niedziela, 20 października 2013

Czy wynajmując mieszkanie napychamy kieszeń właścicielowi? 25

Przeczytałem wczoraj bardzo "ciekawy" artykuł na temat porównania wysokości raty kredytu i kosztu wynajmu podobnego mieszkania. Szczerze polecam zapoznać się z całością, bo jest ona co najmniej zabawna:

http://biznes.pl/magazyny/nieruchomosci/mieszkania/bardziej-oplacalny-kredyt-niz-wynajem,5583596,magazyn-detal.html

Wnioski płynące z owego wywodu są takie, że rata kredytu za 2-pokojowe mieszkanie jest niższa od 200 do nawet 1000 złotych miesięcznie niż koszt wynajmu takiego mieszkania. Tyle tylko, że autorka popełnia kilka podstawowych błędów(?), które są tak oczywiste, że aż nieprawdopodobnym wydaje się być teoria, że nie są to celowe "niedomówienia".

Ale po kolei:
  • w artykule opisano przykład mieszkania 50-metrowego, wycenionego na kwotę 270.000 złotych. Podstawowy problem jest taki, że nie rozróżniono cen w zależności od analizowanego miasta. Jeśli autorka znajdzie mi 50-metrowe mieszkanie w Warszawie, które kosztuje 270.000 złotych i da się je wynająć za 2100 złotych (wszystkie wartości pochodzą z oryginalnego artykułu), to... biorę w ciemno już dziś. I tu jest podstawowy problem, z którego wynikają dalsze błędy myślowe - jeśli przyjąć znacznie zaniżoną cenę zakupu oraz trochę zawyżoną cenę wynajmu, to można udowodnić wszystko ;)
  • całkowicie pominięto kwestię opłat za mieszkanie - w ramach ceny typu 2100 złotych za mieszkanie 50-metrowe w Warszawie mamy już z reguły opłacony przez właściciela czynsz administracyjny. Kiedy jest się "właścicielem" mieszkania na kredyt, trzeba go opłacić samemu - kwotę rzędu 500 złotych należałoby więc dodać do kosztów kredytu, o czym autorka dyskretnie zapomina ;)
  • co ciekawe, podano przykład osoby zarabiającej średnią krajową, czyli mniej więcej 2.700 złotych netto. Autorce wyszło, że rata kredytu za opisane mieszkanie wyniesie niecałe 1.300 złotych. Ciekawe tylko, który bank udzieli takiego kredytu? Poza tym, jeśli dodamy do tego koszty utrzymania takiego mieszkania (czynsz administracyjny itd.), to biednemu człowiekowi zostanie jakieś 900 złotych na przeżycie (i tak przez 35 lat, bo taki okres przyjęto w artykule... pewnie po to, żeby rata wyszła możliwie niska). Żeby nie było aż tak absurdalnie, mamy też drugi przykład, czyli tę samą sytuację, ale z założeniem, że klient posiada 20% wkładu własnego. Wtedy rata wychodzi już w okolicy 1.000 złotych i z tego powstaje wniosek, że kupno na kredyt jest "tańsze" od wynajmu o całe 1100 złotych miesięcznie. Jakiż trzeba mieć otwarty umysł (szczerze gratuluję go autorce), żeby wysnuć tego rodzaju wniosek! Przy okazji pominięto oczywiście problem tego, skąd osoba, zarabiająca 2.700 złotych miesięcznie wzięła wkład własny w wysokości 54.000 złotych (skoro nie ma gdzie mieszkać, to pewnie wynajmuje mieszkanie, więc niewiele, jeśli cokolwiek, jej z wypłaty zostaje). Chyba że nasza modelowa osoba mieszka z rodzicami... wtedy rzeczywiście coś można odłożyć, jednak w takiej sytuacji decydowanie się na kredyt, który z podstawowymi opłatami pochłonie grubo ponad połowę pensji, wydaje się być co najmniej odważne. Tak, czy inaczej, autorka pomija koszt "zużycia" gotówki, przeznaczonej na wkład własny - nawet aktualne lokaty dawałyby z tego jakieś 150 złotych miesięcznie... wypadałoby dodać tę kwotę do kosztów zakupu na kredyt.
  • podsumowując... przyjmując ofertową cenę wynajmu oraz cenę kupna nie wiadomo skąd, pomijając niemałe koszty czynszu oraz bardzo ważne aspekty i konsekwencje posiadania wkładu własnego, można rzeczywiście udowodnić, że "kupno" mieszkania na kredyt jest dużo bardziej opłacalne niż wynajem. Jednak gdybym tego rodzaju "dowód" przedstawił na "Analizie matematycznej" na studiach, najpewniej zakończyłbym edukację już po pierwszym semestrze ;)
Ale nie pastwmy się już nad autorką artykułu. Popastwmy się za to nad pewnym zabobonem.

