyle czasu, żeby tej długości wypociny produkować. Ja mimo najlepszych chęci nie dałem rady przeczytać wszystkiego, bo szkoda mojego czasu, a jak wiadomo czas to pieniądz. Ale będę tu zaglądał regularnie, możę będzie krócej i ciekawiej. Mimo wszystko sporą część tej "mordęgi ogarnąłem" i doszedłem do wniosku, że autor jest jednym z tych ambitnych zatwardziałych piewców wiecznej bessy w polskiej mieszkaniówce, aż ceny dojdą do zera i deweloperzy będą rozdawać chałupy za darmochę, a do garażu jeszcze jaszcze jakieś autko w ramach promocji dołożą. Niestety tak nie będzie. Rynek nieruchomości jest rynkiem (jak każdy) cyklicznym i po kilku latach hossy następuję kilka lat bessy, a potem znów hossa i tak w koło macieju. Teraz zaczyna się ożywienie i ceny ruszają do góry, przynajmniej u deweloperków. Teraz nie poszybują o 200 proc w dwa lata jak onegdaj, ale spoko, za 3 latka zapłacicie 30 proc więcej na bank, już Donek z ekipą się o to postara.
OdpowiedzUsuńPolska jest dzikim krajem funkcjonującym w oparciu o niewolniczy wyzysk ludzi ubogich z miesięczną pensją 1500 netto albo mniej przez kilkuprocentową mniejszość wybrańców, krajem ludzi żyjących w beznadziei na lepszą przyszłość, krajem w którym wszystko jest 4-5 razy droższe w stosunku do zarobków niż w krajach cywilizowanych. Dlatego dostępność mieszkań znowu za chwilę zacznie spadać, a młodzi Polacy się zadłużać do końca życia, przynajmniej zawodowego. Kiedyś dojdzie do narodowej tragedii, ale to temat na inne opowiadanie.
I nie pomoże tu nic ośmieszanie tych ludzi z filmiku. Oni sami są wystarczająco zabawni. Tylko popatrzcie na ich sposób wysławiania się, wygląd, mimikę i samą treść wypowiedzi. Mikołaj vel Jarek - zestarzały playboy & opętany seksem pseudopoeta, drugi Jarek, biedak z tym swoim nieszczęsnym streetem rozbieżnym na wizji, pani dyrektor... hm... ciekawa osoba. Natomiast nie zauważyłem tam głównego guru rynku nieruchomości Pana Bartosza. Ale widziałem gościa niedawno w tyncnbc zanim skasowali ten kanał. Zapuścił włoski do połowy plecków, bródkie z wąsikiem, no i ten styl, nie do podrobienia. Wypisz wymaluj Jezus Chrystus superstar. Widać, że gość kombinuje co by zostać Panem Bogiem polskiego rynku nieruchomości. Ja myślę, że już został... Proszę, dajcie spokój tym ludziom, oni tylko próbują zarobić na chleb. A że inaczej im nie idzie...
a tam 30 % ja bym powiedział, że śmiało będą 50% droższe.
Usuń"Dlatego dostępność mieszkań znowu za chwilę zacznie spadać, a młodzi Polacy się zadłużać do końca życia[...]"
Usuńno właśnie, młodych coraz mniej to kto ma kupować te mieszkania, których już na tą chwilę jest wystarczająca ilość?
Żadnych podstaw w tym wywodzie, nie wiadomo na jakiej podstawie te wnioski - szkoda było to wklepywać bo miałkość
tego tekstu jest widoczna gołym okiem.
Pozdrawiam.
Ł.K.
Chętni na zakup są ale jest ich coraz mniej, poza tym należy pamiętać, że jeśli dochodzi do kupna to z rynku tak naprawdę znika dwoje ludzi - potencjalnych kupujących (najczęściej kobieta i mężczyzna :P)
UsuńNa rynek wchodzą mieszkania nowobudowane oraz odziedziczone a niepotrzebne (bo przecież w dwóch lub więcej mieszkaniach naraz jest ciężko mieszkać :P a dziadków każdy z nas ma od strony ojca jak i matki, do tego dochodzą mieszkania po dziadkach żony)
Poproszę o przesłanie zestawienia z danymi dotyczącymi liczby transakcji, cen transakcyjnych i powierzchni lokali. Wtedy mogę powiedzieć czy są wzrosty czy ich nie ma. Ceny ofertowe to ceny mieszkań NIESPRZEDANYCH :)
Usuń@Anonimowy16 stycznia 2014 10:57
UsuńJakaś taka niekonsekwencja bije z Twojej wypowiedzi. Twierdzisz, że ceny mieszkań będą rosnąć o co najmniej 30% i kupią je ci zarabiający po 1500 netto?