Nadal bardzo często można spotkać się z opinią, że kupno mieszkania jest zawsze lepsze od jego wynajmowania, a wynajmując mieszkanie napycha się kieszeń właścicielowi. Policzmy więc, jak to jest na przykładzie typowego mieszkania w Warszawie.
Tu należy się małe wyjaśnienie - obliczenia będą nieco skrócone (sam zwykle, czytając tego typu wywody, omijam większość szczegółowych wyliczeń i skupiam się na wnioskach). Jeśli ktoś chciałby uzyskać wyliczenia co do złotówki, to w tym wpisie ich nie będzie - chodzi mi o pokazanie ogólnej relacji, bez dokładnego wnikania w szczegóły.

Załóżmy, że interesuje nas takie samo mieszkanie, jakie zostało przyjęte do obliczeń w artykule, opisanym na początku wpisu. Mamy więc 2 pokoje, 50 metrów, cenę wynajmu (z wliczonym czynszem w wysokości 500 złotych) na poziomie 2.000 złotych miesięcznie (całkiem realna, do tego ładna, okrągła wartość ułatwi nam obliczenia). Mieszkanie kupujemy z rynku wtórnego, żeby mieć je możliwie zbliżone do tego, które chcemy wynajmować. Przyjmiemy więc średnią cenę transakcyjną z raportu NBP - ponieważ analizować będziemy czas 2 lat, to weźmiemy cenę z 3 kwartału 2011, czyli 7920 złotych za metr. Żeby ułatwić obliczenia koszt kupna zaokrąglimy do 400.000 złotych. Celowo pominiemy koszty okołozakupowe, czyli ewentualny koszt pośrednika, notariusza, podatek od czynności cywilno-prawnych itd. - w końcu nie planujemy wynajmować mieszkania do końca życia, więc te koszty i tak kiedyś przyjdzie nam najpewniej ponieść. W ramach parametrów kredytu przyjmiemy (chyba najpopularniejszy) kredyt na 30 lat, bez wkładu własnego (wszak przy wynajmie też takowego mieć nie musimy) oraz marżę banku na poziomie 2%, bez dodatkowych kosztów (oczywiście można by znaleźć oferty "promocyjne" z cross-selling'iem, w ramach których marża jest niższa, jednak biorąc pod uwagę koszty dodatkowych produktów, 2% bez żadnych "dodatków" to chyba całkiem niezła oferta). 
Pomijam tu aspekt zdolności kredytowej... po pierwsze dlatego, że nie lubię tego określenia ;) a po drugie dlatego, że, skoro porównujemy 2 opcje zaspokojenia potrzeby mieszkaniowej, to zakładamy, że jesteśmy "fizycznie" w stanie skorzystać z obydwu.
Dla ułatwienia, będziemy prowadzić obliczenia oraz wyciągać wnioski w ramach pojedynczego miesiąca, a nie dla całego rozpatrywanego okresu 2-letniego (z pewnym małym wyjątkiem, o czym na koniec wpisu).

Skoro mamy już wszystkie założenia, to... do dzieła!