Poza tym przypadek Japonii chyba nic Ci nie mówi prawda? :) No i Hiszpania też pikuś? Tam już za chwilę znowu cenki do nieba :)
Mieszkania są towarem takim jak każdy inny, cenę reguluje popyt i podaż, popyt w przypadku tego towaru jest dość silnie powiązany z demografią, podaż to mieszkania z rynku wtórnego ich zbyt wiele nie ubywa (kamienice są remontowane, bloki docieplane itp, ich czas życia się wydłuża) oraz nowopowstające budynki. W tym przypadku łatwo można przewidzieć przyszłość rynku.
OdpowiedzUsuńBogatsi będą się wyprowadzać i budować poza miastem, rynek wynajmu się powieksza tym samym nasycając, co doprowadzi do spadku cen wynajmu i ograniczy atrakcyjność lokalizacji pod wynajem do centrów miast - migracja zarobkowa. Spadające ceny zniechęcą tzw. okazjonalnych wynajmujących (czyli tych co odziedziczyli jedno mieszkanie po dziadkach i je wynajmują bo tak naprawdę nie wiedzą co z nim zrobić) i będą myśleć o sprzedaży (dużo zachodu z najemcami, mały zysk).
Bo tak naprawdę jeśli jest popyt, zapotrzebowanie na mieszkania wśród 25-35latków to cena nie ma większego znaczenia, bo i tak znajdą nabywcę, w naszym przypadku ceny doszły do maksimum czyli maksymalnej zdolności kredytowej biorąc pod uwagę średnie zarobki i okres skredytowania, po prostu droższe być nie mogły bo drastycznie zmalałaby ilość ludzi ze zdolnością.
Ci którzy wstrzymali się z zakupem po prostu nie mieli i nie mają ciśnienia, mogą wynajmować albo chcą ze względu na mobilność i mimo spadku cen dalej będą się zastanawiać nad kupnem gdyż i wynajem potanieje...
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,15279737,Wroclawianie_kupuja_mniej_nieruchomosci__Tylko_za.html?as=1
OdpowiedzUsuń"W tym miejscu trzeba zauważyć, że w ciągu ubiegłego roku ceny mieszkań wzrosły w większości dużych miast Polski: w Katowicach o 23 proc., w Krakowie o 19, a Warszawie o 12 proc."
UsuńCzy ktoś mógłby mi wyjaśnić te spektakularne wzrosty o których mowa w artykule?
To pewnie z Indeksu Cen Transakcyjnych HomeBroker. Nawet Bartek mówił, że to trochę lipny wskaźnik... ;)
UsuńW związku z wprowadzeniem oferty MDM do obiegu może ktoś się pokusi o analizę czy bardziej opłaca się MDM czy zwykły kredyt hipo? Jak wiadomo kredyty w MDM mają wyższą marżę. Czy nie będzie tak, że bank wyższą marżą dwa razy sobie odbije dopłaty w odsetkach?
OdpowiedzUsuńSam sobie to policz. Jaka bys dostal doplate? 10%/15%/20%? Odejmij od tego wszystkie ewentualne dodatkowe koszty zwiazane z MDM (wyzsza marza banku, itp.). Nastepnie zrob maly skan rynku, przejrzyj 100 ogloszen, idz do 10 sprzedawcow targuj ceny i zobacz ile mozesz wycisnac. Jestem przekonany ze jak zacisniesz poslady, to spokojnie znajdziesz o wiele lepsza oferte na rynku wtorym :).
UsuńJak nic nie zrobisz, tylko napiszesz posty na forum to niczego sie nie dowiesz. Nikt nie jest czarodziejem i Ci tego nie powie, bo to wszystko zalezy od miejscowosci, Twoich preferencji i masy innych czynnikow.