Koszt wynajęcia mieszkania jest nam znany - 2000 złotych miesięcznie, w tym 500 złotych czynszu, płaconego przez właściciela. Pozostaje obliczyć, ile wynosi miesięczny koszt odpowiedniego kredytu. Ponieważ mamy tu kredyt oparty o WIBOR 3M, rata podlega oczywistym wahaniom - wyznaczymy więc średnie oprocentowanie z rozpatrywanego przedziału czasu. Dla marży na poziomie 2% wychodzi nam mniej więcej 6.15%, co przy 400.000 kredytu oznacza średnią miesięczną ratę w wysokości 2437 złotych. Ponieważ część z tej kwoty to spłacany przez nas kapitał, więc pozbywamy się tej części i sam koszt odsetek wyniesie średnio mniej więcej 2025 złotych miesięcznie. Do tego dodajemy czynsz, który w tym przypadku sami musimy zapłacić i otrzymujemy wynik: 2525 złotych przy "kupnie" mieszkania na kredyt.

Oczywiście tu także należy się pewne wyjaśnienie... a właściwie kilka wyjaśnień ;)
Jak wiemy, wraz z upływem czasu część odsetkowa w racie się zmniejsza, a część kapitałowa rośnie (jak to dokładnie wygląda, polecam sprawdzić w dowolnym kalkulatorze internetowym). Jest to jednak proces dosyć powolny - aby część odsetkowa raty spadła do takiego poziomu, przy którym całość kosztów zrównałaby się z aktualnym kosztem wynajmu (czyli 1500 za same odsetki), potrzebowalibyśmy jedynie... 15 lat ;) Ponieważ nie chcemy całe życie wynajmować, ale jednak kupić kiedyś (czyli w dobrym momencie) mieszkanie, to najpewniej w ciągu 15 lat taki moment już się pojawi.
Należy się w tym momencie pochylić nad jeszcze jedną ważna kwestią - nad oprocentowaniem kredytu. Ponieważ jest ono zmienne, rata naszego kredytu w dłuższej perspektywie będzie się (być może znacząco) zmieniać. W tym wpisie chciałem się skupić na realistycznym porównaniu, ile kosztowało wynajmowanie mieszkania, a ile mieszkanie na swoim/bankowym, dlatego przyjąłem okres 2 lat wstecz. Jeśli by wziąć pod uwagę tylko aktualną wysokość raty kredytu, to z racji historycznie niskiego oprocentowania, część odsetkowa wynosiłaby w tym miesiącu 1570 złotych (a cała rata niecałe 2100). Tak, czy inaczej, (z czynszem) jest to nadal więcej niż koszt wynajmu... a należy mieć na uwadze, że historycznie najniższy poziom stóp procentowych nie jest dobrym pułapem do tego typu porównań (z analizy kontraktów terminowych wynika, że rynek spodziewa się pierwszych podwyżek stóp mniej więcej w połowie przyszłego roku).
W obliczeniach pominąłem też kwestię kosztów ewentualnych remontów, które przy kupnie mieszkania spadną na nas, a przy wynajmie na właściciela. Jednak, jak już wspominałem, rozpatrujemy okres 2 lat, więc tego typu kwestie możemy dla prostoty pominąć. Zupełnie tak, jak sprawę umeblowania mieszkania. Zwykle wynajmujemy mieszkanie umeblowane, a kupujemy nieumeblowane - jednak z racji tego, że kiedyś i tak chcemy mieszkanie (oraz meble) kupić, to ten koszt nie ominie nas tak, czy inaczej.

A na koniec policzmy, trochę z przymrużeniem oka, jaki był realny koszt wynajmowania mieszkania oraz mieszkania na swoim/bankowym w ciągu ostatnich 2 lat. Z wynajmem jest prosto - płaciliśmy 2.000 złotych miesięcznie i tyle. Natomiast gdybyśmy 2 lata temu kupili nasze przykładowe mieszkanie, jego wartość byłaby teraz na poziomie 335.000 złotych (na podstawie danych o cenach transakcyjnych za 1 kwartał 2013 roku, z raportu NBP - późniejszych nie ma, więc przyjmiemy, że od tego czasu cena mieszkania się nie zmieniła). Do kosztów kredytu i czynszu (średnio ~2500 złotych miesięcznie) musimy dodać średni koszt utraty wartości mieszkania, który w ciągu ostatnich 2 lat wyniósł abstrakcyjne wręcz 2.700 złotych miesięcznie! W całości, przyjemność mieszkania na swoim/bankowym kosztowałaby nas w ostatnich dwóch latach 5.200 złotych miesięcznie (za mieszkanie 2-pokojowe)! W tej sytuacji trudno mówić, że wynajmując, napychaliśmy kieszeń właścicielowi - co miesiąc wyszło nam taniej, do tego jeszcze właściciel wziął na siebie znaczną utratę wartości mieszkania.

Tytułem podsumowania... wszelkie teorie na temat tego, że kupno mieszkania na kredyt jest lepsze niż wynajem, od razu włożyłbym między bajki. Tak samo zrobiłbym z teoriami, że wynajem jest zawsze lepszy niż kupno/kredyt.
Z punktu widzenia optymalizacji kosztów, wynajem typowego mieszkania w Warszawie był w ciągu ostatnich 2 lat bardziej opłacalną opcją. Na ten moment nadal tak jest, choć różnica zmniejszyła się zauważalnie. Jak będzie dalej, to będzie zależało w głównej mierze od wysokości stóp procentowych. Niemniej należy mieć na uwadze, że porównanie wysokości opłaty za wynajem z ratą kredytu z reguły zupełnie mija się z celem. Wszak największy wpływ na analizy podobne do niniejszej ma zmiana ceny mieszkania - spadek o 15% w dwa lata wygenerował większy koszt niż wynajem, czy raty kredytu w tym okresie. Gdyby było odwrotnie i ceny by wzrosły, to kupując mieszkanie przed wz\rostem, zamiast po tym wzroście, zyskalibyśmy 2 lata "darmowego" wynajmu, czy też spłacania kredytu.

Nim zostanę posądzony o to, że nie patrzę na problem wynajmu/kupna/kredytu całościowo ;) napiszę, że oczywiście mam świadomość, iż poza omawianymi kwestiami finansowymi jest jeszcze mnóstwo innych - niektóre są dla ludzi ważniejsze niż dowolne koszty. Jednak, jak już kiedyś wspominałem, to absolutnie wykracza poza zakres tematyczny niniejszego bloga, a w jeszcze większym stopniu wykracza poza wiedzę dostępną autorowi.

A na koniec małe przeprosiny... jeśli ktoś z czytelników przebrnał swego czasu przez wpis:

Czy opłaca się inwestować w mieszkania na wynajem?

to wnioski z tego artykułu były dla niego najpewniej oczywiste. Jeśli więc czas poświęcony na przeczytanie niniejszego wpisu uznał za zmarnowany, to bardzo przepraszam ;)

25 komentarzy:

  1. Oczywiscie i Pan takze zapomnial o wielu detalach, ktore maja znaczenie dla sprawy.Np. koszt wykonczenia kupionego mieszkania jakies 40 tys. To podwyzsza kwote odsetek do 2200 +500 czynsz i robi sie 2700. Podatek od uzytkowania wieczystego bedzie jakis tysiak rocznie, tj 80 zl miesiecznie. Ubezpieczenie mieszkania? W wawie od dewelopera dojdzie jeszcze miejsce postojowe za ok 30tysi. (obowiazkowe!!!) I nastepne 200zl odsetek wiecej. 3000 Spokojnie taki jest koszt swoich 50mkw. Oczywiscie nie mowimy tu o topowych blokach za 12 tysi z metra. Podpowiem, ze 44-50 mkw mozna wynajac za te 2000-2100 w naprawde extra lokalizacjach i super standardzie, jesli sie poszuka.