Mnie MDM nie interesuje bo właśnie kupiłem na rynku wtórnym na Warszawskim Bemowie 47 metrów w cenie 5000/m2. Powyżej parteru, niski blok, oddzielna kuchnia. Tak byłem tylko ciekawy. Jak będę miał więcej czasu wolnego to może przejdę się po bankach i poproszę o symulację ;) w końcu to nic nie kosztuje.
UsuńWow dobra cena, z ktorego roku?
Usuńwtórny?
dobra cena
Usuń1979, spółdzielcze własnościowe. Muszę przyznać, że bardzo uczciwy sprzedający mi się trafił. On się chciał mieszkania pozbyć. Ja nie byłem gotów zapłacić 6000 za metr. Oczywiście w mieszkaniu robię prawie wszystko. Piony na szczęście wymienione i okna nowe. Ale kładę nową instalację elektryczną i ściany ryję właściwie do betonu. Tak więc pewnie zaniżę trochę średnią cen transakcyjnych podawaną w raportach AMRON-SARFIN
Usuńtak to już jest że jak chce się sprzedać szybko to cena musi być odpowiednia, widać rynek jest rynkiem kupującego, pewnie handlarze nawet mu 5k nie dawali więc jak się trafił dobry kupujący z gotówką to nie zastanawiał się długo
UsuńW tym akurat przypadku nie robiło mu to takiej różnicy. Pewnie zegarek ma wart więcej niż zszedł z ceny... ;)
Usuńnie żartuj, że mu nie zależało na 50k,
Usuńwolał sprzedać za oferowaną przez ciebie cenę niż się bujać ze sprzedażą pół roku i wziąć nie wiele więcej niż zaproponowałeś i też nie wiadomo czy po tym czasie nadal ta cena byłaby wogóle możliwa do osiągnięcia
To co stargowałeś będziesz miał na remont ;)
Też aktualnie szukam M3 ale... ale zastanawiam się czy jednak nie M4, bo nie dość że wstrzymujemy się z mieszkaniem to i z dzieckiem...
" Przewalutowanie kredytów udzielonych we frankach szwajcarskich na złote na lata zahamowałoby akcje kredytową w polskich bankach - alarmuje w TVN24 Biznes i Świat Tomasz Bursa, ekspert sektora finansowego z firmy Opti Capital. Szwajcarski Bank Centralny nie zamierza podejmować żadnych kroków w celu osłabienia narodowej waluty"
OdpowiedzUsuńhttp://tvn24bis.pl/informacje,187/efekt-przewalutowania-kredytow-bankructwa-i-recesja-na-lata,388742.html
tak żeby Polskie murzyny nie myślały o zmianie waluty kredytu, tak sie dba o sektor finansowy, oczywiśćie w razie czego trzeba bybylo ten sektor dokapitalizować (czytaj z naszych podatków)
ja to widze inaczej.
Usuńbanda cwaniakow myslala ze biorac kredyty we frankach bedza za pol darmo mieli pieniadze (w szczegolnosci taniej niz ci te "łosie" co w pln brali)...
a tu sie zdazyla niespodzianka, frank skoczyl (co nie bylo az takie niespodziewane ze wzgledu na to ze byl wtedy b. slaby)
teraz sie skapneli ze maja noz na gardle i podnasza raban, ze to oni mieli mniej placic od zlotkowkowcow, a placa wiecej.
a na 30 lat kto zawarl umowe ?
a ta umowe przeczytali i podpisali, nikt im nie kazal podpisywac, sami to zrobili.
teraz glupa pala, ze oni nie wiedzieli, ze oni tacy biedni... no niestaty za swoja glupote sie placi.
kredyt mial byc denominowany we frankach, zasady gry znali, a jak twierdza ze nie znali to nie trzeba bylo podpisywac ze sie znalo :)
ja tez mialem do czynienia z naganiaczami na kredyt, ale sie nie dalem ogolnemu trendowi.
http://zbp.pl/public/repozytorium/wydarzenia/dokumenty/listopad_2013/konferencja_prasowa/Raport_AMRON-SARFiN_Nr_3_2013_Pl_skrot.pdf
OdpowiedzUsuń1. 329,864 mld zadłużenia na kredytach hipotecznych to chyba jakieś 25% rocznego PKB.