    Ale te wszystkie obliczenia i tak sensu nie maja bo baba kupi tak czy inaczej, bo ona musi "na swoim" pindrzyc sie do lustra :))

    wynajmujac placimy wlascicielowi, a on z kolei niesie ta kase do banku. Wygranymi sa zawsze bank i deweloper- obojetnie czy kupujemy czy wynajmujemy!!! Chyba ze kupujemy za swoja gotowke bez kredytu, wowczas liczy sie tylko czy cena chaty wzrosnie czy spadnie. I czy z lokat mozna byloby miec wiecej, co pozwala na wynajem czegos lepszego/wiekszego.

    Przez ost. 5 lat oplaca sie wynajmowac na spolke z kims, lub we 3 osoby i czekac na ceny, ktore byly w 2002-2004r. No chyba ze rodzice sprzedali ziemie po dziadkach i dali bananowej mlodziezy pol bańki "na start" Wtedy wszelkie analizy mozna przez okno, bo latwo wydac kase, na ktora sie ani sekundy nie pracowalo......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam swiadomosc wielu detali,ktore zostaly (celowo) pominiete we wpisie. Chodzilo mi o prosty dowod tego,ze kupno mieszkania na kredyt nie jest bardziej oplacalne niz wynajem (aktualnie relacja jest zupelnie odwrotna). Przyjalem srednia cene mieszkania z rynku wtornego,co pozwolilo pominac kwestie wykonczenia,miejsca parkingowego itd. Generalnie, zalozenia byly "korzystniejsze" dla kupna po to, aby pokazac, ze nawet przy tak optymistycznych warunkach, w tej chwili wynajem nadal jest bardziej oplacalny.

      Zgadzam sie, ze wynajem byl/jest bardziej oplacalny przez ostatnie 5-6 lat i bedzie tak dopoki ceny kupna nie spadna do "rozsadnych" poziomow.
      Jednak, jak wszyscy wiemy, czesc osob w ogole sie z tym nie liczy, bo bycie na swoim (bankowym?) jest dla nich najwazniejsze. Osobiście nie mam nic przeciwko temu, jednak warto byc swiadomym kosztow takiego podejscia.

      Pozdrawiam, W domach z betonu

      P.S. Przepraszam za brak polskich znakow, ale na urzadzeniu mobilnym pisanie z nimi jest dosyc klopotliwe.

      Usuń
    2. Witam, możesz pisać tekst bardziej kolumnowow, jest tak szeroki,. że jak doczytam do końca prawej strony to się gubię. Standardem jest ustawienie tekstu w węższym słupku

      Usuń
  2. No dobrze, a jesli ktos jest takim celebrytą lub zajefajnym cool kolesiem ktory lubi lans i szpan? Kupił se lofta w qbiku 100 metrowego za 2 banie. Takie byly cenki ;-) Obecnie jego crib jest warty cos ok. 700 tys. Dodajmy czynsz i przez 2 lata jestesmy umoczeni na 1.324.000,- zł polskich. No coz, pikeje i jemu podobni artysci kolorowe ptaki im powiewa bo poniewaz coby sie nie dzialo, starzy poratują.

    Jak się mają cenki stołeczne do cen w europie? Czy 7 tysi z metra to jest tanio?
    Prosze bardzo:

    1. Berlin. Ogromny wybor po 5 tys. Zarobki 3 razy wyzsze niz w wawie.
    2. Costa del Sol. Miejscowki, gdzie osiedlaja sie MILIARDERZY. nie wsiowe słoiki.
    Mozna kupic cegły i taras też po 5 tys zł/mkw.
    3. Zurych/Genewa. Ceny 10 tys chf z metra. Ale zarobki netto 8x wieksze!!! Przy jakich zasilkach i bezrobociu vs Polandia! Wiec u nas winno byc 1,3 tys chf. 4 tys zł.

    Polaki rodaki po prostu uwielbiają napychać kieszenie bankom, bo wiedze finansową mają żadną. Stąd mozna ich rypać ile wlezie. Chwała mediom i deweloperom. Robcie business, bo kiedys plebs zacznie byc naprawde biedny i skoncza sie dobre czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że opisywane przez Pana czasy już nadeszły. Mimo rekordowo niskich stóp procentowych jakoś nie mamy boom'u kredytowego. A zdolność kredytowa też niby teraz wysoka... Słabsi deweloperzy powoli odchodzą do lamusa (chociażby GANT', który do niedawna był przecież na podium polskiej deweloperki).

      W Polsce nadal jest drogo... za drogo. Nie przeszkadza to kupować tym, których naprawdę stać - tyle tylko, że oni nie zdołają napędzić rynku, bo o wszystkim i tak decyduje "ulica".

      A wiedza finansowa pewnie się z czasem poprawi. Kto wie, może także ten blog się do tego przyczyni? ;)

      Usuń
  3. 2 lata temu musiałem się wyprowadzić z mieszkanie ponieważ właściciele po ponad roku znaleźli jelenia i sprzedali kwadrat który ja wynajmowałem za 1800 miesięcznie (wg liczników płaciłem za wodę i prąd) za 430 000 PLN (cena ofertowa 490 000 PLN). W tamtych czasach rata za to mieszkanie wynosiła prawie 2600 PLN + 620 PLN czynszu.
    Ja w końcu po dość długim czasie (ponad rok szukania) kupiłem mieszkanie i pomimo naprawdę okazyjnej ceny mógłbym wynająć podobne ciut taniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełna zgoda. W większości przypadków porównywalne mieszkanie da się wynająć taniej (czasem dużo taniej... co najlepiej widać na przykładzie domów). Należy też pamiętać o wysokości stóp procentowych - kredyt, którego rata jest dziś nieznacznie wyższa od kosztu wynajmu, może za chwilę okazać się od wynajmu jednak znacznie droższy. Oczywiście może być i na odwrót... tyle tylko, że na spadek stóp procentowych z aktualnych niskich poziomów raczej bym nie liczył (a wzrost wydaje się być nieunikniony).
      Patrząc na typowe oferty warszawskie, dopiero spadek cen o dalsze 25-30% spowodowałby zrównanie się kosztu odsetkowego raty z kosztem wynajmu - przy wzroście stóp procentowych spadek będzie musiał być jeszcze większy.

      Usuń
  4. Gdyby wziąć pod uwagę rynek pierwotny? Większość oferty dwupokojowych mieszkań nie ma oddzielnej kuchni co moim zdaniem stanowi przeszkodę przy wynajmie. W grę wchodzi singiel albo para. Dwóje niezwiązanych ze sobą ludzi nie wynajmie takiego mieszkania bo pojawi się problem kto śpi w kuchni. Czy gdy współlokator o 2 w nocy postanowi pogmerać w lodówce to już jest sytuacja niekomfortowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się bez bicia, że swego czasu mieszkałem w tego rodzaju mieszkaniu. Kto także próbował, potwierdzi tezę MSZ, że w praktyce tak się nie da mieszkać. Kiedyś mnie dziwiło, dlaczego znakomita większość nowych mieszkań nie ma kuchni... ale wystarczy rzut oka na układy mieszkań deweloperskich i wszystko jest jasne.
      Najpewniej wynika to z kosztów budowy - w wielu blokach, które widziałem, kuchnia jest w aneksie i nie ma okna, bo znajduje się w "środku" mieszkania - po to tylko, aby móc sąsiadować z "kuchnią" mieszkania obok. Widocznie wtedy trzeba zaprojektować mniej pionów i budowa wychodzi taniej. A skoro ktoś to kupuje... to czemu nie? ;)

      Tak, czy inaczej, tego rodzaju mieszkanie zmniejsza krąg potencjalnych najemców, co z punktu widzenia rosnącej oferty oraz zmniejszającej się liczby klientów (głównie studentów) może spowodować konieczność zaproponowania niższej ceny niż w mieszkaniach z oddzielną kuchnią.