2. 1,814 mln ludzi umoczonych w kredytach hipotecznych wziętych w większości na 25-35 lat (niewolnictwo do końca życia).
3. Najwięcej kredytów w przeliczeniu na miasto przypada na Warszawę przy średniej cenie transakcyjnej 7249 zł (jaka jest średnia płaca w W-wie?)
4.Pytanie jaki procent z 700 tys. kredytów "franciszkańskich" przypada na Warszawę? Komornicy się chyba niedługo obłowią.
http://biznes.interia.pl/budownictwo/news/eksperci-mamy-regres-w-budownictwie-mieszkaniowym,1983822
UsuńTo jest zestawienie twardych danych z tym co głoszą zaklinacze rzeczywistości z omawianego przez autora bloga filmu.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że powstał ten blog, który racjonalnie omawia temat. Ale również bardzo ciekawe są komentarze. Nawet samo wklejanie linków przez czytelników jest cennym źródłem informacji (kto miałby czas aby przeglądać wszystkie witryny co dziennie!). Tu się ogniskują cenne wiadomości z wielu źródeł. Przeglądanie tego bloga (i komentarzy) jest wartościowe.
dlaczego nie ma RSS
OdpowiedzUsuńCzy czeka nas to samo, może nie w takim dużej skali?
OdpowiedzUsuńhttp://biznes.pl/magazyny/nieruchomosci/zludzenia-do-rozbiorki,5598765,magazyn-detal.html
To nasze państewko działa przeciw ludziom w każdej dziedzinie. Teraz czas aby nas oduczyć oszczędzania:
Usuńhttp://wgospodarce.pl/informacje/9873-byla-ulga-i-juz-jej-nie-ma-zdaniem-resortu-finansow
http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/709850,1080203-Ile-za-najem-mieszkania.html
OdpowiedzUsuńhttps://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&cad=rja&sqi=2&ved=0CCsQFjAA&url=http%3A%2F%2Fanalizy.kujawsko-pomorskie.pl%2Fapp.php%3Fgo%3DY21zL3B0L2VsZW1lbnRGaWxlL2dldEZpbGUoMTA0NTgp&ei=z9LcUszuO4elyQPL8YDIAg&usg=AFQjCNE2Svvzurjza7R-lW3Vfv8GfIcoig&sig2=5nyPjEsE8glv1AfneH0pBA&bvm=bv.59568121,d.bGQ
UsuńNajbardziej oberwą główne ośrodki akademickie.
już nagonka żeby się śpieszyć bo dopłat nie starczy - taki mają ruch w interesie
OdpowiedzUsuńhttp://biznes.pl/magazyny/nieruchomosci/mieszkania/ryzykowny-wyscig-na-rynku-nowych-mieszkan,5599097,magazyn-detal.html
artykuł ze stajni
OdpowiedzUsuńprof. Jacek Łaszek
| wczoraj, 20:35
Ruszył nowy program rządowy, dla kupujących mieszkania. Trzeba się śpieszyć z decyzjami inwestycyjnymi, bo dopłat prawdopodobnie nie starczy dla wszystkich chętnych. Kondycja finansowa firm deweloperskich jest różna, ich zyskowność spadła i jest to dodatkowy czynnik ryzyka. Ceny wzrosną, ale niekoniecznie we wszystkich miastach.
http://biznes.pl/wiadomosci/raporty/,5599310,5171555,342,wideo-detal.html#play
OdpowiedzUsuń"Nowy podatek w końcu uderzy we właścicieli nieruchomości" - - Porównanie raty kredytu z kosztem wynajmu mieszkania to wielki błąd - uważa ekonomista Krzysztof Rybiński. Dodaje, że w kolejnych latach stopy procentowe wzrosną, a ceny mieszkań będą spadały ze względu na niż demograficzny. Do tego w końcu zostanie wprowadzony podatek katastralny, co spowoduje, że utrzymanie własnego "m" będzie jeszcze droższe.