      Usuń
  5. W długiej perspektywie bardziej sie opłaca jednak kupić. Co innego w termine 2, 3 lat. Wiadomo przeciez co się dzieje z rynkiem. Łatwo udowodnić, że kupując i mając za alternatywę wynajmowanie od dzisiaj przez 30 lat non stop ( tak są konstruowane porównania) to zyskamy. Ale przeciez sa pośrednie możliwości. Można na przykład opóźnić kupno, zagrać taktycznie i poczekać na koniec spadków. warto rzucic okiem tutaj http://domarkt.pl/index.php?subaction=showfull&id=1382186138&

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg Keynes'a w długiej perspektywie wszyscy będziemy martwi ;) Kupić opłaca się wtedy, kiedy jest tanio. Jeśli kupimy drogo, to w długiej perspektywie może być jeszcze gorzej niż w krótkiej. Oczywiście porównywanie kupna z wynajmem przez 30 lat zupełnie mija się z celem (ufam, że udało mi się to dobrze podkreślić we wpisie). Chociaż przy aktualnych cenach i typowanych przeze mnie cenach za 30 lat, wynajem nadal mógłby spokojnie "wygrać". Tak, czy inaczej, kupowanie w dołku cenowym jest jak najbardziej pożądane (nie tylko na rynku mieszkaniowym;) Tyle tylko, że w praktyce zawsze jest odwrotnie - najwięcej osób kupuje wtedy, kiedy jest drogo... bo właśnie dlatego jest drogo, że dużo osób kupuje ;)

      Usuń
  6. @Anonimowy
    W długiej i krótkiej perspektywie opłaca się kupić za rok lub dwa niż teraz. Ja wstrzymałem się jakiś czas z kupnem mieszkania. Na wynajem wydałem w tym okresie około 42 tyś. Gdybym chciał kupić moje obecne mieszkanie w 2010 lub 2011 roku musiałbym za nie zapłacić ponad 250 tyś więcej. Biorąc pod uwagę ile się oddaje kasy przy kredycie na 30 lat to znacznie więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba przesadzasz z tym spadkiem 250 tyś, ale faktem jest, że przy w miarę tanim najmie lepiej czekać. Tylko wytłumacz to ludziom, którzy są napaleni na kupno. Usłyszysz argumenty, że co z tego, że oszczędze w dwa lata 15 tysięcy. Jak rozłożę to na 30 lat to wyjdzie raptem tysiąc zł rocznie a będę już na swoim itd. Można na to spojrzeć inaczej, jakby nie było tysiąc złotych to tydzień urlopu rocznie extra, aż do emerytury.

      Usuń
    2. Niektórzy ludzie są tak bardzo zdecydowani na kupno, że żadne argumenty o tym, że nie jest to specjalnie opłacalne, do nich nie trafiają (nawet te podparte matematyką z poziomu szkoły podstawowej). Jednak na tym blogu nie zamierzamy nikogo od niczego odwodzić - skoro kogoś stać, to niech śmiało kupuje - ja nie mam nic przeciwko.
      A bycie zdecydowanym to podobno bardzo dobra cecha ;)

      Usuń
  7. Witam - bardzo dobry blog.;-)
    Wiem wiem że są podziały na Tych co mają kasę i na Tych co jej nie mają, na "Przyjezdnych" i "Rodowitych" i inne. Wiem że kiedyś mieszkania były tanie a teraz są drogie i pewnie musi tak pozostać żeby pewni ludzie w Polsce czuli się bogaci. ;-) Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.
    W każdym razie prowadzi to do tego że Polska gwałtownie wymiera i bankrutuje !!! Ile znacie osób "singli" co pobrali kredyty "na bankowy" albo "na franka" A teraz nie mają dzieci. OK max 2-wójka bo trzeba kredyt spłacać. Albo ile takich co nie ma mieszkania więc i na dzieci się nie zanosi. W moim środowisku Tylko nie liczni mają dzieci a reszta się jakoś do tego tematu nie pali. Nie wiem może to dobro luksusowe, Swoją drogą nie wiem dokładnie ile osób wyjechało i nie wróci ale myślę że ludziom będzie głupio za jakieś czas że "Apartamenty" spłacane z takim trudem przez tyle lat rozdaje się za darmo - byle by tylko ktoś czynsz płacił. Najgorsze jest to że przez pazerność wąskiej grupy ludzi (banki deweloperzy) naród czeka scenariusz Hiszpański

    OdpowiedzUsuń
  8. Przez wiele lat wynajmowałam mieszkanie, dla ostatnio stwierdziłam, że lepszym rozwiązaniem będzie zaciągnięcie kredytu hipotecznego. Według mnie lepiej spłacać swoje mieszkanie, zwłaszcza, że rata kredytu hipotecznego często wynosi mniej aniżeli comiesięczne koszty wynajmu i czynszu. A poza tym młodzi ludzie do 35 lat mogą starać się o dofinansowanie z programu "Mieszkanie dla młodych" o którym poczytać można np. tutaj - http://mieszkaniedlamlodych.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę , że i naganiacze zaczęli zaglądać :))

      Usuń
  9. Problem pojawia się wtedy, jak mamy dzieci którym chcemy zapewnić poczucie stabilizacji. Wtedy a) nie palimy, się by co roku zmieniać mieszkanie i na nowo urządzać dzieciom pokój dziecinny, b) w konkretnej okolicy dziecko chodzi już do przedszkola/szkoły i ma środowisko, które zna. Do tego dochodzą gospodarze, którzy wynajmując mieszkanie co miesiąc pojawiają się po pieniądze, analizując od razu stan mieszkania. Nie wyobrażam sobie tego przy dzieciach. Matematyka to królowa nauk, ale czasem w grę wchodzą również emocje - takie jak poczucie stabilizacji rodziny, niezmienne otoczenie itd. Wynajem niestety nie gwarantuje tego. Szczególnie, jeśli wynajmujemy w okolicy, w której wszyscy wynajmują - co gwarantuje niezbyt ciekawe otoczenie. Ale to już inna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można przecież wynajmować przez 5 lat to samo mieszkanie aż z niego wyrośniemy a właściela widzieć 2 razy - na początku i końcu.

      Usuń
  10. Super blog. Dla mnie bardzo aktualny. Od 12 lat wynajmuję z rodziną mieszkanie i cały czas mam wyrzuty sumienia, że przez ten czas spłacilibyśmy 1/3 kredytu itd, itp. W końcu zdecydowaliśmy się wyprowadzić do rodziców. Własnie dziś rozmawiałam z właścicielką w sprawie rozliczenia. Moja sytuacja jest na pewno nietypowa, bo ze wględu na dość skomplikowaną sytuację 12 lat temu całe mieszkanie wyposażyliśmy za własne pieniądze:łazienka, kuchnia podłogi, meble wszystko( nowo budowane mieszkanie 67m kw). Wydaliśmy ok 40 tyszł. Dziś cały sprzęt AGD, łazienkę , podłogi wyceniliśmy na 13 tys zł. Właścicielka twierdzi że może nam zapłacić najwyżej 30% tej kwoty. Ja jestem załamana. Nie mamy mieszkania, pieniędzy...Czy ona ma rację?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja proponuje młotek kilof i przywrócenie do stanu pierwotnego .. trochę roboty ale ... mina właścicielki ... bezcenna

      Usuń
  11. NIestety, ale trzeba było o tym pomyśleć 12 lat wcześniej i spisać jakąś umowę z właścicielem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Warto zwrócić szczególną uwagę na to, żeby w mieszkaniu zoptymalizowane były wszystkie sprzęty elektryczne. Podłączenie niektórych urządzeń może stanowić problem, jeśli nie zostanie to wcześniej przemyślane. Polecam Kontakt Simon - prezentuje się świetnie, a na dodatek jest bardzo praktyczny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Na pewno znajdą sie tutaj osoby, które są zainteresowane mieszkaniami w Trójmieście, dlatego chciałbym Wam polecić stronę https://www.hossa.gda.pl/nowe-mieszkania-gdansk . Znajdziecie na niej ofertę wielu róznych mieszkan oraz apartamentów.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń